Profil użytkownika
Kazjuno

Użytkownik
Offline
  • Miejscowość:
  • Data urodzenia:
  • Wałbrzych
  • -
  • Data rejestracji:
  • Ostatnia wizyta:
  • 11.10.2011 13:10
  • 25.04.2024 21:47
  • Tekstów:
  • Recenzji:
  • Komentarzy:
  • Pomógł:
  • Postów na Forum:
  • Tematów na Forum:
  • Newsów:
  • Postów w Shoutboxie:
  • 90
  • 1
  • 1,155
  • 257 razy
  • 8
  • 0
  • 0
  • 190
  • Grupy użytkownika:
Ostatnie komentarze Kazjuno
Wreszcie Tawerna pod Wrakiem! Dobre, nawet bardzo dobre! Napisane po kapitańsku jak rozkaz. Krótko i zwięźle, przemawia do wyobraźni.
Ucieszyły mnie komentarze poprzedników.
Marek Adam Grabowski napisał:
jednak sam temat biurokracji brukselskiej jest bardziej mroczny.
.
Brawo Marku! Widzę, że przetarłeś oczy i pewnie dostrzegłeś niemieckie zakusy, żeby głodzić Polskę i Węgry za rzekomo rodzący się u nas faszyzm.
A świnie na pokładzie bagażowym? Czemu nie, czy potrzebny ekolog donosiciel? Następna gęba do uszczuplania spiżarni kokpitu? Przesada!
Na miejscu kapitana nie wpuściłbym na pokład tej hałastry konfidentów. Kiedyś takich nierobów by wywalono za burtę, a teraz? Mało, że korona-wirus... Ech, do tego brukselskie zakazy i nakazy.

Pozdrawiam, Kapitanie!
Zacznę nie po kolei (w końcu chciałbym uchodzić za dżentelmena, a damom należy się pierwszeństwo).
JULU S.
Zadajesz pytania:
JOLA S. napisała:
właściwie o czym jest ten tekst, jaka była myśl przewodnia? Entuzjazm tenisisty, trenera czy też zupełnie coś innego?


Wszystkiego po trochę, Jolu.

Myśl przewodnią wyjaśnię za chwilę. Zacznę od tego, że jest mi przykro.
Uwierz, że Ciebie nie tylko lubię, ale i cenię twój intelekt oraz nietuzinkowy sposób pisania przenoszący mnie w jakże inny od moich zainteresowań ciekawy świat, dostarczający nieznanych doznań.
Nie przepadasz (delikatnie mówiąc) za moim politycznym światopoglądem, w którym dostrzegasz prawicowy przechył, przez co wprawdzie z sympatią, aczkolwiek spoglądasz na mnie z odległego urwiska przepaści dzielącej Polaków.

Chciałbym potrafić niwelować tę przepaść, jednak nie wyobrażam sobie, by móc to robić omijając prawdę.
Paradoksalne, że przyjaźnię się z paroma osobami o innych poglądach i rzeczywiście, by utrwalać z nimi zażyłość unikam politykierstwa.

Może pisząc powyższy felieton powodowały mną niskie pobudki/?/. Może chciałem się odegrać, bo jako pasjonat tenisa i kibic A. Radwańskiej nie potrafiłem się pogodzić z medialnym linczem, którym przez lata szkalowano moją ulubioną tenisistkę.
Czy słusznie? Pewnie jako sportsmenka nie powinna zabierać głosu w kwestii tragedii smoleńskiej. Nie była i nie jest lotniczą ekspertką, pewnie podbechtana przez tatuńcia (wierzącego w zamach) wygłosiła niepoprawną politycznie tezę. Nie miałbym pretensji do lepiej od niej znających się na lotnictwie dziennikarzy, gdyby przekonani o odmiennych racjach przytarli jej nosa, lecz nagonka jaka ją spotkała, dorabianie jej obrzydliwej gęby, wydało mi się nikczemne i obrzydliwe.

To prawda! Powyższy felieton zawiera nie tylko domieszkę politycznego pieprzu. Jest manifestem polityczno-historycznym. Taką mam pisarską pasję. A że obraca się wokół tenisa? Najzwyczajniej znam się na tenisie. Gdybym był prawnikiem i się znał na aferach korupcyjnych, pewnie pisałbym i o tym, ale byłby to głos ślizgającego się po artykułach prasowych ignoranta.

Masz rację, u wielu Autorów w PP moje zapędy tematyczne mogą wzbudzać niesmak. Staram się nie dotknąć nikogo osobiście, czym - jak sądzę - mieszczę się w ryzach portalowego regulaminu. Jednak polityka to moja pasja, mam to po ojcu, dlatego proszę, mi wybacz.

Dzięki za jak zawsze bystre spostrzeżenia.

Pozdrawiam i serdecznie ściskam, Kaz

DOBRA COBRO
Może i grzybów było za dużo. Potraktuj danie jako eksperymentalne. Tu powyżej JOLI S tłumaczyłem się jak tylko potrafiłem z generalnego zamysłu. JOLĘ przyprawiłem o niestrawność, jakbym do barszczu powrzucał muchomorów. A przecież ją lubię, więc wyobraź sobie jak muszę się czuć jako "kucharz".

Dziękuję Ci jednak za miłe słowa i wyrozumiałość. To jak okład termoforu na żołądek, bo po rozmowie z Jolą sam czuję nudności. Jak mogłem ją podtruć! Czuję się jak ostatnia świnia!

Serdecznie pozdrawiam Dobra Cobro.


MADAWYDARZE!
Nie spodziewałem się, że aż tak dalece podzielasz ze mną tenisową pasję.

Właściwie mnie wyręczyłeś.

Napisałeś piękną kronikę ze zwycięskich bitew Igi Świątek w tegorocznym French Open.

Bitew? - źle powiedziane. Pogromów, masakr przeciwniczek od pierwszego do ostatniego gema.

Jeśli mógłbym wtrącić jedną uwagę, a właściwie przechwałkę z gatunku: OKIEM TRENERA (którym jeszcze bywam), przyznam się, że zadrżałem z niepokoju na początku ćwierćfinału Igi z Włoszką Trevisan. Ta była leworęczna i dysponowała morderczą chłostą z forhandu. Iga początkowo - co jest odruchem praworęcznych tenisistów grała w prawy róg (zazwyczaj gra się na backhand praworęcznych tenisistów).
Czy Iga nie myślisz? - zatrwożyłem się w duchu. - Czemu jej grasz po forhandzie?! Lecz nasza nastolatka jednak ma głowę nie od parady. Po straceniu 2-ch gemów włączyła mózg. (Jakby telepatycznie wysłuchała mojej porady). Zaczęła wszystkie piłki zagrywane jej na backhand posyłać po linii na backand Włoszki. Taktyka Trevisam zaczęła się kruszyć, lepsza technicznie i demontująca jej grę Polka odzyskała taktyczną przewagę. W drugim secie rozbiła już Włoszkę na miazgę. Nie szkodzi, że Iga nie wszystkie przeciwniczki nokautowała morderczym strzałem z forhandu. Grała bardzo przemyślnie, pokazała wspaniały tenis. Masz rację królewski sport. Bo w istocie w pałacowych królewskich aulach rodziły się prapoczątki tej pięknej dyscypliny sportu.

Dzięki, Mad, za emocjonującą tenisową opowieść. Cóż, ja nieco skręciłem i podreptałem bardziej politycznym tropem.

Pozdrawiam, Ahoj! Kapitanie!
Pisałem felietonik w emocjach, więc nie ustrzegłem się paru błędów. Teraz po autokorekcie jest trochę lepiej. (Chyba dlatego wylądowałem na dolnej półce/?/).
Przepraszam Tych, którzy gardzą mieszaniem polityki ze sportem. Mają pewnie rację. Nie powinno się, ale szlachetne intencje nie zawsze idą po rękę z podszeptami ciemnych mocy.
Andreasie.
Trochę dziwne, że tekst wylądował na dolnej półce. Wydaje mi się lepszy od pierwszej części (która zagościła wyżej). Erotyzm zawsze podnosi atrakcyjność opowieści.
Możliwe, że weryfikatorem "Dziewiątek i siedemnastek" była koleżanka-redaktorka prozy reprezentująca płeć piękną. Mogło ją razić postrzeganie kobiet/dziewcząt jedynie w aspekcie ich zalet cielesnych.
- A gdzie ich zalety intelektualne?! - mogła się oburzyć. - To musiał pisać jakiś zbok - mogła się wkrewić.
No i rzeczywiście pasja twojego bohatera przybrała rodzaj obsesji. Była wprawdzie dla prowadzącego ascetyczny tryb życia młodzieńca jak najbardziej naturalna. Zwłaszcza w porze wiosennej. Zdarzało mi się też miewać podobne momenty, ale twój wyposzczony bohater stał się ich niewolnikiem.
Wprawdzie nie posunął się do zbrodni na tle seksualnym, choć obłęd podglądacza - jak dowodzą tego kryminalne statystyki - prowadzi niekiedy do takiego wyzwalania się libido.

Chyba jednym z błogosławieństw transformacji ustrojowej stał się wysyp zalegalizowanych przybytków uciech seksualnych. Rozumiała to generalicja hitlerowskiego Wehrmachtu organizując żołnierskie burdele z talonami na konsumpcję cielesną.
Do zbrodniczego rozwiązania problemu damsko-męskiego posunął się Józef Stalin.
Wydał dyskretny okólnik: "pierdolta co chceta".
W efekcie czerwonoarmiści dopuszczali się milionów gwałtów z których (według niektórych statystyk) miało się narodzić circa 2 miliony bękartów.

Nie miała takiego problemu armia USA. Wygłodniałe i wyposzczone Niemki z radochą świadczyły cielesne usługi Jankesom za papierosy, czekoladę i kawałek smakowitej wędliny. Wszak ich pobite niemieckie samce podkuliły ogony lub onanizowały się w jenieckich obozach.

Muszę też przyznać, że nieźle poradziłeś sobie z otoczką wątku erotycznego, czyli narracją ogólną.

Pozdrawiam, Kaz
Marku Adamie Grabowski Pokrzepiłeś mnie na duchu - dzięki. Cieszy mnie, że sprostałem twoim gustom.
Trudno mi się zgodzić, że należałoby rozdzielać opowieść na odrębne kawałki, bo jednak zachowuję ciągłość chronologii.
Chociaż? Przyznaję rację, że tekst jest jak na gusta portalowiczów PP przydługawy.

Nie wiedziałem, że na wolności nie powinno się nawijać grypserą, a wygłaszać "nawijkę". Nie bardzo to ogarniam.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz

Mr RonaczeK
Dzięki i Tobie za przeczytanie fragmentu powieści oraz miłe słowa. Słuszne są twoje uwagi odnośnie literówek.
Mam problem z Sopotem(?). Kiedyś mówiło się "jadę do Sopotów", "bywałem w Sopotach". Nazwa kurortu pochodzi z niemieckiej nazwy Zoppot (czytaj Copot) Ost See Perle Zoppot (perła Bałtyku Sopot). Potocznie mówi się: "jadę do Sopot". Ale masz rację w dopełniaczu po spolszczeniu powinno być "jadę do Sopotu". Muszę się do tego przyzwyczaić, bo masz rację.

Nad Soliną byłem raz w życiu, ale nie żłopałem spirytusu z herleyowcami. Podziwiam Herleye - piękne jednoślady, choć na użytek własny wolę 4 kółka "taki mamy klimat" (że zapożyczę słowa polityka). Sorry! Polityczki.

Pozdrawiam równie serdecznie.
Ponura wizja studenckiego życia, choć napisana sprawnie. Czytanie nawet wciągnęło. Bohater jakby poruszał się w tle otaczającej go nędzy. Brud, błoto, oszczane moczymordy, zimno, deszcz, śnieg - współczuję takiego studiowania.
Moje było nieco barwniejsze, choć pierwsza stancja przypominała twoją, a obok chwil frustracji zdarzały się chwile urokliwe.

Sumując, trudno nie pochwalić narracji, ciekawych portretów psychologicznych studentów mądrali.

Czy akcje dzieje się w Wrocławiu? (Podobne obrazki można było dostrzec na Wrocławiu Głównym).

Pozdrawiam, Kaz
Dzięki, Mad, za przeczytanie i ciepły komentarz.
W każdym człowieku czai się demon Hyda ale też dobrotliwość doktora Jekylla. Opisany tu Jarek Menowski był bliskim mi kumplem z młodości. Wszedł na złą drogę, zalazł mi za skórę, ale i zaznałem z jego strony dobrotliwości. Będzie o nim dalej, choć na razie do poczekalni wrzuciłem przerywnik - felietonik nawiązujący do tenisa
Przyznaję Ci rację opisane tu bezideowe wakacje, były przez pewien czas nudne, choć niemało zmieniło się trochę później.

Nie przyjęto mnie do harcerstwa, chyba na pierwszej zbiórce wkrewiłem harcmistrza, musiał mnie uznać za ciężki przypadek ADHD. (Choć wtedy nie znano jeszcze tego pojęcia, mówiło się: szurnięty chłopak, chyba taki byłem.
Pierwsze sensowne lato spędziłem już jako instruktor pięściarstwa, wreszcie stałem się kimś kto coś znaczył i miał coś do przekazania.

Pozdrawiam, Kaz
Też, Mad, bardziej mi się podobało od poprzedniej części. Detale erotyzmu bardziej wyważone, nie czułem tak jak poprzednio pornografii, choć na mój gust nawet tej tutaj nieco za wiele. Ale niech ocenią też inni.
Za to wachlarz rozmów i opis domu bardzo fajne. Można pozazdrościć sielanki z taką partnerką. Było też o zacnym czworonogu, jak najbardziej na miejscu i wszystko trzyma się kupy.

Moja ciotuchna z Sopotu też miała maszynę Singer. Ech, żeby tak współczesne elektryczne miały taką żywotność (przez jakiś czas bawiłem się w szycie psów pluszaków dla dzieci).

Ciekawe co nastąpi po przyjeździe tatuńcia partyjnego dygnitarza?
Dzięki za lekturę.
Pozdrawiam, Kapitanie Żeglugi Wielkiej, Ahoj!!!
Prawda, ściana oddaje same woleje. Ale czy zaskakuje? Tu bym się nie zgodził. Działa na zasadzie: "kąt natarcia równa się kątowi odbicia", Zagrasz skróta i w dodatku podciętego (ze wsteczną rotacją) ONA odda Ci skróta. Ale masz rację, rzadko zagrywa na aut. Znam mistrzów Polski, którzy wychowali się na ścianie: Jacek Niedźwiedzki, Czesław Dobrowolski, Marzec (zapomniałem imienia). Osobiście nie poznałem Wojtka Fibaka, natomiast jako trener i opiekun woziłem grupę narybku tenisowego z Wałbrzycha do Poznania na cykl 4-ech turniejów im ojca Fibaka. Tam usłyszałem anegdotę o słynnym Fibaku. Ponoć wybitne osiągnięcia zawdzięczał także ŚCIANIE! Znawcy tenisa obserwując jego zaangażowanie przewidzieli czekające Wojtka sukcesy.
Jak? A no obserwując, co wyczyniał przy ścianie na kortach Olimpii Poznań. W czasie zim z asfaltu okalającego ścianę odgarniał śnieg. Tam ścianą jest mur otaczający piłkarski stadion Olimpii (też tam trochę oklepywałem ścianę) i przystępował do jej obijania.
Ponoć także niszczył tapety w willi rodziców, gdzie potrafił jednym ciągiem odbijać po 600 woleji.
Jednak nie mam wątpliwości, że głównym autorem tenisowej sławy Fibaka był jego ojciec. Jako sparingpartnera załatwił samego Wiesława Gąsiorka (Jak grał Gąsiorek, opisałem w opowiadaniu Niewidzialna Bariera - jest w moim dossier w PP). Pan ś.p. Wiesław, był jedynym polskim tenisistą pogrywającym na światowych kortach. Mając kontakt ze światową czołówką dochodził do ćwierćfinałów europejskich turniejów (nigdy w turnieju wielkoszlemowym). Poziom gry socjalistycznego tenisa był wówczas niski. Nie puszczano tenisistów za żelazną kurtynę, a tam mogliby nawiązać kontakt i poprawić swoje umiejętności konfrontując się z ówczesnymi championami. (Komuniści bali się, że pouciekają do wolnego świata).
Wyjątek stanowił Wiesław Gąsiorek. Był wychowankiem wojskowego klubu i zapewne podpisał lojalkę, by szpiegować na rzecz służb PRL. Nie sądzę, by komuniści mieli z jego wywiadowczej misji wielkie korzyści. Za to on poprawił na tyle swój tenis, że przez 13 lat demolował polskich tenisistów zdobywając 13 tytułów mistrza Polski. Fibakiem zajmował się u schyłku własnej kariery.
A twój kolega Kazjuno? Poza trenerką mam uprawnienia międzynarodowego tenisowego sędziego. Powołano mnie na sędziowanie pierwszych w Polsce turniejów satelitarnych i ATP z prostej przyczyny: jako jeden z nielicznych sędziów potrafię sędziować po polsku, niemiecku, angielsku i francusku.
Lecz nie skorzystałem z oferty PZT, u schyłku lat osiemdziesiątych dałem dyla do Niemiec Zachodnich za chlebem. Tam dorobiłem się pierwszego dobrego auta i dość porządnie nauczyłem się niemieckiego.

No, to znowu zanurzyłem się w przechwałkach. Chwalą mnie nieliczni, więc muszę się sam przechwalać.

OKLEPUJCIE TENISOWE ŚCIANY! TO NAJŁATWIEJSZY I NAJTAŃSZY SPOSÓB NAUKI TENISA! MOŻNA TAKI TRENING PLUBIĆ! UWIERZCIE!

Pozdrawiam, Mad!
Ćwiczyłem, Mad, na tej samej ścianie, na Stadionie Olimpijskim. Z prawej strony (albo z lewej jak się stało po drugiej stronie ściany) budowla klubowa z klinkierowej cegły. Grywałem też na tych poprzecinanych żywopłotami kortach.
Ścianę tenisową uważam za bardzo cenny przyrząd do nauki gry w tenisa. Sam nauczyłem się grać na ścianie w Sopocie. W tym roku miałem pechowy sezon: złamana prawa dłoń, potem poważna kontuzja kolana i po zbyt krótkiej rehabilitacji grałem mecz i ponownie ból przeszył to samo kolano, ledwo dokuśtykałem do domu. Myślałem, że to koniec "kariery". Ale tip topami powolutku, powolutku, lekkie ćwiczonka, przeprosiny ze ścianą tenisową, potem we wrześniu znowu przyjaźń ze ścianą w sopockim klubie, wreszcie mecz z amatorem z Irlandii, który przyjechał do Sopot na turniej mikstowy (kobieta- mężczyzna). Przegrałem seta 3/6 ale amator okazał się nie byle kim: kolegą Isi Radwańskiej, potem wygrałem z nim jeszcze tiebreaka do 10-ciu. Formą błysnąłem przedwczoraj grając debla, miałem słabiutkiego partnera, ale tak go ustawiłem, że zmietliśmy przeciwników wyjadaczy: 6/1, 6/1. Jestem szczęśliwy bo kolano OK.
(Jako trener wychowałem paru niezłej klasy tenisistów).
Och! jak się cieszę z sukcesu Igi Świątek! Tenis stanie się drugim sportem narodowym!

Pofrunąłem w przestworza chwalipięctwa, sorry!

Jak najbardziej podzielam twoje spostrzeżenia dotyczące sportu amatorskiego. Piękna sprawa! Też potępiam smatfonowców. Choć widząc czasem zadziwiająco szybko piszących i posługujących się klawiaturkami telefonów szczyli, zastanawiam się, czy nie stanowią dobrego narybku na żołnierzy przyszłości. Przecież bezzałogowe lotnictwo, przyszłe wojny na drony, będzie miało jak znalazł chłopaków i dziewczyny, z piorunującymi szybkościami wystukujących na klawiaturach, perfekcyjnie kierujących joystikami, zadając śmiertelne ciosy obserwowanym z satelitów wrogom. Jeszcze jak się im dowali morderczych ćwiczeń na rekruckich przeszkoleniach, może i będą z nich ludzie, a nawet nasi obrońcy.

Widzisz Mad? Trochę podobnie do Ciebie odlatuję do futurystycznych wizji. Choć od moich lepsze te twoje, przynajmniej pacyfistyczne i kreujące piękną przyszłość, a nie jakieś (tffu!) przewidywania kataklizmu wojennego.

Dzięki, Mad, za czytanie i znakomitą ocenę.

Pozdrawiam Kapitanie Żeglugi Wielkiej, Ahoj!

PS. C.d.n już w poczekalni.
Rzadko komentuje poezję, bo marnie się na niej znam. Na wszelki wypadek podeprę opinię Yaro, bo też mnie musnęła subtelna nuta Ja jestem wierszem. Przyznaję przedmówcy rację: wiersz jakby inny.
Pozdrawiam Autora, Kaz
Ja jestem wierszem · 14.10.2020 17:41 · Czytaj całość
Dziękuję z góry za przyszłe czytanie.
Pozdrawiam, Kaz
Osobiście poczułbym się zaszczycony, gdybym swoim artykułem/tekstem pobudził kogoś do refleksji. Przecież pisałeś o polityce Albanii, więc nie widzę nic niestosownego w dygresji historyczno-politycznej. Zresztą w pierwszej części komentarza, którą pochwaliłeś też dawałem "upust" na temat polityki Korei Północnej. Czyżby tak cię uwierał temat nam bliższy?
Dzięki RonaczeK za przeczytanie i wpis ze znakomitą oceną.
Gdybyś zajrzał do mojego dossier, rzuciłoby Ci się w oczy, że fragmenty Starych dziejów Wałbrzycha, to groch z kapustą. Fragmenty powyrywane z kontekstów, a w nich trudno się połapać i złożyć je w logiczny ciąg narracji.
Żeby całości nadać cechy powieści będę musiał solidnie popracować.
Na razie brakuje czasu.

Pozdrawiam, Kaz
Ciekawy Quentinie komentarz, do tego bardzo sympatyczny. Dzięki.
Tak, szanowny Kolego, można zakończenie określić cliffhangerem. To nie koniec przygód wokół Jasnej Polany - czyli miliarderskiej posiadłości. Peerelowski wywiad po niefortunnym delegowaniu Dżolera jako sex-agenta nie odpuścił Basi Johnson Piaseckiej. By dostać paszport podpisała lojalkę i MSW miało na nią haka: zostawiła w PRL-u najbliższą rodzinę. Jej brat zamieszkał w Wałbrzychu i ożenił się z moją koleżanką, siostrą bliskiego kumpla.
Więc w następnym odcinku (już opublikowanym) rozpocząłem opowieść o dziejach szwagra brata B.J. Piaseckiej. To mój koleżka z wczesnej młodości, będzie kolejnym delegatem do posiadłości Johnsonów. Lecz zanim to nastąpi, opisuję karkołomne dzieje kolegi, któremu w przyszłości peerelowski wywiad powierzy rolę zamiennika Dżolero.

Wybacz, ale prezentowane tu kawałki Starych dziejów Wałbrzycha prezentuję w pochrzanionej chronologii. Czytelnik doszukujący się w nich logicznych związków przyczynowo skutkowych może się pogubić. To moja wina, bo teksty upycham do PP jako zapychacz. Kiedyś zamierzam przysiąść fałdów i te wałbrzyskie kawałki sensownie poskładać. Teraz pracuję nad inną powieścią.

Pozdrawiam, Kaz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty