Nigdy nie mów nigdy - fru
Proza » Długie Opowiadania » Nigdy nie mów nigdy
A A A
Rozdział I

Pierwsza lekcja, druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta, ostatnia.
Pięć razy w tygodniu.

Doczekałam się. Dwa dni wolnego, te wspaniałe dwa dni, sobota i niedziela. Odpoczynek, chociaż chwilowy, zawsze się przydaje.
Jak co piątek wyszłam z dusznej sali od geografii, w której miałam ostatnią w tygodniu lekcję. Zeszłam po wielkich, reprezentacyjnych schodach, udając się prosto do szatni. Po drodze w roztargnieniu wpadłam na jakiegoś chłopaka. Mroczki stanęły mi przed oczami, ale zdążyłam wybąkać zdawkowe „przepraszam” i dojrzeć rudą miedzianą czuprynę poszkodowanego. „Jakiś trzecioklasista” pomyślałam, przemieszczając się w szybkim tempie ku drzwiom szatni. Zabranie kurtki i ubranie się zajęło mi niecałe trzy minuty. Jak zawsze wyposażyłam się w empetrójkę, będącą moją towarzyszką na spacerze ze szkoły do domu. Założyłam słuchawki i wyszłam, przepychając się przez tłum uczniów. Ominęłam koleżanki, żegnając je spontanicznym „cześć” i ruszyłam przed siebie. Rytm kroków ustosunkowałam do taktów piosenki.

„Dzisiaj miałem piękny sen
Naprawdę piękny sen
Wolności moja, śniłem, że
Wziąłem z tobą ślub”

Sięgnęłam do kieszeni i zaczęłam na oślep wybierać utwory, chcąc posłuchać czego innego. W ciszy poprzedzającej każdy z nich wyłapałam różne dźwięki: odgłosy samochodów przy skrzyżowaniu, fonię rozchlapywanej wody. Lecz większą uwagę zwróciłam na inny dźwięk. Kroki. I nie były to kroki zwykłego przechodnia, który właśnie skończył pracę i wracał do domu. Ktoś mnie szpiegował, wcale się z tym nie kryjąc. Zaczynałam iść szybciej, Ktoś szedł szybciej, zwalniałam, Ktoś robił to samo. Coraz bardziej się irytowałam, a mój cień chyba nie miał ochoty zmieniać swojej trasy. Zwiększyłam siłę dźwięku, aż uszy rozsadzały mi dźwięki „Hymnu 78”.

„Świat nie kończy się na ich słowach,
Nie kończy się na ich gestach”

Odetchnęłam z ulgą, zbliżając się do znajomych szarych bloków. Przyspieszyłam, jednocześnie zauważając, że Ktoś wciąż mnie śledzi. Skręciłam w stronę drzwi wejściowych do mojej klatki schodowej. Później… Nie wiem do końca co się później działo. Usłyszałam krzyk, huk, a potem jakieś silne dłonie pociągnęły mnie w dół, przez co obiłam sobie kolana i uderzyłam prawą kością policzkową o ziemię. Bolało! W dodatku nic nie widziałam i miałam problemy z oddychaniem, bo przyczyna tego zamieszania przyciskała mnie mocno do ziemi. Po chwili usłyszałam wycie psów i hałas otwieranego okna. Krzyk babci poznałam od razu:
- Co tu się wyprawia?! Diana wyłaź z tej kałuży, ale już! Znowu jakieś strzelaniny… - babcia zamknęła okno, uskarżając się na dzisiejszych młodocianych przestępców. I na jakieś strzelaniny.
Zaraz.
Jedną chwilę.
CO?!
„Nie, nie tutaj” myślałam gorączkowo. „Strzelanina w najbezpieczniejszej dzielnicy miasta? Niemożliwe.”
A jednak.
Kiedy „przygniatacz” wreszcie ze mnie zlazł, mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Na moment, ułamek sekundy, zaparło mi dech w piersiach. Stała przede mną osoba, którą potrąciłam w szkole. Tak, „trzecioklasista z miedzianą czupryną”. Wpatrywał się we mnie pytającym i lekko zaniepokojonym wzrokiem.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
Na chwilę zapomniałam, jak mam na imię. Potrząsnęłam przecząco głową i popatrzyłam mu prosto w oczy. Były w najgłębszym i najciemniejszym odcieniu brązu, jaki w życiu widziałam.
Na moment odwróciłam uwagę od jego zdumiewających oczu i rozejrzałam się wokół. Jakieś dziesięć metrów ode mnie stało trzech starszych chłopaków, licealistów. Dwóch znałam z okolicy, trzeciego widziałam pierwszy raz w życiu. Właśnie on miał ręce złożone z tyłu i przytrzymywany był przez jednego z moich znajomych. Drugi z nich, Filip, stał obok, chowając coś do kieszeni.
Zobaczyłam TO.
Spluwa. Nie żartuję.
Zwyczajna spluwa, taka, co z niej strzelają w filmach.
A teraz takowa znalazła się przed moim domem.
I najprawdopodobniej została użyta.
Niesamowite.
Nadal przyglądałam się trzem chłopakom. Filip trzymał ręce w kieszeniach, a Marcin (pamiętam już, jak miał na imię) przytrzymywał tego trzeciego. Był on od nich niższy, ale bardziej krępy i umięśniony. Jednak przy wysokich piłkarzach (nawet wiem, że grają w miejscowym klubie!) wydawał się małych chuchrem. Filip szeptał mu coś do ucha, domyślałam się, że jakieś groźby, lecz tamten mało zwracał na niego uwagę. Od chwili, gdy podniosłam się z ziemi, ciągle się we mnie wpatrywał. Spojrzałam pytająco na mojego kolegę, Rudzielca. Wydawał się być lekko zdezorientowany i zmieszany.
- Co się tutaj właściwie wyrabia? – zapytałam.
Jego mina świadczyła, że jest jeszcze bardziej zakłopotany. Znów oszołomił mnie ten niesamowity kolor jego oczu. Kasztany. Jakby miał zamiast oczu kasztany. Odpowiedział cicho:
- Po prostu… Znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Zapomnij o tym.
„Zapomnij”? „ZAPOMNIJ”?!
Przepraszam bardzo. Co ten rudy Pan z kasztanowymi oczyma sobie wyobraża?!
Popatrzyłam na niego ze złością, skora wypytywać o szczegóły.
- Mam zapomnieć? Ot tak? – pstryknęłam palcami. – Tak łatwo nie pójdzie. Chcę wiedzieć, o co tu chodzi!
Jego twarz wykrzywił grymas zniecierpliwienia. Położył mi ręce na ramionach i powiedział:
- Słuchaj… - urwał, zakłopotany, jakby zapomniał, co ma powiedzieć. – Teraz niczego nie mogę ci wyjaśnić. Jeszcze nie dziś. Obiecuję, że jak dowiem się czegoś konkretnego, to ci to przekażę, dobrze?
Wciąż było mi mało.
- Ale kto…
Uciszył mnie jednym karcącym spojrzeniem. Naburmuszona, skrzyżowałam ręce na piersi i odparłam:
- No dobra. W poniedziałek, w szkole, dłużej nie wytrzymam.
Wyraźnie się rozluźnił. Wypuścił mnie z uścisku i rzekł:
- Wspaniale. Jesz obiady w stołówce?
Pokiwałam twierdząco głową. Uśmiechnął się.
- Świetnie. Piętnaście minut po dzwonku na przerwę bądź w Bocznej Sali, dobra?
Znów pokiwałam głową. Zdziwiłam się nieco, słysząc, że będzie czekał w Bocznej Sali. Z tego, co było mi wiadome, przesiadywała tam tylko elita naszej szkoły. Cichy głosik w mojej głowie szepnął: „przez chwilę poczujesz się sławna”. Uśmiechnęłam się z goryczą. Mój rozmówca kontynuował:
- Prosiłbym cię jeszcze, abyś w te dwa dni nigdzie nie wychodziła. Dla własnego bezpieczeństwa.
Phi. Akurat w ten weekend nie miałam żadnych planów, co do wyjść na zakupy.
- No to… muszę już iść – powiedziałam.
Rudzielec zamyślił się chwilę i odpowiedział:
- Tak, tak, idź do domu. Cześć.
- Cześć – odparłam, odwracając się i zmierzając w stronę wejścia na moją klatkę schodową.
- Ej, poczekaj! – usłyszałam. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam, że mój kolega lekko się rumieni, podchodząc do mnie z wyciągniętą ręką.
- Nie przedstawiłem się. Damian jestem.
- A ja Diana – uśmiechając się uścisnęłam jego dłoń. Była ciepła, a palce miała szczupłe i twarde, jak u gitarzysty. Ostatni raz jego twarz rozjaśnił mały półuśmiech. W tej minie było coś dziwnego, jakby uczucie, którego chciał się jak najszybciej pozbyć. Bez zbędnych ceregieli odwróciłam się i pobiegłam do domu.
To był najdziwniejszy piątek w moim życiu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
fru · dnia 30.04.2009 13:50 · Czytań: 756 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
93sowka93 dnia 30.04.2009 14:30
No jeśli ma być kontynuacja to czekam:)
ona dnia 30.04.2009 19:24 Ocena: Przeciętne
Cytat:
Po prostur...

chyba po prostu

Cytat:
jakieś strzelaninyr30;

tu i gdzieś jeszcze zostały "erki"

Przy tym tekście zatrzymał mnie "Dżem", ale osobiście trochę się rozczarowałam, gdyż tamte teksty jak i muzyka mają swoje miejsce w mojej strefie sacrum i ich nieporadne, nieuzasadnione użycie, albo jeszcze gorsza próba interpretacji budzą mój wewnętrzny sprzeciw. Dla mnie to tak, jakbyś zaczęła cytować Biblię, a nie miała ona nic wspólnego z dalszą częścią tekstu. I jeszcze to nazwanie "Listu do M" płaczliwą piosenką... Wiem, że jest to bardzo subiektywny odbiór, ale nie mogę nic na to poradzić.
Historie, jak na razie zbyt banalna, jak dla mnie. Jedyne co ją ratuje to zakończenie, które nawet mnie zaintrygowało. Przeciętne.
Przepraszam za tak ostrą krytykę, ale niechcący naruszyłaś coś w moim mniemaniu świętego. Pozdrawiam
Hard dnia 30.04.2009 21:07 Ocena: Przeciętne
Dżem to solidny zespół, Ryszard był świetnym wokalistą i umiał pisać teksty. A co ma Dżem do tego tekstu? Czy tam ktoś zginął? Co było później? A ta babcia? Będzie dalsza część?
Szuirad dnia 06.05.2009 13:30 Ocena: Przeciętne
Niezbyt moim zdaniem przekunujacy jest opis w jaki sposób bohaterka wychwiciła kroki "szpiegującego" ja chłopaka, w przerwach między utworami też miała słuchawki na uszach, piosenka nie trwa 5 sekund. Muisałaby więc (pomimo sluchawek) wychwycić spośród innych kroków te jedne, które jeszcze wyróżniają się zmiennym rytmem, zgodnym z jej krokami. Mało, o ile w ogóle prawdopodobne.
Reakcja babci - Diana wyłaź z kałuży - a to, że leży na niej obcy chłopak to normalne i w zasadzie nic do tego babcia nie ma.

Jeżeli wyłapałbym, że ktoś mnie śledzi to ostatnią rzeczą jaką bym zrobim to maksymalne pogłośnienie. Piszesz, że bohaterkla jest zirytowana, nie przestraszona, tak jakby ktoś ja codziennie sledził. Jeżeli tak to nie dziwię się muzyce na full.. Ale jeżeli strzelanina jest czymś normalnym to tym bardziej obawiałbym sie tego, ktory mnie sledzi a nie wkładał głowę w piasek - tu krył się za muzyką i udawał , ze mnie nie ma.
Kilku rzeczom należałoby sie przyjrzeć trochę bardziej krytycznie pod względem logiki i ciągłości opowiadania (spójności). Rozyumiem, że część rzeczy może wyjaśnić się w dalszych odcinkach.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty