Rozdział I - Przyjaciółka
Promak siedział na brudnym, zdezelowanym stołku barowym popijając dziwny płyn, który nazywają tutaj szumnie alkoholem. Niespełna sto dni temu pędził z prędkością pod świetlną swym Traksem nie martwiąc się o niczyją dupę. Teraz siedzi na tej zapomnianej przez boga i ludzi asteroidzie i sam nie wie co ma zrobić. Z zamyślenia wyrwał go skrzekliwy głos gościa z połową twarzy.
- Kupisz dasta? Najczystsza próba. Pełny odlot murowany. Tylko dwadzieścia sedów! - Szkaradny stwór był strasznie namolny. Przechylał śmiesznie swoje pół parszywej gęby, ozdobionej całą kupą żelastwa, jednocześnie ciągnąc Promaka za rękaw.
- Spadaj pacjent! - Promakowi nie w głowie były jakiekolwiek odloty, za dużo miał do przemyślenia.
- Się tak nie nerwuj bracie. To dla twojego dobra - Szkaradny stwór nie chciał się odczepić.
Nagle jego twarz, a właściwie to co z niej zostało, przyjęła wygląd przestraszonego łosia. Nieznajomy poczuł na swych żebrach chłód metalowej lufy.
- powiedziałem spadaj! - Promak syknął przez zęby, patrząc głęboko w jedno ocalałe oko na twarzy nieznajomego . Widać w nim było z wolna rozszerzającą się czarną źrenicę.
- spoko, ja zwijam trawkę ty chowasz pukawkę. - Nieznajomy zaczął się zgrywać cofając jednocześnie w stronę stolików.
Co za parszywe miejsce - Pomyślał Promak - Gdzie się człowiek nie ruszy, wszędzie syf i bajzel. Odkąd do władzy doszedł Bura na obrzeżach Strefy zapanowała całkowita anarchia. Z jednej strony to dobrze , bo można nieźle zarobić wożąc towary na rubieże ,ale z drugiej zdrowo się trzeba nagłówkować aby przeżyć. Piraci, choroby, mutacje , można tak wymieniać w nieskończoność. Cały rynsztok wszechświata przeniósł się na obrzeża Strefy. Jedyne prawo jakie tu obowiązuje to kupuj, sprzedawaj i spieprzaj póki cię nie obrobili.
- Barman! Gdzie tu się można przespać bez robactwa i nalotów. - Promak chciał odpocząć i przemyśleć kilka spraw.
- To zależy ile masz sedów! Za pięćdziesiąt u Tartina będziesz miał jak u mamusi. - Barman z owłosioną twarzą przypominającą nieco Truporów z J60 wydawał się mówić szczerze.
- Jak tam trafić? - Promak był pierwszy raz na Sarcie, rzadko zapuszczał się aż tak daleko.
- Prossi cię podrzuci za kilka sedów. - Czarna piękność wyrosła jakby z pod ziemi.
- To co już zbierasz dupę czy jeszcze po balujesz?- Głos dziewczyny wydał mu się dziwnie znajomy. Ona sama też nie za bardzo pasowała do tego parszywego miejsca. Długie czarne włosy spływały jej na ramiona , a małe czarne oczy miały w sobie jakieś ciepło kontrastujące z brudnym i zadymionym pomieszczeniem.
- Mogę ci postawić drinka mała? - Promak na chwilę zapomniał o swoich kłopotach.
- Jeśli tego chcesz? Klark polej nam Kuri! Co tu robisz w tej zapadłej norze? - Dziewczyna wyraźnie była zainteresowana jego towarzystwem , a może jego portfelem?
- Może to głupie , ale ja chciałem cię spytać o to samo. - Promak naprawdę był ciekaw skąd ją zna.
-Od jak dawna tu jesteś? – wypalił pierwszy bez zastanowienia.
- Jakieś cztery cykle... to po waszemu trzy lata. Gdy mnie wyrzucili z Floty trochę mi odwaliło, nie mając forsy zahaczyłam się u Dojena , ale po zmianie rzadu wszystko się tu popieprzyło. Jedno wielkie bagno. Chcę się stąd wynieść tylko musze mieć trochę szmalu. - Dziewczyna zdawała się mówić serio. Trudno było uwierzyć, że tak krucha istota służyła w elitarnej Flocie. Nie wyglądała jak ktoś bez grosza przy duszy. Promak zaczął coś kojarzyć. Sam spędził ponad dziesięć lat na krążowniku jako trzeci pilot i nie raz brał udział w akcjach Floty.
-Gdzie służyłaś? - zapytał jakby od niechcenia.
- Na CH04F, posterunek lokacyjny, nazywali to „Brama Piekieł” , bo za nami było tylko trzysta lat świetlnych pustki. Ty też byłeś we Flocie?
- Nie. Latałem jako trzeci pilot na skratach. Pewnie nigdy o nich nie słyszałaś. To był tajny projekt, sami postrzeleni goście, dla których świat się kończył na wódzie i dziwkach a wszystko ściśle tajne.
- Pamiętam! - Niemalże krzyknęła Prossi. - Ratowałam takiemu jednemu dupę jak nasze ścigacze wzięły go za obcego. - Facet zgłaszał się DD4, wiedziałam , że to nie obcy, oni się tak nie wydzierali. Właśnie wtedy wyleciałam z ciepłej posadki. Jak kiedyś dorwę tego gnoja to drogo za to zapłaci. - Twarz dziewczyny nagle nabiegła krwią , a jej oczy zmieniły się w dwa błyszczące piorunki.
Promak zaniemówił. Stanęły mu przed oczami , jak żywe minuty grozy, gdy jednał się ze stwórcą. Ścigacze Floty ładowały w niego pełną mocą z dział plazmowych , a on dokonywał cudów żeby wszystkie je ominąć. Dwa razy dostał , ale na szczęście w osłony. Wtedy właśnie usłyszał ten znajomy głos w komunikatorze, który wyprowadził go na czyste pole poza strefę gdzie Flota nie mogła operować bez specjalnych rozkazów.
- Miałaś ksywę … Siostra? - Promak przemówił z pewną rezerwą w głosie. Czekał na reakcję dziewczyny będąc gotowym na wszystko.
-Ty gnido, to ty! - krzyknęła tak głośno, że aż umilkł gwar w barze. - Jesteś mi winny dwadzieścia tysiący sedów. - Dziewczyna nagle wyciągnęła splówę i przystawiła Promakowi do skroni.
- Prossi, nie tutaj! - Szepnął Dojen z nad baru. - Bo mi zamkną tą budę. - Barman wyraźnie się przestraszył.
Promak poczuł zimny pot płynący po karku. Jestem głupkiem – pomyślał - Lepiej było nic nie mówić.
Słuchaj mała, ja się nie prosiłem o pomoc, przecież sama zaproponowałaś, że mnie wyprowadzisz.
- Chciał załagodzić sytuację, choć wiedział, że to niewiele da. Czarne oczy dziewczyny płonęły wściekłością w wąskich szparkach powiek.
- Gówno prawda. Darłeś się w niebogłosy jakby cię ze skóry obdzierali , to co miałam robić? - Syczała wciskając lufę pistoletu Promakowi między nogi. - Zaraz odbiorę swoje dwadzieścia patyków albo ty nie spłodzisz więcej żadnego parszywego potomka.
- Opanuj się, może się jakoś dogadamy, co byś powiedziała na udziały w zyskach z mojego interesu? Może nie jest tak dochodowy jak handel dantem , ale można na tym zarobić. - Dziewczyna jakby przyhamowała. Promak ostrożnie przełkną ślinę. Przez chwilę przeszło mu przez głowę żeby wyciągnąć swojego gnata jednak szybko dotarło do niego, że ma przed sobą oficera Floty, co sprawiało, że jego szanse były co najwyżej pięćdziesięcioprocentowe.
- Dobra. Wyjdźmy stąd. Ale bez sztuczek , bo nie odpowiadam za siebie. - Wcisnęła swoją broń za pasek Promaka nie zdejmując palca ze spustu.
Zaczęli przemieszczać się w kierunku drzwi. Goście siedzący przy stolikach zadawali się nie zauważać niczego zza kłębów dymu, ale każdy łypał spode łba na parę w dziwnym uścisku.
Pogada na zewnątrz jakby sama nastroiła się do sytuacji. Była paskudna, mokra noc. Całe osiedle wyglądało niczym stos kartonowych pudeł moknących w strugach śmierdzącego deszczu. Zza rogu wynurzył się patrol, Promakowi przeszło przez głowę czy by nie próbować się wyrwać, ale szybko z tego zrezygnował. Jego transportowiec został zatrzymany na cle i nie wiadomo co mogli mu podrzucić, a nie miał najmniejszej ochoty spędzić tej nocy na posterunku. Prossi też zauważyła patrol i jednocześnie wbiła głębiej lufę w pachwinę swojego jeńca.
-Nawet nie próbuj, będę szybsza. - Szepnęła jednocześnie udając czuły pocałunek.
Wsiedli oboje do transportera. Wnętrze od razu mówiło kto jest właścicielem pojazdu. Poza walającymi się papierami pełno było maskotek, świecidełek i pachniało wanilią. Świst powietrza i ciche syknięcie zaworu świadczyło o tym, że Prossi nie żartowała. Zamknęła hermetycznie zamki. Tylko jej głos z jednoczesnym skaningiem linii papilarnych kciuka mogły otworzyć tę małą twierdzę.
-Dokąd jedziemy? - Promak spytał najspokojniej jak potrafił.
- Do mnie. - Rzuciła oschle. - A teraz siedź cicho bo mogą nas namierzać, pogadamy u mnie. Jeszcze jedno. Ręce za głowę. - Napastniczka okazała się profesjonalistką - jednym ruchem spięła ręce Promaka kajdankami jednocześnie przytwierdzając połączenie do fotela. - Co my tu mamy? - Prossi wymacała na grzbiecie swego więźnia broń.
- Proszę, proszę. Osobista broń oficerska, ty naprawdę musiałeś służyć w wywiadzie.
Para wodna skraplająca się na powłoce ochronnej w niczym nie przypominała ziemskiego deszczu poza tym, że była mokra. Nawet hermetyczny transporter nie chronił przed nieprzyjemnym zapachem.
W tej chwili Promak już nie mógł odwlekać przeanalizowania swojej sytuacji. Nie była ona wesoła, choć nie z takich opresji już udało mu się wykaraskać.
cdn ...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Sim69 · dnia 24.02.2009 11:03 · Czytań: 1025 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: