Ostatnie komentarze puszczyk
Marku, nieźle piszesz, ale irytująca jest twoja autoreklama.
Podziękował za przeczytanie i ślad.
Mają fantazję ruskie chłopy genialne w swej prostocie.
U mnie też w związku z dojrzałością do macierzyństwa.
Kto tu kogo oszukuje?
I pełno jest tu takich pytań, a sterta ogólnikowych bredni.
Nie umie tajemniczy ogół sformułować nic, bez szczegółu, to sobie używa bez imienia.
I nie ma co uciekać od prawdy.
Nie lubię cię, nie przyjmuję Twoich poglądów, nie akceptuję udowodnienia mi durnoty, to Cię po cichu uwalę, jak kolorowa, zielona.
Nic tu nie ma do rzeczy poziom literacki, a jeśli ma, to mi to powiedz.
Tak, to ja mogę... jaja
Każdemu, bo mi naskoczy, skoro nie wiem, co i komu przeszkadza.
Innej odpowiedzi się spodziewać nie można było tutaj.
Załóżcie sobie nowy.
Gdzie przebiega granica dopieszczania grafomaństwa, bo trzeba napisać: uprzejmie dziękuję i och, jak pięknie trafiłaś w moje intencje...?
Darkon, trzeba Ci takich portali i masz.
Po cholerę się burzyć, jeśli jesteś happy?
Ty tu będziesz, a ja nie i literacki poziom nie ma żadnego znaczenia.
To naprawdę kiedyś był dobry portal.
Nie ma co uciekać w tematy poboczne, bo zasada jest prosta.
Nie obrażam sie o umieszczenie na jakiekolwiek półce.
Oczekuję tylko wyjaśnienia dlaczego jest tu, a nie gdzie indziej.
Jakaś szara masa mówi, że coś nie jest tak, ale nie mówi, co jest nie tak!
I jestem pewien, że często o kwalifikacji decyduje nick autora, a nie wartość literacka.
Często poglądy, a nie umiejętności autora.
A jak się jeszcze nie użyje odpowiedniej ilości wazeliny...
Albo się idzie na ilość, a nie na jakość, albo przestańcie tajemniczo uprawiać weryfikację bez uzasadnienia.
To faktycznie kiedyś był dobry portal. Teraz, nie daj Boże, napisać w w nim prawdę (choćby się ją uzasadniło) i mieć inne zdanie, niż tajemniczy oceniający.
Fakt, że ktoś ma jakiś kolor, nie czyni z niego Demiruga, a jeśli uznaje, że to dziełko wymaga popraw i korekt, to pisze, co jest nie tak.
Sa portale, które łączą zasadę rzetelności, przejrzystości i wiedzy.
Tu mamy tylko tajemniczą uznaniowość.
Czego? - nie wiadomo.
Szkoda nawet gadać, bo czytałem tu już mnóstwo pytań - dlaczego? i nikt nie otrzymał normalnej odpowiedzi.
Pan/i tajemnicza redakcja uznała...
Co uznała? Nikt nie wie.
Na każdym, szanujący się portalu, jeśli tekst jest w jakiś sposób i przez jakąś grupę wartościowa, daje się uzasadnienie.
Bo do jakich uwag ma się odnieść autor, skoro nie ma pod tekstem żadnych.
Tym sposobem, to sobie możecie umieszczać tekst na własne widzimisię, na anse do autora i z każdego innego powodu w dowolnym miejscu.
Bo wartość w ocenie jest wtedy, kiedy ocenę widać, a nie tajemnicza grupa, tajemniczo postanowiła, a Ty autorze możesz cmoknąć tajemniczą zbiorowość.
Porażka.
Ilość odmiany słowa "mój","mnie", "jej" itp (7) w pierwszych dziewięciu wersach nawet nie jest zabawna.
To zwyczajna katastrofa.
Tomik o takim poziomie z pewnością przejdzie do historii grafomaństwa.
Najwyraźniej kompletnie nie zrozumiano mojego zarzutu odnośnie kwestii hedonizmu i lenistwa.
A wystarczy przeczytać wstęp tego (nie bardzo wiem, co to jest), aby zrozumieć, co miałem na myśli.
Idąc tym tropem, proponuję porody po czterdziestce. I dojrzałość będzie i zabezpieczony byt.
Nikt tu nie namawia do przypadkowych ciąż, ale przekaz tego czegoś jest zwyczajnie fatalny.
Ja zostałem ojcem jak miałem osiemnaście lat. Jak miałem dziewiętnaście, byłem ojcem samotnie wychowującym.
Trzeba było oddać tego chłopaka, bo byłem nieprzygotowany, niedojrzały i niezabezpieczony.
Myślę, że w osiemdziesiątych latach nawet nikt by się specjalnie nie zdziwił, gdybym tak zrobił.
Może do rodzicielstwa dorasta się też w trakcie?
W każdym razie raczej tak się dzieje, mając dwadzieścia sześć lat, bo to biologicznie najlepszy czas, a przyroda raczej się nie myli.
W przeciwieństwie do ludzi.
No to i ja przeczytałem dogłębnie. Komentarze również.
Ciekawi mnie, co jest tak fascynującego w tym tekście, jak niektórzy sugerują.
Takie trochę skrzyżowanie bloga z pamiętnikiem i żadna z tych odmian tutaj mnie nie rzuciła na kolana.
Jest poprawnie, ale co z tego?
Tekst nie ma dla mnie rzeczy najważniejszej - iskry, strzała, który by mnie wciągnął, skłonił do jakiś przemyśleń, bo te próby psychologizowania i filozofowania są raczej poniżej poziomu.
O samej postawie autorki mogę powiedzieć tylko tyle, że dorabia ideologię do faktów. (Chyba dobrze to Kemilk ujął).
Nie nadajesz się do macierzyństwa, bo nie czujesz się do niego dojrzała? Nie. Nie nadajesz się, bo jesteś leniwa i hedonistyczna, więc te pierdoły kompletnie do mnie nie przemawiają.
A swoim doświadczeniem w temacie mógłbym obdzielić kilka osób.
Są drobne wpadki językowe, ale kto ich nie popełnia? Tu nie rażą przesadnie. Z pewnością nie razi też słowo "luby", które jest trochę archaizmem, ale zgrabnie tu użytym, aby unikać powtórzeń.
Ale jako całość tekst nie broni się niczym. Ot, pogadaliśmy sobie i powspominaliśmy...
Pamiętliwa bestia
Tu kariery "Łuna" raczej nie zrobiła, więc coś nie tak z Twoim gustem.
Okoliczności powstania tego kawałka już wyjaśniłem i właśnie refluksja była motorem jego powstania.
I napisałem coś do "Łuny" podobnego, to jak tu dożyję, to wstawię i ocenisz.
Dzięks za wizytę.
A teraz jasno, bo istotnie mam dosyć charakterystyczny sposób budowy zdań..
Czasami nawet ociera się o niepoprawność, ale robię to świadomie.
Taki styl i nie każdemu musi się podobać.
Bo to jest pamflet napisany na pojedynek "Rosja przyszłością cywilizacji".
A jak zgarną to trudno. Może tam księżycówka będzie?
Bo nie wiadomo, jak rozumieć taką uwagę.
Język za trudny?
Fabuła niezrozumiała?
Litery za małe?
Ciekawe, na czym ciężkość polega.
Przecież to kwestia poskładania tych czarnych znaczków na białym tle.
W miarę szybko.