Ostatnie komentarze Berele
To mi trochę nie brzmi: "a gdy już oboje nie byli w przypływie". Ogólnie wiersz przejmujący, frapujący. W tym świecie tak normalnym do granic, pełnym zadowolonych ludzi, sposobów na szczęscie i satysfakcję temat przemocy jest niewygodny, dla pokrzywdzonych trudny. Fajny wiersz na depresję, porażki i załamania. Dostaje się wtedy obywatelstwo krainy żalu.
Dokładnie miałem to samo w kwestii "chodzenia". Jakieś znaczenia hodowałem na końcu języka, biły dzwony z któregoś kościoła, ale czasownik się nie znalazł albo nie uzyskał właściwej mocy. W związku z tym zmieniam na "funkcjonuje". Miłego dnia, Opheliac.
Fajny liryk, chyba niedoceniony jednak. Tylko z tym impasem mam kłopot.
Wiersz ten mobilizuje do szukania prawdy, wartości. Peel obnaża stereotypy, zjawiska społeczne pozbawione sensu. Bohater zabłądził, dał się zwieść, przegrał. Wiersz pesymistyczny. Ukazuje tragizm dzisiejszego człowieka i samotność wśród atrakcji, nędzę w bogactwie, zagrożenie ze strony zamaskowanych gigantów. Tekst przejmujący.
Brakuje mi równowagi emocjonalnej. Bogate romantyczne zwroty lepiej by brzmiały na tle, którego tu nie ma. Wiersz wydaje się żądaniem, wyrokiem, definicją. Ten charakter wypowiedzi nie daje nadziei na zakończenie udręki. Każdy wiersz jest początkiem następnego. W tekście pojawia się maniera zdań rozwijanych po imiesłowach. Radzę to zauważyć. Np. "o trzy rozmiary zbyt małym
(uciskającym) na wysokości mostka"
Smutek, rozczarowanie peela. Kontestacja pokoleniowego dziedzictwa, kop w książkę na jakimś wysypisku. Troszkę frajdy przy strzelaniu. Dramat utworu nie przekonuje. Zresztą ginie pod ciężarem metafor. Len, lipa, miód... leniwe popołudnia.
Nadużywasz imiesłowów, które powodują, że zwrotka zamienia się w ciąg skojarzeń. Jest to - wiadomo - naturalny proces tworzenia, ale wg mnie na kartce papieru trzeba rzecz poukładać, znaleźć myśl niezależną. Kult miłości jest trochę ślepą uliczką w poezji. Nie gwarantuje sucesu. Tym bardziej w poincie. Podoba mi się ostatnie wcielenie anioła. Taki anioł nękający.
Wolałbym, żedby twój tekst dział się gdzieś w konkretnym miejscu i czasie, był myślą spontaniczną, a on ma charakter podsumowania, odległości. Można by go upodobnić do fraszki Kochanowskiego. Ale wiersz jest.
Trzecia zwrotka jest zbyt skomplikowanym porównaniem. Tyle "wisi" na jednym słówku "jak". Całościowo wiersz jest dobry i mądry, aczkolwiek ma się wrażenie kodowania za pomocą przenośni i rekwizytów. Peelka nie godzi się na na język obiektywny, który pozbawiłby wydarzenia wyjątkowości. W tekście jest bardzo dużo określeń czasu, momentu, kolejności: nowego, pierwsze, ostatnią, długiej, nagle itd. Nie wiem, czy to nie jest źle.
Uosobienie w pierwszym wersie prezentuje się (jak dla mnie!) pokracznie. Naprawdę takie zabiegi potrafią zabić subtelność. Znajdziemy jej dużo więcej w normalnym języku. Środkowa zwrotka wymaga przetasowania, lepszego szyku, choć wers "z którego już nikt nie korzysta" byłby ok. Ogólnie wiersz ciekawy, ale ten paradoks mroźnego - letniego wydaje się śmiały w tym miejscu.
Pod obrusem... nie jak pod dywanem czy pod powiekami. Wiersz jest prosty i o prostym przesłaniu. Ma walor uniwersalny, mówi o rodzinie, cieple, miłości, samotności. Świetnie wpasowały się tu rozczarowania jako chybione ubrania. Okrycia są kapitalną metaforą. W poincie odnajdujemy potrzebę prawdziwej emocji. Pointa wskazuje na miłość, osobisty pogląd na to, czym miłość jest. Ty definiujesz ostatecznie.
Wiersz jest statycznym opisem. Dokoła roztaczają się emocje, wspomnienia, troski i lęki. Jest też piękno, ale groźne, z którym ostrożnie. Podoba mi się ten fragment, który działa na wyobraźnię "ryby pływające na brzegach ust — skalisty brzeg, niczym otwarta rana". Dobry też jest "cień życia". Ładny jest pierwszy wers, ale niepotrzebnie z przerzutnią w drugim. Są w tekście również frazy kontrowersyjne, jak np. zakopane psy czy grobowiec nerwowych traw, ale to też jest dobry kierunek poetyckich poszukiwań. Byłbym natomiast za uproszczeniem gramatyki. Rozpadanie podoba mi się jako podsumowanie wiersza.
Bez takich wierszy poezja nie mogłaby istnieć. Podziwiamy bogaty język, relacje między starannie dobranymi zwrotami. Autorka ukazuje szeroką gamę skojarzeń i metafor. Może za wiele, by zrównoważyć zwykłe tęsknoty i miłości. Widać kunszt i umiejętność poetyzowania, wyczuwa się emocje. Dla mnie to jednak pisanie za gęste. Każdy wers jakby 2, a nawet 3 w jednym.
Nie wiem, czy to relacja uniwersalna, ale jednak nie każda kobieta lubi podejście doktorskie czy znawcy "tematu". Peel bezczelny, pewny siebie, zamieszkujący twierdzę. Gawędziarz. Wiosna jest dla zwycięzców. Wiersz kuleje pod względem interpunkcji i środek jakoś się nie klei. Skądinąd, jednak to samo życie. Zdejmijmy maski!
Lekarze bez twarzy. To prawdziwy wniosek. Zresztą godność tego zawodu upadała już wcześniej. Tym bardziej teraz w czasach typów, mord i Januszów. Wiersz prowokuje i nie przebacza nikomu. A jednocześnie pokazuje, że chodzi nam o coś więcej niż tylko życie.