Moi drodzy,
Nie zapominajcie, że scenka jest kreacją, podpartą pewną wiedzą na temat autentycznej osoby, nie ma po co rozkminiać czy mogłaby ona rzeczywiście mieć miejsce czy nie. Oczywiście chodzi o Monroe. Na początku lat 60. mieszkała na Manhattanie, gdzie oprócz lekcji aktorstwa uczęszczała na terapie, podczas których jak wiadomo - pacjenci, nawet ci najbardziej zamknięci w sobie, wygłaszają długie monologi.
Największym marzeniem Monroe było mieć przyjaciela, który spojrzałby na nią nie jak na symbol seksu, a jak na kobietę - normalną, z krwi i kości. Problemem była jednak ogromna nieufność, którą żywiła wobec innych. Mając tą wiedzę wpadłam na pomysł, że zostanie zaczepiona przez przechdnia, koniecznie mężczyznę. W scence kobieta od samego początku słyszły, że ktoś ją woła. Dopiero za drugim razem odwraca się. W tym momencie stacza w sobie walkę na przełamanie wewnętrznego lęku wobec innych. Wie jednocześnie, że przechodzień może okazać się człowiekiem, w którym znajdzie przyjaciela (skoro zadał jej intymne pytanie zamiast poprosić o autograf). Początkowo odpowiada jednym słowem by po chwili nabrać w sobie odwagi, o której tyle razy słyszała w gabinecie terapeutycznym. Stąd dłuższa wypowiedź. Nie próbowałam stworzyć tutaj rozwinięcia odpowiedzi, która powaliłaby wszystkich na kolana - po prostu użyłam języka i słów samej Monroe.
Dziękuję za wszystkie komentarze, zwlascza te, które dotyczyły strony stylistycznej.Wszystkie dokładnie przeanalizuje.
Ciekawe są Wasze komentarze, w których próbujecie zgadnąć tajemniczą M. Hmmm, może nie będę zdradzać jeszcze kim jest postać tej kobiety, zdradzę, że mieszkała przez jakiś czas, w latach 60. na Manhattanie, gdzie uczęszczała na zajęcia aktorskie i terapeutyczne. Miała zwyczaj zakładać ogromne okulary i spacerować po ulicach, co pozwalało jej przez chwilę nie czuć się samotnie. Jej dłuższą wypowiedź skonstruowałam na podstawie kilku książek powstałych o niej, w tym tej z jej osobistymi listami i notatkami.
Pozdrawiam Autorka
Dziękuję bardzo za komentarze i uwagi. Porawię tekst zgodnie z Twoimi sugestiami Zajacanka
Taki mam właśnie styl - piszę niewielkie teksty, ale staram się w nich zawrzeć całą esencję poruszanego problemu. Tekst owszem smutny ponieważ powstawał w okresie, kiedy i mi nie było najłatwiej. Ucieczka ma tutaj na celu pokazać nie tyle słabość bohatera, co zaangażować otoczenie osób cierpiących. Stajemy się coraz bardziej obojętni na innych, a niekiedy jedna rozmowa, zwrócenie uwagi na cierpiących, mogłoby stanowić dla nich pierwszy krok w wyjściu z depresji.