Ostatnie komentarze Madawydar
Kiedyś SOS na Pacyfiku był S.0.S - em. Dziś ocean to biznes karmiący konsumpcjonizm i narkomanów. Podziwiam ludzi piszących wiersze. O wiele łatwiej jest zaistnieć na tym świecie nawet starej babie, jeśli się rozbierze na instagramie i nie zaśpiewa.
Pozdrawiam
Mad.
Zbyt krótkie, aby oceniać. Zapowiada się nawet ciekawie. Poza tym, nie jestem pewien, ale wydaje mi się że są błędy w zapisie dialogów.
Pozdrawiam
Mad.
Oj, też tak mam. Gdy wracam zmęczony po pracy do domu mam wyrzuty sumienia, że poddaję się marzeniom. Niezdrowy cień mijającego dnia przyprawia mnie o ból żołądka. Moja wolna wola umiera. Moja twarz przybiera fałszywy uśmiech. Gdzieś jednak tli się jutrzenka swobody, która pozwoli mi się wyrwać z objęć marazmu i odnowić moją duszę. Zmartwychwstaję rano każdego. dnia razem z duszą. Wilk mi zazdrości, bo jej nie ma.
Pozdrawiam
Mad.
Spokojny tok narracji, ale zwroty akcji liczne, nieprzewidywalne i ciekawe. Opinia o telewizyjnym chłamie kulturowym i dowartościowanie literatury z górnych półek zgodna z moim poglądem.
No, i ta puenta. Dobro uczynione bliźnim wraca do ofiarodawcy. Może nie za szybko, ale za to zawsze.
Pozdrawiam
Mad
Zaciekawiło mnie, bo zacząłeś o serowarstwie. Jako, że jestem urzędnikiem państwowym, czyli inspektorem ds. bezpieczeństwa żywności w Inspekcji Weterynaryjnej, sprawuję nadzór nad rolniczym handlem detalicznym, w którym produkcja serów przez gospodynie wiejskie jest całkiem istotną wartością samą w sobie. Dodam też, że nie są to typowe babcie, lecz całkiem wykształcone kobiety i absolwentki licznych serowarskich szkół. Produkowane przez nie sery rozchodzą się na pniu, jak świeże bułeczki, które też w ramach rolniczego handlu mają w ofercie. Ich produkcja jest obarczona taki wielkim limitem wolnym od podatku, że praktycznie jest ona nieograniczona. A sery...palce lizać.
Kupuję ( na razie ) tę bajkę o współczesnym Janosiku. Jak zawsze u Ciebie; dobry pomysł podszyty delikatną satyrą i pięknym stylowym wykończeniem.
Taka zaduma nad pięknym dziełem niosącym śmierć, gwałt i zniszczenie. A może przyniósł on wolność i ocalenie? Nie wiadomo, czy powinien on trafić do muzeum, czy raczej gnić dalej w ziemi zhańbiony krwią niewinnych ofiar.
Pozdrawiam
Mad
Dowcip trochę oklepany, zakończenie zbyt przewidywalne. Pomijam fakt, że mięso z takiego knura "capi" czy śmierdzi moczem i spermą na odległość i nie jest z tego powodu zjadliwe. Ponadto Walendziakowa naraziła biesiadników na poważne zatrucie pokarmowe z powodu wadliwego przeprowadzenia uboju. Świnię najpierw się polewa wrzątkiem, czyści z sierści i brudu, opala się, a dopiero potem rozcina brzuch. W przeciwnym razie doszło do zanieczyszczenia mięsa sierścią, kałem, słomą i brudem. Parafrazując można by rzec. iż Wojtek nie tylko skończył jak pospolita świnia, ale na dodatek stał się odrażająco cuchnący i szkodliwy dla zdrowia, a może i nawet życia ludzi.
Pozdrawiam
Mad
Może to faktycznie zły czas, gdzie znalazł się człowiek (zwlaszcza obcy - tak jak my) w krajach Bliskiego Wschodu. Podobne nazwy miast i wiosek w tym obcym świecie oraz wszechogarniający lament niewiast nad zmarłymi może rzeczywiście sprawiać kłopoty z powrotem do bazy. Nie możliwe jest, abyśmy nie mieli punktów wspólnych, ot choćby odruch czystego serca w osobie podającej nam kubek zimnej wody, której ciągle brakuje w tej gorącej krainie.
Takie tam naszły mnie myśli, czytając ten wiersz.
Pozdrawiam
Mad
Konsumpcjonizm, materializm wypierają tradycyjny świat zakupów, w których wędrując do osiedlowego sklepiku z nylonową siateczką, gdzie pani Ania schowała dla mnie pod ladą moją ulubioną "podwawelską" i prawdziwą kaszankę "z krwi i kości" dając mnie jednocześnie cynk, że w sobotę będzie dostawa pomarańczy i cytryn prosto z Kuby. Nawet "omyłkowo" wycielą mi nożyczkami mniej kartek na mięso. Oczywiście uciąłem sobie kilkunastominutową pogawędkę z panią Anią i dowiedziałem się, że moja sąsiadka jest w ciąży, pan Adam wylosował talon na "malucha". Odwdzięczyłem się pani Ani rewelacyjną dla mnie wiadomością iż w przyszłym tygodniu założą mi telefon po dziesięciu latach oczekiwania. Rachunek miałem zapisany długopisem na szarym papierze, w który opakowana została mija kiełbasa i kaszanka. Kupiłem jeszcze "Trybunę Ludu" z której dowiedziałem się, że Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej i tylko tzw. wichrzyciele wspierani przez burżuazyjne rządy kapitalistów wzbudzają społeczne niepokoje.
Pozdrawiam
Ahoj
Po lekturze "książki, której nigdy nie przeczytasz" odnoszę wrażenie, że autor obecnie oscyluje w temacie młodego pokolenia, które nie potrafi, albo nie chce dorosnąć. To zupełnie inny od mojego świat, i właśnie przez to intrygujący.
Recenzja pobudza do lektury.
Pozdrawiam
Mad
Ciekawa nieco sielankowa wizja nieba. Tak sobie tylko myślę, że jeśli ma to być wieczne odpoczywanie, to wieje ono nudą. Robić to samo, co się robiło za życia? A może raj polega właśnie na tym, że robi się w nim to, czego z różnych powodów nie mogłeś zrobić na ziemskim padole?
Pozdrawiam
Mad
Wartka akcja. Czyta się szybko i z zaciekawieniem. Dobre to.
Horror wysokiej miary.
Pozdrawiam
Mad
Teks budzi zainteresowanie. Jest klimat, nastrój, pojawia się napięcie. Dobre opisy tła w którym dzieje się akcja.
Nie tylko niski poziom żartu, ale również przekazywanych treści.
Pozdrawiam
Mad