„TREPY”- to zbiór opowiadań pisany pod pseudonimem. Jest to inne spojrzenie na życie dość hermetycznej i wydawałoby się niezbyt interesującej grupy zawodowej jaką byli w latach PRL-u oficerowie wojska.
Obejmuje okres lat od 1965 roku, do - prawie stanu wojennego.
Ludzie ci pogardliwie nazywani przez szeregowców „trepami”, byli specyficznym konglomeratem różnych grup społecznych, mentalności i zasad. Nie był to monolit. Mieli swoje radości, tragedie oraz zakręty życia zawodowego i osobistego. Wreszcie mieli rodziny, żony i dzieci, których los był ściśle związany z ich dość niewdzięcznym zawodem. W miasteczkach garnizonowych tworzyli enklawy osiedli żyjących własnym, odizolowanym od cywilów życiem. Narrator próbuje wykorzystać perspektywę bezstronnego obserwatora, mimo że sam tkwi w samym środku kotła. Próba karkołomna, ale nietypowa jak na „trepa”- wrażliwość, pozwala dostrzec inny wymiar ich zmagań z zawodem, życiem osobistym i schizofrenicznym światopoglądem. Chcąc nie chcąc jest umiarkowanym moralistą . Próbuje być znawcą natury ludzkiej, ludzi zanurzonych w podłym czasie i zawodzie. Obserwuje paranoje czasu i zawodu chłodnym okiem sceptyka, z racjonalnym cynizmem. Obecny wówczas ( i dzisiaj) kryzys wartości, godności, honoru odsłania oczywiste, proste prawdy, skazane na wojskową zagładę. Pozwala sobie na ironię, humor, pogardę dla politruków i koszarowych „zasad”. Obserwacją jak skalpelem odsłania obraz „ludowej armii”, by z uśmiechem rezygnacji, samotnie stanąć na pozycji dumnych i przegranych. Opisując swoje i innych stany świadomości stara się nie zauważać pancerza, jakim dla każdego zawodowego żołnierza jest mundur. Za którym z konieczności się chowają. Patrzy na ich i własne słabości jak operator rentgena. Próbuje pokazać przemilczane, skrywane i nie dotykane pola mentalności wojskowej – często odrażającej i topornej. Poddaje je wiwisekcji – zachowując poczucie niedoli egzystencjalnej ze współaktorami fabuły. Momentami udaję się uzyskać czytelny obraz. Jak to w życiu - bywa wesoło i niewesoło. Forma opowiadań jest sympatyzowaniem z takim rodzajem wojskowej prozy, jaką uprawiali Heller i Jones.
( „Paragraf 22” , „Stąd do wieczności” i „Cienka czerwona linia” ) . Autor nie przyrównuje się do tych wielkich tuzów epiki . Jak oni - unika szerokiego tła społecznego i politycznego , choć o nie często, wyraźnie zahacza. „Trepy” można porównać do notatek z zeszycika Winstona Smitha z „Roku 1984” Orwella . Nominalnie jest w LWP, w „Partii Zewnętrznej”, ale tak jak Smith nie zgadza się z tym szaleństwem. Sam „ewaporuje” się z armii patrząc z boku na dokonujący się rozkład i przepoczwarzenie „polsocu”.
Z jego strony to próba literackiego okiełznania polskiej sceny garnizonowej lat 60 i 70-tych. Klimatu absurdu , szarej codzienności i wojskowej „uniformowej fizjologii umysłu”- zbrojnego ramienia PARTII. Nawet w tak lekkim jak opowiadania – ujęciu.