Bardzo ciekawy wiersz, w którym
kłamanie kobietom stawiasz w szerszym kontekście (nie)istnienia dogmatycznych prawd/prawdy. Jako komentarz nasunął mi się fragment z "Ostróg. Stylów Nietzschego", w którym Jacques Derrida domyśla do intrygujących konsekwencji myśl
wielkiego filologa, wychodząc niejako naprzeciw nurtującym Witkacego pytaniom o "istotę kobiecości":
"A oto jedynie ostatnie wersy: >>(...) bo nieboska rzeczywistość nie daje nam piękna wcale lub raz! Chcę rzec, że świat przepełny jest rzeczy pięknych, lecz mimo to ubogi, bardzo ubogi w piękne chwile i odsłonięcia tych rzeczy. Lecz może to jest najsilniejszym czarem życia: przetkana złotem zasłona pięknych możliwości spoczywa na nim obiecująca, oporna, wstydliwa, szydercza, litosna, uwodna. Tak, życie jest kobietą!<<
Z drugiej jednak strony, filozof, który
wierzy, łatwowierny i dogmatyczny, niczego nie zrozumiał z tej prawdy, która jest kobietą, z prawdy jako kobiety.
Niczego nie zrozumiał ani z prawdy, ani z kobiety.
Jeśli bowiem kobieta
jest prawdą, to wie
ona, że nie ma prawdy, że prawda nie ma miejsca i że nie można posiadać prawdy. Jest ona kobietą o tyle, o ile nie wierzy w prawdę, a zatem w to, czym sama jest, w to, czym, jak się sądzi, ona jest, czym więc nie jest".
Serdeczności
PS. Czytałam tekst chyba jeszcze przez zmianami i myślę, że lepiej było z "igrzysk i chleba" kursywą – bardziej wyraziście