Ostatnie komentarze p
No właśnie Miladoro - sama podkreślasz, że zaimki zwiększają "efekt kawowo-ławowy", czyli nie są obojętne estetycznie, bo może właśnie chodzi o zmniejszenie efektu mgły i niejasności, a uwypuklenie klarowności. W szczególności nie jest dla mnie zupełnie jasne, że "wzgórze" w powyższym kontekście jest automatycznie wzgórzem Syzyfa: tytuł wprowadził do obiegu XXI wiek, więc peel jest domyślnie z tego czasu właśnie, a zatem wzgórze bezpośrednio w jego percepcji jest wzgórzem z XXI wieku. Dopiero po refleksji, że Syzyf jest związany z jakimś wzgórzem możemy to przewartościować, a w dodatku jest to rzeczywiście przewartościowanie, bo Syzyf przychodzi w tekście już po wzgórzu.
Nie jestem pewien też, czy sugestie z dodaniem epitetów są właściwe. Nie idą one na pewno w kierunku zmniejszenia niejednoznaczności. W dodatku przymiotniki, jakie zaproponowałaś są dosyć popularne (czyli dawno temu zużyte poetycko), więc powinny być raczej używane tylko, gdy się chce uzyskać coś w stylu efektu obniżenia wysokości stylu.
Miladoro - jednak wydaje mi się, że usunięcie zaimków da inny efekt w odbiorze, a zatem nie jest estetycznie obojętne. Oczywiście powtórzenia nie są za ładną rzeczą, więc należałoby jakoś ich w miarę możliwości uniknąć, ale niekoniecznie przez proste usunięcie.
Ale Kawafisem, to ludzie się fascynują, może jakieś nawiązania do niego?
To niby taka reakcja na kryzys grecki?
Ogólnie mam wrażenie, że współcześnie fascynacja kulturą starożytnej Grecji jest dosyć umiarkowana. Chyba też już takie umieszczanie tamtego panteonu we współczesnym codziennościowym kontekście gdzieś było. W dodatku grecka mitologia była już w naszej literaturze intensywnie eksploatowana w przeszłości. W sensie rekwizytów wiersz brzmi dla mnie niezbyt świeżo.
Dodatkowo jest tutaj pewna niekonsekwencja, bo Syzyf, Charon, Herakles, gorgony, Hades, Demeter i Persefona to świat grecki, a zasypane popiołem Pompeje, to jednak Rzym.
Językowo napisane sprawnie.
Jak na współczesnego czytelnika inwersje pracy ferworze i uczuć brakuje są dosyć nacechowane i nadają się tylko jako element stylizacyjny, a nie elementy języka naturalnego. Tutaj wiersz stara się być "luzacki", więc takie elementy stylizacyjne nie pasują. W dodatku łatwo je zmienić.
Dowcip i polot jak w najlepszych wierszach Tuwima.
Wiersz jest nijaki. Nawet te elementy, które są tutaj atrakcyjne (obraz ze świeczkami i sentencja o pamięci) są tak podane, że nie przyciągają czytelnika takiego jak ja. Popracowałbym nad ich uwypukleniem. Ogólnie cały wiersz jest zrobiony na niskich energiach, co właśnie decyduje o tym, że czytelnik może swoimi odbiornikami nie odróżnić go od szumu otoczenia.
Tak, sentencja i obraz ze świeczkami - fajne.
Zupełnie nie rozumiem po co jest ta feeria planów w tym wierszu. W dodatku niektóre z nich są zupełnie niewytłumaczone - czemu na przykład służy zmiana planu między pierwszą a drugą zwrotką, jakie ma wytłumaczenie przejście z jednej do drugiej? Skoncentrowałbym się na jednym miejscu oraz czasie i dla niego opowiedział całą historię.
Poza tym wiersz jest napisany bardzo klarownymi i poruszającymi obrazami, a jego kulminacja w puencie jest niesamowicie atrakcyjna. Jeden z lepszych wierszy, jakie czytałem na tym portalu.
Jeśli traktować ten utwór na serio, to musiałaby być to stylizacja na średniowieczny wiersz polski. Takie stylizacje są bardzo trudne, więc łatwo uzyskać efekt kiepski. Ten tutaj jest nie najlepszy. Kolejny mankament to duże nasycenie abstrakcyjnymi pojęciami o górnolotnym charakterze (miłość, wolność itp.). Takie słowa mają to do siebie, że ich znaczenie jest mocno rozchwiane (każdy użytkownik ciągnie je w swoją stronę), więc bez osadzenia w konkrecie w istocie nic one nie znaczą. Jeśli autorowi zależy na ich dowartościowaniu, to powinien zacząć myślenie od tego, jaki konkret wskaże, o które zacne znaczenie tych słów autorowi chodzi.
Słowo "tusz" jest rzadko używane i ma w sobie pewną moc kreowania magicznego nastroju. W dobrym otoczeniu może wiele zdziałać.
Myślę, że słowa "pięknie" i "nadzieja" są dosyć zużyte w kontekście poezji. Na mój gust tutaj zostały użyte pochopnie i nie robią dobrego wrażenia. Podobnie nie robi dobrego wrażenia przaśna końcówka "pod ciepłą kołdrę/łykała lepkie powietrze" - przy całym pochyleniu tekstu w kierunku estetyki afirmującej piękno takie kontrastowe pod względem rejestru zakończenie budzi dysonans poznawczy i każe zrewidować cały tekst. Natomiast tekst jest za długi i za mało konkretny, żeby rewizja dała odświeżający efekt błyskotliwego ironicznego przewartościowania.
Podobają mi się natomiast asonansowe rymy.
Chyba jednak pisania o bólu i ciężarze jest bardzo dużo w poezji. Może właśnie to jest powód, że poezja jest w tej chwili bardzo niszowym zjawiskiem (czytelnik spodziewa się, że w wierszach jest dużo bólu i cierpienia, więc unika; pisarz dzieli się swoim bólem i ciężarem, więc za nieetyczne uważa naturalne w ekstrawertycznym świecie wychodzenie do innych ze swoimi tekstami, reklamowanie, zachęcanie do pochylenia się i czytania).
Przejmujący wiersz.
Puenta w ostatnim wersie wymaga trochę namysłu, w związku z czym gorący efekt żartobliwy jest najpierw podlany wiadrem racjonalnej wody. Koniec końców rezultat jest letni.
Dobre rymy i ogólnie sprawnie napisane.
Pachnie to trochę XIX-wiecznym romantyzmem, co chyba nie sposób krytykować, choć może się to tu i ówdzie nie podobać. Czasami się z tego wyrasta (a czasami nie).
Ciekawie jednak jest tutaj zrealizowane brzmienie. Taki podział dwunastozgłoskowego wersu na trzy człony jest rzadki w literaturze polskiej (czyli średniówka nie jest jedna, a są dwie w wersie, i dzielą one wers na trzy człony). Efekt jest taki, że wiersz staje się bardzo melodyjny, co jest jego ogromnym plusem. Przy czym tego by nie było, gdyby autorka nie trzymała się pewnej płynności wypowiedzi. Wydaje mi się, że utrzymanie tych dwóch reżimów jednocześnie jest dosyć trudne.