Puk, puk... Nie wiem, czy mi wypada zostawiać tu komentarz, ale nie mogę się powstrzymać.
Green - piękna recenzja, po prostu miód na moje autorskie serce. Oczywiście gdzieś w jego głębi czai się niepewność, czy to przypadkiem nie efekt TWA i takie tam różne inne.
Zapominając jednak na chwilę, że to o moim debiucie
, pozwolę sobie wypunktować to, co mi się spodobało w Twojej recenzji:
1. Rzetelnie informujesz czytelnika kto, co i o czym. I dla kogo. 2. Nakreślając losy jednej z bohaterek, robisz to na tyle umiejętnie, że nie wchodzisz w spoiler. 3. Wspominasz o stylu. Bardzo lubię, gdy recenzja uprzedza, czego się spodziewać - czy dana książka sama się czyta, czy trzeba brnąć np. przez tasiemcowe zdania.
4. Przytaczasz cytaty. Świetny zabieg, dający czytelnikowi próbkę powieści.
5. Nie uciekasz od bardzo osobistych odczuć. Widzę po wcześniejszych komentarzach, że to sprawa kontrowersyjna, ale ja akurat lubię takie recenzje i jestem skłonna ich słuchać, gdy waham się, czy sięgnąć po daną książkę, czy nie. Zresztą Ty dobrze wyważyłaś proporcje między tym co obiektywne i subiektywne.
Jedyne, czego mi zabrakło, to wskazanie słabszych stron powieści. Przecież każdemu można przypiąć jakąś - nawet subiektywną - łatkę.
Jako niezaangażowany czytelnik recenzji reaguję na taką laurkę podejrzliwością, a jako autorka chciałabym mieć wytyczne, co mogę doskonalić w kolejnych książkach.
Pozdrawiam serdecznie.