Quentin Tarantino w wywiadzie udzielonym niegdyś pani Grażynie Torbickiej powiedział, iż gdyby Robert Aldrich dziś kręcił "Parszywą dwunastkę", to miałby problem z obsadzeniem głównych bohaterów. Cóż trudno odmówić mu racji...
Film opowiada losy oddziału pewnego dwunastoosobowego oddziału i jego dowódcy majora Reismana. Reisman (Lee Marvin) nie jest specjalnie lubiany przez swoich zwierzchników, gdyż zdarza mu się być nieco niesfornym. Rzeczony oddział jest złożony z więźniów skazanych na najcięższe kary, którzy mają wykonać karkołomną misję zlikwidowania niemieckich dowódców w pałacu na tyłach wroga i jeśli przeżyją otrzymają szansę na zmianę wyroku. Większość "parszywców" uważa się za niewinnych, jednakże znajdź w więzieniu kogoś, kto jest winny... Może być ciężko. Inna sprawa, iż trwa wojna, a w sądach z przymrużeniem oka bierze się pod uwagę wersję oskarżonego, natomiast zasada domniemania niewinności jest respektowana podobnie jak bywa respektowany nakaz czystości przedmałżeńskiej... Tak czy inaczej, po niezwykle rzeczowym przedstawieniu więźniom jak się sprawy mają przez majora Reismana reflektują się oni wziąć udział w misji. Rozpoczynają pod jego okiem morderczy trening, uczą się współpracy i wzajemnej odpowiedzialności. Moim mniemaniu jednak myli się ten, kto uważa "Parszywą dwunastkę" za film pokazujący piękno braterskiej walki, ramię w ramie, przeciw brutalnemu najeźdźcy.
Po pierwsze. Skład oddziału jest dość osobliwy. Nie są to zwykli szeregowcy, tylko więźniowie i nawet, jeśli iluś jest osadzonych niesłusznie to na pewno nie wszyscy. Choćby Archer Maggot (Telly Savalas) potwierdzi z pewnością wysnutą przeze mnie tezę.
Po drugie. Jest kilka wypowiedzi świadczących o tym, iż na wojnie nie liczą się ludzie, tylko zwycięstwo m. in. Przełożony majora Reismana, gdy ten opuścił jego biuro mówi do drugiego oficera takie słowa na temat misji: OFICER: - Major Reisman sam dąży do tego, aby stanąć przed sądem wojskowym. Jest najgorzej wychowanym, niezdyscyplinowanym oficerem, jakiego miałem wątpliwą przyjemność spotkać. GENERAŁ: -Tak pan myśli Denton? Może pan mieć rację. Ale w jednym trzeba się z nim zgodzić. Tam na górze ktoś musi być pomylony. Naturalnie są one dość rzadkie, bo to dramat wojenny, a nie satyra wojenna ("Paragraf 22") ani wojenny film psychologiczny z rozbudowaną narracją ("Cienka, czerwona linia") jednakże są istotne, widoczne i zrozumiałe.
Po trzecie. Atak, jaki żołnierze przeprowadzają, jest jak strzelenie przeciwnikowi w plecy, gdy nie patrzy. To brutalny mord, a nie czysta szlachetna walka, i co widzi się na ekranie.
Choćby te powyższe czynniki skłaniają mnie, aby sklasyfikować ten film jako antywojenny. Oczywiście zawiera wartką akcję, trochę żołnierskiego humoru, wyraziste, twarde postaci, widowiskowe sceny batalistyczne. Ale nie ma tu typowego rozgraniczenia na stronę dobrą i złą (jak choćby w wielu westernach). Świat nie jest czarno - biały, często bywa za również szary. To świetnie oddaje film Aldricha.
Na uwagę zasługuje zapewne doborowa obsada m. in. z Lee Marvinem, Donaldem Sutherlandem czy Tellym Savlasem, która sprawdza się znakomicie. Aktorzy kreują różnorodnych bohaterów, przez co każdy jest odrębną indywidualnością. Dobry scenariusz, w którym nie ma dłużyzn gwarantuje rozrywkę na dobrym poziomie. "Parszywej dwunastki" nie polecam miłośnikom pseudo ambitnych filmów o rozterkach psychicznych rozpijaczonego żula, ani fanom pozbawionych jakichkolwiek treści krwawych masakr.
Film Aldricha to bardzo dobre kino, przemyślane, proste, treściwe. Solidna rozrywka i jasna przestroga jak zgubna dla ludzi jest wojna. Warto obejrzeć, ponieważ niewiele jest podobnych obrazów, które mogą dotrzeć z powodzeniem do szerokiej widowni nie będąc jedynie pustą rozrywką.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
km-13c · dnia 14.04.2009 22:47 · Czytań: 673 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: