Pstryk!
Kochał swoją pracę i wszystko, co się z nią wiązało. Lubił słuchać nawo poznanych ludzi. Przychodziły do niego różne osoby. Czasami całe rodziny. Lubił przyglądać się ich twarzom i rozmyślać jak będą wyglądać za kilka lat. Kochał swoją prace. Był fotografem.
Miał własny zakład fotograficzny w centrum miasta, dzięki czemu odwiedzało go dużo klientów. Fotografował tylko ludzi, nic innego. Nie skupiał się na otaczającym go świecie. Podziwiał jedynie piękność ludzkiego organizmu, ciała, twarzy. Kobiecych ciał nie podziwiał w sposób jak inni mężczyźni. Poza tym nie był na tyle przystojny żeby się spodobać którejś z nich, zresztą miał już swoje lata.
Zakład fotograficzny był jednocześnie jego mieszkaniem. Na zapleczu miał łóżko, stół, lodówkę
i kuchenkę. Wszystko, czego potrzebował do życia. Dalej za zapleczem była ciemnia, w której wywoływał zdjęcia.
Nie miał żadnej rodziny. Wychował się w sierocińcu.
Wszyscy w okolicy znali go i lubili. Niektórzy przychodzili tylko, aby wylać przed kimś żale, a on do tego najlepiej się nadawał. Nie dużo mówił, czasami zadawał pytania, nigdy nie doradzał. Lubił ich słuchać a oni lubili mówić. Opowiadali o zdradzie współmałżonka wczoraj wieczorem; nienawiści do swojej matki; o tylu myślach samobójczych; o tym jak zamierzają zabić psa sąsiadki, bo ciągle sra pod ich drzwiami. Wiedział o nich wszystko, ale tego nie wykorzystywał. Każdy, potrzebuje kogoś, kto umie słuchać, prócz niego. Nie miał problemów ni zmartwień. Nawet o nich nie myślał.
Klienci nazywali go Panem Foto. Wszystkim się spodobało, a on sam, nie zgłaszał sprzeciwu. Szybko ten pseudonim wszedł do codziennego języka. Po jakimś czasie używania go zapomnieli jak naprawdę nazywa się Pan Foto. Pod tą nazwą był znany w okolicy, on i jego zakład fotograficzny.
Miał dużo klientów, bo robił znakomite zdjęcia i był bardzo miły. Ludzie przychodzili kilka dni wcześniej, aby się umówić na sesje, bo miał duży ruch. Chcieli zdjęcia do paszportu, legitymacji, portretowe, żeby postawić na półce wśród innych zdjęć. Przychodzili pojedynczo, rodzinami, z małymi dziećmi lub grupą znajomych.
Zdarzały się też dni kiedy ruch był słaby. Kiedyś jednym z takich dni był ósmy marca Umówione miał tylko trzy spotkania, dopiero wieczorem.
W ciągu dnia przyjechał do niego młody mężczyzna. Zapytał czy Pan Foto mógłby mu zrobić jedno portretowe zdjęcie. Fotograf się zgodził od razu, bo akurat nie miał żadnych umówionych klientów. Mężczyzna usiadł na krześle w wyznaczonym miejscu i zaczął mówić. Pan Foto, słuchał.
Powiedział, że przyjechał tutaj na ważne spotkanie, a rodzinę zostawił w domu, w innym mieście. Jest tu już tydzień i chce wysłać im swoje zdjęcie żeby nie zapomnieli jak wygląda. Podczas gdy mężczyzna mówił, Pan Foto ustawił aparat fotograficzny i światło. Kiedy ten skończył mówić, zrobił zdjęcie. Na koniec uścisnęli sobie ręce i pożegnali się. Po czterech dniach mężczyzna wrócił po wywołane zdjęcie. Bardzo mu się spodobało. Podziękował jeszcze raz i wyszedł.
Pan Foto już nigdy w życiu nie widział tego człowieka. Nie wiedział, że ów mężczyzna dożył starości, wcześniej spłodził dzieci i miał szczęśliwe życie. Nie wiedział, że zmarł na raka. Dokładnie pięćdziesiąt siedem lat po zrobieniu mu zdjęcia. Pan foto wiedział, że to będzie ten dzień, ale nie mógł przewidzieć ile minie lat.
Pan Foto był niezwykłym fotografem. Był wybrańcem o smutnym zadaniu. O zadaniu odbierania ludziom życia. Kiedy kogoś fotografuje, aparat ten robi małą szczelinę w duchowej powłoce człowieka, przez którą powoli uchodzą siły życiowe. Dzieci i osoby starsze mają ich najmniej. Ludzie Ci umierali nie zawsze z przyczyn naturalnych, czasami tracili siły życiowe i nie widzieli sensu w dalszym życiu. Jednak śmierć przychodziła najwcześniej po roku. W dniu zrobienia zdjęcia.
Pan Foto nie czuł żalu ani smutku. Takie było jego zadanie. Każdy w tym świecie ma swoją rolę.
Po jakimś czasie Pan Foto znikał tak samo jak się pojawiał. Zostawiał wszystko, cały swój zakład fotograficzny prócz aparatu. Nikt nie wiedział, co się z nim stało ani gdzie się znajduje. Szybko o nim zapominano. Jednak Pan Foto podróżował po wielu innych wielkich metropoliach. Nigdzie nie zatrzymywał się dłużej niż na rok.
Warto się rozejrzeć czy w pobliżu niema od niedawna małego zakładu fotograficznego z cichym, sympatycznym panem o bardzo miłym wyrazie twarzy.
Dla mojego dziadka
22 listopad 1921 r11; 8 marca 2003
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Tamerlan · dnia 13.04.2007 20:22 · Czytań: 1027 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: