Ostatnie komentarze Samuel Niemirowski
Dla mnie to jednak grafomania, choć nieźle napisana. Ciekawe czy pod wpływem.
db.
A dla mnie średnio, pomimo moich szczerych i dobrych chęci. Każdy refleksyjny, mądry człowiek cały czas dręczy się takimi dylematami, mi też takie się kołaczą po głowie 10 razy dziennie. Ale cała sztuka chyba polega na tym, aby umieć to zapisać, prawda? A tutaj widzę chaos, trochę naiwności, trochę na siłę.
Ja też widzę, że jest z czego talent szlifować. Są niedopracowania, tak jak mówi Ginger i w ogóle, ale sam koncept taki schizowy, fajny bardzo.
A Paplakowa i znający tajemnię Hitler spowodowali u mnie dziki chichot
A Mistrzem psychologii nie jest żaden Dostojewski tylko Nienacki. Przeczytaj "Sumienie" Nienackiego.
bdb. na zachętę
Ale nikt od razu nie powiedział, że musimy iść w realizm zahacząjący o naturalizm. Jakoś nie wyobrażam sobie czytania tak realistycznej "Trylogii"
a przyjemny był "Potop", przyjemny
A Pan, Panie Andrzeju, zajmuje się przecież fantastyką. Jak to więc jest - z jednej strony jest Pan fantastą, z drugiej strony chce Pan dbać o każdy drastyczny dla wspólczesnych szczegół?
W powieściach Nienackiego jest Waldemar a nie Jerzy Batura.
Valdens: "Świat pędzi do przodu, telefonia, samoloty, nauka, podbój kosmosu... "
I widzisz, Valdens, tak się składa, że i podbój kosmosu i modyfikacje genetyczne. A jednak nadal zachwyca Dyskobol, Partenon czy chociażby Homer z "Odyseją". Rozumiał to i Herbert i Wyspiański. Poza tym nie uważam, że nie da się nic lepszego napisać, owszem, da się. Ale nie o tym mowa. Mowa o tym, że mamy zupełnie inne spojrzenie na te sprawy.
Twoje argumenty uważam więc po prostu za zwyczajnie chybione :-)
"Od dawna głoszę tezę: nasza literatura została za komuny zarżnięta. Aby się odrodzila nie są potrzebne działania rewolucujne ale ewolucyjne. W normalnym kraju wygląda to tak: jest warstwa śmiecia, harlekiny, pornosy, badziewne kryminały etc."
A czemu za komuny? Za komuny ludzie czytali, nie było telewizji, chyba, że u sąsiada za firanką. A literatura, choć ideologicznie poprawna jakoś się rozwijała. To właśnie PRL stworzył całą serię różnych serii
(że się tak wyrażę) powieści, chociażby dla młodzieży, po '89 na próżno szukać Panów Samochodzików, Tomków Wilmowskich, M . Musierowicz, Ożogowskich, Alcybiadesa. Owszem, może nie były to czasy dobre dla fantastyki. Jeśli zaś chodzi o wierzchołek piramidy to właśnie Paryż jest wspaniałą tradycją. Zeszyty Literackie, Miłosz (Nobel - 1980).
Dlatego wydaje mi się trochę pomylonym to całe mówienie w tekście "Skąd się wziąłem", jak to było beznadziejnie i wszystko było takie nudne. Przynajmniej młodość, powinieneś wspominać jako czas wspaniale rozwiniętej literatury młodzieżowej.
A mnie, Owsianko cieszy, że być może niezasłużenie, ale pomimo wszystko potrafimy być krytyczni, na jednym forum patrzą na A.P. jak na guru. Ja widziałem gościa w realu, to znajomy mojego znajomego, poznałem go osobiście i jest sympatyczny i nie mam osobiście nic do niego, natomiast zupełnie inaczej postrzegam literaturę. Nawet jeśli nasza aatorska, artystyczna wizja pisarza jest romantyna i nieżyciowa, to ja się z tym dobrze czuję.
Owsianko, jak ja Cię lubię
Czekam tylko aż przyjdzie monsieur Pilipiuk i powie, że przecież Ci wszyscy wybitni, te wszystkie Bułhakowy, Exupery i inne Camusy też tak zaczynały
Valdens - a po kiego grzyba trzeba ich brać?
A ja się zgadzam z Joachimem i o to mi chodziło co on pisze, więc Romanie, zdaje się, że zasadniczo zrozumiałem. Mam alergię na to Pilipiukowe gadanie jak to on heroicznie walczył i w końcu został pisarzem. Zasadniczo nie ma, Romanie, czegoś takiego jak rzemieślnik wnoszący się na poziom artyzmu, bo artyzm jest artyzmem, a rzemieslnik rzemieślnikiem, jak się łączy sztukę z użytkowością to to jest design. Ale w galeriach stoją nie tylko krzesła i garnki, czasem też niepotrzebne nikomu obrazy, np. taki Witkacy. Obrzydlistwo! To ja już wolę jelenia na rykowisku.
No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak swoim zwyczajem trochę popolemizować.
Teza główna: pisanie to rzemiosło. No cóż, na pewno takie podejście gwarantuje sukces we współczesnym rozumieniu tego słowa. Zastanawiam się tylko, czy takie podejście nie obraża literatury. Porównanie sztuki do garncarstwa. O ile ulepione garnki, nawet w XVI wiecznym Krakowie, służyły do gotowania jedzenia i miały wartość czysto użytkową, tak literatura spełniała inne, o wiele wyższe zadania.
Przypominam sobie skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju. Ganster-menel przyszedł do galerii i szuka obrazu, ponieważ potrzebuje zakryć grzyba na ścianie. Najlepiej jakiś jeleń na rykowisku. Ekspresjonizm czy barok, co za różnica, wszystko to jakieś dziwne, daj pani jakiegoś jelenia. Zapewne gdyby w jego mieście nie było galerii poszedłby do miejscowego malarzyny, zamówił jelenia, takego jakich miejscowy malarzyna maluje na każdym obrazie i miałby spokój. Malarz by wziął materiał i namalował co trzeba, bo jest klient i jest zamówienie. Takich jeleni sprzedał zapewne bardzo wiele i jeleń jest, przekładając na literaturę, bestsellerem. Tylko czy ten malarz był artystą czy może tylko autorem obrazów?
Można coś jeszcze. A tak poza tym, to na początku było zabawnie bo myśłałem, że to taka stylizacja na słodką idiotkę. Potem miałem wątpliwości czy to oby naprawdę stylizacja.
Oj tam. A ja słyszałem o ginekologu, który musi sam wszystkie badania robić dla kobiet z drugiego miasta, bo tam robi ją weterynarz i on do weterynarza zaufania nie ma. Autentyk.