Ostatnie komentarze Gaston Bachelard
Tutaj powinienem umieścić swój komentarz.
Gapa.
Sorek.
Wiem z autopsji, jak łatwo jest czasami pomylić drzwi wiodące na balkon, z drzwiami prowadzącymi do łazienki. Sam jestem SM'owcem z krzywym uśmiechem, dlatego tekst do mnie zapukał, zagadał i trafił centralnie w przeponę.
Oczywiście - wszystko można inaczej. Tylko po co i na co?
Tyle. Rośnij zdrowo. I pamiętaj.
Pozdrawiam.
Twoje i moje szczęście. Hi hi.
Teraz przeczytaj uważnie - Jesteś tutaj najlepszy.
I nikt Cię nie złapie i nie dogoni.
Nie ma takiej opcji.
Napisane. Zaklepane. Niech leci.
Jak mi jeszcze raz podziękujesz Marian Pan, to mi serce pęknie z nadmiaru słońca.
Napisałem samą prawdę - tylko pisanie o czymś się liczy. Tylko.
A "Romek umrzeć wczoraj"........... aj.
Żadna pisanka tego nie przeskoczy.
Wiem, że Niuńki żyją teraz inaczej lecz nie wiedzą, co tracą.
Trzymaj się księżyców i srebrzyj jak najjaśniej Brodaczu Panie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gdzie ja wędrowałem, że Cię Marianus nie czytałem?
Niech mnie prądy porywają i rzeki niosą w dale dali!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale ciekawi mnie... to Ty na fociaku?
Nie było. Literki mniam i am!
Bardzoooooooooo! Takie teksty moje oka szukają i poszukują. Chyba różnimy się spojrzeniem na teraźniejszość, ale tak. Paryż, te wonie i zapachy, i ta Annette, na dokładek belle dame. Bardzo te literki do mnie zgadały. Oui. Oui. Oui.
BRAWO.
„Wojna dobiegła końca i wielcy tej ziemi ustanowili nowe granice Polski. W ślad za tym postanowiono przesiedlić ludność ukraińską”…………….. Chyba pisuje się “w następstwie czegoś”. Chyba.
Ogólnie jednak kupiłem ten tekst.
Dlaczego? Ponieważ kiedyś podjechałem pod supermarket i natychmiast otoczyli mnie tacy „Indianie”, ćwierkając jeden przez drugą:””Papierosy, wódka, seks”. To było prawdziwe przeżycie.
Moja „morda” nie zna żadnego Łemka i stąd bierze się mój żal. A szkoda.
Lubię takie literki. Niech mnie uczą i nauczają. I chciałbym kiedyś zagościć na ich pow-wow. Chciałbym!!!
Nie czaruję.
Pozdrawiam za to.
Napisałem.
Za co nie ma co, Szanowna Pani.
A tak, jak (podobno) powiedział on, mówi każdy.
Lub prawie. Dzisiaj to już niczego nie można być pewnym.
Za to jego sztuka to jest mniam i cium.
Pasuje do panoramy dachów, jak przyspawany do anteny.
Nie bardzo jeszcze dostrzegam zarysy wieczoru, ale... Czytało mi się fajniście.
Ancora imparo. Pełna zgoda.
Miłego i miłych.
Fajnie Miladora!
I jeszcze ten Michał Anioł!!!!!!!!!! Czytam, że Wiesz na co czekać trzeba, by w duszyczce zagrać zechciało.
Moja uwaga dotyczy dwóch kwestii w zasadzie - gdybym napisał tak: "I wtedy zobaczyłem ciebie na dachu i pomyślałem, że to może być ostatnia okazja" moja pani od literek dała by mi pstryczka w nosa, albo solidnego klapa w dupsko. Bez wątpienia. Usłyszałbym - "zobaczyłem cię na dachu".
No i " tym niemniej jednak pewna myśl". Bez tym, chyba. "Niemniej jednak" jest bardziej po polskiemu. Również chyba.
Ale Michał Anioł jest i tak najlepszy.
Brawo.
Dbaj o skrzydełka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Twoje literki natomiast tylko mi mignęły i śmignęły, pomiędzy jednym, a drugim braniem. Ładnie napisane, tylko takie... krótkowate, fu i bu.
Moje kumpele gadają czasami, że pisze krótko ten, kto ma mało do powiedzenia, albo w jednym zdaniu wygadał już wszystko, co ważne jest.
W przypadku "Migawki" sam nie wiem, co się stało i wydarzyło.
Podobało się! - pisze on-ja. I niechaj na tyle mi się stuka.
Słonek ciepłych, więc.
Głównie żabojadowa poezja mnie nakręca, i klasyczna, u nas Herbercik, Wisława Pani, mistrz Zagajewski, proza Żukrowski (gdyby ów pisywał poezyję kosmosy by spłonęły!, ale zachciało mu się być pajacem słowotoku, ech) - to PIERWSZE.
Ja nie pisałem o warsztatach literackich tylko o pisankach niby literatów. Na żywca widziałem jak to się wyprawia i laurki zbiera, potemami - DRUGIE.
TRZECIE - na Twoje. Cykl, zgoda. Wygrał Pan.
CZWARTE - disco polo zapoczątkował chyba Polsat, a teraz podkupiła to tzw. reżimowa TV by naród drygał i kicał po ichniemu. Kursywy znaczą szlaki Watersa i Alkmaiōna z Krotonu, Greka bardzo mądrego, choć pomarłego czort wie dlaczego i po co.
PIĄTE - "ty" to nie "ta". On jest chłop. Real kusi, ale łażę jak potłuczony. Wstyd mi się takim okazywać realności.
Ale miło było. Fakt.
I smuga, znikł.
Przenigdy (to o komentarzu powyżej).
Dla tego tekstu daję ocenę - sto dwadzieścia trzy.
Plus to:
"Ciemny wieczór, pada deszcz
Na przystanku ludzie chowają się pod okap dachu
Biegłem do autobusu, nagle zatrzymałem się
Pod murem siedziała staruszka, która sprzedawała kwiaty
Krople deszczu ściekały po płatkach, liściach
I padały na jej pomarszczone ręce
Lepiej jest przychodzić zawsze o tej samej godzinie
Gdy będziesz miał, np. przyjść o czwartej po południu
Już od trzeciej zacznę odczuwać radość
Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód tym będę szczęśliwszy
O czwartej - będę podniecony i zaniepokojony - poznam cenę szczęścia
A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie nie będę mógł się przygotować
Potrzebny jest "obrządek"
Dzięki "obrządkowi" pewien dzień odróżnia się od innych
Pewna godzina od innych godzin".
Więcej tutaj chyba nie powrócę, bo wyjdę na idiotę jeszcze, lecz DOSKONAŁE LITERKI, powtórzę raz jeszcze.
Aż mi się gęba śmieje, gdy to czytam.
Ten zapis posiada sens i coś, co kusi na dumankę.
Dla mnie ok'i spoki.
Inne Twoje teksty czytałem lub przeczytam, ale ten... Tak.
Troszkę Szymborską pachnie?
I również nie pojmuję zawirowań z półkami.
Ale... Któż to ogarnie.
Dobry tekst Ela.
Pozdrowienia plus uśmiechus.
Zauważyłem, że próbujesz się pokazać nie tylko na PP.
Wiem. Potrzeba chwili i czasu.
Pojmuję, bo raczej opinii pod Twoimi tekstami jest tyle, ile moje kocisko wypłacze.
Ech, żywoty.
Od siebie-mnie więc:
czasami przedumane, przekombinowane, słówka z księżyca, lub samego Kościelca (góra), ale gdy się w totko wczytać to wychodzi z tego COŚ.
A rzecz o "wsiach" to już na bank.
Nie zgadzam się jedynie z teorią demortyzmu, chociaż..........
Nawet w tym coś jest. Takie "ego litteris curam dabo". Nawet moja łacinniczka twierdziła, że śmierć wyzwala, a nie łagodzi.
Koniec mądrowań.
Ja będę Ciebie czytał. Chociaż emotikonów nie pisuję nigdy.
Napisał i obiecał.
Zdrówek.
O smużeniu...
Lecimy – rzecz pierwsza: nie czuję się ekspertem w dziedzinie poetyzowania. Wcale. Nic a nic. Czytam namiętnie tylko paru poetowych, resztę traktuję jak biernych naśladowców (usp!), którzy zapewne doskonale się przy tym bawią, ale raczej to wszystko, co się z tego rodzi i wyrasta.
Dlaczego? – mam paru kumpelów i kumpele, które (którzy) z namaszczeniem ćwiczą się w zapisie słów i słówek. Troszkę sławnych, troszkę poszukujących sławy, innymi razy – oczekujących jedynie uwagi lub najprawdziwszej litości. Bywa i na takie strony. Powaga.
Kiedyś zostałem w to wtajemniczony. Ujrzałem rzecz wspaniałą – bierzesz „dobre” literki, najlepiej prozę, bo wtedy nikt cię nie posądzi o kradziejstwo, lub prawie nikt, potem wybierasz z tych „dobrych” literek „dobre zdania”, wpisujesz je w swój schemat, ubarwiasz, dostosowujesz do zapisu treści i już. Gotowe poetyckie cacko. Można na konkurs jakiś, można na forum owakie, a nawet na tomik się nada.
Takie – hulaj dusza, kropki nie ma.
Czytając każdy poetycki zapis próbuję o tym zapomnieć, ale czasami coś mnie ostrzega, że to wciąż funkcjonuje.
Gdy dostrzegam zdanie, frazę lub zwrot, który kiedyś mnie już dogoniły lub złapały, strzelam focha i na autora i na całe jego niby poetyzowanie.
Przeszkadza mi również fakt, że ktoś za często posługuje się tym samym schematem. Raz się udało, może uda i kolejny.
Powtarzam – nie jestem ekspertem, ani nawet recenzentem amatorem. Po prostu chce mi się czasami przeczytać jakiś ciekawy fragment czyjegoś zamyślenia lub poszukiwania czegoś co niby jest, ale czego nie każdy dostrzega. Takie byle co, lub co byle. Kaprys znudzenia lub zwykła ciekawość. Zwał, jak zwał.
Teraz smużenie u Leszka Pana Leszkowatego...
Trafiłem na Twoje literki już dawno. Gawędziłeś często, więc instynkt ostrożnego nakazał mi skontrolować rzecz u źródła samego.
Poczytałem, przedumałem, wyszło mi raz tak, a raz inaczej.
Aż wreszcie trafiłem na „Przyczynek Noego”. Oooo... Po trzecim czytaniu uznałem, że to już było, a raczej, że tak już było. Zapis znany, niby sonet współczesny, zdania znane, niby skądinąd zaczerpnięte, myśl fajna, ale czy nowa? Nowa???
A ponieważ znałem i zakręciłem się kiedyś wokół takiego „Ludzie giną dlatego, że nie potrafią połączyć początku z końcem”, trafiając na Twoje „Woda oczyszcza, łącząc koniec z początkiem”, pomyślałem – dlaeczego nie. Napisane fajnie. A nawet to zasłyszane gdzieś i kiedyś w pieśni barda: „Co świt w oczach żony widziałem konające słońce” przestało mi przeszkadzać i uwierać w kąciki ślepiów.
I dlatego właśnie złamałem swoje durnowate, patrz: upierdliwe – NIE BO NIE, i nagrodziłem ten wiersz - pierwszy, i chyba ostatni raz w żywocie, najwyższą oceną. Tak mi się po prostu zachciało. Żaden wyczyn, nic wartego podkreślenia, dla mnie jednak wyłom w postanowce. Ogromny. Fu.
Przy „Joannie d’Arc” tego samego nie uczynię jednak, ponieważ jest to gorsza wersja „Noego”. Sorka. Wiem, że wiedza nagradza, a czasami nawet kształci, ale ten schemat zapisu, myśli i układu słów sprawdza się tylko jeden raz. U mnie. Inni wiedzą swoje. Niech im się więc pisze i pisuje.
I na koniec – nie ma wśród pisacieli-nas-tutaj na PP mistrzów nad mistrze.
Każdy z nas jest raczej przeciętnie przeciętny. Sprzedam jednak swój uśmiech każdemu, kto spróbuje być choć przez moment lub fragment oryginaly i „swój”, nie cudzes nad cudzesy.
Ty dla mnie byłeś kimś takim w „Noem”.
Brawo. Poklask.
I to by było na tyle. Już mi się paluchy zmęczyły od tego bamba ramba. Bez gniewów.
Pisuj. Poczytam.
Pozdrowionka.