Ciekawa historia. Obserwacje bardzo trafne, przypomniał mis się Mały Książę i rysunek pilota.
Trochę źle się czytało ze względu na dialogi, gdyż wiele z nich jest źle zapisanych.
Cytat:
- Wybitny, pani Kowalska, wybitny -szczebiotała z przejęciem- Wielkie szczęście, wielkie.
W tym dialogu zapis powinien wyglądać tak
- Wybitny, pani Kowalska, wybitny - szczebiotała z przejęciem. - Wielkie szczęście, wielkie.
Następny dialog.
Cytat:
- To co, piesku? Dzisiaj chyba będziesz musiał wybrać się na wycieczkę- odparła Zosia posępnym tonem. Ani śniło jej się prezentować swoje zwierzątko jakiemuś nieznanemu jej specjaliście. Piesek w odpowiedzi popatrzył na nią głębokimi, fioletowymi oczkami, zamerdał zielonkawym ogonkiem i w końcu kiwnął wielkim, szmaragdowym łbem- No, to leć sobie gdzie masz ochotę i wracaj jutro.
Nie wiem czemu, ale tu zrobiłbym trzy akapity.
- To co, piesku? Dzisiaj chyba będziesz musiał wybrać się na wycieczkę - odparła Zosia posępnym tonem.
Ani śniło jej się prezentować swoje zwierzątko jakiemuś nieznanemu jej specjaliście. Piesek w odpowiedzi popatrzył na nią głębokimi, fioletowymi oczkami, zamerdał zielonkawym ogonkiem i w końcu kiwnął wielkim, szmaragdowym łbem.
- No, to leć sobie gdzie masz ochotę i wracaj jutro.
To jest tylko moje zdanie, ale takie długie wtrącenia miał Praust nawet przez stronę, a nawet dłuższe. Tu masz dialog i nagle opisujesz we wtrąceniu, co się dzieje. Jak dla mnie to nowy akapit, bardzo zresztą poruszający mamy tu obraz pożegnania.
To to koszmar w zapisie.
Cytat:
- Kochanie- po posiłku mama weszła do pokoju dziewczynki z białą bluzką w ręce- załóż to i to- dodała podając jej granatową spódniczkę- i jeszcze to- zakończyła wręczając jej grube, białe rajstopy- Pan Hreczka ma być za pół godziny. Zada ci kilka pytań, ale nie bój się.
Proponuje coś takiego.
Po posiłku mama weszła do pokoju dziewczynki z białą bluzką w ręce.
- Kochanie, załóż to i to - dodała podając jej granatową spódniczkę. - I jeszcze to. - Zakończyła, wręczając jej grube, białe rajstopy. - Pan Hreczka ma być za pół godziny. Zada ci kilka pytań, ale nie bój się.
To jest dobrze.
Cytat:
- Witam serdecznie, witam- powiedział niskim, głębokim głosem, od którego pani Kasia zdawała się niemal mdleć, a gdy odsunął jej krzesło padła na nie bez sił. Sam zajął sąsiednie, na szczycie stołu i otworzywszy czarną aktówkę zaczął wyciągać z niej naręcza różnego rodzaju formularzy, książeczek i ulotek. Zosia niespokojnie popatrzyła na swoją mamę, która była równie skonsternowana. Jakby zauważywszy to, profesor skupił spojrzenie na małej twarzyczce dziewczynki i uśmiechnął się krótko.
Proponuję tak.
Dalej.
Cytat:
- To jest zatem to śliczne dziecko, tak? Bardzo się cieszę, bardzo- rzekł, choć jego twarz poza nieskończonym skupieniem nie zdradzała ani śladu radości- Pozwolę sobie zadać kilka pytań, pokażę kilka zdjęć, a właściwie rycin i zobaczymy co uzyskamy. Cały czas badam ten ewenement i wciąż wiem tak mało.
- Och, panie profesorze- pani Kasia zaśmiała się cichutko, a czerwone usta ścisnęła w małe serduszko- Jest pan najwybitniejszym specjalistą w tej dziedzinie, nieprawdaż?
- Och, nieskromnie mówiąc, to całkiem prawdopodobne- roześmiał się perliście pan profesor, a jego równe, lekko poszarzałe zęby przecięły powściągliwe oblicze.
- Niezbyt wielu specjalistów się tym zajmuje, jak sądzę- mama Zosi dołączyła do rozmowy, lecz najwyraźniej nie w sposób w jaki pan Hreczka by sobie życzył, ponieważ z miejsca spoważniał.
Myślę, że tak będzie lepiej.
- To jest zatem to śliczne dziecko, tak? Bardzo się cieszę, bardzo - rzekł, choć jego twarz poza nieskończonym skupieniem nie zdradzała ani śladu radości. - Pozwolę sobie zadać kilka pytań, pokażę kilka zdjęć, a właściwie rycin i zobaczymy co uzyskamy. Cały czas badam ten ewenement i wciąż wiem tak mało.
- Och, panie profesorze. - Pani Kasia zaśmiała się cichutko, a czerwone usta ścisnęła w małe serduszko. - Jest pan najwybitniejszym specjalistą w tej dziedzinie, nieprawdaż?
- Och, nieskromnie mówiąc, to całkiem prawdopodobne. - Roześmiał się perliście pan profesor, a jego równe, lekko poszarzałe zęby przecięły powściągliwe oblicze.
- Niezbyt wielu specjalistów się tym zajmuje, jak sądzę. - Mama Zosi dołączyła do rozmowy, lecz najwyraźniej nie w sposób w jaki pan Hreczka by sobie życzył, ponieważ z miejsca spoważniał.
Tu dodałem kilka kropek, ponieważ są to wtrącenia narratora.
Pewnie nudny się robię, ale chce pomóc.
Cytat:
- Ah, tak- odparł profesor, skrobiąc coś cienkim, srebrnym długopisem w notatniku- Jak mniemam wybrał się w inny punkt geograficzny. Czy wiesz może, dziewczynko, gdzie?
- Nie wiem. Jak wróci to opowie- odparła Zosia, coraz bardziej zapadając się w krześle, naprzeciwko profesora.
- A czy preferuje jakieś szerokości geograficzne? Może jakiś konkretny klimat? Być może byłbym w stanie na temat zebranych danych i wiedzy geograficznej domyślić się skąd pochodzi i co lubi. Nie znam atlasu na pamięć, ale wiedzą panie- badania- uśmiechnął się szarmancko do pani Kasi.
- Ależ panie profesorze- zaśmiała się- Musi pani wiedzieć, że pan profesor posiada bardzo szeroką wiedzę geograficzną. Mam atlas, do którego powstania profesor Hreczka szalenie się przyczynił. Piękne wydanie, piękne.
- Ach, pani Kasiu- znów wypełnił powietrze swym wybitnym śmiechem- Wystarczyło tamtych wspaniałych specjalistów naprowadzić na odpowiedni tor. Ale mniejsza, kontynuujmy. Powiedz mi może, dziewczynko, czy twój piesek bardziej przypomina Bradypodidae, Canis lupus czy też Cavia porcellus? Czy to może typowy Canis lupus familiaris? Zosia popatrzyła najpierw na profesora, później na mamę, a jej ciemne oczy ze zdumienia stawały się coraz większe.
- Ahaha- profesor znów roześmiał się, a pani Kasia słodkim głosikiem mu zawtórowała- Wybacz, dziecko. Dość długo zajmowałem się biologią i medycyną. Stąd zamiłowanie do łaciśkiego nazewnictwa rzeczy. Nie jestem jakimś nieprzeciętnym specjalistą, ale pewne nawyki zostają.
Proponuję coś takiego, choć racji mieć nie muszę.
- Ah, tak - odparł profesor, skrobiąc coś cienkim, srebrnym długopisem w notatniku. - Jak mniemam wybrał się w inny punkt geograficzny. Czy wiesz może, dziewczynko, gdzie?
- Nie wiem. Jak wróci to opowie - odparła Zosia, coraz bardziej zapadając się w krześle, naprzeciwko profesora.
- A czy preferuje jakieś szerokości geograficzne? Może jakiś konkretny klimat? Być może byłbym w stanie na temat zebranych danych i wiedzy geograficznej domyślić się skąd pochodzi i co lubi. Nie znam atlasu na pamięć, ale wiedzą panie, badania. - Uśmiechnął się szarmancko do pani Kasi.
- Ależ panie profesorze. - Zaśmiała się. - Musi pani wiedzieć, że pan profesor posiada bardzo szeroką wiedzę geograficzną. Mam atlas, do którego powstania profesor Hreczka szalenie się przyczynił. Piękne wydanie, piękne.
- Ach, pani Kasiu. - Znów wypełnił powietrze swym wybitnym śmiechem. - Wystarczyło tamtych wspaniałych specjalistów naprowadzić na odpowiedni tor. Ale mniejsza, kontynuujmy. Powiedz mi może, dziewczynko, czy twój piesek bardziej przypomina Bradypodidae, Canis lupus czy też Cavia porcellus? Czy to może typowy Canis lupus familiaris? Zosia popatrzyła najpierw na profesora, później na mamę, a jej ciemne oczy ze zdumienia stawały się coraz większe.
- Ahaha. - Profesor znów roześmiał się, a pani Kasia słodkim głosikiem mu zawtórowała. - Wybacz, dziecko. Dość długo zajmowałem się biologią i medycyną. Stąd zamiłowanie do łaciśkiego nazewnictwa rzeczy. Nie jestem jakimś nieprzeciętnym specjalistą, ale pewne nawyki zostają.
Lecimy dalej.
Cytat:
-Popatrz może na te ryciny. Osobiście je sporządziłem. Wiedzą panie- spoglądał to na rozemocjonowaną panią Kasię, to na pogrążoną w pełnym zażenowania milczeniu panią Kowalską- Swego czasu jako artysta tworzyłem ilustracje do książek.
Tu zapisałbym tak.
-Popatrz może na te ryciny. Osobiście je sporządziłem. Wiedzą panie. - Spoglądał to na rozemocjonowaną panią Kasię, to na pogrążoną w pełnym zażenowania milczeniu panią Kowalską. - Swego czasu jako artysta tworzyłem ilustracje do książek.
Teraz te dialogi.
Cytat:
- W takich wypadkach przydaje się szczególnie wiedza na temat rozwoju psychiki dziecka i socjologii. Akurat te dwie dziedziny mam rozpracowane- uśmiechał się, szukając podziwu na twarzach zebranych. Jego spojrzenie głównie skupiało się na pani Kasi, która entuzjazmem mogłaby obdarować cały blok. Delektował się własnym głosem, podkreślał każdą sylabę i z każdą chwilą w retorycznym uniesieniu rozpędzał się coraz bardziej. W pewnym momencie, gdy już zapewniał, że wiedza na temat chemii umożliwiła mu uzyskanie tak żywych i trwałych barw farb przerwała mu Zosia:
- O, takie ma oczka mój piesek- wyciągnęła pulchną rączkę przez stół i chwyciła dość cienki szkicownik- Fioletowe- przewróciła parę stron- O, i takie włosy na głowie. Czasem zaplatam mu warkoczyki. A ogon taki zielonkawy jak...- znów kilka stron dalej wpiła paluszek w szorstki papier- Ale jego jest zakończony na pomarańczowo. Taki pędzelek.
Proponuję.
- W takich wypadkach przydaje się szczególnie wiedza na temat rozwoju psychiki dziecka i socjologii. Akurat te dwie dziedziny mam rozpracowane. - Uśmiechał się, szukając podziwu na twarzach zebranych. Jego spojrzenie głównie skupiało się na pani Kasi, która entuzjazmem mogłaby obdarować cały blok. Delektował się własnym głosem, podkreślał każdą sylabę i z każdą chwilą w retorycznym uniesieniu rozpędzał się coraz bardziej. W pewnym momencie, gdy już zapewniał, że wiedza na temat chemii umożliwiła mu uzyskanie tak żywych i trwałych barw farb przerwała mu Zosia.
- O, takie ma oczka mój piesek. - Wyciągnęła pulchną rączkę przez stół i chwyciła dość cienki szkicownik. - Fioletowe. - Przewróciła parę stron. - O, i takie włosy na głowie. Czasem zaplatam mu warkoczyki. A ogon taki zielonkawy jak... - Znów kilka stron dalej wpiła paluszek w szorstki papier. - Ale jego jest zakończony na pomarańczowo. Taki pędzelek.
Teraz ten dialog.
Cytat:
- Kochanie- Zosi przerwała mama- Wybierz jeden obrazek. Twój piesek nie może być tymi wszystkimi.
- Ale dlaczego?
- Dlatego, dziewczynko- profesor przerwał jej, z błądzącym po stężałej w cynicznym grymasie twarzy uśmiechem- że będąc tym wszystkim jest tak naprawdę niczym.
Widziałbym to tak.
- Kochanie. - Zosi przerwała mama. - Wybierz jeden obrazek. Twój piesek nie może być tymi wszystkimi.
- Ale dlaczego?
- Dlatego, dziewczynko. - Profesor przerwał jej, z błądzącym po stężałej w cynicznym grymasie twarzy uśmiechem. - Że będąc tym wszystkim jest tak naprawdę niczym.
I ostatni dialog.
Cytat:
- Dziękuję. Nie pomogę- powiedział tylko i zesztywniały jakby szybkim krokiem wyszedł. Milczące w szoku kobiety patrzyły jeszcze jak jego sylwetka rozmywa się w dalekim mroku i znika w końcu bezszelestnie.
Tu trochę bym pokombinował.
- Dziękuję. Nie pomogę - powiedział. Szybkim krokiem wyszedł. Milczące w szoku kobiety patrzyły jeszcze jak jego sylwetka rozmywa się w dalekim mroku i znika w końcu bezszelestnie.
Tyle ode mnie. Miła lektura.