Ostatnie komentarze bruliben
Myślę, że poezja nie powinna wchodzić w politykę. Religię i wiarę, owszem, zawsze będzie gloryfikowała. A co z niewiarą, brakiem wiary? Co na to poeta?
Godzić zwaśnionych - niezwykle trudne zadanie (byłby to zalążek jakiegoś programu). Poezja powinna pląsać po łąkach, przybliżać - eksplorować nieznane.
Szeptucha, uzdrowicielka, wiedźma - wiedzieć nie będę. Z tymże po co mi ta wiedza. Końcem końców i tak zwariuję. Dopadnie mnie cywilizacja, krzywo podmaluję brew tym co nie trzeba.
„Oszalała tylko raz...”, „Konary i pień niby zarys...”, „Kilka zwierzęcych kości...”, „Musiała to komuś opowiedzieć, lecz tylko poszeptywała”. Kuriozalne jak częste są te opowieści wariatów, „poszeptywania” - trafione w sedno. Wymienione elementy jakże precyzyjnie określają szeptuchę. Wiersz ma swoją melodię, którą trzeba wychwycić. Osoba, którą opisujesz mogła też być Aborygenką, istotą ludzką wypędzona za margines. Jagną z Chłopów? Na pewno chodzi tu o tradycje i zdarzenia związane z wcale nie idealnym światem bukolicznym. Daję najwyższą
Umieszczę pierwszą zwrotkę piosenki Alibabek „Jak dobrze mieć sąsiada” jako quasi komentarz.
Jak dobrze mieć sąsiada,
Jak dobrze mieć sąsiada,
On wiosną się uśmiechnie,
Jesienią zagada,
A zimą ci pomoże
Przy węglu i przy koksie
I sama nie wiesz, kiedy
Ułoży wam rok się
Byli tacy co wymyślali alternatywne wersje mocno niepochlebne wobec różnej maści sąsiadów. Napisane przystępnie. A pytanie dot. Maryśki to ma serio?
Po drugie czy to nie przypadkiem prawdziwa historia?
Drobne uwagi:
„...zazdrośnie łypiącego (na) nią nosorożca....”.
uzbrjony - uzbrojony
– Ale mamy tu kanarki, nie kosztują drogo ( - ) pokazała mniejsze klatki z żółtymi ptaszkami w rogu pokoju.
– Jakie to romantyczne panie Robinson Crusoe - sprzedawczynie (-czyni) uśmiechnęła się zalotnie.
W otwartch drzwiach obok kontuaru pojawiłła (się) postać wysokiego mężczyznu. Na dziewczynę patrzył złym wzrokiem.
– Stój (się) bo strzelam! – ktoś krzyknął.
„Się” zbędne i może przecinek przed „bo”?
Czy skok do lodowatej wody to moja jedyna szansa? szybko analizował.
A inaczej? Na przykład: Analizował czy skok do lodowatej wody był jego jedyną szansą.
Osobliwy, zimnowojenny klimat mają te twoje opowiastki. W pewien sposób kojarzą się z czarno-białymi filmami. Uwspółcześnienie, tj. nasycenie ujęć kolorami odebrałoby im ten specyficzny klimat.
Nabokovem to nie pachnie, ponieważ rosyjski gigant pisał symultanicznie na różnych poziomach narracji. I rzeczywiście można odnieść wrażenie, że barman jest zaplanowany na odegranie większej roli - jeśli nie od razu to ew. później? Bowiem odnoszę wrażenie, że to nie koniec i będzie przysłowiowy follow-up. Osobiście liczę na kolejny odcinek/-inki.
Mimo wstępnych trudności wiersz zmierza z nadzieją do jakiegoś początku. Jesień nie jest dobrą porą na zaczynanie/rozwijanie związków. Znam to z autopsji. Cieplejszy sezon narzuca większą intensywność. Dobra puenta, ale biorę całość i każdy moment.
Znaczeniach, bądź czynach. Wiem niewiele o wielorybach, lecz wiersz dał do myślenia.
Kto wie, schronisko to dobra opcja dla pieska. Zabranie stamtąd i awans społeczny zapewniony, jak w twoim wierszu. Zdecydowanie za mało jest poezji o animalsach. Piszemy w kółko o swoich prawdziwych lub wyimaginowanych problemach, a co z nimi? Twój piesek jest takim typowym przedstawicielem rasy mocno uzależnionej od człowieka, jak mu stworzysz tak będzie miał, choć i były psy wyjątkowe jak Ferdynand Wspaniały, ale to ie z tej bajki. Tam nie było mowy o schronisku i współczuciu.
Solidnie, bez udziwnień, ale zajmująco. Taki filmowy obraz namalowałeś. Polska kronika losów ludzkich rozrzuconych i europejskość, pewna surowość charakterów i wreszcie Hollywood - O jeden most za daleko (reminiscencje filmów). Ciekawe sylwetki bohaterów. Ujęły za serce relacje Thomasa z Jankiem, Janka, który odnalazł siebie tak daleko od ojczyzny.
Wróbelek - pan „sztuka dla sztuki”. Mam dużo tolerancji dla takich typów, choć to straszni nudziarze i lubią paplać na swój temat. Taki to nigdy nie da poznać po sobie, że ma sentyment do tej lub tamtej kobiety. Ciągle taktowny i cierpliwy, flegmatyczny w swojej stałości. Twardo napisane nez niuansów. Kobieta z krwi i kości, nieuchwytna dla „samochwały”, wiedząca czego chce.
W nawiązaniu do przedmówcy fajnie byłoby rozwinąć myśl. Tak daleko posunięta skrótowość nie pomoże w zrozumieniu utworu.
Ładnie, w harmonii z naturą. Warto jej słuchać, bo jest wspaniałym źródłem natchnienia
i wsparcia.Spotkanie jesieni i lata, hałasu i ciszy, Wilgoci i suchego krzyku. Przyroda cały czas staje się, od świtu do zmierzchy przybiera coraz to inne oblicza. Człowiek zawsze szuka swojego miejsca w naturze, odciska na niej swoją obecność.
Za wiosną - fragment zacytowany w uwafze najładniejszy. Pozostałe części zbyt smutne i poważne. Uważam, że zawsze można wetknąć promień nadziei, bądź żywszy kolor.
Wiersz nabrałby żywszego tempa. Przecież są zdrady, skoki w bok, fatalne zauroczenia, nowe romanse i odsłony, słowem przyszłość.
Zapewne napisane przez poetę. Grubo i gęsto tu od obrazowości. Nasunęła się myśl, że te brakujące w portfolio obrazy powinien wykonać Duda-Gracz. Klimaty zahaczające o moje serce, ponieważ z wsi rodem. Zauważyłem tylko kilka zmian w szyku wyrazów, ależ to drobnostki
Wdzięczne impresje z bliskości z naturą. Ja nie mogę tak blisko bratać się z naturą. Mieszkam na skraju miasta. W pobliżu jedynie kasztany dotrzymują towarzystwa, roztłukują się teraz na bruku i na dachach samochodów. Na wprost i na prawo przechodzą tory. Pociągi jeżdżą tędy szybko i głośno, nie zważając na nic gotowe rozbić, roztrzaskać cokolwiek zaostrzonymi dziobami. Nie sposób powstrzymać tego pędy. Czowiek sam nie da rady, ni zwierzę, ni nawet bóg leśny, w okolicy nieobecny, niestety. Dzięki za te momenty. Zawsze mi tego brakuje. Zepchnięty na skraj miasta łaknę tego. Pozdrawiam.