Odcinek 17
- La Volta! - dziarsko zakomenderował Ponury i klasnął w dłonie.
Spod powały spłynął szereg wypasionych Aniołków z trąbkami w dłoniach...
- Kurza kaczka! - jęknął RYBA zza filaru. - Teraz się dopiero zacznie. Dance macabre, czyli wniebowstąpienie de Nippera.
- No ludzie, bez paniki - mruknął ponuro Ponury Żniwiarz. - Wiecie, ile czasu minie zanim ja tę kosę wyklepię? De Nipper, coś ty z nią robił? Las kosił? Orzesz... i stylisko trzeba osadzić bo się rozchwierutało. No, złom!!! Po prostu złom!!!
- Oj, już nie marudź, grunt, że się znalazła - pisnęły Aniołki i powskakiwały z powrotem do nieba, a RYBA z radości zajaśniał nad szopką niczym najprawdziwsza Gwiazda Betlejemska.
- Nawet rogi mu wyrosły - zakpił Valdeniusz, patrząc z zazdrością na rozjaśnionego RYBĘ.
- Odchrzań się! - zareplikował z miejsca RYBA. - Rogatej, latającej ryby nie widziałeś?!
- Rogaty, latający idiota... - odciął się Valdo i ledwie zdołał zrobić unik przed pikującym niczym kamikadze RYBĄ.
- Uspokójcie się! - kwaknęła Kaczka, szczypiąc Valda w pośladek.
- Właśnie - dodał potępiająco Krecik, wygrzebując się spod ziemi. - Święta mamy, a wy...
- Jakie Święta? - ironicznie spytał Ponury. - Już dawno po Świętach. Sylwester się zbliża...
- Sylwester? - zdziwił się Sagitbej. - Już? Kurka, na Portalu ma być bal Sylwestrowy, a my siedzimy tu jak te ćwoki, zamiast w drogę ruszać.
- Ponury, pomóż! - poprosił.
- He, he - nic darmo! - postawił z miejsca warunki nasz tymczasowo wykastrowany z Kosy Żniwiarz. - Podnoszę cenę do pięciu najgorszych prozaików.
- A poeci? - pisnęła z oburzeniem Kaczka.
- Lubię poetów... - rozmarzył się Ponury. - Ładnie piszą o mnie, więc mają taryfę ulgową.
- Sukinsyn... - szepnął Valdzio, ale tak cichutko, że Ponury go nie usłyszał (i dobrze).
- Chociaż jednego. Dla sprawiedliwości! - upierał się Sagit.
- Sprawiedliwość?! - roześmiał się Ponury. - Na głowę upadłeś? Jaka sprawiedliwość? JA jestem sprawiedliwy. Biorę jak leci i już. No dobrze - zgodził się w końcu. - Może być ten najgorszy... A teraz trzymać się w kupie za ręce i lecimy!
Lecieli i lecieli, lecieli i lecieli, lecieli i lecieli... aż w końcu dolecieli.
Właśnie byli nad portalem, gdy nagle... huknęło, trzasnęło i błysło.
- Co to? Już fajerwerki? - pierwszy ocknął się Valdo.
Niestety. To tylko ponuro lecący na czele Ponury Żniwiarz, ponuro zderzył się z Szaloną na Szalonym Koniu.
- No co? My też na bal!!! Nudno u tego malarzyny - tylko pozuj mu i pozuj... a ożenić się to nie łaska? Co to ja jestem? Jakaś "piękna Zośka z Bronowic", co to pozowała i pozowała a potem jej mąż głowę siekierą odrąbał z zazdrości? Niedoczekanie!!! Wolę na bal! A Ty mi tu nie machaj przed oczami tym złomem, bo znów pocałuję!
- Jezus Maria! - wystraszył się Ponury. - Tylko nie całuj! Nawet kosę mi pogięło przy tych twoich pocałunkach, a co dopiero...
- No, dobrze - przerwała mu w najciekawszym momencie wypowiedzi Szalona (ku rozczarowaniu pozostałych). - Niech ci będzie. Pocałuje cię mój Koń.
- Chryste! - Tym razem jęknęli wszyscy obecni.
- Ja go pocałuję! - zakwakała dobrotliwie Kaczka i telepiąc się na wszystkie strony, przydreptała do Ponurego.
- Pocałunek śmierci w wykonaniu Kaczki to może być naprawdę COŚ! - powiedział RYBA z podziwem, a Ponury, o dziwo, spłonił się najbardziej krwistoczerwonym rumieńcem świata, po czym zniknął raptownie.
- No to kiedy ta ryba będzie ugotowana? - zainteresował się ni stąd ni zowąd Valdoniusz.
- Gotować rybę? Też mi pomysł - prychnął RYBA, który śledząc ukradkiem wątek, wydłubywał sobie właśnie wykałaczką resztki strucli spomiędzy zębów. - Święta, Święta i po Świętach!
- I Nowy Rok już przydeptany - zaszemrało "coś" spoza kolumny Sali Balowej.
- Taa... - RYBA odrzucił wykałaczkę w kąt sali. - To co teraz robimy? Skrobiemy marchewki?
- Każdy sobie rzepkę skrobie! - dało się słyszeć gdzieś w głębi. - A marchewki zostaw w spokoju, bo będę kopał! - Zza filara wychyliła się nagle głowa Osiołka z rozbrajającym uśmiechem na pysku.
- Hm, osioł... - powiedział Sagitus. - Całkiem niezłe salami można zrobić z osła... Spróbujemy?
- O Osiołek - ucieszyła się natomiast Szalona. - Nie widziałeś gdzieś Krecika?
- To ja się byłem przepoczwarzyłem - przyznał cichutko zapytany i popatrzył z zazdrością na Szalonego Konia, który zarżał donośnie.
- Romans stulecia się szykuje! - skwitował RYBA.
- No tak - stwierdził niechętnie Sagitbejpasza. - I cała ewidencja do przeróbki.
- E tam. Spoko - powiedział z filozoficznym spokojem RYBA, zamoczył pióro w kałamarzu i zaczął wypisywać pierwsze zaproszenia na bal.
- Suknia Red Lady wraz z głową - mruczał wysuwając języczek w skupieniu.
I wodził tak tym skrzypiącym pisalnikiem po starym, pożółkłym pergaminie, który wygrzebał z dna kufra, aż wywiódł wszystkie znajome nam osoby, a po ukończeniu tej, jakże żmudnej pracy, spojrzał dumnie na zwoje piętrzące się na stoliczku.
- No i zobaczymy! - uśmiechnął się szelmowsko, po czym zagrał kilka akordów na stojącym w salonie klawikordzie.
- Nie fałszuj! - odezwał się zgrzytliwy głos i do gabinetu z szumem obszernej peleryny, wkroczył ponownie Ponury Żniwiarz.
- Chryste! - jęknął RYBA. - Ani chwili spokoju... Ale chyba nie po mnie tu przyszedłeś? Mam nadzieję... - dodał po chwili nieufnie.
- Nie, jeszcze masz szczęście - westchnął Żniwiarz. - A ponadto dalej czuję się wykastrowany. Kosę mi tak wgięło, że nawet boję się jej użyć, gdyż pewnie sam bym się ściął. Miałem nadzieję, że mi pomożesz ją wyklepać...
- Akurat... - pomyślał RYBA, uśmiechając się jednocześnie ze współczuciem. - Takiego wała!
- Że co? - zapytał Ponury.
- Pała! Pała mi zniknęła! - wtrącił Valdoniusz, który na myśl o swojej bolesnej stracie natychmiast posmutniał.
- Tak. Tak. Pała! - ochoczo przyznał RYBA. - Trzeba ją niezwłocznie odzyskać. Tylko gdzie ona się podziała, to nie wiem...
- Heh, tkwi pewnie nadal w sercu Woolfa - zarechotał Żniwiarz. - Ale gdzie tkwi Woolf, to ja z kolei nie wiem...
- No to trzeba reaktywować Drużynę Piersi Cienia - zawyrokował krótko i zwięźle RYBA i popatrzył pytająco na wszystkich obecnych i nieobecnych uczestników niedoszłej balangi.
- A bal?! - pisnęła Kaczka.
- Po ptokach, tfu, po znalezieniu Pały nie taki bal nam wyprawi obecny tu szanowny właściciel - Ryba popatrzył porozumiewawczo na Valdoniusza, który szybciutko skinął głową na znak zgody.
- A dla znalazcy dodatkowo premię punktową przeznaczam! - rzucił uroczyście Vald of Castle i pogłaskał się z lubością po boku. - No więc prowadź RYBA! - zachęcił energicznie, a potem zamknął 17 odcinek przygód i mruknął pod nosem - A teraz se wymyślajcie co dalej, hihi...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Miladora · dnia 05.04.2009 11:09 · Czytań: 1001 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: