72 kobiety które popełniły przeze mnie samobójstwo - Pospiech
Proza » Długie Opowiadania » 72 kobiety które popełniły przeze mnie samobójstwo
A A A
Od autora: Jest to moje pierwsze poważniejsze opowiadanie, właściwie pierwsze jakie zacząłem pisać. Chce z niego wyciągnąć poważną lekcję, nauczyć się lepiej pisać. Wcześniej pisywałem tylko wiersze, bądź krótkie sentencje myślowe, lubię też przelewać na papier najzwyczajniej w świecie myślotok. Chciałbym usłyszeć jakieś porady, opinie z zewnątrz niż od własnej głowy. Dowiedzieć się nawet czy ma to jakikolwiek potencjał. W opowiadanie wplatam w dużym stopniu moje własne odczucia, staram się w jakiś sposób "włożyć" w bohatera cząstkę siebie. Opowiadanie nie jest skończone , ale bardzo zależy mi na opiniach.

Strasznie chaotycznie jest to skopiowane z notatnika, mam nadzieję ze nie będzie się tego aż tak tragicznie czytać.

72 kobiety które popełniły przezemnie samobójstwo


Iprolog

Popełniamy błędy,chciałbym by wszystko co się wydarzyło okazało się tylko błędem.
Złym snem z którego nie można się wybudzić, ale mimo wszystko chce się poznać jego zakończenie.
Praktycznie żadna z moich relacji z kobietami nie byla święta, nie przypominała spaceru po ziemi obiecanej, nie było zbawiciela ani Szekpsirowkich obietnic pod oczyma gwiazd.
Jedyne co łączyło nas z Szekspirem to to, że zawsze na końcu jedno z nas umierało.
Z tą jedną było inaczej, była wyrwą w czasie, anomalią która nie miała prawa zaistnieć w moim wszechświecie. Była nauczycielem, nie dosłownie, była młodą dziewczyną jakich wiele. Była moim prywatnym nauczycielem, korepetytorem, przewodnikiem po mojej podgniłej moralności. Ja z początku byłem tym uczniem z koźlej ławki, któremu iskrzyła w głowie tylko jedna wizja - jak zepsuć cały wykład, nie było uwag do dziennika, najwidozniej była nauczycielem z powołania. Ale po czasie uderzyło mnie coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie odczułem, zakochałem się w tej nauce, byłem maniakiem, filozofem który studiował najskrytsze zakamarki jej natury.
Wchodziłem coraz głębiej, szukałem, przenikałem całe sektory i segmenty jej umysłu. Niestety gdy już odkryłem praktycznie wszystko, gdy już dotarłem do tej jednej pierwotnej cząstki, skrywanej pod tymi wszystkimi warstwami, dotarłem do najprawdziwszego jądra ciemności - do prawdziwej struktury pustki. Te wszystkie twarze które pokazywała mi przez ten cały czas, wydaje mi się, że były one tylko mechanizmem obronnym.
Czasami lepiej by mroczne sekrety spoczywały nietknięte,pod grubą warstwą kurzu i pajęczyn,najlepiej pilnowane pilnie pod okiem jakiej czarownicy albo pradawnego bóstwa.
Wtedy wszystko obróciło się nagle o 180 stopni, nasze różowe okulary przypominały teraz bardziej negatyw . Poczułem się jakbym otworzył puszkę pandory, moje fatum które ciążyło na mnie przez wszystkie lata, które psuło wszystkie relacje z nowo poznanymi kobietami znów na mnie ciążyło. W końcu sam już nie wiedziałem kiedy i czym się stałem, nie chce byś w tym całym wirze szaleństwa została 72 kobietą która popełniła przezemnie samobójstwo.

I

Budzę się rano, zanim otowrzę oczy uderza mnie to dziwnie zaznajomione już uczucie, Jakby w powietrzu wisiał zapach ołowiu, wciąż przy zamkniętych oczach myślę czy aby tej nocy nie uczestniczyłem w jakiejś bitwie, moje zamopoczucie zdecydowanie na to wskzywało, na pewno nie była to wygrana bitwa.
- Znów zrobiłem coś głupiego, jestem żywym magnesem na kłopoty - pomyślałem.
Bez sensu robić rachunek sumienia, i tak od dawna jestem niewypłacalny. Jestem pisarzem który zgubił alfabet, Mozartem bez pianina.
Nie pamiętam kiedy ostatnio napisałem coś sensownego, moje słowa nie układały się w żadne sensowne zdania, tylko niezrozumiałą paplanine zapijaczonego mężczyzny. Boże, nie pamiętam nawet gdzie odłożyłem swoją maszyne do pisania, jestem prawie pewny, że nie oddałem jej do pobliskiego lomabrdu za odrobinę gotówki a resztek pamięci o niej w objęciach szklanki Whiskey.
- Naprawdę tak długo nic nie pisałem, że zapomniałem gdzie leży moja najpotężniejsza broń ?
Traktowałem swoją maszyne do pisania jako moją najpotężniejszą broń, nie była co prawda w stanie wyciągnąć mi nowego samochodu na zawołanie niczym zaczarowany ołówek, była natomiast w stanie porwać tłumy, lecz nie to mnie w tym wszystim najbardziej podniecało. Podniecała mnie ta niepewnośc, gdzie zawędruje mój bohater, byłem Panem sytuacji, w życiu niestety bardzo rzadko mi się to zdarzało natomiast na kartce byłem Bogiem, miałem do dyspozycji cały wszechświat, mogłem to zaaranżować na jaki tylko sposób chciałem, gdy tylko chciałem mogłem obdarzyć swoją postać nieuleczalną chorobą albo rozbitym małżeństwem.
W czasie gdy byłem jeszcze pisarzem który w zanadrzu miał cały magazynek słów, czułem się nie tylko władcą nieskończonych fikcyjnych światów, czułem przede wszystkim że trzymam piecze nad swoim własnym życiem. Gdy po całonocnym twórczym maratonie, biegu przez alfabet, witała mnie uśmiechem i kubiem gorącej kawy. Byłbym w stanie odtworzyć na piśmie każdą scenerie, niestety tej jednej nie byłbym w stanie opisać słowami. Gdy kiedyś to zrobie zapewnie będzie to mój Opus Magnum. Gdy wstawała o świcie, zdawało się że to świt wstaje wraz z nią, że słońce wznosi się na jej rozkaz by pokazać ją w pełnym świetle.
Całą tę melancholijną atmosferę przerwał mi nagle okropny kac.
Gdy opadły emocje z tym związane, poczułem zapach Whiskey i papierosów. Znów szukałem inspiracji w barze i w butelce, poznałem tam kobietę. Średniego wieku, niestety nigdy nie miałem pamięci do imion, tak teraz myśląc to po kilku szklankach nie miałem pamięci do niczego. Nowa poznana kompanka od szklanki okazała się być moją wielbicielką, prawiła mi komplementy, przytaczała jej ulubione ksiażkowe momenty. Komplementy od kobiet działają na mnie jak zapalnik. W końcu w stanie upojenia zaproponowała czy pójdziemy do jej mieszkania, akurat mieszkała niedaleko więc skuszony propozycją pięknej kobiety i wysokoprocentowych napojów nie musiałem się długo zastanawiać.
Oczywiście jak można się domyśleć nie było to zaproszenie na kawę i wspólne oglądanie filmów obyczajowych. Z atmosfery nasze podniecenie można było łapać do słoików i sprzedawać ludziom chorym na inpotencje. Niestety moja nowa towarzyszka przeoczyła jeden bardzo istotny szczegół, nie powiedziała mi że jest mężatką. Jej mąż co prawda miał się dziś nie zjawić w domu, ale najwidoczniej biedny stęskniony facet chciał zrobić swojej kobiecie niespodzianke. Gdy tylko wszedł do sypialni, stęskniony i spragniony jak nigdy swojej miłości, jego cały stoicki spokój przerwały wojenne bębny i głos rozkoszy swojej muzy. Był to facet około czterdziestki, z lekkim piwnym brzuchem, różową koszulą i szarą marynarką, łysom głową i w tamtym momencie takim spojrzeniem, jakby opętały go 32 oddziały piekielne z Szatanem na czele. Nie mówiąc nic, rzucił się w moją strone w szale wykrzykując okrzyki wojenne jakby w każdym języku świata. Z nadzwyczają jak dla mnie prędkościa ruszyłem w strone wyjścia, po drodze spadłem z małych schodków i najwidocznej to jest przyczyną dlaczego dziś jestem taki obolały - zagadka rozwiązana.
Udało mi się uciec, resztką rozumu dałem radę jakimś cudem dotrzeć do domu. Zatruwanie sobie życia i psucia komuś małżeństw obok pisania to chyba moje ulubione zajęcie.
II
Teraz już wiem o czym zapomniałem ! mam dziś spotkanie w księgarni.
Boże, jak ja nie lubie takich uroczystych spotkań. W każdym razie będę spóźniony, jestem typem człowieka który nie nastawia budzika przed ważnym spotkaniem.
- Wszystko byłoby prostsze gdyby nie istniał kac - powiedziałem do siebie
Dobrze że księgarnia nie jest daleko stąd, w zasadzie spotkania takie jak te mają też swoje plusy, darmowe drinki i kobiety które prawią Ci komplementy.
Mój codzienny rytułał wstania z łóżka polega na zapaleniu papierosa więc dopiero zapaląc właściwie zaczynał się mój dzień.
Kolejny dzień mojego popieprzonego życia, jeden po drugim coraz bardziej zaczyna mnie szokować.
Gdy już spaliłem papierosa i doprowadzłem się do porządku, gdy przyszła pora już wychodzić na spotkanie coś mnie zatrzymało. Znajdowałem się już przy drzwiach wyjściowych, wyjście z mojego mieszkania znajdowało się bezpośrednio od kuchni która była łączona z salonem, nie miałem przedpokoju i bardzo nad tym ubolewałem,chociaż jak się nad tym zastanowić to dawało mi sporo przetrzeni. Ale wracając, miałem już wychodzić gdy nagle znów dopadła mnie straszliwa melancholia, zwykle na kacu mam jej pod dostatkiem. Mój salon niegdyś był pełen życia, wszędzie była ona i jej zaraźliwa energia, teraz mój salon wypełniał obraz pustych butelek, stosu niedokończonych opowiadań i opakowań po jedzeniu zamawianym na dowóz. Wszystko to można było zobaczyć w czarno białych barwach wyrwanych ze starych telewizorów zmieszanych z kinem post apo. Od Edenu do Gehenny.
Muszę się od tego oderwać, potrzebuje wakacji od samego siebie. To miasto w końcu mnie zabije, może wyjście zawsze leżało obok i wystarczyło stąd wyjechać ? Zawsze tłumaczyłem się tym, że muszę załatwić tu wszysktie swoje sprawy, pozbyć się problemów które męczyłyby mnie nawet na drugim końcu świata. To moje kolejne błędę koło, to miasto dosłownie mnie uwięziło, skuło łańcuchami między barem a sypialnią kolejnej nowo poznanej kobiety.
Tak się zamyśliłem, cała moja podróż wyglądała bardziej jak teleportacja niż spacer, takie środki transportu lubię najbardziej, zwłaszcza z baru do domu.
Księgarnia nie różniła się za bardzo od reszty mi już znanych, poza tym że zaaranżowana była zupełnie inaczej niż tradycyjny codzieny wystrój. Na przecziwko od wejścia rozłożonych była cała masa krzeseł przy który powoli zbierali się już ludzie, widocznie nie tylko ja byłem spóźniony. Na końcu sali stało coś w rodzaju mównicy, skąd też miałem mówić dziś do ludzi, wymyślać dla nich alternatywne zakończenia moich ksiązek czy karmić ich zapewnianiem że moje nowe dzieło powoli wychodzi spod mojego pióra. Patrząc na to wszystko z perspektywy wejścia, wyobrazłem siebie w roli jeńca wojennego przypartego do muru i oczekującego na egzekucje ku uciesze tłumu. Po prawej stronie od wejścia było małe stoisko z drinkami, oraz lada za którą stała kobieta, za pewne właścicielka księgarni. Kobieta w średnim wieku, ubrana jakby chwile temu odbyła podróż legendarnym Delorenem prosto w lata osiemdziesiąte. Z lat osiemdziesątych musiała zabrać ze sobą trochę charakterystycznej zadziorności AC/DC i romantyzmu jakby w tle leciało Shes Like a Wind.
- Wreszcie przyszedłeś, więc plotki o twoim spóźnialstwie jednak są prawdziwe.
- Niestety, pracuje nad nową książką, mało spałem, siedziałem nad maszyną do późna, mam nadzieje że zrozumiesz.
- Przestań, mnie nie musisz oszukiwać. Pachniesz jak destylarnia Whiskey i linia produkcyjna Camel. Tak sie składa, że uwielbiam dobrą Whiskey, palenie po kilku szklankach też zaczyna być znośne. - zaśmiała się zalotnie.
W między czasie gdy została mi jeszcze chwila do rozpoczęcia spotkania, starając się uciec od wzroku ludzi którzy niczym Orwellowska Policja Myśli śledzili uważnie każdy mój krok, oglądałem pozycje na regałach. W między czasie spoglądając na uroczą właścicielke i podróżniczke w czasie w jednym, za każdym razem gdy spojrzałem na nią widziałem na sobie jej spojrzenie, zalotne , urocze w swojej nieporadnej dyskrecji.
Gdy ludzie zaczęli już zajmować swoje miejsca na oglądanie mojej publicznej egzekucji, wziąłem jeszcze szybko jednego drinka i stanąłem przy mównicy.
- Uwaga ! Prosze wszystkich o Uwagę ! - krzyknęła donośnie właścicielka księgarni
- Chciałabym serdecznie powitać naszego dzisiejszego gościa, znamy go jako niepoprawnego romantyka, wiecznie spóźnionego bacznego obserwatora świata - Michała Pospieszyńskiego ! Chciałabym teraz oddać mu głos, ubolewam, bo chętnie oddałabym mu o wiele więcej.
To jest ten punkt spotkania w którym przez chwilę zupełnie nie wiem co robić, gdyby nie te pare drinków wyptych chwilę temu myślę że nie byłbym w stanie wydusić z siebie słowa. Nie uważam się za nieśmiałego faceta, po prostu nie jestem dobrym mówcą. Mówię przeważnie za dużo i przez wszystkie lata napychałem się sporo biedy, nie raz dostałem w twarz, czy to w barze czy z nowo poznanymi ludźmi z którymi poznali mnie znajomi. Może stąd się wzieło moje zamiłowanie do literatury, wyżywam się na piśmie, nie potrzebuje fonetycznie.
- Na wstępie chciałem powiedzieć, że bardzo miło mi jest tu was wszystkich dziś widzieć ! Jeszcze lepiej jest widzieć stoisko z darmowmi drinkami, wielu z was będzie ich potrzebować sporo jeśli chce ze mną dziś wytrzymać. Nie czujcie się prosze urażeni, moje poczucie humoru jest mieszanką Marszu pogrzebowego z Edim Murhpym, więc mam nadzieje ze nikt z was nie umiera ani nie ma nic przeciwko czarnoskórym komediantom.
Cały tłum, ku mojemu zdziwieniu, był rozbawiony. Ludzie najwidoczniej znali moją postać wystarczająco dobrze by nie czuć się zgorszeni, ale spokojnie, wieczór dopiero się zaczął. Szczerze mówiąc to czując efekt alkoholu wypitego przed chwilą, czułem się już jak prawdziwa gwiazda rocka, czułem się jak Jimmie Hendrix a moja gitara wypowiadała słowa.
- Zapewne wielu z was liczy aż w końcu ogłoszę coś o swojej nowej książce, niektórzy z was pewnie czekają aż ogłoszę publicznie wypalenie zawodowe, na jedną z tych rzeczy musicie poczekać, zostawie was w sferze domysłów na którą. A teraz całkiem poważnie, Boże, nie wiedziałem nawet że tak potrafię. Ostatnimi czasy jest mi nie po drodze ze słowami, przyznam sie wam nawet, że na śmierć zapomniałem gdzie jest moja maszyna do pisania i wróciłem do zapomnianego już przez pisarzy artefaktu zwanego piórem. Nie chce was obrzucać datami, obietnicami kiedy wyjdzie nowa powieść, pewna urocza dama, ponoć właścicielka tej księgarni zdążyła przejrzeć mnie już na wylot.
Widziałem zniesmaczone miny ludzi, ale z ich twarzy mogłem wyczytać coś jeszcze, coś co mnie niezmiernie pocieszyło, nadzieję. To zabawne że zupełnie obcy mi ludzie wierzyli we mnie bardziej niż ja sam w siebie samego.
Po kiklu sekundach bardzo niezręcznej ciszy, dosłownie czułem jakby ciążyło na mnie tysiąc atmosfer, ktoś się odezwał. Była to piękna młoda kobieta, o długich czarnych rozpuszczonych włosach, na sobie miała czarną koszulkę prosto od Guns n Roses, czarną skórę, wyobraziłem sobie nawet jak przyjechała na to spotkanie na Harleyu, oraz czarne podarte na udach i kolanach spodnie z naszywkami swoich ulubionych zespołów. Było w niej coś strasznego, zupełnie jakby halloween przyszło do mnie w tym roku szybciej.
- Słuchaj, wszyscy mnie teraz posłuchajcie . ( wydawało się jakby przejmowała całą kontole nad sytuacją ) Jesteś mężczyzną, a co najważniejsze pisarzem, i to nie byle jakim pisarzem. Twoją rolą na tym świecie jest pisanie, ja , i jak zapewne większośc osób na tej sali wspieramy cię bezgranicznie, nie ważne czy piszesz czy nie. Ale Zapewne nie tylko ja odniosłam wrażenie, że nie możesz nic napisać z poczucia winy, coś Cię męczy i my to widzimy. Może to ty jesteś twórcą ale to my jesteśmy obserwatorami, dajesz nam pod mikroskop każdą cząstke siebie na wyłączność, my mamy sporo czasu by ją dokładnie przeanalizować. Nie możesz obijać się od baru do baru, od szklanki do szklanki, od jednej sypialni do drugiej, co prawda jeśli chodzi o mnie idealnie wypełniłbyś fenk szui mojego mieszkania. Nie znajdziesz w tym inspracji, spróbj spojrzeć szerzej, swoją drogą może przesadziłam z umoralnianiem cie o alkoholu, sama jestem po paru głębszych i jeśli zainteresowałam Cie, to po spotkaniu zapraszam do siebie na drinka. Koniec przemówienia, nie patrzcie sie tak tylko dodajcie facetowi troche otuchy, wielkie brawa dla naszego zabawowego pisarza !
Cały tłum ludzi jak na jej pstryknięcie palca wstał i zaczął klaskać, zaczęli się uśmiechać w moim kierunku ze szczerymi intecjami. Nie spodziewałbym się że studentka żyjąca rock n rollem, będzie pocieszać moje zgniłe ja na moim własnym przemówieniu, udało jej się porwać ludzi barziej niż ja, mnie samego również porwała i dam się jeszcze raz porwać do jej mieszkania, dobrowolnie wyrażam zgodę na porwanie z brutalnym gwałtem i pijaństwem w pakieci.
Spotkanie potrwało jeszcze chwilę, ludzie prosili jak zwykle o alternatywne zakończenia powieści i ciekawostki wymyślone na szybko o ich ulubionych bohaterach. Cudowne jak niektórzy potrafią żyć w pełni fikcyjnym światem wyjętym wprost spod twojego pióra.
Gdy całe moje przemówienie dobiegło końca, uroczysta atmosfera już opadła, księgarnia zmieiła się w mały bar. Każdy chodził z drinkiem bądź lampką wina, widziałem jak z jednej strony spogląda na mnie dojrzała pani właściciel, a z drugiej strony urocza i słodka ale wygadana jak na swój wiek studentka.
Jedna z nich, najwidoczniej ta bardziej śmielsza, podeszła do mnie.
- Przeprasam za to, może niepotrzebnie wstawałam, zabrałam Ci tylko twój czas, to ty powinieneś mówić do ludzi, ale nie żałuę swoich słów ! Tak na Marginesie, jestem Luiza.
- Nie Przepraszaj mnie, nic się nie stało, nawet wyświadczyłaś mi przysługe- powiedziałem śmiejąc się - nie Lubie takich przemówień, ludzie zjedzą wszystko co im podasz, gdybym im powiedział wprost że nie mogę ostatnio nic napisać, zapewne miałbym na sumieniu pare osób po dzisiejszym wieczorze. Dziękuje Ci za uratowanie sytuacji, masz ochotę może na drinka ?
- A czy pisarz powinien umawiać się na drinką z młodą studentką dziennikarstwa ? To niestosowne panie pisarzu - mowiąc to złapała mnie za kołnierz mojej koszuli i przyciągneła ku sobie.
- Niestosowne jest również przerywanie wykładowcy w trakcie wykładu - powiedziałem szepcząc jej do ucha.
Wydawało się że nawet powietrze jest podniecone całą tą sytuacją, jednak chwile naszego uniesienia przerwało coś niespodziewanego. Wpadła na nas Pani właściciel, już znacznie pod wpływem wypitej Whiskey którą w końcu tak uwielbiała.
- Najmocniej przepraszam, czy mogłabym porwać naszego władcę alfabetu na sekundę ?
Była to kobieta dość wyrafinowana w swojej prostocie, wiedziała doskonale czego chce i była zdolna nie przebierać w środkach.
- Jasne, proszę - Odezwała się młoda studentka - będę czekać, jeszcze nie dokończyliśmy naszej rozmowy.
Gdy odchodziliśmy musiałem podtrzymywać droga panią właściel, gdyż skuti wypicia alkoholu były już dośc mocno widoczne. Potykała się to raz o kwiaty rozożone na podłodzę, a raz o swoje własne obcasy gdyż sztuka prostego chodzenia była już dla niej sztuką praktycznie zapomnianą.
- Nie zapomnij tylko zamknąć księgarni ani odprawić gości - Powiedziałem żartobliwie.
- Będziesz musiał zostać tu ze mną i pomóc kobiecie w potrzebie pisarzu, zostaniesz prawda ?
Nie miała w sobie daru przekonywania, natomiast z jednej strony szkoda było mi jej, może i jestem dupkiem ale co jeśli stanie się coś złego ? Z drugiej strony czekała na mnie gotowa na wszystko wschodząca dziennikarka, mój pierowtny instynkt faceta powoli brał nademną górę. Próbowałem wymyślić na szybko jakieś rozwiązanie, przyszło mi po chwili do głowy, doszczętie głupie ale zrobiłem już tyle głupot w życiu że jeeden dobry uczynek nie kupi mi biletu do nieba.

Dosłownie czułem jak pani właściciel, właściwie nie wiem dlaczego jeszcze do tej pory nie poznałem jej imienia, czułem jak rozbiera mnie wzrokiem, ale chęć zapoznania się z młodym, jeszcze bez kszty skazy ciałem mojej nowej znajomej Luizy, już całkiem pochłonęła mój umysł z ostatnim łykiem drinka .
Zaproponowała mi chwile zapomnienia, znajdowalliśmy się w zapleczu które od reszty sali dzieliły tylko podstarzałe drewniane drzwi. Na zapleczu nie znajdowało się nic sczególnego, ot zwykłe małe pomieszczenie składowe z kilkoma miotłami, regałami na proste narzędzia i paroma ksiązkami które pewnie poczytywała w czasie przerw. I na dodatek widocznie dawno nie sprzątane, kurz i pajęczyny znalazły sobie raj w tym miejscu, na pewno nie było to moje wymarzone miejsce na akt miłosny.
Korzystając z okazji i z tego ze moja 'sympatia" była dość mocno odurzona alkoholem ( brzmi jak próba gwałtu, nic podobnego, wole gdy moje kobiety są świadome że niszczą sobie ze mną życie ) Gdy zaczęła prawie zrywać ze mnie ubranie w swoim szale uniesienia, powiedziałem, że przyda nam się do tego wszystkiego drink żeby jeszcze bardziej podrkęcić atmosferę. Wychodząc zauważyłem na półce klucz do drzwi które wyglądały jak wyciągniete z chaty starej czarownicy z domu z piernika. Szybkim zwinnym ruchem zabrałem klucze by tylko nie wyczuła podstępu, na odchodne powiedziałem jej, że nie mogę się doczekać aż zaraz do niej wróce i by zaczęła bezemnie, to mnie najbardziej nakręca. Szybko zamknąłem za sobą drzwi i przekręciłem zamek od drugiej strony, na sekundę przystanąłem by upewnić się, że nie przejrzała mojego planu ale usłyszałem tylko ciche pomrukiwanie, jednak faktycznie zaczeła bezemnie.
Zapiąłem swoją koszule i próbowałem zachowywać się jakby nic się nie stało, zostawiłem klucze na ladzie, po drodze znalazłem jakiegoś przypadkowego gościa, poprosiłem go na bok i oznajmiłem że na zapleczu siedzi piękna pijana kobieta, która jest gotowa zrobić wszystko i poprosiła mnie bym go tam zaprosił. Młody mężczyzna jak zahipnotyzowany jak najszybciej pobiegł chwiejnie w strone zaplecza zabierając po drodze klucze.
Ja szybko szukałem wzrokiem mojej młodej dziennikarki, paliła papierosa z mężczyzną który mógłby być równie dobrze moim synem. Najwidoczniej wiek do dla niej żadna przeszkoda. Czym prędzej pobiegłem w jej strone, wziąłem ją za ręke, nie mówiąc nic dosłownie przeleciałem z nią przez drzwi wyjściowe księgarni, gdy już znajdowaliśmy się po drugiej stronie ulicy, było to dość ciężkie gdyż ulica nawet o tej godzinie potrafiła być strasznie ruchliwa, na dodatek moje zdolności koordynacjne teraz niezbyt dobrze funkcjonowały. Dopiero tam wytłumaczyłem jej co się właśnie wydarzyło, powiedziała prześmiewczo że jestem strasznym dupkiem, w sumie nic czego bym już nie wiedział. Pogoda nagle posmutniała, jakby na zawołanie kobiety która była zamknięta na zapleczu.
- Pogoda zaczyna się psuć, mam blisko samochód, mieszkam 15 minut stąd, nasz drink dalej jest aktualny pisarzu ?
- Wiesz, jesteś odrobinę pijana, mówiąc odrobine mam na myśli, że jesteś nieprzeciętnie pijana, to napewno dobry pomysł byś prowadziła ? - Powiedziałem to tak jakbym był święty i nigdy nie prowadził po pijaku, jestem chyba najmniej odpowiednią osobą do umoraliniania ludzi.
- A ty nigdy nie zrobiłeś czegoś głupiego ? Daj spokój, zanim się obejrzysz będziemy u mnie.
- Tak, albo po drugiej stronie. Ale dobrze, niech tak będzie.
Gdy szliśmy do samochodu rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim, ja opowiadałem jej niestosowne żarty, a ona obrzucała mnie komplementami za moje poczucie humoru i twórczość, Boże, jak ja uwielbiam gdy kobieta prawi mi komeplemnty, niestety zwykle niecałe dwadzieścia cztery godziny później niezmiernie mnie przeklina.
Gdy dotarliśmy do samochodu, tak jak sie spodziewałem, był to bardzo stary i zaniedbany samochód koloru podgniłej zieleni, ze sporą ilością rys i wgnieceń w karoserii. Odniosłem wrażenie, że każdy ubytek ma swoją oddzielną historie, Jeden krzyczał o niewinnej stłuczce z winy sąsiada i przeklinał go na wsze czasy, Drugi zaś wspominał późny powrtót z imprezy, Trzeci natomiast, stary ubytek, można powiedzieć że dziadek pośród tej wspaniałej rodziny, tylko lekko pomrukiwał, że zostało mu mało czasu ponieważ wdała mu sie obrzydliwa infekcja, korozja.
- Dostałam ten samochód od rodziców na studia - powiedziała wstydliwie jakby chciała się wytłumaczyć.
- Rodzice muszą Cię bardzo kochać, nie obraź się ale ten samochód wygląda jak rydwan śmierci.
Uśmiechnęła się, dziewczyna jak widać ma spory dystans do siebie.
Zanim silnik zapalił samochód musiał się kilka razy zastanowić, czy to oby nie jego ostatnia przejażdżka i nie był na nią przychylnie nastawiony, przez kilka minut nawet nie chciał odpalić.
Podróż była ciężka, moja znajoma była najwidoczniej w takim stanie, że ciężko było jej nawet zmieniać biegi, dobrze, że droga do jej domu była stosunkowo prosta, obyło się bez jazdy przez ciasne uliczki i zakręcone skrzyżowania.
Zabawne, że tyle czasu przechodziłem po tych ulicach, czy to do baru czy po prostu na spacer w poszukiwaniu natchnienia w brudnych chodnikach. Ale ani razu jej tu nie widziałem, fakt , ulica ta była dość ruchliwa więc mieliśmy prawo się przeoczyć, ale jej po prostu nie dało się przeoczyć. Przykuwała uwagę bardziej niż ogień zesłany ludziom przez Prometeusza.
Nagle wyrwała mnie od moich rozmyślań, krótkim ale tak zaskakującym pytaniem, którego jeszcze żadna kobieta mi nie zadała.
- Jaka jest twoja historia ?
Było to na pozór bardzo niewinne pytanie, lecz ciągnęła dalej
- Ludzie znają Cię tylko z twoich książek, i oprócz tego, że jesteś pisarzem i strasznym dupkiem dla kobiet, nie wiedzą w zasdzie nic, chce być pierwsza.
- To troche zastanawiające, jesteś młodą dziennikarką i pytasz mnie o takie rzeczy ? Na pewno nie zależy ci na zrobieniu na mnie kariery, to wszystko wygląda dziwnie.
- Uwierz mi, gdybym chciała zrobić na kimś karierę, uderzyłabym w przemysł muzyczny, kokaina, heroina, wiesz jakie to tworzy sensacje ? A nikt z nich nie oprze się młodej dziewczynie, myślę że po narkotykach powiedzieliby historie swojego życia nawet prostytucce.
Zabrzmiało dość wiarygodnie, ostatnio mam wrażenie, że każdy chce mnie osaczyć, zabrać moją głowe na wyłącznośc dla siebie, stąd moja niepewnosć .
- Więc ? - ciągnęła dalej - opowiesz mi swoją historie przy ostatniej szklance whiskey ?
Jednocześnie z zadanym pytaniem, jak na zawołanie zatrzymaliśmy się niezdarnie, odrobinę krzywo, na parkingu pod jej mieszkaniem.
Mieszkała w bloku na zaskakująco dobrej ulicy, nie była specjalnie pogata ale spodziewałem się bardziej fawelli niż spokojnej, cichej i w zasadzie nie tak ruchliwej okolicy. Może to przez moje ostatnie przygody z kobietami, wypacza mi to powoli ich obraz, mam nadzieję że kobieta z księgarni nie popełniła samobójstwa z tęsknoty.
Mieszkała praktycznie na samej górze, od wejścia witał mały przedpokój w którym po prawej stronie znajdowała się szafa z lustrem, idealna na moje samouwielbienie. Dalej znajdowała się spora otwarta przestrzeń, w zasadzie nie było w jej mieszkaniu ścian dzielących jedno pomieszczenie od drugiego, no może z wyjątkiem toalety. W całym mieszkaniu ściany były pomalowane na biało, wystrój był dośc minimalistyczny, więc i takimi słowami starałem sobie go opisać w głowie.
Rozgościłem się w salonie, nieproporcjonalnie sporym jak na takie mieszkanie.
- Więc, jak to będzie ? Opowiesz mi swoją historię, a ja będę łykać każde twoje słowo z rozkoszą, delektować się nimi i zadawać kolejne pytania jakbym głodniała z każdym kęsem - powiedziała to rozpalona do czerwoności niczym krasnoludzka kuźnia.
- Nie wiem czy dotrwasz do następnego pytania, ale dobrze, na to jedno jestem w stanie przystać. Co byś chciała wiedzieć ?
Pomyślała chwilę i wydusiła z siebie - Dlaczego stałeś się tym czym jesteś teraz ? Pisarzem na wiecznych pijackich wakacjach.
Wziałem łyka drinka zapalając przy tym papierosa i zacząłem z westhnieniem. W tle leciało Pink Floyd - Wish You Were Here, jak na złość.
- Ahh, zawsze wydawało mi się że picie jest nieodłącznym elemetem tego "zawodu", Dlaczego stałem się takim dupkiem i chodzącą kostką lodu ? Mój charakter zawsze serwował mi podróże do Nieba by zaraz spaść do Piekła, od Edenu do Gehenny. Odkąd pamiętam chciałem pisać, zawsze czułem, że mam dużo do powiedzenia w świecie gdzie każdy ma zaszyte usta. Byłem wtedy z kobietą, była moim natchnieniem, moją muzą, jeśli przeliczać kartki na drzewa, to przelałem cały las Amazoński a i tak nie starczyło mi przy niej słów. - Widziałem jak policzki Luizy robiły się czerwone, zaczęła też nerwowo popijać drinka, była zazdrosna, nakręciło mnie to odrobinę. - Ale mój limit szczęścia się wyczerpał, moja wiza do nieba straciła ważnośc i znów musiałem wrócić do domu. Nasza znajomośc przez moje picie i niewyparzony pysk naprawdę cierpiała, ja pisałem coraz mniej, ona coraz częściej nie chciała mnie widzieć, w końcu mieliśmy oboje siebie dosyć, nasz dom przypominał pole bitwy. Nasze chwilowe rozstania były tylko chwilą na zmiane magazynku by znów przy powrocie zacząć strzelać do siebie całą serią ołowiu. W końcu musiała na jakiś czas wyjechać, miała ważne spotkanie z pracy, bardzo daleko stąd. Byłem sam, zero kontaktu, powoli traciłem poczucie własnej świadomości a moje karti były puste jak mieszkanie bez niej. W końcu trafiłem do baru, wcześniej nie przepadałem za piciem w takich miejscach, wolałem upić się i pisać w domu. Piłem z rozpaczy, gdy nagle wylądowałem w łóżku naszej wspólnej znajomej. Było mi ogromnie wstyd za siebie samego, chcieliśmy to jakoś zataić ale ona o wszystkim się dowiedziała i rozstaliśmy się na dobre. Później po prostu wpadłem w wir szaleństwa, coraz rzadziej pisałem, w tym momencie nie pamiętam nawet gdzie jest moja maszyna do pisania, a pisanie na laptopie nie jest w moim typie.
- Może powinieneś o tym zapomnieć ? - dodała ekspresowo jakby była naturalnym następstwem mojej wypowiedzi. - Zamknąć ten rozdział w życiu i wyciągnąć z tego lekcje, zobacz czym się stałeś, musisz sam zdecydować po której stronie chcesz stać. Nie oczekuję, że zmienisz się nagle w anioła, to raczej niemożliwe i zostaje w sferze marzeń sennych ale choć spróbuj poukładać to zasrane życie do kupy.
Dała mi tym wszystkim sporo do myślenia, dawno z nikim o tym nie rozmawiałem, w zasadzie odkąd wyjechał mój najlepszy przyjaciel Denis, nie miałem okazji wygadać się nikomu, kobiety były tylko zapychaczem czasu, a i czasami robiły mi zbawienne śniadania gdy budziłem się z kacem.
Tym razem czułem, że to nie jest tylko chwila zapomnienia, przez sekundę chciałem się z nią zapomnieć na wieczność to prawda, ale pierwszy raz od mojego rozstania miałem ochotę głębiej poznać inną kobietę. Ta była czymś więcej niż kolenym łupem zdobytym w barze.
- Masz rację, nie twierdzę że zmienie się z dnia na dzień, ale może małymi krokami uda mi się w końcu ogarnąć siebie i coś napisać, jesteś naprawdę dobrym pocieszycielem.
Uśmiechnęła się tylko najszczerszym uśmiechem jaki ostatnio byłem w stanie zobaczyć, jej czarne piękne włosy spadały jej bezwładnie na twarz zakrywając ją odrobinę. Jestem pewny że wschód słońca dziś zagra na jej cześć, ahh, co to za przedziwne uczucie.
Ta noc różniła się od innych, pierwszy raz od dłuższego czasu zamiast kochać sie z kobietą i rozkoszować się tym, leżałem objęty przez piękną młodą dziewczynę, na dodatek moją fankę. Wiem, że dziś zasnę spokojnie, cieszy mnie to, nie pamiętam kiedy ostatnio miałem spokojny sen, albo kładłem się z przeogromnym helikopterem albo już na wczesnym kacu.
I chyba poraz pierwszy jestem ciekawy jutra.
III
Przeklęte poranki, nigdy nie moge dojśc do siebie świeżo po obudzeniu.
Jako pisarz nie mam stałej pracy, nie muszę wstawać codziennie o 6 rano, ale ten tryb życia trochę mnie rozleniwił.
- Jak poranek ? Moje chęci do życia zostawiam dziś w łożku, wrócimy po nie wieczorem, co ty na to ?
Po moich słowach rozeszło sie tylko głuche echo, ehh, chciałem zaserwować dziś romantyczny początek dnia ale jak zwykle mi z tym nie po drodze. Mój romantym jedzie autostradą do piekła, ja siedze tylko grzecznie w bagażniku.
Rozejrzałem się troche po mieszkaniu, nie było na tyle duże by mogła zgubić się w niej moja kochanka zeszłej nocy. Kończąc obchód zatrzymałem się w kuchni by zapalić papierosa, to było zbyt oczywiste by wpaśc na to od razu, na drzwiach lodówki zostawiła mi kartkę.
Wychodzę na uczelnię, wpadniesz po mnie później ?
Kończę o 16, uczelnia znajduje się kilka ulic stąd, sms`em wyślę Ci dokładnie adres.
Nie pytaj skąd mam twój numer, mam swoje sposoby.
PS. Strasznie chrapiesz,nie chce umrzeć niewyspana.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Pospiech · dnia 05.11.2019 09:12 · Czytań: 435 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
marzenna dnia 07.11.2019 04:48 Ocena: Dobre
Pospiech Jest długie, ale czy poważniejsze, tego nie powiem, nie napiszę. Cząstka siebie, zajmuje spory obszar opowieści, aż lekko robi się nudna. Nic nowego, taki bohater pijaczek-pisarz.
Więcej akcji i mniej użalania się nad losem, który nie wzbudza żalu, wręcz śmiech :)
Ale interesujące, mało romantyczne i stały motyw, często pojawiający się, w życiu. Czyli niemłody zakochany w sobie mężczyzna i młoda ciekawa świata kobieta. :) Jakoś już widzę kolejny rozdział.
Chyba, że będzie element zaskoczenia. Kto wie ? :) :)
pozdrawiam owocnej pracy.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:41
Najnowszy:pkruszy