Werko i szanowne grono, zacznę od grubego C, które jest wyjściem w tym wierszu do wszystkiego.
puree - czyli ziemniaki zgniecione na miazgę, gdzie trudno odróżnić komórkę od komórki, indywidualność, od indywidualności, cień od cienia.
(s)tyczny - ascetyczny, oszczędny, bez polotu, żaden, bez głębi, cech indywidualnych, ograniczony, etc.
definicji puryzmu językowego przytaczać nie będę, choć ma tutaj kluczowe znaczenie.
Jedni uważają, że zasady są po to, by ich ściśle przestrzegać, jeszcze inni, że poetom i pisarzom dany jest mandat do tego, by przełamywali zasady, przekłamywali, wywlekali do góry nogami i ustanawiali je od nowa. tyczy się to zwłąszcza poetów, którzy mają - w dziedzinie słowotworzenia, tworzenia nowych związków wyrazowych, nadawania nowych znaczeń, etc, -
zasługi większe niż pisarze.
Podchodzenie do wiersza tylko i wyłącznie od strony technicznej, i eliminując błąd za wszelką cenę, nie jest drogą w dobrą stronę. To nawet nie jest droga donikąd, ale droga w ciasny tunel obwarowany takimi zasadami, że z indywidualności zostanie wielkie NIC. Ponieważ przestajemy słuchać co mówi poeta, czuć co mówi poeta, - widzimy tylko gołe słowa, które wymieniamy na inne i tak manewrujemy wierszem, że nie ma w nim już poety, ani tego, co chciał powiedzieć. Owoż, my tam jesteśmy, kiedy wydaje nam się, że akurat nasza wrażliwość jest najmojsza.
W ślad za krytyką, która jest jednostajna i jednokierunkowa, rodzi się cała masa poetów, którzy piszą tak samo, zdawać by się nawet mogło, że mają tą samą wrażliwość, etc. Unifikacja jednak nie jest dobra dla poezji, ani dla żadnej innej dziedziny artystycznej, a przesyt każdej epoki, kończył się ucieczką w nowe style.
W moim odczuciu należy też rozrónić krytykę, od redakcji i jeszcze od komentarza. Niefrasobliwą krytyką można skrzywdzić największy talent, redagowanie i korekta, bez zadania sobie trudu "co autor miał na myśli" to tak, jakby pozwolić na poprawki maszynie, wedle szablonu; a komentarzem, w którym zamiast jawnie przyznać się, że nie wiemy o co chodzi, zamiast napisać o swoich odczuciach, mówimy autorowi, że jest głupi, niech napisze zrozumialej - to już szczyt ignorancji.
Powiadają, że można zagłaskać na śmierć, że zbyt ciasne trzymanie się savoir-vivre'u przy stole odbiera apetyt na jedzenie, i że odrzucanie tego, co nam jest niewygodne i wymyka się z szablonu, świadczy o naszym zgnuśnieniu, o tym, że zatrzymaliśmy się w miejscu.
A poezja musi miec to coś, krnąbrnego, szalonego, przekornego, przełamującego stereotypy. Nie zapominajmy, że język ewoluuje, a już zwłaszcza nie zapominajmy, że jedne zasady odchodzą w zapomnienie, a inne się pojawiają.
A poza tym, dobry komentarz to taki, który wskazuje horyzont, a nie każe z uporem maniaka spoglądać na palec