Hejka
malowanie jak poezjowanie:
odczucia ZAWSZE pozostają indywidualne.
Tym razem nie powiesiłbym obrazu w salonie, ów za mały, ciśnie się chęć obejrzenia całego ciągu zdarzeń, nasza zamieszkalna przestrzeń wydaje się nie pomieścić kontynuacji. Dobra, pora spojrzeć na obraz ten, tylko ten, tu i teraz, stopa złapana w "do przodu", łydka sugeruje, że to kobieta, trochę zniekształcona przez (zdaje się) perspektywę wody, kroczenie do przodu (przez Styks?) - doszukuję się dosłowności a przecież to może być wszystko inne - Księżyc (pełnia) - spełnienie, bujanie w obłokach według Agnes, czy wreszcie - skrajność - stawanie stopy tam gdzie nigdy wcześniej lub później nie dostrzeże się śladu. A przecież wędrówka trwa, obraz nie jest statyczny, idzie, wędruje, no gdzie:
(tu interpretacja, wobec której się skłaniam);
w nieznaną stronę nas samych.
PS:
nie lubię pisać, upss, dobry obraz sam przemawia, jest rozterka, obrazowanie obrazu rozciągnięte jest poza granice ram.