Około dwa tygodnie temu, rano, w środku nocy, około 10, obudził mnie telefon - jaki piękny, uroczy, wesoły, jedno ucho ma, drugie.....
Dwie moje mocno egzaltowane znajome, odkryły pieska, przy wejściu do mojej twierdzy. Ile było Och, ile Ach, zachwytów płynących z głębi duszy, a tu patrzy na mnie mała jamnikowata psinka, jedno ucho ma na sztorc, a drugie klapnięte na lewe oko, machając czarnym ogonkiem z białym pędzelkiem na końcu i gnąc się w talii, cieszy się tym, że ktoś się nim zainteresował. Natychmiast telefon do Szalonej, czyli autorytetu od wszystkich zwierząt małych i dużych, z prośbą, czy nie zna kogoś kto zaopiekował by się na stale psiakiem. Za parę chwil telefon od Szalonej, że jest pani która ją weźmie, tylko musi ją zobaczyć i naradzić się z mężem. Suma sumarum, zanim doszło do prezentacji psiaka przyszłym, ewentualnym właścicielom, Klara zadecydowała, że zostaje za mną i pojechaliśmy do Szalonej przeprosić ją za całe zamieszanie.Następnego dnia też się nie wyspałem, solidnym, mokrym liźnięciem, od brody po wysokie czoło
zażądała spaceru i śniadania do łóżka. No cóż, Kobieta .
Niestety, zdaniem Szalonej, zaczął się sezon wakacyjny, i nieludzie pozbywają się swoich czworonogów z domu, wyrzucając je z auta w podmiejskich wsiach.
Pozdrawiam wszystkich miłośników zwierzyny wszelakiej, motocyklistki i motocyklistów.