***
-Rozgość się - Kuba wykrzywił usta w sztywnym uśmiechu.
Anita, speszona stała w progu niewielkiej kawalerki nad klubem dla młodzieży.
Malutka kuchnia, jedna sypialnia. Mebli było niewiele. Buczała lodówka, w pokoju stał stół i dwa krzesła, pod ścianą łóżko polowe i zwinięta karimata. Tuż obok, na obdrapanym biurku, komputer podłączony do drukarki.
-Chodź, coś zjesz.
-Nie rób sobie kłopotu - wykrztusiła w końcu, siadając na brzeżku krzesła. -Nie będę cię objadać.
-To dokąd pójdziesz?
Anita podniosła na chłopaka przerażone oczy. Już ją wyrzucał? Kuba klapnął na łóżko i parsknął śmiechem.
-Skoro tu nie masz zamiaru nic jeść, musisz gdzieś iść - wyjaśnił.
-Znajdę coś - wymamrotała. Kuba pokręcił wolno głową. Złapał ją za rękę i zmusił, żeby usiadła obok niego. Nie cofnął dłoni.
-Nie musisz. Ale o czymś musimy porozmawiać.
-Słucham - głos Anity był drewniany. Kuba westchnął i puścił jej rękę.
-Co chcesz robić? W tym momencie nie podlegasz dowództwu POP. Możesz do nas dołączyć. Znasz zasady, część sama tworzyłaś.
-AP - mruknęła nieprzytomnie.
-Od czego to skrót?
-Co? - nie zrozumiała. Dopiero po chwili załapała. -AP... Oficjalnie miała to być Armia Pomocnicza, ale ludzie mówią różnie: Armia Powstańcza, czasami nawet z rozpędu Armia Polska.
-Więc jak?
-Nie będę siedzieć w domu. Znajdź mi jakieś zajęcie. I nie mogę narażać twojego mieszkania. Poszukam...
-To nie mój dom - przerwał jej. Widząc jej zdumione oczy, pospiesznie wyjaśnił: -Mieszkam tu chwilowo, bo moje mieszkanie jest spalone. Ale to tylko meta. Nie przejmuj się tym.
-Na kogo jest wynajem?
-Na nikogo - uśmiechnął się wyrozumiale. -Teoretycznie nikogo tu nie ma.
Anita zsunęła się na podłogę i zdjęła płaszcz. Miętoliła go chwilę w dłoniach, po czym podciągnęła nogawkę spodni i z uchwytu wyjęła nóż. Kuba drgnął, zszargane nerwy natychmiast uświadomiły mu, że tak naprawdę nic o niej nie wie, że opiera się tylko na uczuciach. Ale dziewczyna jednym ruchem rozpruła kołnierz płaszczyka. Coś stuknęło o podłogę. Podała mu ciężki, złoty naszyjnik i zrulowane banknoty. Nie były to złotówki, a złote banknoty euro.
-Co ty? - zmarszczył brwi. Spodziewał się wszystkiego, ale akurat nie tego.
-Do domu nie wrócę, więc mi się to nie przyda. Weź, może ci być potrzebne, zwłaszcza jeśli będziesz miał mnie na głowie. A jak nie, oddaj POPowi.
-Nie mówisz poważnie - teraz był przerażony. Albo sobie kpiła, albo miała więcej, niż ktokolwiek inny w tym kraju. Takich rzeczy nie oddaje się obcym.
Anita podniosła się z trudem i wzięła go za rękę, siadając przy nim. Doleciał go ostry zapach prochu i wiatru. Jasnozielone oczy skrzyły.
Anita sama się sobie dziwiła. Tłumaczyła sobie, że to tylko forma podziękowania za schronienie i zabranie do Gdańska, ale wiedziała, że tak nie jest. Oddała mu prawie wszystko, co miała. Tego już nie można było usprawiedliwić, to była czysta głupota. Coś, przed czym tyle razy ostrzegała koleżanki. Nikomu nie ufać.
A teraz ona sama zaufała chłopakowi, którego widziała pierwszy raz w życiu. Chłopakowi o czarnych jak smoła włosach i stalowoszarych oczach. Jego twarz nie kwalifikowała go do przystojniaków, choć było w niej coś, co przykuwało uwagę. Ostro zarysowany podbródek, mocne kości policzkowe, prosty nos. Usta miał zbyt pełne jak na chłopaka. Ręce silne, ale jednocześnie szczupłe.
-Tylko tyle mogę na razie zrobić - szepnęła. -Nie mów, że niczego nie potrzebujecie.
Kuba zareagował instynktownie. Wiedział tylko, że pochyla się ku niemu dziewczyna - może nie piękna, ale wystarczająco ładna, że pachnie świeżością, że musi być po ich stronie, bo w końcu w to imię straciła siostrę - i pocałował ją. Miało to być zwykłe cmoknięcie, może po prostu w policzek, ale rozmyślił się bardzo szybko. Anita w pierwszym momencie oddała pieszczotę, więc przygarnął ją mocniej do siebie.
Anita nie wiedziała, co się dzieje. Ale Kuba umiał całować, a ona była zbyt zmęczona, by się opierać, więc po prostu mu się poddała. Otworzyła oczy na sekundę, żeby zobaczyć, przypatrzeć się temu śmiałkowi - i wtedy jej wzrok natknął się na smukłe, opalone ręce, na których zakrzepła krew. Wbiła palce w ramiona Kuby i odepchnęła go gwałtownie. Skoczyła, żeby zniknąć, uciec, ale straciła równowagę i runęła na podłogę. Kuba, zdezorientowany i przerażony, klęknął obok niej.
-Przepraszam, nie chciałem. Nie skrzywdzę cię, nie bój się, to się więcej nie powtórzy, obiecuję...
Słyszała, ale nie rozumiała. Wiedziała tylko, że Kuba bierze na siebie winę za coś, za co ona była odpowiedzialna. Bo to jej ręce śmierdziały krwią zabitego człowieka. Co z tego, że Ruska, że wroga, że pewnie też zbrodniarza - był bezbronny. I zapewne, tak jak ona, wplątany w tą machinę wojny. Wybuchnęła płaczem. Zamachała rękami przed Kubą, jakby to mogło mu coś wyjaśnić. Faktycznie, nie rozumiał nic, patrzył tylko na nią spłoszony.
-Co ja zrobiłam? - jęknęła wśród szlochów. Pokręcił głową. -Zabiłam człowieka...
Dopiero teraz do niego dotarło. Wziął ją w ramiona, choć go odpychała i mocno przytulił. Wiedział już, co ich połączyło. Wojna, którą przeklinał, fakt, że oboje stali w jednym szeregu dodawał mu otuchy. Jedna z wielu, była bojowniczką. Podziwiał ją i współczuł. Tylko gdzieś tam z tyłu głowy uparty głosik szeptał mu, że nadal nie wie o niej nic poza tym, że ma wystarczająco zimnej krwi, by strzelić człowiekowi między oczy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 05.05.2009 10:56 · Czytań: 846 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: