Jak donosi specjalny korespondent, dzisiaj w późnych godzinach nocnych doszło do wybuchu w obrębie znanego i lubianego Vald Ends Castle. W wyniku eksplozji Zamek uległ zniszczeniu. Sprowadzona w rekordowo szybkim tempie ekipa ratownicza stwierdziła kompletny brak ofiar. Co stało się z mieszkańcami i gośćmi Vald Ends - nie wiadomo.
O podłożenie ładunków wybuchowych w zasadzie posądzani są wszyscy. Obecnie trwają rozmowy odnośnie przeprowadzenia błyskawicznego plebiscytu w sprawie odbudowy Zamku z Funduszu Portalowego. Wysoka Porta apeluje o dobrowolne datki w każdej możliwej wysokości.
Vald Ends Castle - odcinek 13.
Skoro wszyscy przeżyli, wypada pokrótce opowiedzieć, co się z nimi stało...
A więc, w chwili Wielkiego Wybuchu (po którym oczywiście zapanował totalny Chaos), nasi balangowicze dopiero zbierali się do kupy po spędzonej na popijawie i szaleństwach, nocy. Nie zdążyli niestety nawet zabrać swoich szczoteczek do zębów, gdy podmuch powietrza, zwijający się w olbrzymią trąbę porwał ich ze sobą i rozrzucił Bóg wie gdzie...
Z ostatnich doniesień wynika, że Vald i Sagit (obejmujący się wówczas za szyje) wywiani zostali wspólnie, i po długim oraz wyczerpującym locie wpadli z okropnym hukiem przez komin do chatynki Baby Jagi, po czym wylądowali w beczce kiszonej kapusty. Baba Jaga przyczłapała szybciutko i wkładając okulary uśmiechnęła się z zachwytem.
- Och, jaka ładna parka - szepnęła do siebie.
Trzeba nadmienić, gwoli sprawiedliwości, że miała okulary do kitu (po jakimś wcześniejszym gościu), więc nie mogła w całej pełni docenić walorów naszych bohaterów. Na razie więc siedzą w beczce i plują kapustą...
A gdzie jest PAŁA?!
PAŁA, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, w momencie wybuchu znajdowała się w rękach Woolfa. Bardziej jeszcze nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności Wampir został wyrzucony w powietrze, a następnie spadł na PAŁĘ i przebił się nią. Najbardziej nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności okazał się ten, że PAŁA nie dość że okuta srebrem, to jeszcze wystrugana została z osikowego drewna. Tym sposobem okoliczności unieszkodliwiły nam Woolfa, a następnie zbiegły z miejsca przestępstwa.
Kopciuszkę Wielki Wybuch rzucił aż do łożnicy Księcia, który na jej widok krzyknął
- Moja gołąbeczko! Z nieba mi spadłaś, bo właśnie czułem się taki samotny bez ciebie.
Gotów był jej nawet wszystko wybaczyć. Niestety przyjrzawszy się lepiej (był krótkowidzem) zobaczył, że ukochana spadła w jego łoże spleciona w uścisku z Rycerzem de Nipperem.
- Ha, niewierna! - ryknął Książę i jął macać wokół siebie w poszukiwaniu miecza.
Krecik przerażony wybuchem zaczął bardzo szybciutko kopać, aby skryć się w ziemi. Tuż za nim podążała Kaczuszka pomagając mu w miarę możliwości, a że kacze łapki nie są przystosowane do kopania, głównie wygarniała ziemię skrzydłami. Tak się zgrali i tak fantastycznie im szło, że nie zauważyli kiedy przekopali Ziemię na wylot. Dopiero gdy wydostali się na powierzchnię i zobaczyli nieznany ląd z Indianami tańczącymi wkoło ogniska, pojęli, dokąd dotarli...
Na chwilę przed Wielkim Wybuchem Profesorek schował się pod suknię RedLady i został wywiany razem z nią. To znaczy i z suknią i z Lady, która szaleńczy lot na falach eksplozji przeżyła w błogim oszołomieniu tym, co działo się pod jej szatą. Wywiani zostali oczywiście gdzieś do diabła...
W każdym razie ślad po nich zaginął - amen.
Szalony koń Szalonej poniósł, rzecz jasna. Szaloną też, która w ostatniej chwili próbując uchwycić się czegoś dostatecznie stabilnego i materialnego, nie zauważyła w rezultacie co udało jej się złapać. A właściwie za co... W wyniku tego chwytu koń poniósł jeszcze bardziej. Aż tak bardziej, że wbrew jakiejkolwiek logice zdołał wycwałować z owej fali wybuchu... po czym oczywiście spadł i wpadł jak śliwka w kompot wprost do pracowni pewnego początkującego malarza, który nie omieszkał uwiecznić go (wraz z Szaloną) natychmiast na płótnie... - Zerżnął Podkowińskiego! - takie były natychmiastowe recenzje tego dzieła. Cóż, prasa nie donosi, czy malarz ożenił się z Szaloną... może tylko ją ubrał?
Oczywiście recenzja brzmiała - "Zerżnął z Podkowińskiego", tylko, jak to często bywa, chochlik drukarski namieszał i stąd ten wysoce obsceniczny tekst. Natomiast odnośnie ślubu malarza z Szaloną, to wiemy z dobrze poinformowanego źródła, że malarz skromnie przyznał, iż nie jest aż tak szalony, by żenić się z wyżej wspomnianą.
A RYBA i ReQinek?
Wiadomo, że RYBA czuł się w powietrzu jak ryba w wodzie...
RYBA z ReQinkiem (niechcący zespoleni płetwami), po długim i ciekawym locie wylądowali wreszcie na piaszczystej plaży jakiegoś atolu, gdzieś na Pacyfiku. RYBA wygrzebał się z piachu, odplunął, popatrzył dookoła i na widok pięknotek w kusych strojach kąpielowych, stwierdził bystro - Ani chybi, Bikini!
Oczywiście mieli z ReQinkiem pecha, gdyż ostatni wybuch na tym atolu przeprowadzono z francuską werwą kilkadziesiąt lat temu, więc na następny nie mieli co liczyć...
- No i co teraz zrobimy? - zmartwił się RYBA, otrzepując ReQinka z piasku. - Trzeba będzie piechotą wracać do domu, to znaczy wpław...
Jak gminna wieść niesie - już wyruszyli.
Tylko Marynowana Potwora uległa całkowitej zagładzie rozpryskując się nad miastem. Na skutek tego, jeszcze długo po wybuchu padał wysokoprocentowy deszcz o czerwonym odcieniu i lepkiej konsystencji syropu klonowego.
Oczywiście, wciąż tajemnicza wydaje się być sprawa cudownego ocalenia wszystkich uczestników balangi w Zamku Vald Ends, ale na dobrą sprawę nie ma w tym niczego dziwnego, ponieważ Ponurego Żniwiarza silna eksplozja też wyrzuciła poza wszelki nawias działania, nie mówiąc już o tym, że zgubił natychmiast swoją Kosę, a więc został unieszkodliwiony szybko, skutecznie i na długo. Podobno szuka jej do dzisiaj, ale na to nie można za bardzo liczyć. W każdym razie dla Wampira Woolfa istnieje jeszcze szansa na ułaskawienie... Trzymaj się, Woolf!
Co do portalowców - Hassan Suleimani Abdullah aeb Salladyn ibn Saddam al Qubain tuż przed wybuchem ewakuował ich wszystkich (albo prawie wszystkich), gdyż nie byli winni zaginięcia jego sur. No cóż, czasem w najgorszej bestii obudzi się sumienie.
Nie odzyskali, co prawda swoich rękopisów, ale pod wpływem wysokoprocentowego deszczu stworzyli mnóstwo nowych dzieł. Strzeżmy się więc, dopóki PAŁA nie zostanie odnaleziona, a potem tym bardziej...
cdn.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Miladora · dnia 27.02.2009 10:47 · Czytań: 1115 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: