Dziękuję za odwiedziny.
Henrykinho; Miło mi czytać Twój komentarz. Cieszę się, że tekst wywarł na Tobie takie wrażenie, że poczułeś mój obcojęzyczny klimat
Wasinko; Poprawki wprowadziłem. A teraz spróbuję odnieść się do Twoich wątpliwości.
Wasinka napisała:
Wydawało mi się, że dziewczyna nie może opuszczać domu (jak tylko troszkę przed wejście kamienicy), ale pojawiła się na pogrzebie. Widocznie mogła, ale osobiście wolałabym, żeby nikt nie widział jej postaci, żeby pokazała się tylko naszemu bohaterowi.
Nie myślałem o kamienicy jako o więzieniu. Wendy - świadoma własnej sytuacji - wolała nie dopuszczać do siebie ludzi, by nie przysparzać problemów innym, no i przede wszystkim sobie. Chociaż później mogła ten pogląd zweryfikować. Żałobnicy musieli ją zobaczyć. W moim zamyśle miała być prawdziwą postacią; zagadkową, ale autentyczną. W przeciwnym razie mogłaby stać się duchem, zagubionym widmem w nawiedzonym domu, a nie planowałem tutaj wątków wędrowców w białych prześcieradłach
Co do emocji podczas zerwania, nie chciałem się powtarzać. Opisałem przeżycia bohatera na początku, a później po prostu umiejscowiłem ten moment w chronologii wydarzeń. Uznałem, że ponowne zagłębianie się w temat tylko sztucznie wydłuży tekst.
Jeśli coś jeszcze zaprząta Ci głowę, wal śmiało. Bardzo lubię Twój punkt widzenia. Parafrazując S. Kinga, "Jesteś człowiekiem, który zadaje właściwe pytania"
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłem.
Pozdrawiam Was gorąco!