Ostatnie komentarze Kazjuno
Serdeczne dzięki, Pliszko!
Czasem pisząc, nie musiałem sięgać do wyobraźni. W paru dialogowych kwestiach po prostu przypominałem sobie, co mówił (kolega z dzieciństwa, któremu nadałem powieściowe imię i nazwisko Jarek Menowski). Kiedyś wieczorem przez okno knajpy Turystycznej zobaczyłem go siedzącego z podejrzanym typem. Zapytałem "Jarka" z kim pił gorzałę, a on opowiedział mi o otrzymanej propozycji zakupu pistoletu. Podobnie od niego usłyszałem o sposobie na obrzęk dłoni, by dostać zwolnienie z pracy w hucie. On rzeczywiście ganiał za osą i wymusił użądlenie.
Znałem lepszy sposób i mniej bolesny, który raz zastosowałem. Opukiwanie zewnętrznej strony dłoni stołową łyżką. Opisałem ten fortel w "Zabójcy w bezpiece".
O używaniu w pisaniu pamięci wspomniałem tytułem anegdotki.
Jednak ucieszyłem się, że Ciebie sobaczyłem jako pierwszą komentatorkę, a jeszcze bardziej z komplementów. No i najlepszej oceny!
Ściskam i pozdrawiam, Kaz
Tu masz Zdzisław świętą rację.
Zdzislaw napisał:
Część zależy od sprawności pisarskiej, najwięcej od promocji i reklamy.
Szczególnie zgadzam się z drugą częścią cytatu.
Najbardziej przykrą konstatacją jest konieczność wlezienie w takie układy, żeby zdobyć wsparcie kogoś, kto zapewni Ci taką promocję. Trzeba uprawiać dupolizusostwo skierowane do władz kulturalnych, i to tych, które dysponują dużymi mediami.
Sam się do tego nie nadaję i chyba zostanę szarakiem. Nie znoszę smrodu fekaliów.
Pozdrawiam Was koledzy.
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę w "Buntowniku, Jak oszukiwałem specjalne służby PRL", książce, którą w recenzjach PP opisał Marek Adam Grabowski.
Pocisnąłeś Roninie temat duchowości w zaświatach z rozmachem. Widocznie, jak ja jesteś przekonany o jej istnieniu.
Zresztą skąd wzięłyby się wszystkie religie, gdyby jej nie było? Duchy nierzadko pojawiają się w naszych snach.
Przygodę o Mosze opisałeś barwnie i z pomysłem. Narracja świetna, chociaż przynajmniej ze 2 razy się gubiłem. Musiało coś zgrzytnąć. (Albo może traciłem koncentrację)?
Uwiodła mnie też twoja szczerość w relacji głównego bohatera, a może bardziej odwaga – bo jeśli zawarłeś wątki autobiograficzne – nie każdy autor ma odwagę się przyznać do przyprawionych mu rogów.
Nie lubię Cię za butną pyszałkowatość. Raziło mnie, jak z buta traktujesz Pulsara. Nie jesteś jeszcze Hemingwayem, by tak brutalnie krytykować kogokolwiek.
Czy osiągniesz sławę? Nie wiem. Pisać potrafisz.
Nie pozdrawiam.
Przeczytałem trzy części "Dyksiarzy" i były interesujące. Klarowny przekaz, narracja komunikatywna bez udziwnień, dobrze uchwycona ilustracja pejzażu z przeszłości.
Kmentaż Darkona skłonił mnie do obrony Zdzisława.
Sam pisząc o minionych czasach, też nie narzekam na deficyt poczytności swoich wypocin. Wielu wybitnych autorów, też tych piszących bestsellery, w tematyce swoich wybitnych dzieł sięgało do odległych czasów.
Choćby Lew Tołstoj pisał o wojnie napoleońskiej 100 lat po wydarzeniach opisanych w "Wojnie i Pokoju". (Co nie oznacza, że się z nim porównuję)!!! Fryderyk Forsyth bestseller "Akta Odessy" napisał 20 lat po pełnych dramatycznych wydarzeń sytuacjach sięgających tematycznie do czasów wojny. Bratny o Kolumbach pisał kilkanaście lat po okupacyjnych przejściach. Nie, mówiąc o sienkiewiczowskiej Trylogii, Krzyżakach i nagrodzonej noblem powieści "Quo vadis" Przykładów można, by mnożyć bez liku.
Rzecz jasna, wspomniane dzieła są pisane dłońmi mistrzów. Więc teza o ich zdezaktualizowaniu broni się mizernie.
Pozdrawiam
Pogarda Izuni do jej matki - wprawdzie wyrażona w wewnętrznym monologu - jest dla mnie humorystyczna. Swoją drogą jest typowa dla pyskatych dziewczątek. Może kulturalna Agnes nie chciała się do tego posunąć, a powinna wzmocnić kwestie słowne dziewczątka wulgaryzmami.
(Czasem na sportowych obiektach mimochodem słucham wiązanek 13-to,15-to letnich szczeniar. Nie reaguję, Po co wychodzić przed szereg? Mógłbym się narazić na ośmiogwiazdkowy epitet).
PS Przeczytałem tekst ponownie i zwróciłem uwagę na fakt, że dziewczyna była jednak zgwałcona. To rzeczywiście nie było śmieszne.
Pozdrawiam
Akacjowa Agnes.
Tekst mi się spodobał. Dowcipny, a zawarty w nim sarkazm małolaty, świetnie uchwycony. Wprawdzie oszczędnymi słowami, ale udało Ci się poza wierszami rozbudować dość bogate tło jakby poza werbalnie.
Chociaż? Trochę niepokoi mnie ukryte przesłanie "Gwiazdkowej czerwieni". Dla czytających opowiadanie buntujących się nastolatek - co naturalne w młodzieńczym wieku - wymowa utworu może być zachętą do zażycia "tabletki po". Cynizm Izuni może się smarkulom podobać. Wszak taką trendy narracją rozmawiają o starszych między sobą.
Szczególnie od czasu seksualnej rewolucji hippisowskiej 1968.
Więc, czy można się dziwić kryzysowi demograficznemu, który objął cywilizowany świat na prawie wszystkich kontynentach?
O ile efektywniej mnożą się "uchodźcy" z krajów muzułmańskich. Jeszcze parę dziesięcioleci i zaludnią Unię Europejską do takiego stopnia, że zdominują białą rasę. Oczywiście, jeśli się nie opamiętamy(?).
Hmmm, chyba pozostanie naszym dzieciom przyjąć islam, albo zatrudnić się na służbę u zamożniejszych Arabów. Natomiast co ładniejsze małolaty? Te, może będą w uprzywilejowanej sytuacji? Mogą powiększyć ilości żon w haremach na bizantyjskich dworach. Wszak meczety w krajach zachodnioeuropejskich wyrastają jak grzyby po deszczu, Zaczynają już się pojawiać w najbardziej postępowej Warszawie. Co zobaczył na własne gały Wasz koleżka, Kazjuno
.
Pozdrawiam Autorkę.
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi treści o przeżyciach młodej kobiety.
Dlaczego młodej? Bo w narratorce buzują silne emocje. Wyczuwa się dramat zawodu/rozczarowania nieoczekiwanie opuszczonej kobiety, może jeszcze dziewczyny, przez mężczyznę.
Prostymi środkami opowiedziałaś, bogatą w treść historię.
Dla mnie, kogoś mizernie znającego się na poezji, atutem wiersza (a może poetyckiej prozy)? Jest jej komunikatywny przekaz mogący się utrwalić w czytającym.
Pozdrawiam,Kaz
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako mierny znawca poezji muszę Ci pogratulować. Rzadko który wiersz jest dla mnie zrozumiały. Tymczasem namalowana przez Ciebie metafora okazała się czytelna i klarowna. Jestem dumny, że cosik zrozumiałem zgodnie z intencjami Autorki.
Pozdrawiam
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny nazywała się Karlshütte, czyli tak samo jak po polsku. Powiem Ci jako ciekawostkę, że parę lat po wojnie moi rodzice wprowadzili się do luksusowej willi po niemieckim dyrektorze tej huty w Szczawnie-Zdroju. Mieszkałem tam prawie 50 lat. Pamiętam, że na drzwiach od strychu była przybita metalowa wywieszka z hitlerowską gapą i swastyką. W hucie produkowano wieżyczki do niemieckich czołgów Panzer 3 i Panzer 4. Przydzielono rodzicom willę, bo też byli dyrektorami: matka sanatorium dziecięcego, a ojczulek wałbrzyskiej koksowni. Podobne stanowisko w innej z 4-ch wałbrzyskich koksowni piastował ojciec książkowego bohatera Jarka Menowskiego.
Powodzenia w pisaniu łotrzykowskiej powieści! Potencjał masz, jak się patrzy!
Pozdrawiam.
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę, przynajmniej jak na siebie, obszerną powieść. Do tego wielowątkową. Ostatnimi czasy pracowałem nad innymi wątkami niezwiązanymi z historią byłego kryminalisty Jarka Menowskiego.
Jednak chcąc wyjść naprzeciw oczekiwania młodziutkiej zdolnej koleżanki Pliszki (i teraz twojego) może już wieczorem wstawię kolejny rozdział – kontynuację dziejów Jarka, które napisałem ostatnio.
Potraktowałeś mnie, jakbym był pisarskim autorytetem. Przesada! Wcale się za takiego nie uważam. Czasem ubolewam nad mało sprawnym piórem. Chyba rzeczywiście atutem powieści jest osadzenie akcji w wydarzeniach opartych na faktach. Takie książki mają rzesze swoich fanów i to może być atutem mojej prozy(?)
Pozdrawiam, wdzięczny za komentarz, Kaz
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do naszych komentarzy.
(To wtrącenie"techniczne"-mające umożliwić Ci rozpoczęcie kontynuowania odpowiedzi).
Pozdrowienia, Kaz
Wiele porad Jacka Londyna uważam za sensowne. Ponadto ujmujący jest Jacka altruizm i jego pochylenie się, by podzielić się celnymi spostrzeżeniami z początkującymi adeptami pióra. Zabrakło mi tu jednego: ważnym czynnikiem jest koniunkturalizm.
Karierę literacką najłatwiej osiągnąć propagując filozofię tych, którzy decydują o kształcie kultury. Na przykład Wiesława Szymborska nie byłaby Nobliską, gdyby na początkach swojej kariery nie pisała panegiryków na cześć Stalina, Joanna Bator nie dostałaby nagrody Nike, gdyby nie szydziła z kościoła, tudzież nie broniła ruchu feministek. Arkadiusz Mróz, gdyby nie pisał o rozpowszechnionej w kościele pedofilii, tudzież, gdyby lansowany przez niego bohater nie był fanem TVN-u i Gazety Wyborczej. Nawet mój śp. ojciec przed laty, kiedy jako szczyl chciałem pisać, powiedział, pokpiwając ze mnie: "chcesz zrobić pisarską karierę, to pisz i wychwalaj Lenina". Byłem oburzony, ale życie zweryfikowało mój młodzieńczy bunt. Niestety ojciec miał rację.
Pozdrawiam Cię Jacku, Kaz
PS Sorry, Autorze, ale chciałem Ci dać najwyższą ocenę i... zapomniałem
Nie dopowiedziałaś, Taka Jedna, czy Filip/Filipek wyzionął ducha. Jednak łamiąca się drabina, znaczna wysokość i policja niechybnie wskazują na zgon bohatera opowiadania.
Celnie uchwyciłaś klimat budowy. Wiem, co mówię, bo na paru pracowałem. Więc fachowca od razu zachęciłaś do przeczytania reszty niedługiego tekstu.
Słusznie pochwalił Cię Jacek Londyn. Tekst napisany bardzo sprawnie z wyobraźnią i pomysłem.
Podoba mi się też dowodząca twojej skromności i dystansu do siebie samej ksywka: Taka Jedna. Polubiłem Cię Autorko.
Z przyjemnością wystawiam Ci celującą cenzurkę.
Taki jeden, Kazjuno
W przeciwieństwie do "Benka" w którym pogubiłem się co do istoty treści, w "Odległej bliskości" podobały mi się charakterystyki postaci bohaterów i ich dogłębna analiza. Też przemawiałeś bogatym niekonwencjonalnym językiem, jednak rysowane obrazy były klarowniejsze i łatwiej czytelne. Nie sposób, nie zgodzić się z Optymilianem, który napisał:
Cytat:
Wrażenie wprawki potęgowane jest przerostem formy nad treścią, która za nią stoi.
Napisałeś OWSIANKO:
OWSIANKO napisał:
neologizmów przemielonych przez uliczny i bazarowy zgiełk, słów zamieszkałych w zwyczajności, brak: nie mogą dopchać się do należnej im nobilitacji.
Nie dawno, parę godzin temu próbując rehabilitować ścięgno Achillesa na ściance do ćwiczenia tenisowych uderzeń, wysłuchiwałem "ulicznego zgiełku", słów, "które nie mogą się dopchać do należnej nobilitacji".
Wygłaszała je urodziwa nastolatka nadająca ton koleżankom, które obok tenisowej ściany kibicowały chłopakom grającym w koszykówkę. Koleżanka zapytała ją:
- Jak tam z Błażejem, jeszcze się spotykasz?
Ta urodziwa nadająca ton psiapsiółce na to:
- Z tym, kurwa, pedałem? Jak chuja spotkam, to kopnę go w dupę i się zesra.
Potem dalej kontynułowała swój "autorytatywny" monolog, w każdym zdaniu zawierając co najmniej po dwa wulgaryzmy.
Tak kolego, język się modyfikuje. Sexy dupencja czerpie nowomowę garściami, choćby od idolki wyzwolonych kobiet pani Lempart.
Pozdrawiam, Kaz
Z zasady nie komentuję utworów, które do mnie nie trafiają, albo po prostu się nie podobają.
Nie lubię sprawiać Autorom przykrości.
Przeczytałem "Benka" na siłę. Chcę coś napisać, ale opadły mi ręce...
Pozdrawiam, Kaz