Postanowiłem wczoraj wybrać się do dawno nieodwiedzanej wypożyczalni dvd. Jako miłośnik świetnego aktorstwa, zdecydowałem się zobaczyć film "Upadek" z Michaelem Douglasem. Film ten zaczyna się od sceny, w której główny bohater stoi w gigantycznym korku. Jest upał, a samochody nie posuwają się nawet o pół metra. Pełen frustracji, wysiada z auta i w morderczym szale rusza piechotą do domu, ciężko raniąc każdego, kto chociażby zajdzie mu drogę.
Brzmi znajomo? Dla mnie na pewno! Przynajmniej dwa razy dziennie mam bowiem okazję przekonać się jak irytujące może być jeżdżenie autem po centrum miasta.
Jakiś czas temu ktoś wykonał badanie, którego wyniki wykazały, że Gliwice zajmują drugie miejsce - po Warszawie - pod względem ilości samochodów na głowę mieszkańca. Jest to wynik zaskakujący. Jak to możliwe, że mamy korki porównywalne do warszawskich, czy wrocławskich, a jednocześnie nie otrzymujemy porównywalnych standardów życiowych?
W wielkich miastach doznajesz podobnej frustracji, związanej z nieruchomością pojazdów ruchu drogowego. Ale w ramach zadośćuczynienia masz wyższy dochód, bogatsze życie kulturalne oraz towarzyskie. A w Gliwicach? Gliwice są niczym zepsuty układ pokarmowy. Z tyłu wychodzi kupa, ale z przodu nie ma w zamian żadnych ciasteczek.
I "kupa" jest tutaj idealną metaforą. Każdy bowiem, kto chociaż raz musiał przejechać w pełnym korku przez całą ulicę Rybnicką wie, jakie to uczucie - pragnąć popełnić samobójstwo! Przecież taki przejazd zajmuje ponad godzinę. A to tylko jedna ulica!
Ale nie martw się. Będzie jeszcze gorzej. Za parę lat Gliwiczanie, dojeżdżający do pracy własnym autem, będą wsiadali do niego, jak zwykle, w poniedziałek o ósmej rano. Następnie spędzą pięć dni w korku, podczas których przejadą jedyne dziesięć metrów. A w piątek o szesnastej zawrócą, dojeżdżając z powrotem do domu dopiero w niedzielę. Zmarnują więc na siedzeniu kierowcy cały tydzień. Ale dobra wiadomość jest taka, że przez następnych parę tygodni odpoczywać będą przed telewizorem. Ponieważ zostaną zwolnieni za nieobecność, a innej pracy nie znajdą - jest recesja.
A przecież mogłoby być inaczej. Przecież zarządzanie ruchem drogowym to nie jest biologia molekularna. Wszystko, co wystarczy zrobić, to zbudować kilka płatnych piętrowych parkingów w centrum, zrealizować tak długo wyczekiwane plany średnicówki oraz obwodnicy i zamknąć ulicę Zwycięstwa, zamieniając ją w deptak. Ale to są marzenia. Jestem świadomy, Panie Prezydencie Frankiewicz, że ponad dwadzieścia lat to zdecydowanie za mało na realizację aż tak ambitnych planów.
Niemniej jednak problem zakorkowanego centrum trzeba rozwiązać. Dlatego dam Panu darmową radę. Po co wykorzystywać Straż Miejską do wlepiania mandatów, których i tak nikt nie płaci. Jest rozwiązanie, które wreszcie uczyni tą bezużyteczną instytucję pożyteczną. Wszystko, co trzeba zrobić, to dać każdemu strażnikowi ostry nóż i dyżury nocne na terenie całych Gliwic. Niech strażnicy przebijają nocą opony w samochodach. Nad ranem na pewno nie będzie korków!
Andy Rutheford
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Andy_Rutheford · dnia 09.05.2009 14:12 · Czytań: 1022 · Średnia ocena: 3,33 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: