Dobra-zła historia
Portal Pisarski » Wspólne Pisanie » Proza
  • Strona:
  • «
  • 1
  • 2
Autor
RE: Dobra-zła historia
akacjowa agnes Użytkownik
  • Postów: 1597
  • Skąd: Lubasz
Dodane dnia 15-12-2013 19:23
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego.
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata ;)
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
SzalonaJulka Użytkownik
  • Postów: 2351
  • Skąd: Bronowice
Dodane dnia 15-12-2013 19:23
swistakos napisał:
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.

To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
nikt nie reklamował
szczęścia jak podpasek
jesteś tego warta
(ja)
Do góry
Numer GG
Autor
RE: Dobra-zła historia
Wierszybajka Użytkownik
  • Postów: 184
  • Skąd: mam wiedzieć?
Dodane dnia 15-12-2013 19:35
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego.

(brakujące dobre zdanie :p ) Szyba się nie rozbiła i choć nabiła sobie guza, kobieta znowu czuła się ocalona, jak i szczęśliwa, przeżyła przygodę bez strat finansowych.


To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
akacjowa agnes Użytkownik
  • Postów: 1597
  • Skąd: Lubasz
Dodane dnia 16-12-2013 09:04
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego. Szyba się nie rozbiła i choć nabiła sobie guza, kobieta znowu czuła się ocalona, jak i szczęśliwa, przeżyła przygodę bez strat finansowych.
To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
Siedziała chwilę na chodniku, masując tył głowy, gdy nagle przypomniała sobie, że dostała kiedyś telefon do pewnego terapeuty zajmującego się medycyną naturalną i zdejmowaniem klątw, natychmiast wybrała jego kontakt w komórce.
Jestem kudłata, łaciata i piegata, lecz koło pióra równo mi to lata ;)
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
swistakos Użytkownik
  • Postów: 972
  • Skąd: Gdańsk
Dodane dnia 16-12-2013 19:34
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego. Szyba się nie rozbiła i choć nabiła sobie guza, kobieta znowu czuła się ocalona, jak i szczęśliwa, przeżyła przygodę bez strat finansowych.
To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
Siedziała chwilę na chodniku, masując tył głowy, gdy nagle przypomniała sobie, że dostała kiedyś telefon do pewnego terapeuty zajmującego się medycyną naturalną i zdejmowaniem klątw, natychmiast wybrała jego kontakt w komórce. Wtedy, o zgrozo, zauważyła, że tam nie ma telefonu, musiał jej gdzieś wypaść, teraz zrezygnowana opuściła głowę ze smutkiem.
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
Wierszybajka Użytkownik
  • Postów: 184
  • Skąd: mam wiedzieć?
Dodane dnia 19-12-2013 14:47
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego. Szyba się nie rozbiła i choć nabiła sobie guza, kobieta znowu czuła się ocalona, jak i szczęśliwa, przeżyła przygodę bez strat finansowych.
To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
Siedziała chwilę na chodniku, masując tył głowy, gdy nagle przypomniała sobie, że dostała kiedyś telefon do pewnego terapeuty zajmującego się medycyną naturalną i zdejmowaniem klątw, natychmiast wybrała jego kontakt w komórce. Wtedy, o zgrozo, zauważyła, że tam nie ma telefonu, musiał jej gdzieś wypaść, teraz zrezygnowana opuściła głowę ze smutkiem.
Niemal ostatnim dobrym wydarzeniem tego zwariowanego dnia, (choć mógł to być majak) okazało się spotkanie przybysza z innej planety, w "ręku" trzymał przedziwny kwiat .
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
swistakos Użytkownik
  • Postów: 972
  • Skąd: Gdańsk
Dodane dnia 20-12-2013 01:42
Agnieszka miała przed sobą szary, deszczowy poniedziałek. Na szczęście nie musiała się donikąd ruszać, bo po dwudziestu latach pracy po raz pierwszy skorzystała z urlopu na żądanie. Rozpoczął się niezbyt korzystnie, bowiem już od rana zaczął padać deszcz, z nieba lały się istne potoki wody.
"Co z tego, że leje, to będzie dobry dzień" - pomyślała na pocieszenie, oglądając swój tęczowy parasol. Wyszła przed dom, spojrzała na nieprzyjazne niebo, rozłożyła go i okazało się, że w materiałowej czaszy istnieje ogromna dziura. Kiedy już była gotowa w złości wrzucić do pobliskiego śmietnika zdradziecki przedmiot i wrócić do domu z gorącym postanowieniem nieruszania się sprzed telewizora, z drzwi kamienicy wyszedł nieziemsko przystojny mężczyzna i z tajemniczym uśmiechem podał jej ramię, rozkładając nad jej głową wielki popielaty parasol.
- Proszę mi wybaczyć - rzekł szarmancko - przyszedłem panią zabić.
Agnieszce na pierwszy rzut oka wydało się, że wygląda dość podobnie do jej sąsiada z góry; na wszelki wypadek jednak drugą rękę włożyła do kieszeni, gdzie miała zawsze przygotowany gaz pieprzowy, w razie podobnych sytuacji.
Błyskawicznie wyjęła pojemnik z gazem kierując go w stronę przystojniaka, ten jednak szybkim ruchem obu rąk wytrącił jej broń z dłoni.
Ruch przeciwnika był szybki, ale niezdarny, zachwiał się, kobieta przewróciła go i pobiegła przed siebie. Pędziła tak szybko jak mogła, lecz już po krótkiej chwili miała wrażenie, że czuje oddech napastnika na karku. Nie mając już siły na bieg postanowiła się poddać , gdy napastnik już miał do niej dobiec poślizgnął się na skórce od banana i wpadł pod autobus.
Koła pojazdu przejeżdżając przez rozwleczone flaki mężczyzny spowodowały, że autobus wpadł w poślizg i wykręciwszy kilka nieskoordynowanych piruetów na asfaltowej drodze przewrócił się na lewą stronę miażdżąc przebywających w nim przerażonych pasażerów.
Cudem nikt nie zginął, do szpitala wkrótce odwieziono kilkoro okropnie połamanych osób, a Agnieszka przyglądała się temu spod szarego parasola, myśląc że nie spotka jej już nic złego. Niestety, pomyliła się w tej materii, bowiem z dachu domu, przy którym stała poleciała w dół obluzowana dachówka i z ogromną prędkością mknęła ku szaremu parasolowi. Kątem oka dostrzegła pędzącego w jej kierunku kuriera na rowerze, więc szybko odskoczyła w tył, a dachówka wpadła z impetem w koszyk rowerzysty, wytrącając przerażonego z równowagi. Od tego ruchu rower się wywrócił przygniatając kobietę z szarym parasolem, rowerzysta zaś wyrzucony siłą odśrodkową poleciał szerokim łukiem daleko w przód i z impetem upadł na twarde płyty chodnika.
Ząbki poleciały ze trzy, ale mężczyzna się nie przejął bo zrozumiał, że uratował Agnieszkę a ona jego cenny rower.
Kobieta była pewna, że nic złego nie może jej się już przydarzyć, gdy nagle twarz rowerzysty zaczęła dziwnie falować, pulsować i przybierać kształt facjaty przystojniaka z szarym parasolem. Spojrzała przerażona, lecz po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie, rodzaj omamu wywołany lekkim szokiem od nadmiaru przebytych wrażeń i od razu poczuła się szczęśliwsza.
Uczucie to sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, jak po mocnym trunku, w efekcie nie mogąc utrzymać równowagi, uderzyła potylicą w szybę wystawową renomowanego sklepu jubilerskiego. Szyba się nie rozbiła i choć nabiła sobie guza, kobieta znowu czuła się ocalona, jak i szczęśliwa, przeżyła przygodę bez strat finansowych.
To ciągle towarzyszące jej poczucie szczęścia (ba! wręcz euforii) wywołane było ogromnymi dawkami opioidów, które bez umiaru przyjmowała do każdego posiłku i które pomału, lecz systematycznie niszczyły wszystkie jej narządy wewnętrzne z układem nerwowym na czele.
Siedziała chwilę na chodniku, masując tył głowy, gdy nagle przypomniała sobie, że dostała kiedyś telefon do pewnego terapeuty zajmującego się medycyną naturalną i zdejmowaniem klątw, natychmiast wybrała jego kontakt w komórce. Wtedy, o zgrozo, zauważyła, że tam nie ma telefonu, musiał jej gdzieś wypaść, teraz zrezygnowana opuściła głowę ze smutkiem.
Niemal ostatnim dobrym wydarzeniem tego zwariowanego dnia, (choć mógł to być majak) okazało się spotkanie przybysza z innej planety, w "ręku" trzymał przedziwny kwiat . Okazał się on kwiatem śmierci, w momencie gdy dotknął nim dziewczęcia, ona umarła.
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
Wierszybajka Użytkownik
  • Postów: 184
  • Skąd: mam wiedzieć?
Dodane dnia 20-12-2013 08:45
Czyli koniec pierwszej dobrej-złej historii! Mamy śmierć głównej bohaterki uchu! Jest nieźle, na pewno zaskakująco. ;)
Co myślicie? :D
swistakos - czy masz pomysł na początek drugiej?
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
swistakos Użytkownik
  • Postów: 972
  • Skąd: Gdańsk
Dodane dnia 20-12-2013 11:16
Skoro to koniec pierwszej, to druga może niech zaczyna się tak:

Burza rozpętała się nad wyspą, z nagromadzonych szaroczarnych chmur z głośnym hukiem co chwila wystrzelały rozświetlone błyskawice.
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
Wierszybajka Użytkownik
  • Postów: 184
  • Skąd: mam wiedzieć?
Dodane dnia 20-12-2013 11:52
Fajnie, szykuje się prawdziwa katastrofa. ;)

Burza rozpętała się nad wyspą, z nagromadzonych szaroczarnych chmur z głośnym hukiem co chwila wystrzelały rozświetlone błyskawice.
Samotna wyspa mogła podzielić los sławnej Atlantydy, lecz wyłonił się bohater o mocy zdolnej powstrzymać szalejącą nawałnicę.
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
swistakos Użytkownik
  • Postów: 972
  • Skąd: Gdańsk
Dodane dnia 20-12-2013 15:26
Burza rozpętała się nad wyspą, z nagromadzonych szaroczarnych chmur z głośnym hukiem co chwila wystrzelały rozświetlone błyskawice.
Samotna wyspa mogła podzielić los sławnej Atlantydy, lecz wyłonił się bohater o mocy zdolnej powstrzymać szalejącą nawałnicę.Właśnie ćwiczył sobie loty w blasku błyskawic, gdy nagle jedna z nich rozbłysła tuż obok, a od dźwięku wybuchu towarzyszącego wyładowaniu stracił przytomność w locie.

[Dodano 12-01-2014 22:14]
Sorki za zniszczenie poprzedniej historii.
A życie jak pijany zając mknie zygzakiem do przodu.
Do góry
Autor
RE: Dobra-zła historia
Wierszybajka Użytkownik
  • Postów: 184
  • Skąd: mam wiedzieć?
Dodane dnia 12-01-2014 22:36
Niczego nie zniszczyłeś, temat się znudził :rol: Nie ma co nad nim płakać.

Albo... zanęcę może nowym zdaniem:

"Zdążył, zawołać na pomoc wieloryby, ponieważ znał ich śpiewny język."

Może chwyci ;)
Zdobyć na wczoraj: Bezkresny kawałek nieba i dziurę pełną słońca.
Do góry
  • Strona:
  • «
  • 1
  • 2
  • Skocz do forum:
Polecane
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.