Leśne Potyczki
Portal Pisarski » Wspólne Pisanie » Proza
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 23-09-2011 15:27
Daimonion tańczył, szczerzył kły w groteskowym uśmiechu, a ja spoglądałem na świat iście magicznie.
Nie ma słońca.
- Przytulmy mrok do skroni - wyszeptałem.
- Co? - to był głos Altiora. Nierealny, dobywający się z pustki świata.
W odpowiedzi wykrzyknąłem zaklęcie. Wiatr ożył, ewoluował w coś magicznego. Otworzył paszczę i połknął nadlatującego potwora. Skrzydlaty stwór zawył z bólu i runął na ziemię, którą już zdążyłem pobudzić. Z lubością pochłonęła ranne stworzenie, wciągając w swą głębię jego żółtą krew, karmiąc się jego szczątkami.
W tym czasie inne dziecko Otchłani zanurkowało i dziabnęło moje ramię ogromnymi pazurami. Łasiczka podskoczyła w odpowiednim momencie i niezwykle sprawnie znalazła się na karku potwora. Makao wystrzelił z łuku, a pojedyncza strzała powieliła się pięciokrotnie za pomocą magii Altiora. Każda trafiła celów.
Spojrzałem za siebie i ujrzałem niecodzienny widok. Medana złapała za ogromny pysk innego stwora, ten pazurami rozciął jej ubranie nieświadomie pokazując światu lewą pierś kobiety- wojownik. Gdy wreszcie zabiła wroga i dostrzegła moje spojrzenie, parsknęła obłąkańczym śmiechem i cisnęła we mnie sztyletem. W ostatniej chwili zdążyłem zrobić unik, a broń trafiła w oko jednego z potworów.
Dzieci Otchłani było coraz więcej. Ptaszyska, cienie, a nawet demony wszystkich żywiołów - to służyło naszemu wrogowi.
- Mają zdecydowaną przewagę liczebną! - krzyknąłem, czując pieczenie w przeoranym pazurami ramieniu.
- Niesamowite że... - Medana zajęta walką z trójką przeciwników nie zdołała w porę uniknąć podmuchu ognistego demona. Stanęła w płomieniach. Rzuciłem zaklęcie i ogień przeniósł się na jedno z Dzieci Otchłani - Niesamowite że zauważyłeś - mruknęła sarkastycznie.
- Musimy się teleportować - z pomocą magii doprowadziłem do bolesnego zderzenia sześciu naszych przeciwników.
- Oszalałeś?! - warknęła Medana.
- Chyba tak, ale teraz to nie ważne!
- Mistrzu, nie możesz... - Altior zasłonił się magiczną tarczą przed atakiem cienia.
- Altiorze, właśnie dlatego ty nas przeniesiesz - uśmiechnąłem się - Przynajmniej w jednej dziedzinie przerosłeś swojego mistrza.
Medana, oddalona o kilkanaście kroków od nas, błysnęła zębami w uśmiechu:
- Bohaterze-magu! Nawet jak będziesz na łożu śmierci nikt nie przebije twojego ego!
Nadeszła kolejna fala potworów.
- Przenieśmy się! - krzyknąłem do moich towarzyszy, czując gorzki posmak porażki. Tą bitwę zwyciężyła Otchłań.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 23-09-2011 21:21
Przenieśli się bez problemu. Zaklęcie zadziałało dziwnie automatycznie, jakby było tylko kolejnym ćwiczeniem w parny dzień, a nie czarem tkanym w środku obłędnej walki, wyrzucając ich z pola bitwy w bezpieczną ciszę.
- To już? - Altior jakby nie dowierzał swoim umiejętnościom - Jestem coraz lepszy!
Wyszczerzył zęby w miniaturze uśmiechu.
- To już - potwierdził daimonion na piersi Kalta - miałeś piękne szczęście z tym zaklęciem. Idealne wykonanie, szybka reakcja, wszyscy w komplecie.
Amulet nie ruszył się, ale mag przysiągłby że rubinowe koralikowe oczka powiodły po kolei po wszystkich, potwierdzając swoje słowa. Tiaaa, uroki schizofrenii dzielonej z demonem.
- Tiaaa... - mruknął Kalt pod nosem.
Altior odwrócił się na moment, ale zważywszy ze to nie do niego pomruk, zajął się myśleniem o zaklęciu. Musiał to jeszcze kiedyś powtórzyć, ten czas reakcji, ta szybkość, dokładność...
- Mówisz masz. To prostsze niż sądzisz. - lekka wyższość w głosie metalowej łasiczki połączona była z ziewnięciem.
Chłód metalu zaciążył na piersi maga, choć i tak był lekki jak na amulet. Po chwili Kalt zorientował się, że daimonion po prostu oparł się nad nim swoim gronostajowym ciałkiem, okazując to w odczuwalny i rozpoznawalny sposób. Kolejne ziewnięcie.
- Wolisz, żebym poszedł spać niż został nakarmiony, prawda?
- Mhm - potwierdził Kalt niepewnie.
- Słyszę przez sen, więc nic was nie zje przez ten czaaaas... - ziewnięcie przeciągnęło sylabę.
"Ale nie gadasz" - pomyślał Kalt ciesząc się beznamiętnie, że będzie mógł chwilę pomyśleć jednym torem. "Nie ma słońca" tłukło mu się po głowie.
- To też słyszałem - zamruczał gronostaj.
Choć nie poruszył się, mag przysiągłby że dziwny - nie ciepły i nie zimny, nie suchy nie wilgotny , metaliczny jakby w smaku (tylko czemu odbierał go smakiem?) języczek daimoniona polizał go po policzku. Wzdrygnął się, to cholerstwo było tym cholernym smokiem.
Policzek pulsował jakby rdzawą pręgą, ale z pewnością nic nie było widać.
W nowym odruchu mag dotknął metalu amuletu. Był zimny i nieruchomy.
Daimonion chyba spał.
----
Miedziana Pani pogładziła śpiący płomień. Sama chciałaby móc tak spać.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2011 12:38
- Wszystko pięknie, ładnie, ale gdzie jesteśmy? - zapytałam cicho. Nastawiłam uszy. Powęszyłam w powietrzu. Coś było bardzo nie tak, jak być powinno. Poczułam to dopiero po chwili. Mrowienie na plecach, zimno w Róży, wyrytej ręką Pana na moich wiecznie młodych plecach. - Kalcie, Altiorze. - powiedziałam twardo i bardzo poważnie. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Pod żadnym pozorem nie używajcie magii. To nie jest dobre miejsce, zaufajcie mi i...
Zaklęcie rąbnęło mnie w plecy. Poczułam strach, obezwładniający strach i przerażenie, wdzierające się do mego umysłu. Przełamałam ten strach dopiero wtedy, gdy chwyciłam za miecz. Reszta drużyny zrobiła to samo. Kalt instynktownie odrzucił swój Kij, zapewne rzucając jakieś zaklęcie, aby w razie potrzeby tutaj móc go odnaleźć. Zbiliśmy się w kupę, plecami do siebie. Altior drżał na całym ciele, a Makao węszył i węszył, wytężał się, jakby nie umiał powstrzymać tego dziwnego, zwierzęcego odruchu.
- Co się dzieje? - zapytał mnie Kalt.
- Nie wiem, ale, błagam, zaufaj mi i nie używaj magii, dopóki się nie dowiemy, gdzie trafiliśmy. To jest inny rodzaj czarów, bardzo mroczny, krwawy, pochodzący z ziemi. Nie używaj magii, Kalcie, dopóki nie powiem ci, ze możesz! Cokolwiek by się działo, nie ujawniajcie swoich zdolności. Nawet nie wiesz, co czasem się robi czarodziejom innego rodzaju mocy... - wyszeptałam gorączkowo i wtedy ich zobaczyliśmy.
Wyjechali na dziwnych koniach, które miały okropne kły i wielkie, wyłupiaste oczy. Miały w sobie coś strasznego i przerażającego, jakąś dziwną aurę, której nie potrafiłam określić. Ich jeźdźcy ubrani byli prawie jak zwyczajni żołnierze, gdyby nie pełno rogów, ćwieków, futer i kawałków skór na zbrojach. Ich mag, czarodziej, kapłan, nie wiem, jak powinnam go nazwać, miał zwyczajne ubranie, wyglądał na naprawdę miłego człowieka o zielonych, dobrych oczach. Ale miał kły. Normalnie zwierzęce zęby, ukrywające się za kształtnymi ustami. Uśmiechnął się do nas przyjaźnie.
- Drodzy wędrowcy, chyba zabłądziliście.
- A wy chyba raczej nie zaoferujecie nam pomocy, co? - prychnęłam pogardliwie. Widziałam sieci. Zrozumiałam.
- Nie. Nie pomożemy.
Wszystko stało się szybciej, niż powinno. Rzuciłam się na ziemię, unikając pętli, zarzuconej na szyję, przeturlałam się i zaczęłam biec. Było ich wielu, doskonale wyszkolonych, a jednak usiekłam kilku, zanim zarzucono mi sznury na szyję, na nadgarstki i wreszcie na nogi. Kalt bronił się najdłużej, bo przecież nie czuł tego przerażenia, które ja musiałam zwalczać. Wkrótce jednak wszyscy leżeliśmy związani na ziemi.
Spostrzegłam, że naszyjnik od Bogini wtopił się w ciało Kalta, przybierając postać rytualnych blizn wokół szyi.
Po chwili nadjechała wielka klatka, w której siedziało kilku nagich mężczyzn z ogolonymi głowami. Wtedy brutalnie podniesiono Altiora z ziemi. Mag rzucił na niego jakieś ogłupiajace zaklęcie, od którego zawirowało mi w głowie. Spojrzeliśmy na siebie z Kaltem porozumiewawczo. Mocna magia, bardzo silna... Młodego ucznia Kalta rozebrano do naga, sprawnie związano mu ręce, połączone sznurem z pętlą na szyi. Ogolono mu też głowę. Potem mag oddziału polał czymś jego głowę, delikatnie i spokojnie. Wszystko odbywało się powoli. Mieli czas, dużo czasu, jak zrozumiałam. Żołnierze rozbijali obóz, przekomarzając się i śmiejąc. Zauważyłam, że towarzyszą im służący, wszyscy w brązowych tunikach, z ogolonymi głowami. Zawsze spuszczali wzrok byli popychani, bici i wykorzystywani tez na inne sposoby. Kalt na ten widok zbladł. Moi towarzysze trafili do klatki, razem z innymi więźniami.
Mnie mag wziął na środek obozu, gdy zdejmowano ze mnie ubrania. Żołnierze na początku się śmiali. Potem ich śmiech, z każdym zdjętym ubraniem, powoli cichł. Tatuaż na plecach, blizny, twarde mięśnie i kobiece kształty. Kiedy kazano mi klęknąć, aby ogolić mi głowę, dowódca oddziału powstrzymał na chwilę maga. Chwycił mnie za włosy, stojąc z tyłu i pogładził moją szyję. Po chwili poczułam, jak rozwiązuje swoje spodnie. Wziął mnie na oczach swoich ludzi, a ci dopingowali go krzykami. Trzymał moje włosy, szarpał je, wąchał i gładził, a gdy skończył, szepnął mi do ucha:
- Szkoda było je zmarnować.
Potem obcięto mi włosy. Warstwami, bardzo delikatnie. Kiedy moja czaszka błyszczała od mikstury maga, zawiązano mi pętlę na szyi i przymocowano do sznurach na nadgarstkach.
Naga i poniżona weszłam do klatki.
- Co tu się dzieje? - szepnął Altior, odwracając wzrok od miejsca, gdzie żołnierz zmuszał służącego do połykania swojego moczu.
- Właśnie stałeś się niewolnikiem. - powiedział spokojnie jeden z mężczyzn. Miał około pięćdziesięciu lat. - Mnie zniewolono za długi. Na szczęście ominął ten los moją rodzinę.
- Cholerny przejaw miłosierdzia. - mruknęłam.
- Pani, czeka cię starszny los na targu niewolników, na który zmierzamy. - powiedział drugi, młodszy z odstającymi uszami - Takie piękne ciało wzbudzi podziw i zazdrość. Z pewnością wykupi cię jakiś dom uciech albo bogacz, który... nie wiesz, pani, co oni czasem robią kobietom. - pokręcił głową.
- Mało jest kobiet niewolnic? - zapytał Kalt. Nie patrzył mnie.
- Bardzo. Muszą popełnić duże przestępstwo albo stracić całkowitą płynność finansową, kiedy nie mogą już płacić świątyni, trafiają do niewoli.
- Dlaczego ogolili nam głowy? - Makao odezwał się ze swojego konta.
- Bo tylko wolni mogą mieć długie włosy. Ta mikstura jest magiczna, raz do roku każdy niewolnik jest nią smarowany i włosy nie odrastają.
- Gdzie trafimy. - zapytałam ponuro, patrząc na obóz żołnierzy. Niewolnicy... nie-ludzie. Tak ich tu traktowano. Nie mieli żadnego prawa. Dopóki jesteś wolny, masz wszystko i żyje ci się dobrze. Stracisz wolność, nie jesteś człowiekiem.
- Ty najpewniej, o pani, do burdelu albo do bogacza, aby robić z nim to, czego nie wolno robić z żoną. Żonę odwiedza się raz na tydzień, aby ją zapłodnić, potem już nie. Starszy z panów pewnie na służącego, może w świątyni, tam cały czas potrzebują rąk do pracy albo na usługi dla kobiet i mężczyzn. Ten spiczastouchy, chory jest tak w ogóle?, pewnie na arenę, atrakcja, będzie walczył. A młodzieniec... Ciebie, wybacz, czeka na pewno zadowalanie mężczyzn i kobiet.
- Kobiety mogą korzystać z takich uciech? - zdziwiłam się. To społeczeństwo było dziwne. I posługiwało się mroczną magią. Gdyby Kalt trafił do światyni... może Otchłań znalazła sobie miejsce do spokojnego egzystowania? Nie może użyć magii! Nie tutaj.
- Rozwódki, wdowy, niektóre, które są na tyle bogate, aby nie musieć mieć mężów, chociaż ich jest garstka...
- Cicho tam, łajno! - krzyknął żołnierz.
Spojrzałam na Kalta.
- Do twarzy mi bez włosów? - zaśmiałam się.
- Tak, nawet teraz jesteś piękna, Medano. - odpowiedział cicho. Uroda nie była teraz mi sprzymierzeńcem.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 24-09-2011 13:28
Daimonion wtopil sie w Kalta, lekkim szarpnieciem bolu. Musieli sie chronic, a proby zdjecia niezdejmowalnego naszyjnika uszkodzilyby maga z pewnoscia. Jakiekolwiek drgnienie magii, jakie mogloby mu przyjsc do glowy dzieki obecnosci amuletu musialo byc zduszone w zarodku. Blogoslawienstwo dzialalo, ale nic o czym kalt umial w tym momencie pomyslec nie miescilo sie w jego zakresie. Nie mial tez pojecia czym moglby zaplacic.
Metaliczny uscisk obejmowal serce maga, tak jakby splot lasiczkowego cialka oplotl wyrazniei fizycznie jego serce. Bicie serca tracalo daimoniona, glebszy oddech dotykal metalowych elementow. Byl plominiem, zanurzonym we wnetrzu zywego ciala.
To nei mogla byc prawda, nie mogla.
Kalt chcial sprawdzic czy jest w stanie odetchnac tym plomienistym oddechem, ale przerazone "Nie uzywaj magii!" Medany ustawialo go do pionu.
Daimonion spal. I lepiej bylo, zeby sie nie budzil, poki nie wiedzieli jak z tego skorzystac. To drgnienie boskieog dzialania moglo byc przyjete w kazdy sposob.
Jednak los im sprzyjal, w niewiadomy sposob i pomimo wszystko.
Zyczenie Medany "chce podrozowac Kaltem" nieodmiennie dzialalo. Pozostawalo im - wybrac.
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 24-09-2011 17:47
Klatka nie była przyjemna. Nie była też wygodnym środkiem podróżowania. Wolałam nie patrzeć na zrozpaczonego Altiora, brutalnie zaczepianego przez żołnierzy. Dotykali go i szydzili z niego, i wiedziałam, ze czekają go gorsze rzeczy, niż to.
- Czy seks między facetami jest normalny u was? - zapytałam cicho.
- Tylko z niewolnikiem. - odszepnął mi starszy mężczyzna - Nie między wolnymi ludźmi.
- Czy wszystkich gości traktujecie tak samo? - mruknął Kalt, usilnie starając się siadać tak, aby nie świecić swoim przyrodzeniem. Niektórzy z żołnierzy i jego wzięli na cel, co raczej mnie bawiło, bo robił wtedy naprawdę śmieszne miny. Nie powiem, co ja musiałam znosić z ich strony... natomiast Makao siedział nietknięty. Bali się go, i dobrze.
- Nie, ale trafiliście na czas Łowów. Wtedy żołnierze Świątyni wypuszczają się w dal i polują na podróżnych. Tamci też są z daleka, ale nie mówią naszym językiem. - zastanowił się przez chwilkę - A wy skąd go znacie?
Noszę boga na ramieniu, a towarzyszą mi magowie., pomyślałam, ale odparłam:
- Studiowaliśmy różne języki.
Zapadło milczenie.
Wjechaliśmy do miasta o świcie. Było bardzo zadbane, piękne i imponujące, a górowała nad nim wielka świątynia. Trafiliśmy od razu na targ niewolników. Już zebrało się tam kilkunastu handlarzy i spory tłumek ludzi.
Wiedziałam, czego sie spodziewać, ale zapomniałam, że Kalt nie. Stało się z nim to samo, co z resztą "mieszkańców" naszej klatki, a także innych wozów. Kiedy wyprowadzają cię na podest, musisz być spokojny. Jednak właśnie wtedy uświadamiasz sobie, że tracisz wolność, że nie jesteś już człowiekiem. To samo dopadło Kalta i resztę, oprócz Makao i mnie. Próbowali uciec, próbowali krzyczeć, zerwać sznury, odwrócić czas. Ludzie się śmiali, pokazywali sobie palcami.
Kobiet było niewiele i postawiono nas na wspólnym podeście. One płakały, szlochały, szukały w tłumie życzliwej twarzy. Próbowały jakoś ukryć swą nagość. Nigdy nie były niewolnicami. Ja byłam. stałam więc spokojnie, rozglądając się uważnie. Kalt, Altior i Makao stali obok siebie, wodząc nieprzytomnym wzrokiem. Widziałam też, ze kilku kupców dokładnie oglądało Altiora.
Nadszedł czas sprawdzenia towaru. Każdy bogacz, który miał odpowiedni status, mógł do każdego z nas podejść, dotknąć, sprawdzić uzębienie. W stosunku do facetów czasem... no, podchodziła inna niewolnica lub niewolnik i musieli oni doprowadzić nowych towar do stanu podniecenia. Osobiści skrybowie chodzili i notowali coś w swoich notatnikach.
Jeden z kupców najpierw dokładnie przebadał Kalta. Musiał go potem boleć zadek, ale cóż, bywa. Potem porozmawiał z magiem, który nas przywiózł i podszedł do mnie. Zmierzył mnie wzrokiem, obmacał piersi, ramiona, talię, pośladki, włożył mi palce we wszystkie dziurki. Wytarł ręce morką szmatką, podaną przez niewolnika. Kiwnął głową do "naszego" maga.
- Panie. - szepnęłam cicho, patrząc na niego nienatarczywie.
Uniósł brew i przechylił głowę.
- Zechciej, panie, kupić moich towarzyszy.
Skinął na swojego niewolnika, a ten zapytał:
- Po co?
- Bo inaczej nikt ich nie upilnuje, a to są straszne głupki. Panie. - odparłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Spadające gwiazdy. I szarość oczu tego starszego jegomościa, który uśmiechnął się lekko i odszedł. Rzuciłam sieć.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 27-09-2011 11:44
Nie ma słońca... Nie ma słońca... Nie ma słońca...
Nadeszła noc. Zaprowadzono nas do dużego budynku, który okazał się więzieniem. Każdy został zamknięty w osobnej celi. W powietrzu unosiła się woń spermy i śmierci. Z sufitu zwisał człowiek. Biorąc pod uwagę stan w jakim znajdowało się jego (jej?) ciało musiał tak wisieć od wielu dni.
Nie ma słońca... Nie ma słońca... Nie ma słońca...
Zabrano nam wszystko. Widziałem jak Wolni, śliniąc się spoglądali na nasz ekwipunek. Altior został wielokrotnie zgwałcony, Medana raz. Makao Wolni bali się. Ja obroniłem się tylko dzięki magii drzemiącej wewnątrz mojego umysłu. Kij zabrano.
Telepatia manipulacyjna - tak mój Mistrz nazywał tę niełatwą magiczną umiejętność. Belwir mógłby nam pomóc, ale go zamordowałem wiele lat temu.
Broniłem się, wkradając do umysłów Wolnych, wyczytując ich myśli, szarpiąc je do bólu. Gdy wrzucono nas do cel, zaatakowałem tak mocno, że jeden z Wolnych zawył z bólu i przez długi czas wił się po brudnej podłodze, rozmasowując desperacko skronie.
Nie ma słońca... Nie ma słońca... Nie ma słońca...
Nie winiłem Altiora za zły wybór miejsca teleportacji. Czarodziej musi być wcześniej w jakimś miejscu, by się tam przeteleportować. Zapewne to sama Otchłań ingerowała w ten magiczny proces.
Nie winiłem też siebie, mimo że to był mój pomysł, by się przenieść. Zginęlibyśmy wcześniej, choć oszczędzony zostałby nam wstyd.
- Medano, masz jakiś pomysł?
- Przestań używać magii!
- To tylko wysoka telepatia - wzruszyłem ramionami - Kij mi zabrano.
- Coś wykombinuję. Uważaj jednak z tą telepatią, bo w końcu zrozumieją, że masz takie zdolności.

Połączenie umysłowe przerwał nagły atak bólu. Oberwałem w zęby od jednego z uległych niewolników.
- Psie, nie waż się patrzeć na tą niewolnicę! Ona należy do naszego Pana! Wy również! - wskazał na mnie, na Altiora i Makao.
Z trudem powstrzymałem się przed atakiem na jego umysł. Miast tego z obłudnym uśmiechem ukłoniłem się nisko i rzekłem:
- Jak sobie życzysz.
- Mi się nie kłaniaj, psie! Jestem tylko nieco wyżej od ciebie w hierarchii podludzi - rzucił nam resztki z obiadu Wolnych na podłogę i podał kubek wypełniony deszczówką - Za każde nieposłuszeństwo będziecie dostawać więcej batów, a mniej jedzenia.
Nie ma słońca... Nie ma słońca... Nie ma słońca...
Odszedł. Przez resztę nocy na próżno próbowałem zasnąć. Zastanawiałem się nad przyszłością. Wyglądała mrocznie, bo...
Nie ma słońca... Nie ma słońca... Nie ma słońca...
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Medana Użytkownik
  • Postów: 83
  • Skąd:
Dodane dnia 03-10-2011 21:25
Siedziałam w ponurym koncie celi. Było tu zimno, brudno i śmierdziało. Zwisające zwłoki nie zrobiły na mnie wrażenia, ale za to chlipiący Altior działał mi na nerwy. Nic nie mogliśmy zrobić, tylko czekać. Westchnęłam. Nie wiedziałam, kto nas kupił, a takie informacje były bardzo cenne. Rozejrzałam się uważnie, przyglądajac się strażnikom. Nie zwracali na nas uwagi, dostali to, czego chcieli i koniec.
- Nie będzie tu nam zbyt dobrze, biorąc po uwagę ich zwyczaje. - powiedziałam ponuro. Kalt spojrzał na mnie. Oszalał, to wiedziałam już od dawna, coś niedobrego działo się z jego umysłem i nie mogłam nic na to poradzić.
- Mogliśmy ich wtedy zabić. - odparł.
- Nie, tutaj oni mieli przewagę i wiesz o tym. Pierwszy raz jako niewolnik, co?
Cisza.
- Skąd wiesz?
- Bo wiele razy widziałam takich jak ty, niekoniecznie z naszej obecnej perspektywy. Drobna rada, bohaterze... po prostu nie wyróżniaj się, jeszcze nie. Dopiero, jak poznasz tutejsze zasady.
- Ty już się popisałaś przed tamtym. - burknął.
- Ja to co innego. - wzruszyłam ramionami.
- Myślę, że mógłbym cię znienawidzić. - usiadł wreszcie obok mnie. Dotknął swojej łysej głowy, a potem spojrzał na mnie. Posmutniał lekko. - Miałaś piękne włosy.
- Odrosną. - uśmiechnęłam się - Muszę tylko wymyśleć, jak stąd uciec. A to mi trochę zajmie, bo to niełatwa sprawa. Bądź do tej pory grzeczny, dobrze?
- Dobrze.
Przynajmniej tyle udało mi się osiągnąć.
Jestem tylko słowem
Wypowiedzianym
Drżącym głosem
W niepewności trwam
Zamgloną pamięcią nie sięgam już wstecz
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
Aleksander Sarota Użytkownik
  • Postów: 88
  • Skąd:
Dodane dnia 12-10-2011 10:46
Szepty i krzyki.
Jęki i kwiki.
I cienie tańczą na dnie duszy.
W rytmie wybijanych nań katuszy.

Nie ma słońca... Nie ma słońca...


Ktoś otworzył drzwi, wlewając do celi blade światło księżyca. Zmrużyłem oczy, gdyż Ciemność była mi bliższa.
Co teraz? U kresu zawsze tylko Otchłań...
Do góry
Autor
RE: Leśne Potyczki
mariamagdalena Użytkownik
  • Postów: 1075
  • Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
Dodane dnia 12-10-2011 17:01
Bogini pogłaskała daimoniona po ognistej głowie. Wsparta na stosie poduszek w Wewnętrznym sanktuarium czuła się dużo lepiej. Pan Zniszczeń przemierzał ziemię, rozpościerając za sobą śmierć. Taki był Los.
Tak zdecydowali.
Głosik w głowie Kalta rozbijał sie o pustke umyslu. Słyszalny wyraźnie na tle szumów, jęków i ciemności. Płomieniste litery rysowały sie, gdy bogini i daimonion mówili jednocześnie te same słowa.
- Czy chcesz uciec, bohaterze? Czy może dać ci jeszcze bliżej tę bliskość śmierci? Bohaterze, Twój los nie jest w Twoim ręku, zaczynasz rozumieć?
Moneta upadła z głośnym brzękiem.
Daimonion zaśmiał się w pałacu metalicznym śmiechem smoka-zwierzęcia. Jego dzieciecy, nosowy, pełen godności głos wypowiedział słowa, które w złoconych salach rozbrzmiewały od tysięcy, tysiecy lat
- Czego chcesz bohaterze?
Ślepa biel zalała oczy Kalta. Jasnosć na którą nie mógł patrzeć.
Uśmiech Bogini Dobrego Losu, Pani Pomyślności. "Jeśli będziesz czegos chciał, poprosisz..." Biała postać, jaśniejąca blaskiem, podobna i niepodobna do Pani Życzeń, złożyła w umyśle Kalta w jego ręce promienistą kulę. Przyjął ją, rozglądajac sie na boki. Było biało. Bardzo biało. Słońce?
Dopiero wtedy uswiadomił sobie, ze kula parzy. Upuścił ja i rozbryzgła sie na nieistniejacej białej podłodze.
Krzyknął.
Medana spojrzała na drzwi, na które patrzył mag i na Kalta.
Miał poprzone dłonie i przedramiona, paskudnymi czerwonymi szramami, jakby oblano go wrzątkiem. Mamrotał coś gorączkowo, patrząc w podłogę pustym wzrokiem. Bohater-mag był ślepy.
- Daimonionie - szepnął Kalt - Nie mozesz spać, ja zasnałem, zasnąłem, Otchłan, Otchłań mnie...
Dłoń Medany zatkała mu usta.
Bogini głaskała daimoniona złotą, metaliczna ręką.-
- Smoku...
Zwierzątko zamruczało pod boskimi palcami.
- Zrób jak zechcesz....
Poetka. Prozaiczka.
Poetka prozaiczna.
Do góry
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]