Na komisariat doszli już z Adrianem, ale ten zmył się przed wejściem. Wrócili radiowozem i, nie marząc nawet o początku końca, poszli do siebie. Nie marząc, ale nie mogli też w żaden sposób przewidzieć, że Jurek i jego kompania zwieją gliniarzom przed nosami.
Kiedy Adrian się o tym dowiedział, parskał jak rozbawiona świnka, a Jacek rzucał plecakiem po ścianach. To on zaniósł tę wiadomość Monice. Siedziała na łóżku ze słuchawkami na uszach i mruczała pod nosem słowa "Prawdy"
-Monika, Jurek zwiał - wypalił Jacek, nie dając czasu ani sobie, ani jej. Nie próbował nawet załagodzić jakoś tej wiadomości, bo sam był równie zgnębiony. Dopiero po chwili odważył się spojrzeć na Monikę. Była blada jak ściana, na jej czole perliły się krople potu, ale na ustach wykwitł kpiący uśmiech.
-Niczego innego nie mogłam się spodziewać. Nie po tych patałachach - mówiła wolno, dokładnie wymawiając każde słowo. Jacek spojrzał na nią uważniej. Musiała tak cedzić, bo zęby zacisnęła tak bardzo, że na jej policzkach widać było wyraźnie zarysowane mięśnie.
-Przecież nie o to chodzi.
-Chodzi o to, że Adrian miał rację. Chcąc w coś wierzyć, postanowiłam uwierzyć gliniarzom. I co?
-Nie możesz teraz się załamać. I nie mów tak. Wątpisz w coś, o czym doskonale wiesz, że było jedyną drogą, jaką mogliśmy pójść. Weszliśmy na nią razem i, jeśli tylko dasz mi szansę, razem ją przejdziemy.
-Ja tobie? Jaką szansę?
-Ty już wiesz, jaką.
Tym razem nie odsunęła ani jego ręki, ani swojej twarzy. Pocałował ją raz, tak delikatnie, że prawie niczego nie poczuła. Zaczęła się zastanawiać, w co on gra. Choć go kochała, trudno było jej uwierzyć, że student polibudy jest w stanie znaleźć coś cennego u niej - u niej!
Zaraz jednak zganiła się za te myśli. Komuś ufać musiała i, choć tak naprawdę nigdy nie wierzyła policjantom, w Jacka nigdy nie zwątpiła. Wiedziała, że to ta droga, ta jedyna. Prawdziwa. Dobra.
-To takie trudne - szepnęła, kiedy na chwilę się odsunął.
-A wszystko musi być łatwe? Życie jest parszywie trudne i wredne, ale można przez nie przejść w zgodzie ze sobą. To najważniejsze.
-Z kim? - to pytanie było lekkie jak powiew letniego wiaterku. Jacek, wyczuwając w nim nutkę flirtu, odgarnął jej włosy do tyłu i pocałował znowu.
Naraz obleciał go strach. Strach, który zjeżył włosy i tak już stojące na głowie. Ta dziewczyna była mu tak bliska, że sama myśl o tym, iż mógłby ją utracić, ściskała mu gardło.
-Obiecaj, że nie odejdziesz - zaczął, dziwiąc się sam sobie. Do tej pory to raczej jego dziewczyny to mówiły - do niego, nie on do nich.
-Zostanę - sama nie wiedziała, czego ta obietnica miała dotyczyć, nie dałaby sobie też głowy uciąć, czy on to wiedział. Zanim jednak zdążył powiedzieć coś jeszcze, trzasnęły drzwi r11; wracała jej mama z biura. Odskoczyli od siebie jak oparzeni, Monika chwyciła gitarę, Jacek nuty.
-Tutaj zrób przejście. Podwójne. Inaczej ci się nie uda.
Monika spojrzała zbaraniała najpierw na niego, potem na nuty. Zrozumiała. Zacisnęła mocniej palce na kostce.
-Pójdziemy tam razem. We dwoje - szepnęła pod nosem. Chwilę później w progu jej pokoju stanęła mama.
-Monika, Kasia czeka na ciebie na korytarzu.
-Kasia? - zdziwienie Moniki było niewymierne. Katarzyna, dziewczyna Adriana, nigdy za nią nie przepadała, bo twierdziła, że Adrian spędza zdecydowanie za dużo czasu z Moną przy gitarze.
-Tak. Możesz wyjść?
-To ja się pożegnam - wymamrotał Jacek, czując niejasno, że ta kobieta, która zawsze traktowała go raczej z ostrożnością, ale i z pobłażliwą aprobatą, teraz wyraźnie się skrzywiła na widok jego w pokoju jej córki.
-Na razie - rzuciła mu przez ramię Monika. -O co chodzi?
Kasia, szczuplutka blondyneczka w bojówkach i tenisówkach, stała przy drzwiach jakby miała zamiar się wcisnąć w ścianę.
-Mona, o co chodzi z Jurkiem i jego bandą? Adrian jest wściekły, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, mówi, że popełniłaś samobójstwo a Jacek jest głupi, że ci na to pozwolił...
-Jak widzisz, żyję - przerwała Monika, której wcale nie podobało się to, co usłyszała. -Nie podcięłam sobie żył, nie naćpałam się ani nie nałykałam prochów, nie powiesiłam i nie skoczyłam z wieżowca.
-No, ale o co chodzi z Jurkiem? Bo z Adrianem nie można rozmawiać.
-Adrian... Adrian... - zaczęła Monika, szukając odpowiednich słów. Naraz jednak, ze dwa piętra niżej, usłyszała donośny głos Grzecha r11; jednego z kompanów Jurka. Wepchnęła siłą niemal Kasię do swojego domu i zatrzasnęła drzwi. Potem zabrakło jej sił: osunęła sie na podłogę i zacisnęła powieki, żeby się nie rozpłakać. Strach był tak duży, że nie mogła złapać oddechu.
-Mona, co ci?! - usłyszała jeszcze krzyk Kasi.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 29.06.2007 14:45 · Czytań: 688 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: