Ares
Użytkownik
|
Dodane dnia 03-12-2009 14:43 |
|
Jeżeli czytam Rimbauda, powinienem dodać, że w przekładzie Międzyrzeckiego, albo Julii Hartwig. Bo ja nie obcuję bezpośrednio z Rimbaudem, tylko z przekładem polskim (czyli z parafrazą tego, co miał na myśli autor).
Więc jeżeli przekłady okaleczają poezję (która jest bardzo trudna), to może należy najpierw nauczyć się języka francuskiego np. na poziomie podstawowym, żeby móc bardziej go przybliżyć, bardziej ogarnąć?
Albo weźmy Tolkiena. W przekładzie "Powrotu króla" Marii Skibniewskiej, jest napisane: "Rozległ się krzyk Froda". Natomiast w przekładzie Łozińskiego: "Frodo krzyknął". Sens ten sam, ale wyrażony zupełnie inaczej. Płyciej, bądź głębiej. Różnica między liryką, a epiką jest taka, że w epice, każde dobre tłumaczenie oddaje zamysł autora w takim stopniu, w jakim powinien to robić.
Liryka natomiast jest dużo bardziej osobista i bezpośrednia, dotyka przeżyć wewnętrznych podmiotu. W poezji każde słowo jest ważne. Więc może, aby w pełni obcować z poezją francuską, niemiecką, bądź angielską, należy zapoznać się z językiem obcym?
|
Konieczność istnienia trudna jest do zniesienia...
|
|
Autor |
RE: O poezji zagranicznej
|
alleluja con
Użytkownik
- Postów: 141
- Skąd: Bruksela
|
Dodane dnia 03-12-2009 15:45 |
|
Poznać język obcy w stopniu podstawowym (albo nawet opanować go perfekcyjnie) żeby zrozumieć poezję zagraniczną, to za mało. Trzeba jeszcze znać kulturę, historię, literaturę. W poezji ważne jest nie tylko słowo, ważne są również konteksty, odwołania. Jeśli chodzi o tłumaczenia, to myślę, że najlepiej porównywać i wybrać to, które przemawia do nas najbardziej.
|
Wszystko, co dźwigasz, uzbroiłaś w ból -
To, co zakrywasz, w posępną odwagę.
A jesteś ogród. W tobie panny nagie,
Twarze młodzianków rozpęknięte wpół
(Nauka chodzenia S. Grochowiak)
|
|