Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 11-08-2011 17:09 |
|
Całe życie na walizkach
Stanisław Barańczak
Całe życie na walizkach z własnej skóry
(ta najtańsza imitacja tektury);
kątem pośród swych składanych kości
(prawie plastik, lecz gorszej jakości);
wprowadzając się przejściowo w mózgu zwoje
(mniej ustawne niż przechodnie pokoje);
na odchodnym z przedsionków serca
(byle klatka schodowa szersza);
na wylocie ze źrenicy oka
(nie tak jasnej jak kuchnia bez okna);
w tym lokalu nieumeblowanym,
z tymczasowym żyj zameldowaniem,
chociaż nigdy twoim się nie stanie
twoje życie, zastępcze mieszkanie.
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Opheliac
Użytkownik
|
Dodane dnia 13-08-2011 22:09 |
|
Karnawał
Andrzej Bursa
Karnawał
Tak do umierania
Podobny
Jak odbicie do postaci
Odbicie w stali zwierciadlanej
Gdzie się realność kształtu traci
W dewocjonaliach z celofanu
Wirując pióropuszem pysznym
jak posuwiście
jak wspaniale
Karnawał jedzie karawanem
Stuk stuk galop
Pustą ulicą
Stangret zasypia pod warkoczem
Przepraszam czy to tu kostnica
W chichocie głowa drga na tacy
Czemu tak późno proszę proszę
Jarzy się kadłub restauracji
Lampiony barwnym lśnią obrotem
Ach... teraz prawie jest wesoło
Śmiech śmiech wibruje w szkła rozpryskach
Do dna napełnia ktoś kieliszki
Obchodząc stolik dookoła.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Leszek Sobeczko
Użytkownik
- Postów: 1303
- Skąd: Rydułtowy
|
Dodane dnia 15-08-2011 00:15 |
|
Pocztówka ósma
Bogdan Loebl
Już może pan jeść wszystko powiedział mi lekarz
oto stosowna forma pożegnania
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
weronikulus
Użytkownik
|
Dodane dnia 21-08-2011 12:37 |
|
dziś poganiacz czasu
poczuł zapach peonii i wiolonczeli,
bardzo wymyślne, pomogło
zawrócił
razem z czasem jak z krowami
stanął
znów się odwrócił
bo przypomniał sobie strach cofania
i poszedł za ogonem czasu
tak wolno
że czas aż zrobił... kupę
--
To Mistrz Miron znów.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
miraeryka
Użytkownik
|
Dodane dnia 29-08-2011 19:26 |
|
w. - Miron jak oddech, Miron!
Anna Podczaszy
Bez powodu
I żeby się uspokoić
schyla i zmiata się prochy
jakieś leżące od tygodni. Zrobić by coś nic
nie znaczącego. Nieznacznego.
W gruncie rzeczy głupstwo -
jak byle wgnieciony zderzak
to było.
A jednak. Są kolejne dna
i niekontrolowane łzy.
Mówi się - bez powodu.
I się zbiera proch w garść
i rzuca w oczy temu, co się stało
moim ciałem.
Drobne
Co słychać u Pani w ogródku?
Listeczki tak uroczo na wiosnę urosły
i o! Odpadło. Proszę
nie pytać: każde słowo w serce
machiny na śmierć zapada,
a są drobiazgi,
które mi pozostały,
których wydać nie wydam.
Nie umiem.
|
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Borek707
Użytkownik
|
Dodane dnia 30-08-2011 22:43 |
|
Czesław Miłosz - Pożegnanie
Mówię do ciebie po latach milczenia,
Mój synu. Nie ma Werony.
Roztarłem pył ceglany na palcach. Oto co zostaje
Z wielkiej miłości do rodzinnych miast.
Słyszę twój śmiech w ogrodzie. I wiosny szalonej
Zapach po mokrych listkach przybliża się do mnie,
Do mnie, który nie wierząc w żadna zbawczą moc
Przeżyłem innych i samego siebie.
Żebyś ty wiedział, jak to jest, gdy nocą
Budzi się nagle ktoś i zapytuje
Słysząc bijące serce: Czego ty chcesz jeszcze,
Nienasycone? Wiosna, słowik śpiewa.
Śmiech dziecinny w ogrodzie. Pierwsza gwiazda czysta
Otwiera się nad pianą nierozkwitłych wzgórz
I znów na usta moje wraca lekki śpiew,
I młody znowu jestem jak dawniej, w Weronie.
Odrzucić. Odrzucić wszystko. To nie to.
Nie będę wskrzeszać ani wracać wstecz.
Śpijcie, Romeo i Julio, na wezgłowiu z potrzaskanych piór,
Nie podniosę z popiołu waszych rąk złączonych.
Opustoszałe katedry niech nawiedza kot
Świecąc Źrenicą na ołtarzach. Sowa
Na martwym ostrołuku niech uściele gniazdo.
W skwarne, białe południe wśród rumowisk wąż
Niech grzeje się na liściach z podbiału i w ciszy
Lśniącym kręgiem owija niepotrzebne złoto.
Nie wrócę. Ja chcę wiedzieć, co zostaje
Po odrzuceniu wiosny i młodości,
Po odrzuceniu karminowych ust,
Z których w noc parną płynie
Fala gorąca.
Po odrzuceniu pieśni i zapachu wina,
Przysiąg i skarg, i diamentowej nocy,
I krzyku mew, za którym biegnie blask
Czarnego słońca.
Z życia, z jabłka, które przeciął płomienisty nóż,
Jakie ocali się ziarno.
Synu mój, wierzaj mi, nie zostaje nic.
Tylko trud męskiego wieku,
Bruzda losu na dłoni.
Tylko trud,
Nic więcej.
Kraków, 1945
|
"Pstre fantazji niechaj płody
Kwitną dla przemiennej mody"
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 06-10-2011 20:59 |
|
Brudna woda
Marcin Świetlicki
Więc umarł. Nawet jeśli nie byłoby to prawdą - umarł.
Zauważyłam w tym nieokreślonym zamierzchłym momencie, że skoro go nie ma,
skoro umarł - to tym bardziej jestem.
Od razu zapragnęłam nowego mężczyzny. Zażenowana zapragnęłam.
Ale innego mężczyzny nie było, nie urodził się jeszcze.
A ja nie jestem tą, która rodzi mężczyzn.
Więc czekałam, aż jakaś kobieta krzyknie, wypchnie z siebie
i nie pozwoli wrócić. Krążyłam, czekałam w kawiarniach i parkach,
mówiąc proste spierdalaj natrętom, aż wreszcie (za wcześnie!).
Nadal czekałam, bardziej już zajęta formą i obserwowaniem
swoich rosnących oczu. Rosły mi oczy, tak. Żyły stawały się bardziej niebieskie.
Patrzyłam na kobiety i ich płaskie brzuchy.
Ach, chodziłam do kina. Lubiłam momenty, kiedy taśma się rwie.
Nie uzasadniam. Zasłoniłam lustra, przeglądałam się w szybach wystawowych.
Stanął obok, wciąż jeszcze mokry. Zabrakło mi rąk.
(Za wcześnie!) Mimo że śpi obok - wobrażam sobie,
że nadal czekam i czekam naprawdę. Przyjmuję to wszystko,
jestem obecna, nie wiem, nie znam go, próbuję
przesunąć jego oczy, wydłużyć mu język.
Podrzucam go, przemieszczam. Czasami wydaje
mi się, że kocham, że kocham, że kocham
tę brudną wodę.
Łuki romańskie
Tomas Tranströmer
We wnętrzu ogromnego kościoła romańskiego cisnęli się turyści.
Rozpościerało się sklepienie za sklepieniem bez prześwitu.
Drgało kilka płomyków świec.
Objął mnie anioł bez twarzy
i zaszeptał przez całe ciało:
„Nie wstydź się tego, że jesteś człowiekiem, bądź dumny!
W twoim wnętrzu otwiera się sklepienie za sklepieniem bez końca.
Nigdy nie będziesz gotowy i tak jest słusznie.”
Byłem ślepy od łez
i wyprowadzono mnie na buzującą od słońca piazzę
wraz z Mr i Mrs Jones, Panem Tanaką i Signorą Sabatini
a we wnętrzu ich wszystkich otwierało się sklepienie za sklepieniem bez końca.
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Usunięty
Gość
|
Dodane dnia 06-10-2011 21:39 |
|
Guzik
Herbert Zbigniew
Najładniejsze bajki są o tym, że byliśmy mali. Ja lubię najbardziej tę, jak
to raz połknąłem kościany guzik. Mama wtedy płakała.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
miraeryka
Użytkownik
|
Dodane dnia 07-10-2011 21:57 |
|
Tadeusz Dąbrowski
***
Słowo jabłko nie zawiera w sobie żadnej prawdy
o jabłku, podobnie jak jego kształt, kolor, zapach,
i smak. Prawda nie jest do oglądania, wąchania
i smakowania. Mówiąc jabłko, zaledwie je zjadasz.
W przestrzeni między słowem jabłko a prawdą jabłka
dzieje się jabłko. Przestrzeń między słowem śmierć
a prawdą śmierci jest największa. W niej dzieje
się życie. Między słowem prawda a prawdą dzieje się
śmierć.
|
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Kushi
Użytkownik
- Postów: 932
- Skąd: Kraina marzeń
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
czarodziejka
Użytkownik
- Postów: 660
- Skąd: zapomniana kraina
|
Dodane dnia 22-10-2011 22:29 |
|
Mam bardzo mało wspólnego z poezją i wiersz który dodaje być może był, ale bardzo go lubię.
Adam Asnyk
"Dwa anioły"
Dwa anioły spotkały się w locie,
Ponad ziemią, wśród błękitnych mórz
Jeden płynął w purpurze i złocie
Miał wejrzenie jakby rannych zórz.
Drugi w czarnych aksamitach tonął,
Łez brylantem świecił jego wzrok -
A na głowie wieniec z gwiazd mu płonął
I rozjaśniał nieskończony mrok.
"Wracam z ziemi - rzekł pierwszy z aniołów -
Gdziem w ogrodzie życia kwiaty siał,
Rozdmuchiwał płomienie z popiołów
I przyśpieszał nowy rozkwit ciał
Tam widziałem, w ciemnej nieszczęść nocy,
Dwóch serc czystych krwawy z losem bój,
Dwojga istot gorzki ból sierocy,
Ich samotny, ciężki życia znój.
Więc zbliżyłem dwie niedole z sobą
I miłości owiałem je tchem
A z dwóch smutków nad dawną żałoba
Szczęście rajskim wykwitnęło snem!"
Ja - rzekł drugi w gwiaździstej koronie -
Wracam także z owych ziemskich pól,
Gdzie na chorych sercach kładłem dłonie...
I na zawsze koiłem ich ból.
Tam spotkałem, pomiędzy innemi,
Jedną dusze szlachetna, bez plam -
l kochałem tego syna ziemi,
Co pięknością dorównywał nam.
Lecz dojrzałem, że w żywota męce
Zaczął oliwiąc się... rdzy dostrzegłem ślad,
l strwożony, wyciągnąłem ręce,
By, padając, nie poplamił szat.
l miłością prowadzony czystą,
Jak najciszej zbliżyłem się doń...
Zarzuciłem zasłonę gwiaździstą...
I na sercu położyłem dłoń.
W mych objęciach on teraz bezpieczny,
Bo już władzy nie ma nad nim czas -
I zostanie w swej piękności wiecznej,
Nie dotknięty żadną, z ziemskich skaz".
|
Przyjaźń jest jak chleb, nawet czerstwy zaspokaja głód. Przyjaźń jest jak woda,
zimna czy gorąca gasi pragnienie.
Choć daleko, to jednak blisko. Choć nie zawsze mówi, to ją słyszysz. Choć nie zawsze Cię dotyka, to ją czujesz.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
mariamagdalena
Użytkownik
- Postów: 1075
- Skąd: Vratislavia / Tel Aviv
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Borek707
Użytkownik
|
Dodane dnia 22-10-2011 23:46 |
|
Andrzej Bursa
Miłość
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
|
"Pstre fantazji niechaj płody
Kwitną dla przemiennej mody"
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
creep
Użytkownik
|
Dodane dnia 25-10-2011 18:43 |
|
Stanisław Barańczak
Święto zmarłych
Podają sobie ręce
pod ziemią; leżąc na wznak, rozpychają
łokciami zgniłe deski, rozgarniają dłońmi
glebę, korzenie traw, odłamki próchna; milcząc
spiskują przeciw nam, zbierają siły;
zbyt wielu ich już;
zbyt wielu skulonych
w brzemiennych brzuchach grobów, które sterczą
tak kanciasto, że pęka ich ziemista skóra;
a oni rosną wewnątrz i rośnie im w płucach
ostatni przechowany haust powietrza, choć
przebiliśmy im pierś poprzez ziemię kołkiem
krzyża;
za lekka ziemia im i przegnił krzyż,
więc po co ta okrągła data: byśmy mogli
choć raz do roku za jednym zamachem
przywalić ich wieńcami, przygwoździć świecami
i przydusić nabożnym kolanem, aż stracą
nagromadzone siły, aż rozerwą
podziemny łańcuch rąk, opasujący Ziemię.
Tego samego Autora: Lot do Seattle, Hemofilia, a także interesujący esej: Tablica z Macondo.
|
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Karol Nieporadny
Użytkownik
|
Dodane dnia 26-10-2011 08:10 |
|
Bukowski Charles
.... kres nocy- początek nowej walki
I pomyśleć, że kiedy odejdę
będzie więcej dni dla innych, innych dni
innych nocy
psy będą spacerować, a drzewa
kołysać się na wietrze
zostawię po sobie niewiele
coś do czytania, może
dzika cebula na rozkopanej drodze
Paryż w ciemnościach
|
Smutek to najgorsza pora dnia.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
miraeryka
Użytkownik
|
Dodane dnia 29-10-2011 23:25 |
|
Marcin Świetlicki
Dom
Gdy skończą się przyprawy, sól i pieprz,
kiedy wszelkie wysiądą urządzenia
i prąd wyłączą ostatecznie, kiedy
pająk mi dotyka gardła pajęczyną,
wtedy dom już nie będzie domem,
klucz się zagubi w odmęcie na zewnątrz.
A gdziekolwiek się pójdzie, zawsze
droga powrotna to będzie.
Świat nie ma ramion, nie ma ciepłego oddechu,
świat nie śpi, nie śni. Cokolwiek snem było,
było domem.
|
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 06-11-2011 19:22 |
|
−273,15
Krzysztof Marcyjaniak
Pierwsze kłamstwo; słodkie jak zapach zgaszonej zapałki.
Krótkotrwałe kolorowe błyski, później ciemność; rozrasta się.
Kolejne plamy na skórze, aż wreszcie czarne dziury
i mróz pod stopami.
Minus dwieście siedemdziesiąt trzy przecinek piętnaście.
Podobno dalej już nie ma wierszy tylko atomy w agonii.
Podobno
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
miraeryka
Użytkownik
|
Dodane dnia 02-12-2011 22:59 |
|
Wojciech Brzoska
oczekiwanie
siedem razy wspinasz się na słup telefoniczny
po chwili z trzaskiem spadasz na ziemię
na zdjęciu w ciemnej knajpie Bogart
jak zawsze brzydki i martwy
patrzy na zmieniające się pary
a może to pory roku się zmieniają
dzień zakochanych zamiast święta zmarłych ?
ach jacy oni piękni i żywi
i młodzi jeszcze w dodatku
każdy obowiązkowo z czerwoną różą
ach jacy na śmierć w sobie zakochani
siedem razy wspinasz się na słup telefoniczny
Bogart już zasypia
zmęczony brakiem odpowiedniego widoku
traci nadzieję
złamanie zamknięte
z nici porozumienia ponownie nici, gwałtowne cięcia
rodzą chore milczenie, rozgrzane telewizory
wychodzą naprzeciw chłodnym abonentom ersatzu.
zbyt późne powroty do własnych cudzych domów
czasami kończą się nieoczekiwanym spięciem,
w jednej chwili cisza zostaje porzucona
wraz z upragnionym snem. walczymy w środku nocy
jak rozwścieczone niedźwiedzie na środku klepiska
kuchennych kafli, odłamki słów zostają głębiej niż
szkło tłuczonych bezmyślnie drzwi. zaraz jednak
opatrujemy się nawzajem, kostkami lodu z zamrażalnika
tamujemy rodzinną krew, drobne rany przemywamy w potoku
szeptanych zdań.
nić porozumienia zostaje sklejona,
gwałtowne spięcie tym razem przerywa
chore milczenie.
|
"Pamiętaj, musisz mieć kredens. Twój świat się zawali
a kredens jeszcze będzie stał. All you need is kredens
i dużo, dużo naczyń, które łatwiej zapełnić
niż pustkę."
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Esy Floresy
Redaktor
|
Dodane dnia 17-12-2011 21:05 |
|
W OBRONIE MITÓW
Jakobe Mansztajn
niebo kiedyś upadnie. różowy króliczek duracell,
który jest jak marzenie, też kiedyś upadnie.
siłę zaczniemy czerpać z kawy i papierosów,
jak w dobrych filmach, a miłość stanie się available
jedynie w wersji demo. bóg już całkiem wyjdzie
z wierszy, zostaną śmiech i zgrzytanie zębów.
zmieni się wiele, ale nas to nie dotknie, pamiętaj,
zmieni się wiele, ale nas to nie dotknie
|
Możemy być tylko tym kim jesteśmy, nikim więcej i nikim mniej.
|
|
Do góry |
|
|
Autor |
RE: Poetyckie smakowitości (po raz kolejny)
|
Vanillivi
Użytkownik
|
Dodane dnia 11-01-2012 03:23 |
|
Reszta to śmiecie - Loenard Cohen
spotykamy się w hotelu
mamy dosyć drobnych by włączyć radio
zdumieni, że jeszcze jesteśmy kochankami
nie swoimi ale jednak kochankami
mamy bezwstydną nadzieję i zawodowe nawyki
którym ulegamy niezwłocznie
gdy je sobie uświadamiamy
wyszukaną pieszczotę doskonale zapalające słowo
głód o którym się nie mówi
jak prawdziwi kochankowie
obsypujemy się prezentami bez powodu
patrząc na nasze ubrania
rzucone na krzesło
dostrzegam, że nie nadążamy za modą
i nosimy nasze własne skóry
Boże cieszę się, że nie zapomnieliśmy niczego
i że możemy się kochać
na wieki wieków
Autobus - Leonard Cohen
Byłem ostatnim pasażerem tego dnia,
byłem sam w autobusie,
cieszyło mnie, że oni wydają tyle pieniędzy
aby mnie wieźć Ósmą Aleją.
Kierowco, zawołałem, jesteśmy tylko my dwaj tej nocy,
wyjedźmy z tego wielkiego miasta,
do miasta mniejszego, bliższego dla serca.
Omińmy kąpielowe baseny Miami Beach,
ty w fotelu kierowcy, ja parę miejsc z tyłu,
lecz w rasistowskich miastach będziemy się
zamieniać miejscami,
żeby pokazać, do czego to doszło na Północy.
Znajdziemy sobie jakąś małą amerykańską wioskę
na nieznanej Florydzie,
zaparkujemy tuż przy plaży,
olbrzymi z daleka widoczny autobus,
metaliczny, kolorowy, samotny,
z nowojorską rejestracją.
(z tomu Flowers for Hitler, 1964)
|
http://www.cala-reszta-nocy.blogspot.com Mój blog o życiu, podróżach i pisaniu.
|
|
Do góry |
|