Zawsze mieli w dupie pieniądze. Miewali czasem kobiety. Niektórzy, o dziwo, na stale. Tę piątkę łączyło tylko jedno - miłość do służby w oddziałach specjalnych wraz z wyjazdami na misje do krajow ogarniętych wojną. Czuli ją po hemingwayjowsku jako ostateczny sprawdzian mężczyzny. Kochali tak upojnie wojenne rzemiosło, że w ich wydaniu była to wręcz perfekcyjna poezja tworząca wolicjonalność charakterów. Nawet nie zauważyli jak ich piątka: Arun, Ryszard, Ostry, Pieprz i Miki z przyjaciół, ze szkoły oficerskiej stała się dojrzałymi mężczyznami, z których niejeden zaliczył totalnego kopa. Gdy któraś z kobiet próbowała im mówić o wieku mogła liczyć na gromkie " spierdalaj".Miki wyskoczył na szkoleniu we Francji, w ośrodku Legii Cudzoziemskiej, by ratować Aruna, którego linki spadochronu splątały się tak, że spadał szybko stanowczo za szybko. Złapał go, mimo lęku wysokości, otworzył swój spadochron, który splątał się z tamtym. Efekt był taki: Gruchnęli w glebę, lecz przeżyli. Arun odszedł ze służby ze względu na skomplikowany uraza kolana, Mikesz miał odtąd wypadający krąg kręgosłupa i też pożegnał armię. Założyli wspólnie agencję ochrony i szkoleń. Szło im nieźle dopóki, dopóty Miki nie rozbudził w sobie humanistycznych ambicji, pragnienia pisania i został ... dyrektorem domu kultury i sportu. Chłopaki przyjęli to lepiej niż myślał. Dlaczego? Zawsze kochali dziwaków ogarniętych pasją, czyli pokrewne dusze. Urządzali zatem w domu kultury, dawnym kościele ewangelicko - augsburskim, gdzie do 1945 r. modlono się za furhera i ojczyznę regularne... popijawy.
- Wypędzimy w ten sposób nazistowskie duchy grasujące w tej zacnej budowli.- mówili zgodnie.
Pieprz po zakończeniu służby w Gromie, działał w Black Wathers jako irański najemnik. By przy tej parszywej robocie za obrzydliwie dużą kasę nie zwariować zakończył stały związek z marudną zarazem dobrą żoną, trójką dzieci. Stał się psem na baby. Zaliczał głównie fitlaski - odchudzone, wyćwiczone, wyklepane w gabinetach masażu, wysmażone w solariach, pachnące przedrożonymi kremami wklepywanymi w ich ciała i drogimi perfumami. Nie przeszkadzało mu to, że niektóre z nich były mężatkami, prawdę powiedziawszy - nie wszystkie. Myliłby się srodze ten, kto uważałby, że czynił to bez żadnych zasad! Po pierwsze dziewczę musiało mieć wiek 25 - 30 lat.
- Takie są najbardziej spragnione.- zwykł mawiać.
Nie gardził młodszymi.
- A jak byłoby ci z kobietą w twoim wieku? - zapytał kiedyś Miki.
- Nie wiem, bo odkąd rozstałem się z żoną z takimi nie sypiam. - odparł rzeczowo.
W istocie sprawy był to wyścig. Wyścig, którym otumaniał je sobą, szybkimi samochodami, zasypywał prezentami, nim one ujrzały jego pustkę. Z reguły wygrywał. Zaliczał je przeważnie w swoim przytulnym domku z bali krytym trzciną, przy ołtarzyku medali, zdjęć z szychami świata tego, listów gratulacyjnych obrazujących jego drogę życiową. Jak już było powiedziane, przestrzegał przy tym pewnych zasad. Pieprzył zawsze towary zakładając gumki, maksymalnie 3 razy. Potem była już inna. Jak sam twierdził nie było to takie trudne, bo one często same się o to prosiły:
- Tylko rób tak żeby nie było dziecka...( tu wykonywał charakterystyczny ruch posuwisto - zwrotny).
Ostry wrócił właśnie z kolejnej zmiany, z Afganistanu. Był "misjonarzem", czyli kimś takim, kto jeździł prawie na wszystkie zmiany. Jedni w wojsku ich nienawidzili, ponieważ blokowali miejsca innym bogacąc się, ale byli też tacy, którzy cenili ich wartość bojową.
Ryszard zaszedł najdalej, choć jak sam mówił "nie wiedzieć czemu". Zawirowania polityczne po lewej stronie sceny wymiotły go z dowódcy elitarnej jednostki, ale za rządów prawicy wrócił. Ba, poszedł nawet w generały, w bardzo ważnym biurze. W sercach przyjaciół i w sobie pozostał jednak "swojakiem".
Smutnawo długi weekend święta zmarłych skłaniał nadszarpniętych życiem , ale zarazem dziarsko o jego wartość grających wojaków do osuszenia kilku flaszek "co kto je lubi" - jak mawiali. Umówili się na 3 XI u Mikego. Powód był prosty. On z mamą stanowili dla nich wszystkich autorytet kucharski. Na suto zastawionym stole pojawiła się między innymi wonna, kruchutka karkóweczka nadziewana morelami, ryba po japońsku, surówka rodem z Krety, łódeczka Bolsa, sok grejphrutowy, włoskie Grappadi Nebala, wykwintne białe francuskie wino, jabłecznik, ciasto z jeżynami i galaretką uwielbiane przez wszystkich.
- "Ostry " jak tam w Afganistanie?
- Najbardziej parszywa misja ze wszystkich. Kurwa w Jugosławii był jeszcze jakiś sens tej roboty!
- Panowie oficerowie, proszę o ciszę. Pan generał właśnie zajechał rządową limuzyną. - cedzi każde słowo stojący przy nieco odsuniętej palcami firance okna Arun.
- Generale, z kulturą sztabową melduję gotowość jednostki do... ostrego chlania!!!- melduje salutując zamaszyście i prężąc atletyczny grzbiet Pieprz.
- Chłopaki jaka jest różnica między piciem w Szczawnicy a szczaniem w piwnicy?
- Hm! - cisza.
- Taka jak między gwałtem w samochodzie a samogwałtem w chodzie!!
Salwa śmiechu.
- A gdzie twoja żona Ryszard?
- Mogłeś zabrać choć sekretarkę. - słychać czyjś wręcz błagalny głos.
- Hm... łotry. Moja żona... ma kłopoty z trzymaniem się ... w kupie. Wiecie podsunąłem jej łóżko bliżej łazienki. Musi być samowystarczalna! ...Panowie oficerowie zdrowie pani Tereni i Mikiego którzy już nieraz przygotowali dla nas s p e c j a ł y! - komenderuje generał.
- Nieustające.- odkrzykuje ferajna.
- Zdrowie Ostrego. Za to, że wrócił z Afganistanu nietknięty - wznosi toast wstając Arun.
Po kilku toastach:
- Ryś pogadajmy chwilę na stronie.
- No problem Miki.
- Nigdy, nawet w najcięższych dla nas z Arunem czasach o nic ciebie nie prosiłem.
- Prawda. - odpowiada generał nieco wstawiony lekko wybałuszając oczy.
- Mam przyjaciela nr 1 w armii. Jest pracownikiem cywilnym wojska. We wrześniu zdaje do szkoły oficerskiej we Wrocławiu.
- Jak my kiedyś...
- Yhm... Tu ma szefa. Jest nieciekawy, każe robić prace nie związane z wojskiem. U ciebie można się dużo nauczyć i... jesteś inny.
- Taak. Chciałbym mieć kogoś zaufanego u informatyków. Mogę dać nawet mieszkanie służbowe. Dzwoń!
- Niestety. Nie odpowiada.
- Rychu - dostałem esa - jest na piwku.
- Mikesz zaproś go na lepsze trunki. - mówi puszczając oczko.
- Niech pozna prawdziwych frontowców!
- Zadzwonię przy Tobie. Chodź dokończy rozmowę - dzwoni. Generał za plecami odwraca się do niego.
- Nie odbiera. - mówi powoli, cedząc każde słowo. Tym razem znów ogląda solidne plecy kumpla. Nagle ten robi dość gwałtowny obrót. Dotyka wskazującym palcem jego serca.
- To przyjaciel?
- Tak dla mnie najważniejszy. - padają mocne słowa w półmroku pokoju.
- Kolego wojskowy ...mówi próbując zapanować nad lekkim rauszem - byłeś ze mną w szkole, znasz nasze zasady, dałeś się poznać jako niezły dowódca u Jugoli! Dlaczego "najważniejszyr"...kurrrwa nie podnosi słuchawki przy piwie?!!! - tu podnosi głowę ze sztyletowym wzrokiem wpatrując się w Mikiego. Miki patrzy weń zeszklonymi oczyma. Czuje na ramieniu silną dłoń po szkoleniach dla rangersów.
Ku zaskoczeniu ich obu w oświetlonym tylko mdłym światełkiem kinketu pokoju coś się poruszyło. Arun ze szklaneczką wstaje, pociąga mocnego łyka i mówi idąc z wyciągniętą ręką:
- Ryszard zbastuj. Mikiego przyjaciel to młoda, atrakcyjna kobieta. On ma z tym problem. I upora się z nim! - obejmuje go mocno ramieniem lekko potrząsając. Teraz oboje wpatrują się w generalską twarz.
- Panowie oficerowie chodźmy. Towarzystwo czeka. - komenderuje generał.
( Wszystkie postacie i fakty w tym opowiadaniu są całkowicie fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób autentycznych jest całkowicie przypadkowe.)
MM
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
mareman · dnia 22.01.2009 18:02 · Czytań: 906 · Średnia ocena: 2,5 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: