Jak na prolog, pierwsze zdanie wydaje się być wyrwane gdzieś ze środka powieści... Ciężko przez to było mi wyczuć nastrój. I zamieniłam bym "pięćdziesiąt procent" na po prostu "większe szanse".
"Ci co ciągną za armią" - raczej "te" i one raczej czym innym się zajmowały
. Maruderów bym na Twoim miejscu trochę inaczej określiła.
Scena walki dynamiczna, ale trochę zbyt lakonicznie opisana. Musiałam dwa razy przeczytać, żeby wyobrazić sobie poszczególne manewry.
Następnie scena wprowadzania posła do sali tronowej. Wybacz, ale nie wyobrażam sobie dworzan zachowujących się jak wygłodzony motłoch. Zwłaszcza, że zaznaczone w tekście było, że zamek miał dość zapasów.
Król chyba nie użyłby określenia "rozwalili" czy "cholerną", to nie po królewsku.
Tak samo jak "fajnie", "facet". Przedstawiasz świat fantastyczny, w pierwszej części tekstu nasuwa się obraz średniowiecza. A potem ten zgrzyt. Żeby zachować spójność tekstu proponowałabym poprawić te zwroty, albo dorzucić garść informacji o pozostałych światach. Dwa zdania czasami potrafią wszystko uratować.
Kilka literówek i powtórzeń, do poprawy. Przeczytaj po prostu na głos tekst i zobacz co ci "nie gra".
Ciekawy świat, ale główny bohater jest trochę irytujący. Miejscami zakrawa na "MarySueizm" - za dużo wie, za dobry jest w tym co robi. Zabierz mu trochę z tego splendoru. Będzie sympatyczniejszy. Na razie odbieram go jako nadętego gogusia, choć to prywatna opinia.
Czekam na dalszy ciąg.