Książki pod kulturalną choinkę
Jaki prezent najbardziej ucieszy wrażliwego internautę? W dobie e-booków i tabletów warto pod choinkę położyć... tradycyjną książkę. Oto jedne z możliwych bożonarodzeniowych rekomendacji.


„Obsoletki”, Justyna Bargielska, Czarne

„Nielubiąca zapominać”, pielęgnująca życie rodzinne i wiodąca szczęśliwe matczyne, uderza w klawiaturę laptopa na przemian z wciskaniem przycisków pod Tygryskiem czy Kłapouchym w grającej zabawce swojej córki. Tak żyje się auto-bohaterce „Obsoletek” Bargielskiej. Tym razem poetka, autorka „Dating session” i nagrodzonego w 2009 tomiku „Dwa fiaty”, debiutuje krótką prozą. Miejscami zabawną, nerwową, barwną i przesyconą „instynktem macierzyńskim”. Bargielska pisze o dojrzałości, czyli gotowości do utraty. I o specyficznej stracie, bo graviditas obsoleta to utrata dziecka, poronienie. „Obsoletki”, jako literackie pielęgnowanie bolesnego wspomnienia, zbiór krótkich historii z życia i ze snów, przyszpila czytelnika do fotela i daje prawie namacalnie odczuć siłę doświadczenia bycia matką. Doświadczenia często degradowanego do zbyt zwyczajnego i nieistotnego, by je poddawać literackiej analizie i by pisać o nim inaczej, niż jako uśmierceniu wszelkich innych ról i umiejętności kobiety.

„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, Swietłana Aleksijewicz, Czarne

Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej przez wiele lat musiało być poprawne i przesycone nienaruszalnym, pedagogicznym etosem. I było zwycięstwem mężczyzn, zakładających raz w roku, w rocznicę jej zakończenia, swoje mundury obciążone medalami, by świętować głośno na ulicach w oparach wódki. Swietłana Aleksijewicz pisze o tych, które nigdy tak nie świętowały, a udział i traumę wojenną ukrywały skrzętnie przez lata. Kobiety żołnierki opowiedziały białoruskiej dziennikarce o swoich wojennych losach, walce, dźwiganiu broni, oczekiwaniu na powroty i wojnie, która w nich trwa do dziś. Opowiedziały, jak po powrocie z niej trudno patrzeć na czerwień i jak ze swoich mieszkań wyrzucały czerwone przedmioty, ale też o miłości na froncie, śmiechu w okopach, szyciu ubrań ze spadochronów. Wreszcie książka o bohaterstwie, które mężczyznom może się nie podobać, ale gdy słuchają swoich żon, muszą czasem przyznać, że właśnie one mówią o wojnie takiej, jaką była.

„Lato”, J.M. Coetze, ZNAK

Tytuł sugeruje sielankę, ale w swojej najnowszej powieści J.M. Coetze dotyka tematów trudnych i wstydliwych. W poruszającym, autobiograficznym strumieniu świadomości, noblista jawi się jako mężczyzna, który całe życia zmaga się z własną tożsamością. Dojmująca, szczera, bolesna spowiedź autora „Hańby” zmusza do niewygodnej refleksji i dialogu z własnym „ja”.
„Dziennik pisany później”, Andrzej Stasiuk, Czarne

Autor „Dukli” przyzwyczaił już swoich czytelników do tego, że penetruje najbardziej wstydliwe zapomniane fragmenty Europy. Owładnięty obsesją na punkcie Albanii i Rumunii, znów przemierza bałkańskie rubieże. Punkty na mapie Stasiuka to nie najmodniejsze kurorty i snobistyczne monumenta, ale miejsca, które autorzy przewodników Pascala pomijają wymownym milczeniem. Zdjęcia z podróży Stasiuka dobitnie potwierdzają, że pisarza w podróżowaniu najbardziej interesuje kurz, błoto i patyna. „Dziennik pisany później” to literacki emblemat twórczości Stasiuka, którego pełna namysłu pogarda dla wszystkiego, co komercyjne i kolorowe, jest znakiem firmowym jego pisarstwa.

„Gdzieś dalej, gdzie indziej” Dariusz Czaja, Czarne

Krakowski antropolog odbiera kulturę na wielu poziomach dowodząc, że jest jednym z najbardziej przenikliwych komentatorów współczesności. Ostatni zbiór esejów to wynik jego podróży po południowych Włoszech. Czaja, który przyzwyczaił już czytelnika do erudycyjnych wtrętów i nawiązań, jak zawsze zadziwia akuratnością swoich sądów. „Tylko naiwni wierzą jeszcze, że tak naprawdę podróżujemy jedynie wtedy, gdy fizycznie przemieszczamy się w geograficznej przestrzeni” – rozpoczyna swoją książkę eseista. „Gdzieś dalej, gdzie indziej” traktować można nie tylko jako przewodnik po włoskich szlakach, ale bedeker po tym, co we współczesności jest z kultury śródziemnomorskiej.

„Cień”, Jan Polkowski, Znak

Laureat tegorocznej nagrody im. Andrzeja Kijowskiego wrócił po wieloletnim milczeniu świetnie przyjętym tomem „Cantus”. W kolejnej poetyckiej odsłonie Polkowski pokazuje zamglone, niedopowiedziane oblicze swojej poezji. „Cień” pełen jest fraz nieoczywistych, ale nie ulotnych. W tej poezji liczy się przede wszystkim cisza, skupienie i niedomówienie. Czy dlatego Polkowski retorycznie i przewrotnie stwierdza, ze „Szare powietrze wysysa ze mnie słowa?”

„No właśnie co”, Samuel Beckett, PIW

Fascynację twórczością Samuela Becketta Antonii Libera przekuł już w świetną powieść „Godot i jego cień”. W zbiorze „No właśnie co” znalazło się dziesięć dramatów autora ”Końcówki” i kilka nietłumaczonych dotąd tekstów prozatorskich propagatora twórczości irlandzkiego dramaturga. Tytułowe „No właśnie co” to jeden z ostatnich beckettowskich tekstów: lingwistyczny komentarz do słynnego traktatu Ludwika Wittgensteina. „Beckett tworzył mit człowieka nowoczesnego” – tak puentuje myśl wielkiego dramaturga Antoni Libera.

źródło: http://www.tvp.pl/kultura/
Wiktor Orzel, dodano 23.12.2010 17:55
Strona została wygenerowana przez www.portal-pisarski.pl.