Ostatnie komentarze mede_a
Dziękuję mike17. Ta opinia jest dla mnie ważna, bo jestem bardzo krytyczna wobec swoich wypocin. Chyba wynika to jakiej takiej wiedzy o poezji
, więc w starciu nie tylko z UZNANYMI WIELKIMI, ale i z większością autorów portalu, zdaję sobie sprawę, jak beznadziejnie wypadam. Ale że pisuję nieczęsto, choć przez całe życie, wyłącznie z potrzeby serca, świadomość niedostatków, przede wszystkim talentu, nie jest dla mnie czymś, co gniecie ego- jestem ładniejsza od moich wierszy, nie tylko fizycznie
- a co najwyżej moje poczucie estetyki
Jednak piszę, jak umiem najlepiej, choć wiem, że to "najlepiej" nie jest najlepiej
Ale akurat ten wiersz uważam za dość dobry. Gdy pamięta się legendę o Tristanie i Izoldzie, a właściwie Izoldach dwóch: o Białych Dłoniach i Jasnych Włosach- znacznie rozszerza się jego kontekst interpretacyjny. Cieszę się, ze aż dwóm osobom się podoba. Dziękuję.
Dla mnie cudnie
Allelujah!
Mów do mnie jeszcze! Do mnie- bo tak to czuję. I chciałabym odpowiedzieć, że ja podobnie.............., ale głos jakoś więźnie w gardle i sztywnieją palce. Moja odpowiedź byłby profanacją- nie potrafię tak pięknie! O takich wierszach nie umiem, bo cóż piękniejszego mogłabym napisać?
Miladora napisała:
Wstrzemięźliwość musi wypływać z własnych przekonań, a nie na rozkaz.
Celibat w Kościele Katolickim to kwestia wyboru, nie przymusu. Wyboru, gdyż jest nierozerwalnie związany z kapłaństwem i o tym kandydaci do tego stanu doskonale wiedzą. Jeśli aplikujesz na jakieś stanowisko w firmie i jednym z warunków zatrudnienia jest np. wpis w umowie o zmianie miejsca wykonywania pracy na żądanie pracodawcy, masz wybór- możesz pracy nie podjąć, gdy jeden z warunków Ci nie odpowiada. Podobnie z kapłaństwem.
Żeby było jasne- nie wypowiadam się w sprawie, czy celibat jest wynaturzeniem czy nie, czy to prosta droga ku dewiacjom, jedynie zwracam uwagę na problem jednak prawa wyboru, a nie przymusu, takiego stylu życia.
Ślicznie dziękuję, gwiazdo zrodlana za życzliwy komentarz
Hm.. mam odmienne zdanie od Bartka. Dowodem niezbitym na chrystianizm wiersza jest ów wiersz sam w sobie, jako modlitwa, bo któż modli się do Matki Boskiej- i to w ten sposób- nie będąc chrześcijaninem? To przepiękna, bardzo osobista, modlitwa człowieka, któremu życie nie śle róż pod nogi i który w swoim żywocie doznał wielu ciosów i upokorzeń. To, że nie umie w tej chwili przyjąć ich z pokorą i wdzięcznością, ufając, że „niezbadane są wyroki boskie” i Bóg wie, co dla nas dobre, nie odbiera mu głębi wiary, ba- czyni ją bliższą Jezusowi, który też wołał: „Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił?”, a przez to bliższą i mi, i na pewno wielu innym czytającym. Słów: „o nic nie pytaj”- nie widzę wcale jako przesłanki konfliktu z Bożą Rodzicielką, a wręcz przeciwnie- jako absolutne zawierzenie Jej dobroci, która jak matczyna wszystko wybaczy, więc i o nic nie spyta. Chciałbym tak pięknie umieć się modlić.
Trąciłaś pięknie struny mego wzruszenia i niezmiernie ciekawym pomysłem, i jego piękną realizacją. Jaki głupi ten, co porzucił dwie poezje na raz: Poetkę i Zielonokiego. Niech mu proza- icznośc dokucza w każdej minucie życia. I na wieki wieków. Amen.
Leśmian byłby zazdrosny. Stylowo, elegancko i niewyobrażalnie pięknie.
Moim zdaniem- rozmnożony "pan" robi cudnie wierszowi. To jego smaczek
P rz e p i ę k n i e! Brak mi słów, by skomentować dłużej. Niemoc. Wzruszenie dławi nie tylko gardło. P rz e p i ę k n i e!
Zachwycona-m wielce
Kocham taką piękną prostotę, która zapada w zmysły od pierwszego słowa, taką bez zadęcia, skromną, a wymowną. W ogóle wszystkie te Twoje wiersze cudne
Pozdrawiam.
<< Jak wytrawne martini sączę słowa”- wyjątkowo oklepane: i zużyte: „sączyć słowa”, i „wytrawne martini”- jako wytarty synonim pewnej jakości.
Jednakże zestawienie tej frazy z dalszymi słowami wiersza rozbija doskonale banał i nadaje mu oryginalne znaczenie: słowa nie są moje, są z cudzych ust, a ja je smakuję, delektuje się nimi.
Dalsze dwa wersy- super! Świeże i smakowite. Pozostałe również, poza: << wyrafinowanym przepisem rozbudzasz wyobraźnię>> - tu mi trochę zgrzyta. Bo to już nie przepis, to co się dzieje, to już WYKONANIE. Opuściłabym „przepisem” lub jakoś to zmieniła, ale to ja, a to Twój wiersz. Poza tym: Świetne!
<<Żeby nie wywoływać następnej dyskusji nadmienię tylko, że w przypadku "nie nazwana" jest jednak inaczej.>> Miladora
Nie rozumiem, Miladoro, takiej postawy: jestem taka subtelna, wszak to inni są napastliwi, nie chcę zatem znów wywoływać dyskusji, a jednak nie umiem jej zakończyć bez puenty: TO JA MAM RACJĘ.
A jej nie masz, Miladoro, po powyższym komentarzu tym bardziej, bo w dyskusji o "nie nazwana" nie roztrząsałaś funkcji imiesłowu, czy mamy tu do czynienia z : 1. której dotąd nie nazwano czy 2. która jest nie do nazwania, bo tak skomplikowana, a od razu zmieniłaś autorowi na „nienazwana”, nie znając jego intencji, w dodatku podpierając się internetowym słownikiem języka polskiego, nawet nie ortograficznym, który podawał tylko jedną z poprawnych możliwości, więc uznałaś „nie nazwaną” absynta za błąd. A potem usilnie przekonywałaś, iż stosowanie nadal rozdzielnej pisowni z imiesłowami przymiotnikowymi jest absolutnie passe i czas się było przyzwyczaić do nowej zasady. Teraz jakby Ci się nieoczekiwanie zmieniło Powyższy przykład ze zróżnicowaniem znaczeniowym „nie nazwana” , jak również ten z „nie wstrząśnięta”, pokazuje, jak mocno pozbawia się precyzji język, gdy stosuje się wyłącznie pisownię łączną z imiesłowami przymiotnikowymi. Bo jednak „nienazwana” to zupełnie co innego niż „nie nazwana”. Ale jeśli to zróżnicowanie nie jest z kontekstu jasne jak słońce - nie można uznać żadnej z form za błąd i należy przyjąć znaczenie wynikające z pisowni.
Dziekuję , Whole Truth, za rozszyfrowanie skrótu, teraz rozumiem i jest ok
Dziękuję amso
Trafny komentarz.
I też pięknie, Whole Truth, radę o zapoznaniu się z linkiem dla debiutantów przyjęłam.
Pozwól jednak, że również udzielę Ci wskazówki: komentując czyjeś utwory ( nawet utworki- jak mój), należy wystrzegać się tego typu kategorycznych stwierdzeń w imieniu Ziemi: "nie da się tego tekstu poczuć, itd", bo jeśli bodaj jedna osoba jednak poczuje... Dlatego uważam Twój komentarz z gatunku uzurpujących sobie prawo do przemawiania za całą ludzkość
Gdybyś napisała: "Nie poczułam tego tekstu z powodu wytartych zwrotów, nie mogłam wynieść niczego innego poza oklepaństwem obrazów.. " i dalej już Twój tekst, nie miałabym żadnych zastrzeżeń, bo- powtórzę którys raz- nie mam parcia na półkę i sama też oceniam swoje wiersze jako słabe. Ale wyjątkowo irytuje mnie tego typu retoryka, co Twoja, nie tylko w ocenianiu moich wierszyków, ale i innych.
Hmmm.. długo zastanawiałam się nad komentarzami. Ale zanim się ustosunkuję do nich, serdecznie za nie dziękuję.
Na pewno biorę wskazówkę odnośnie 1. wersu. Pozostawiam „pada”. Co do reszty.. We wszystkich niemal postach- postulat: SKRÓĆ, SKRÓC, SKRÓĆ. To wyrzuć, tamto wypchaj , a jeszcze to wykop z wersu. Za dużo przymiotników, za dużo określeń, wiele jest „zbędnymi dopowiedzeniami” i po skrócie pozostaje tekst pozbawiony niemal epitetów i innych określeń, dla mnie jakiś taki suchy- jak stepowy buran. Znika „żagiew dekoltu” jako element na drodze kropli deszczu: od rzęs, przez policzki, po piersi- jak błądziła często ręka kochanka (wiem, wiem: dopełniaczowe metafory passe, choćby nawet żaden w świecie poeta takiej nigdy nie użył- i od razu prostuję: nie uważam, ze moja jest jakaś odkrywcza, ale pełni ważną rolę w wierszu). Bo te piersi płoną! I ciało płonie! Chcę, by je znów ktoś pieścił! Czule, muskając, otulając ciepłem, wilgotną pieszczotą ( zapomniałam- imiesłowy też są „be”).
Miladoro, nie ma- moim zdaniem- sprzeczności logicznej między deszczem i wiatrem, a pozostałymi określeniami w wierszu. Przecież nie napisałam, ze leje jak z cebra i wieje huraganowy wiatr. Jesień niejedno ma imię, a najpiękniejsze z nich- to lekki deszczyk i ciepły zefirek. Ale nawet gdyby w wierszu panowała aura późnej jesieni, to dla głodnego ciała- każdy dotyk może wydać się taki, jak z pragnień. A ze wiatr dziko wiruje pod suknią? Odpowiedź ta sama. Głód, głód, głód jak u Hamsuna A wówczas każde doznanie się potęguje i nawet mały wietrzyk zdaje się orkanem To tak nieco żartobliwie w odpowiedzi..
A serio.. Wraz ze skrótami- moim zdaniem- gubi się zmysłowość wiersza i samotność „ja” lirycznego. W ogóle znika podmiot mówiący, bo wers : „moi jedyni kochankowie” jest rozebrany z „moi”. A dlaczego, skoro to ja? Dlaczego miałoby być tak bezosobowo? Bo tak jest lepiej, bo ogólnie, bo niedopowiedzianie? Przecież i z moim „ja” można się identyfikować.
Hmm… Coś tam poprawię, ale jeszcze nie wiem, co i jak….