Marmur
Istniał przez tysiącami lat, istnieje dziś, istniał będzie aż do skończenia świata. Jak czarne zło sięgające po same krańce obłąkanego umysłu, rozprzestrzeniające się niczym najgorsza zaraza. Czarne zło kochanka martwego serca.
Kiedyś była młoda. Kiedyś była tez piękna. Kiedyś BYŁA. Dziś pozostało po niej już tylko marmurowe serce, zakopane gdzieś daleko, gdzieś gdzie nikt go nie usłyszy. Wciąż bijące, czekające.
Kruki płaczą nad kamienną płytą, gdzie śpi Pani Marmurowe Serce. Śpiewają żałobne pieśni i głośnymi krzykami wyrażają swój żal. Zbudź się o Pani - A Pani śpi. Pogrążona w odrętwiałej ziemi, śniąca znanymi tylko sobie snami. A jej dzieci płaczą nad kamienną płytą.
Głosy cierpiących kruków ucichły. Gdzieś z dali napływa dźwięk bębnów. Jak wojenny, pełen napięcia gorzki rytuał. Po chwili bębny cichną. Następuje kilka niemiłosiernie długich minut ciszy. I znów powietrze przeszywa coraz głośniejsze nawoływanie martwych bębnów.
Cisza.
Miliony czarnych błyszczących oczu wiernych dzieci wpatrują się w głuchą ciemność. Bębny rozbrzmiewają na nowo, mocniej. Czarne pióra wzlatują w niebo by bronić swej Pani.
Cisza.
Jak piekielny chór kruki starają się bronić swej Marmurowej Pani.
Kroki.
Coraz głośniejsze wrzaski, nerwowe machanie skrzydeł. Gniew i ślepa miłość do Marmurowej Pani.
Cisza.
Z mroku wyłania się ciemna postać. ON. Czarny Pan, ojciec kruczej hołoty. Powrócił, by wyrwać Marmurowe Serce z objęć śmierci.
Wstań Pani Marmurowego Serca! Wróć do swych wiernych dzieci, wróć do czekającego na Ciebie świata! Wstań!
I wstała.