"Złość" Wojciech Pyszkowski
Było już za późno, żeby spokojnie się umyć i cokolwiek zjeść. Ubrał się więc szybko, wyjął z kuwety mokre zdjęcia i wyszedł. Na ulicy szarzał listopadowy dzień. Widok zabieganych ludzi, błota i samochodowych korków nie wróżył nic dobrego. Z okalającego plac budowy parkanu uśmiechał się krzywo premier Moza, uważnie patrzył Nast i podpierał głowę Selawa. Tom, zanim doszedł do przystanku, metodycznie wszystko pozdzierał.
Aleksandra15, dodano 02.06.2010 08:56
Strona została wygenerowana przez www.portal-pisarski.pl.