SPRAWDŹ POCZTĘ - ryszelie
Proza » Inne » SPRAWDŹ POCZTĘ
A A A
Gniewościsk Szponder wyszedł na chwilę z biurowca, by uraczyć się czarem skwerku. Skwer stanowiło pięć skarlałych drzewek, trzy krzaki, kosz na śmieci i połamana ławeczka ustawiona pod krzaczkiem najbujniej ugęstwionym. Zieleństwo to (była średnia wiosna, więc to i owo się zieleniło) otoczone było żywopłotem zaskakująco ulistnionym, dodatkowo uszczelnionym butami, butelkami i złomem wszelakim - i wysokim gdzieś na 180 cm. Przez żywopłot przejść można było jedynie wąskim przełomem, który dodatkowo zabezpieczony był przed niepowołanymi płachtą parasola i koszulą z krawatem upaćkanymi dziwną substancją. Wyglądała i śmierdziała ona jak gówno. Gównem jednak nie było lecz pastą jajeczno - pomidorową ze stołówki firmy.
Gniewościsk Szponder miał 173 cm wzrostu, więc nawet stojąc mógł się skryć za żywopłotem. Skryty był tym bardziej, gdy siedział na ławeczce, zasłonięty przed obcymi żywopłotem, krzakiem i koszem na śmieci. Tak lubił.
Planował wtedy, palił, kombinował i liczył.
Szponder był nadinspektorem pracowniczym ds. personalnych w Okrutnej Korporacji (w skrócie OK.), która to Korporacja zajmowała prawie cały pobliski biurowiec. Poza tym była największym pracodawcą w mieście (nie pracowali w niej tylko bezrobotni), sponsorem klubu piłkarskiego i sekcji pływania synchronicznego dziewcząt do lat 30 oraz organizatorem jarmarków, imprez towarzyszących oraz wyborów "Miss, Mister, Żona i Pomoc Domowa". Z racji pełnionej funkcji Szponder miał więc wpisany w katalog obowiązków pracowniczych planowanie, kombinowanie i liczenie. Tudzież zwalnianie i zatrudnianie, ale tym wolał zajmować się w pubie.
Gniewościsk palił goldeny. Kiedyś camele, ale kiedy na wakacjach w Egipcie wdepnął w wielbłądzie gówno (a ta blond z Centrali to widziała i się śmiała, o Boże, jak ona się rechotała...), to od razu przerzucił się na inne. Padło na goldeny, palił je teraz i rozglądał się, tym razem z nadzieją, że w coś wdepnie.
Zamiast złotawego pobłysku dostrzegł sumiaste wąsy, zgniłozielony kapelusz, wąskie szparki przez które spoglądały jasnoniebieskie oczy. Potem oczy dopasowały się do wąsów, zbudowały twarz, głowę na której sterczał kapelusz, sam zaś kapelusz wieńczył postać, która właśnie, jakby prosto z trawy, prostowała się przed Gniewościskiem.
Stanęła w końcu całą swoją, średniego wzrostu, na zielono ubraną osobą.
Nadinspektor spojrzał ciekawie na stojącego przed nim mężczyznę.
- Ładna dziś pogoda, prawda?
Mężczyzna otrzepał się z drobnych listków, strząsnął kilka grudek ziemi i wygładził kanty ciemnoniebieskich spodni. Jego wzrok spoczął na papierosie.
- Można?
Gniewościsk podał mu papierosa. Facet nie wyglądał na pracownika OK. Nie dlatego, że nie miał na sobie służbowego garnituru ani obowiązkowego optymizmu przypiętego identyfikatorem do warg, ale przede wszystkim dlatego, że wyglądał na więcej niż 40 lat. Gniewościsk miał oko do określania wieku, nie potrafiły go nawet zmylić sprytne 14 - latki czy doświadczone 60 - latki, zawsze trafiał w metrykę. Mężczyzna miał z pewnością więcej niż 40 lat. A w Korporacji nie było nikogo, prócz trzech prezesów i właściciela, kto miałby powyżej tej granicy wiekowej.
Korporacja wysyłała wypowiedzenia umowy o pracę, razem z maskotką, w prezencie na 40 urodziny. Zamiast maskotki można było samemu posprzątać biurko.
Facet się zaciągnął, nie zakrztusił, po sekundach kilku siwy dym w niebo posłał. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
- Kalasanty Świerk.
Gniewościsk ujął jego dłoń, zważył, uścisnął.
- Miło mi - mruknął.
Przez chwilę pasywnie milczeli, nie wdeptując swoich cieni w ziemię, nie poglądając ku sobie nerwowo a niespodzianie, ale tak obok siebie, wczujeni w atmosferę, byli cicho. Kalasanty westchnął. Wskazał dłonią w słońcu błyszczący dach biurowca.
- Pan stamtąd?
Szponder skinął głową. Słowa były zbędne.
- A pan?
Świerk uśmiechnął się.
- A ja na poczcie pracuję.
- Znaczy się, że listonosz.
- Poniekąd.
- Poniekąd? Dlaczegóż?
- Albowiem zaiste nie jest li to dokładnie moje zajęcie sensu stricte.
- Toż kurważ mać! Kimżeś pan jednakowoż jest?
Świerk uśmiechnął się melancholijnie.
- Szukam listów zagubionych.
- Że jak?
Kalasanty zaciągnął się dymem.
- Pan słyszał pewnie w wiadomościach czy innych artykułach, jak do adresata trafiają listy po latach. Po dziesięciu, po trzydziestu, polskie, zagraniczne. Paczki i zwykłe widokówki. Rozmaite.
- I co?
- I to moja zasługa. To ja je odnajduję, wyszukują a potem podaję do adekwatnego urzędu a oni dostarczają adresatowi. Jeśli oczywiście jeszcze żyje.
Gniewościsk zamyślił się niewiele, przesunął ręką po gładko ogolonej brodzie.
- Ustalmy może, co? Powiedzmy, że dziesięć lat temu wysłałem list do mojej dziewczyny. Pisałem w nim, żeby czekała na dworcu w Koluszkach o 16, bo przyjeżdżam. Ja przyjeżdżam, a jej nie ma. Jej nie ma, to robię awanturę, że jej nie ma, choć pisałem, że ja będę. Ona mówi, że nic nie pisałem bo listu nie dostała. Ja mówię, że list wysłałem i jak chce zerwać, to niech wymyśli lepszy powód, bo ja na tych Koluszkach zmoknąłem i wnerwiony silnie jestem. Awantura kończy się zerwaniem. Ostatecznym. Bo ja się w konia robić nie dam. A teraz przenosimy się do współczesności. Przeglądam album ze zdjęciami, widzę jej fotografię i zastanawiam się, coby było gdyby. Próbuję w photoshopie - to nie to samo. Może list faktycznie nie doszedł?. Biegnę na pocztę i tam kierują mnie do pana, tak? A pan wyjaśnia sprawę czy list doszedł, nie doszedł, ukradli, zaginął, matka przejęła. Taka jest procedura?
Świerk pokręcił przecząco głową.
- Nie.
- A jaka?
Kalasanty znów wygładził kanty spodni i podciągnął rękawy. Szponder już się wystraszył, że za chwilę zobaczy numer z obozu koncentracyjnego, ale Świerk tylko się podrapał, raz po prawej, raz po lewej ręce. Rękawy znów zasłoniły skórę. Kalasanty westchnął.
- List, proszę szanownego pana, to nie jest taka proceduralna materia. To raczej substancja marzycielska, ulotna bardziej, choć zmaterializowana w postaci papieru, słów, znaczka, stempla...
- Trupa...
- Co proszę? - Świerk poruszył się niespokojnie - O czym pan mówi...
Szponder wykrzywił usta.
- List z informacją o śmierci, o tym, że zmarł ktoś. Cholernie marzycielska to materia! Że ho, ho!!!
- Pan nie rozumie!
- To tłumacz pan jaśniej. Prawidłowa komunikacja interpersonalna wymaga przede wszystkim przejrzystości komunikatu!
- He?
- Nic. Mów pan.
Świerk wskazał ręką na skwerek.
- Wie pan, co tu było?
Gniewościsk wzruszył ramionami.
- Zaraz mi pan powie, że cmentarz indiański.
Świerk zdziwił się i zdziwienie to dało się zauważyć w zdziwionym błysku w oku.
- Nie. A dlaczego?
- Dla gówna ps....
Szponder urwał. Był zirytowany lecz równocześnie ciekawy. Mógł cisnąć niedopałek, odwrócić się na butach, odwrócić plecami, całością siebie się odwrócić i odejść. Obawiał się jednak, że mógłby nie zapomnieć tej rozmowy. Byłaby więc to rozmowa nierozwiązana, niedokończona, a nic go tak nie wkurwiało, jak rozmowy niedokończone. Bo nie znając efektu takiej rozmowy nie wiedział, czy czegoś nie tracił. A Gniewościsk Szponder, czego jak czego, ale tracić nie lubił.
Powstrzymał więc cisnące mu się na usta wyrażenia tak popularne w kulturze masowej i z uśmiechem zwrócił się do Świerka.
- Nic. Próbowałem zrymować. Proszę opowiadać, mówić... Proszę...
Wykonał zamaszysty ruch ręką. Jakby dawał skwerek i kilka metrów za nim w posiadanie Świerka. Do samego parkingu przed biurowcem OK. Świerk skorzystał.
- Nie, nie było tu ani cmentarza indiańskiego, ani żydowskiego, ani tereny te nie należały do armii sowieckiej czy sióstr karmelitanek. Budka telefoniczna tu stała.
- Acha... Budka telefoniczna...
- A przy niej skrzynka pocztowa.
- I gdzie są teraz?
- Prawdopodobnie schaszczały.
- Co? Co zrobiły?
- Schaszczały. Obrosły. Proszę pana... Ludzie korzystali z budek telefonicznych, bo nie mieli w domach telefonów, albo nie chcieli z nich korzystać przy świadkach. Obok ustawiano skrzynki pocztowe, na zasadzie prostej gry skojarzeń - to, czego nie powiedziałem, to napiszę. Albo - nie zastałem w domu - to napiszę. To się, do czasu, sprawdzało. Lecz bujny rozwój telekomunikacji i technologii jak na ten przykład komórki, meile, światłowody, ipody, to wszystko sprawiło, że budki telefoniczne, skrzynki pocztowe, zaczęły być coraz rzadziej odwiedzane. I pojawiły się zielska, chwasty obrastające, chaszcze a także menelstwo.
- Menelstwo? W jakim znaczeniu?
- Menelstwo w znaczeniu najprostszym. Menel, proszę pana, brał wino i z drugim menelem szli w okoliczności przyrody. Mógł padać deszcz. Wtedy, pod zadaszeniem budki telefonicznej, pić lepiej. Bądź, gdy nie pada, na służącej za stół skrzynce pocztowej, pić lepiej, wygodniej, kulturalniej. A idący zbierać listy ze skrzynek pracownik poczty widzi przy pełnieniu swych obowiązków menela. Menel pije, jest agresywny, może zaczepić. Więc pracownik postanawia odpuścić. Listy ze skrzynki weźmie jutro. Jutro nie bierze, bo znów go wzrokiem mierzy dążący do konfrontacji menel. Za tydzień. Za tydzień meneli więcej, bo wiosna, pogoda, przyroda buzuje, nabuzowany też i menel. Przyjdę jesienią, myśli pracownik poczty, w trosce o zdrowie i życie swoje i najbliższych. Ale wiosną i latem listowie, trawy, kwiaty, chwaściory, wszystko to pląta się najbardziej. Obrasta. Skrzynka obrasta zielenią, rdzą, szkłem i innymi substancjami. Adaptuje się do nowych warunków, stają się częścią podłoża zaczyna rozumować jak podłoże, wtapia się, chaszczeje, ziemieje, znika. Jesienią pracownik poczty, który obowiązkowo chce spełnić swój obowiązek, nie ma jak go spełnić bo skrzynki nie ma. Nie ma, bo nie widać. A jak nie widać, to nie ma. Więc jak wyjąć list ze skrzynki, której nie ma? Nie można.
- A list mógł być... - powiedział w zadumie Gniewościsk Szponder.
- I to niejeden - przytaknął mu Kalasanty Świerk.
Milczeli chwilę, tak dla zasady. By dialog miał przerwę, by ptak przeleciał nad głową, gołąb może lub wróbel lub lelek kozodój zabłąkany i dla oryginalności, by chmura zmierzwiła widnokrąg i błysnęło okno biurowca. Tak trzeba.
Gniewościsk Szponder spojrzał na Kalasantego.
- A pan?
- A ja? Słucham ludzi. W autobusie, w tramwaju, w klubach seniora bywam czasem, tam wiele można usłyszeć, chodzę po spelunach, po bramach, gdzie pijący wspominają dawniejsze czasy, zanim to wszystko nastało.
Wskazał na biurowiec Okrutnej Korporacji, który akurat złośliwie wyszczerzył się błyskiem stali i szkła.
- W tych wspomnieniach znajduję skrzynki pocztowe, znajduję i te wiszące przy murach, i te w chodnik wkopane. Mury obalone, chodniki przekształcone, skrzynki zapomniane. Wszystko się zmienia. Czasem, jak już znajdę takie miejsce, to gdzieś, pod warstwą gleby, pod liściem zgnitym czy niegdysiejszym śniegiem - tam list znajdę. Kilka listów. Zanoszę potem na pocztę drżącą ręką a oni - jak zawsze niezawodni - dostarczą. Taaak...
Szponder nurtował się jakąś myślą.
- A inne metody? Są?
Świerk skinął głową.
- Są. Czasem, wie pan, do emerytowanego listonosza pójdę, jarzębiak postawię, na naczelników ponarzekam, dobre czasy wspomnę. Wtedy się rozklejają czasem, do półek idą i wyciągają. Pachnące takie koperty, perfumami francuskimi, obcymi światami. Albo kształty różne, muszelki z mórz południowych, nieznane pod dotykiem przedmioty. Listonosz to też człowiek, on też chce, wie pan, poczuć, dotknąć... Cały świat blisko, wystarczy otworzyć kopertę, a jednak daleki, bo nie wolno koperty otworzyć... Chcieli więc, pan rozumie, chociaż czasem, pod palcem, poczuć szczęście...
- Otwierali?
- Coś pan! - Kalasanty się oburzył - Przecież nie wolno! Mówię, że przez kopertę dotykali... Albo zapach tylko wchłaniali... Trzeba zrozumieć człowieka....
- I co? Odbierał im pan?
- Odbierałem. Tak trzeba. Obowiązek poczty jest dostarczyć. A oni to nawet ulgę czuli. Bo wie pan, to jednak dręczy, taka bliska tajemnica.
Obaj usłyszeli "Odę do radości". Słuchali przez chwilę, potem Gniewościsk sięgnął po telefon.
- Tak?
Moment przytrzymał telefon przy uchu, pokiwał głową, potem się rozłączył. Wstał.
- I znalazł pan tu coś. List jakiś?
Kalasanty pokręcił głową.
- Nie. Nic. Ale jeszcze się tu pokręcę.
Gniewościsk stał przez chwilę, bo czuł, że musi tak chwilę stać. Potem wyciągnął rękę.
- Pożegnam się.
Kalasanty rękę przyjął, nie ważył, nie cmokał, nawet mocno nie uścisnął, tylko ujął. Puścił na koniec.
- Do zobaczenia.
- Myśli pan?
- Kto wie?
Gniewościsk zmarszczył czoło falą skóry.
- Może wie pan co o jakimś liście? Co? Do mnie?
Kalasanty uśmiechnął się tylko. Nic nie powiedział, bo co tu mówić. Lepiej zostawić takie otwarcie, zawsze to lepiej brzmi, taka niedopowiedziana cisza. Cisza niesie ze sobą większe możliwości kontynuacji, ma większy potencjał rozwojowy.
Skinął głową i odszedł, i tak szybko wtopił się w tło, że Gniewościsk okiem tylko mrugnął, kiedy Kalasanty był / mrug / nie było Kalasantego.
Gniewościsk Szponder zgasił kulturalnie papierosa w koszu na śmieci i wrócił do siebie, do biurowca Okrutnej Korporacji, na 13 piętro, do pokoju numer 1066.
Kiedy był już u siebie, na 13 piętrze biurowca, kiedy minął sekretariat ze swoją służbową blond - Alinką i rzucił jej przez ramię rnie przeszkadzaćr1;, kiedy zasiadł w skórzanym fotelu przed swym biurkiem, po tym, jak zamknął drzwi, to otworzył swoją skrzynkę mailową na firmowym serwerze.
Tkwiły tam, nigdy nieotwarte, wypaczone tłustym drukiem listy pracowników. Jak się domyślał, zawierały prośby, błagania, petycje, propozycje, co miały ułatwić, miały usprawnić, miały dać.
Gniewościsk Szponder, nadinspektor pracowniczy ds. personalnych zastanawiał się tylko przez chwilę, a że nie lubił się zastanawiać długo, to decyzje podjął szybko.
Nacisnął "usuń", potem "usuń" i tak "usuń", "usuń" i "usuń". "Usuń".
- Spróbuj teraz, Kalasanty- pomyślał.
"Usuń".



KONIEC
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ryszelie · dnia 05.04.2009 11:11 · Czytań: 934 · Średnia ocena: 4,3 · Komentarzy: 16
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Szuirad dnia 05.04.2009 12:52 Ocena: Bardzo dobre
Sprawnie napisany, wciągnęło mnie opowiadanie. Widzę, że lubisz bawić się słowami, słowotwórstwem i przynajmniej w tym tekście widać, że idzie to płynnie. Stylizacja pomogła Ci w budowaniu nastróju, takiego ulotnego. Niby wszystko jest spokojne, leniwe to jednak czułem, że pod tą przykrywką pulsuje zupełnie inny swiat. No i oryginalne imiona , też pewnie zabawa w słowa. Podobało sie:)
Jack the Nipper dnia 05.04.2009 17:40 Ocena: Świetne!
Cytat:
była średnia wiosna, więc to i owo się zieleniło) otoczone było


była - było = powt

Cytat:
żywopłotem. Skryty był tym bardziej, gdy siedział na ławeczce, zasłonięty przed obcymi żywopłotem


chyba celowo powtórzony "zywopłot" ale jakoś mi nie pasuje

Cytat:
Stanęła w końcu całą swoją, średniego wzrostu, na zielono ubraną osobą.
Nadinspektor spojrzał ciekawie na stojącego


stanęła - stojącego = powt rdzenia

Cytat:
wyszukują a potem podaję


wyszukuję

Cytat:
a nic go tak nie wkurwiało, jak rozmowy niedokończone.


Genialne :lol::lol::lol:

Cytat:
Gniewościsk okiem tylko mrugnął, kiedy Kalasanty był / mrug / nie było Kalasantego.
Gniewościsk Szponder


Drugie Gniewościsk - ja bym odpuścił

Super. Przednia zabawa slowem, luz, lekkość i mimo aburdalności świetnie wyważona doza realizmu. Ubawiłem się bardzo, trafiłeś w moje poczucie humoru.
magnat dnia 05.04.2009 19:07 Ocena: Dobre
<Gniewościsk zamyślił się niewiele, przesunął ręką po gładko ogolonej brodzie.>
Nie rozumiem tego zdania. Czy znaczy to samo co <zamyślił się na chwilę>?
Krystyna Habrat dnia 05.04.2009 19:24 Ocena: Bardzo dobre
Pomysł świetny, narracja wartka, humor przedni, czyta się dobrze i z zainteresowaniem. Szczególnie dla mężczyzn, ale dla pan może by należało bohaterów ociupinkę shumanizować, przygładzić, by nie mówili bez przerwy tak męsko-cwaniackim językiem. By trochę bardziej ich polubić. Ale zmienić tylko odrobinkę, by tak wzbogacić psychologie postaci. I chyba nie:"zmoknąłem" a zmokłem, przemokłem, chociaż psychologicznie rację przyznaję autorowi. Jeszcze raz przeczytam i zobaczę.
ryszelie dnia 05.04.2009 19:26
Dziękuję bardzo za komentarze i uwagi. To faktycznie taka zabawa w słowa i słowotórstwo nastrojowe - więc dziękuję za zrozumienie. :) SZURIAD - dziękuję właśnie za to zrozumienie konwencji i cieszy mnie, że choć trochę się ubawiłes. JACK - bardzo dziekuję za cenne i trafne uwagi. Poprawię w najbliższym czasie. I też się ciesze, że ubawiło. MAGNAT - "zamyślił się niewiele" ooznacza tyle, że nie zamyślił się wcale prawie. I że był gładko ogolony. To taka zabawa - bo w wielu tekstach bohaterowie głęboko się zamyślają głaszcząc się po zarośniętej brodzie :) Jeszcze raz dziekuję za wszelkie uwagi!!! Z szacunkiem - ryszelie.
Hyper dnia 06.04.2009 01:48 Ocena: Świetne!
Co za język umiejętny! Wciągnęłam się zwłaszcza w dialogi. Opis skweru znakomity, pomysł fantastyczny. Pod koniec zazieleniło się od "erek", gdzieś w środku brakuje przecinka, ale całość wyśmienita. A stylu naprawdę można pozazdrościć.
Hyper dnia 06.04.2009 01:50 Ocena: Świetne!
Sokół, co Ty wypisujesz? Dla pań język sugerujesz przygładzać? A co, panie niekumate są? Tylko z takim językiem opowiadanie ma ikrę i czar. Mówię to jako (tfu) pani.
Krystyna Habrat dnia 06.04.2009 18:57 Ocena: Bardzo dobre
Hyper, to dla pań, to tylko skrót myślowy. Chodzi o wzbogacenie postaci, żeby nie były to typy tak jednoznaczne, a było w nich trochę więcej z Czechowa niż z PAKI. A tekst , owszem oceniam b.wysoko. I myślę, że na kobietach znam się bardziej niż na pisaniu.
ryszelie dnia 06.04.2009 19:45
Dziękuję za kolejne uwagi! SOKOL - gdzieś tam jest zapisanych kolejnych kilka historii z Kalasantym, mniej z Gniewościskiem. Język się zmienia, jest tez i bardziej uładzony, jest tez i bardziej zhardziały. Co do "zmoknąłem" - w tym przypadku postawiłem na psychologię :) I bardzo doceniam Twoją uważność. HYPER - równiez bardzo dziekuję. pochwały z pewnością nie do końca zaslużone - ale ciesza. Erki to problem z którym usilnie walczę , podobnie jak z przecinkami. Obiecuję poprawę i większe uważanie. Z szacunkiem - ryszelie.
Krystyna Habrat dnia 07.04.2009 11:35 Ocena: Bardzo dobre
Jeszcze raz przeczytam uważnie, bo tekst na to zasługuje. Inne też, ale po świętach, teraz przyrządzam bigos. Bardzo lubię takie filozoficzne przypowieści! Obawy były tylko, by nie pochylał się trochę w stronę numeru do kabaretu, bo jest na to za dobry literacko.:yes:
kmmgj dnia 11.04.2009 23:24 Ocena: Świetne!
Taka zwykła historia, w której prawie nic się nie dzieje, jednak ciekawe zabawy słowem nadały jej bardzo interesujący charakter. Gdy to czytałem to wydawało mi się, że czuje jakiś specyficzny klimat opisywanych przez Ciebie miejsc. Tak więc klimatyczna opowieść.

Tak sobie też myślałem, że jakby to ktoś miał przetłumaczyć na jakiś inny język żeby zachować ten klimat, to musiała by być mitręga.

Jak dla mnie świetne.
kmmgj dnia 11.04.2009 23:24 Ocena: Świetne!
Taka zwykła historia, w której prawie nic się nie dzieje, jednak ciekawe zabawy słowem nadały jej bardzo interesujący charakter. Gdy to czytałem to wydawało mi się, że czuje jakiś specyficzny klimat opisywanych przez Ciebie miejsc. Tak więc klimatyczna opowieść.

Tak sobie też myślałem, że jakby to ktoś miał przetłumaczyć na jakiś inny język żeby zachować ten klimat, to musiała by być mitręga.

Jak dla mnie świetne.
Abigail dnia 15.04.2009 06:57 Ocena: Świetne!
Można mieć super pomysł, ale położyć go wykonaniem. Tobie udało się i z jednym i z drugim. Słowa prowadzone są lekko i ciekawie, zakropione dozą humoru. Panowie zostali nakreśleni w dość charakterystyczny i wyraźny sposób. Nic bym tutaj nie zmieniała. Trochę błędów się przyplątało, ale pisali o nich już moi poprzednicy. Co jest ważne? Tekst czytałam z taką łatwością i zaciekawieniem, że nie drażniły mnie błędy. Możesz to traktować jako sukces, ponieważ pomysł i wykonanie przysłoniły inne niedociągnięcia. A to już dużo.
Ubawiłam się przy tym tekście, ale też i podziwiałam opisany sposób szukanych skrzynek, które przez meneli nie zostały opróżnione :)
Asti dnia 15.04.2009 07:07 Ocena: Bardzo dobre
Tekst jak najbardziej godny uwagi. Jedyne co mogę, to podpisać się pod poprzednikami. Wykonanie przednie, pomysł też niezły.

Jedyne co mnie zraziło to słowo "wczujeni" które jest dla mnie językową łamigłówką, a wręcz pewien jestem, że takiegoż słowa nie ma ;)
Poke Kieszonka dnia 18.04.2009 07:20 Ocena: Bardzo dobre
Tak godne uwagi i ciekawe do poczytania, trochę zabawy nikomu nie zaszkodzi, a może zapełnić moją kieszonkę radości;)
ginger dnia 18.04.2009 10:03 Ocena: Bardzo dobre
Nieźle. Lubię takie zabawy. Zawsze to coś innego. A co ciekawe - historia też mi się podoba. Uniknąłeś przerostu formy nad treścią - serdecznie gratuluję :D

Pod koniec jeszcze Ci się erki zawieruszyły - do zabrania :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty