Oddział zamknięty część 2 poprawiona - Serina
Proza » Długie Opowiadania » Oddział zamknięty część 2 poprawiona
A A A
***
Obudził ją stukot drewnianych trepów połączony z czyimś śmiechem.
- Czołem. Pani doktor, jak zwykle na posterunku, co?- wysoki brunet o szerokim uśmiechu i lekko niesymetrycznej twarzy pochylił się nad Danielle i delikatnie cmoknął ją w czoło.
Danielle milcząc przymknęła oczy. Filip zawsze działał na nią, jak narkotyk. Teraz też tak było.
- Deni, co się stało? Jesteś taka blada, wyglądasz na skonaną- mężczyzna spojrzał na nią z troską.
- Nic takiego, zwyczajnie, koszmarny dyżur. Mała Nicole z jedynki dostała zapaści Ledwie ją odratowałam. Pobraliśmy krew na toksykologię, czekam na wyniki. Podejrzewam nawrót wstrząsu, ale zobaczymy.
Filip zaklął siarczyście.
- Jak to możliwe?!Do diabła, przecież wychodząc wczoraj z oddziału, zostawiłem ją stabilną. Była słaba, miała podwyższoną temperaturę, ale, na Boga, zapaść?!Nie, niemożliwe.
-Czy wiesz, że małej podano środki przeciwgorączkowe?
-Nie, niemożliwe. Nie kazałem podawać jej żadnych leków. Tylko sól fizjologiczną, elektrolity. Deni, to jakiś żart?!
- Teraz niczego nie rozstrzygniemy, poczekajmy na wyniki. Czas na obchód.
Filip przytaknął, otworzył drzwi i wypuścił Danielle przodem, po czym sam również wyszedł z dyżurki.
***
W domu nie było nikogo. Nicole włączyła radio, jakieś smutne piosenki. Drażniło ją sztuczne światło, więc wyłączyła je naciskając odpowiedni guziczek. Ogarnęła ją ciemność, tak gęsta, że omal nie zabiła się po drodze o leżące na podłodze płyty. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku z bezładu zaczęły wyłaniać się kolejne kształty. Biurko, szafa, regał, łóżko, szafka nocna… Nicole odnalazła szafkę z lekarstwami i wyjęła z niej opakowanie tabletek, chyba przeciwbólowych. Ponownie pstryknął włącznik i mrok zaczął rozpraszać się powoli.
Zgrzytnęło. Wieczko opakowania odpadło. Dziewczyna wysypała na dłoń kilka małych kapsułek i natychmiast połknęła wszystkie na raz. Dalej kolejne i kolejne… Nic się nie wydarzyło. Nicole usiadła na fotelu ponownie gasząc światło. Czekała. Nagle poczuła, jak jakiś ciężar przygniata klatkę piersiową. Bolało. Powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu opadły, zakrywając szaro- zielone tęczówki oczu. W uszach dzwoniło. Wtem, wszystko ucichło tak nagle, jak się zaczęło. Cisza… cisza i ciemność…
-Mała, słyszysz mnie? Otwórz oczy…- do uszu Nicole dotarł czyjś cichy szept. Spróbowała wykonać polecenie, ale nie mogła. Powieki były za ciężkie, zupełnie jakby nie były wykonane ze skóry, lecz z ołowiu
- Nicole, otwórz oczy.- cichy głos powtórzył nakaz. Dziewczyna całą siłą woli zmusiła się, by unieść powieki, choćby o kilka centymetrów. Udało się.
- Dzielna dziewczynka… zaraz usunę tę rurkę, nie będzie Ci przeszkadzać- powiedziała lekarka, widząc, że Nicole się krztusi. Wróciłaś z dalekiej podróży, ale już nic Ci nie grozi- uśmiechnęła się delikatnie. - Teraz prześpij się, później wrócimy do rozmowy. Nicole zamknęła oczy i zapadła w sen.
***

-Byłam u małej Nicole, powoli się wybudza- szepnęła Danielle, patrząc Filipowi w oczy. Siedzieli w pustej dyżurce popijając kawę. W ich pracy rzadko zdarzały się chwile takie, jak ta. Zwykle, gdy próbowali ze sobą porozmawiać, zdarzało się coś, co uniemożliwiało kontakt prywatny. Teraz jedyną rzeczą, jaka oddzielała ich od siebie była sterta papierów leżąca na biurku, przy którym siedzieli.
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytała lekarka, widząc, że Filip nie reaguje.
-Ależ tak, słucham. Mówiłaś, że zaglądałaś do tej małej i, że się wybudza…- odparł mężczyzna. Za nic na świecie nie przyznałby się, że stan małej pacjentki niewiele go w tej chwili obchodzi, bo jego myśli krążą wyłącznie wokół ślicznej kobiety siedzącej naprzeciw. Uśmiechnął się patrząc w jej wielkie błękitne oczy.
Nigdy wcześniej nie zauważyłem, jak piękne ma oczy. Gdyby popatrzeć w nie dłużej, można by się chyba utopić. Błękitne, jak morze jesienią, chciałbym, by nie były dla mnie tak chłodne…
Tymczasem myśli Danielle biegły zupełnie innym torem
I to ma być lekarz?!Mówię mu o stanie pacjentki, a on patrzy na mnie, jak na kosmitkę… I pomyśleć, że kocham tego człowieka, że do tej pory imponował mi jego profesjonalizm i umiejętność koncentracji. Nawet sądziłam, że poza pacjentami i wynikami ich badań nic go nie obchodzi, a tu proszę, kompletna dekoncentracja, co się z tym człowiekiem stało? Gdyby, chociaż myślał w tym czasie o mnie, a nie o Bóg wie czym…
***
Nicole otworzyła oczy. Próbowała rozejrzeć się po sali, ale nie mogła. Wszystkie mięśnie karku były tak sztywne, jak gdyby wykłuto je ze stali. Chciała coś krzyknąć, zawołać kogokolwiek, jednak ze spierzchniętych ust wydobył się tylko cichy jęk – szczyt możliwości zdartego gardła. Dziewczyna długo wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące zza drzwi, które odgradzały ją od świata. Nagle do izolatki weszła młoda lekarka. Powietrze wypełnił słodki zapach kwiatowych perfum.
- Cześć. Nazywam się Danielle, jestem lekarzem.
Nicole otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk, tylko maleńka łza spłynęła po policzku.
- Nie próbuj na razie mówić, rurka podrażniła Ci gardło. Może minąć trochę czasu zanim będziesz mogła coś powiedzieć, ale nie przejmuj się tym- lekarka uśmiechnęła się gładząc dziewczynę po głowie. – Umówmy się, że będę zadawać pytania typu „tak”, „nie”. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca, mrugniesz raz, jeśli negatywna, dwa razy. Zatem, dobrze się czujesz?
Dwukrotne mrugnięcie.
- Boli Cię głowa?- Jednokrotne mrugnięcie.
Nicole odetchnęła ciężko, co wyraźnie zaniepokoiło lekarkę.
– Duszno Ci.- raczej stwierdziła, niż zapytała. Nacisnęła guziczek obok łóżka dziewczyny.
Prawie natychmiast w drzwiach izolatki stanęła młoda pielęgniarka, gotowa do wszelkich posług.
- Siostro, proszę przynieść maseczkę z tlenem- powiedziała Danielle, po czym zwróciła się do Nicole. – Założę Ci teraz maseczkę, dzięki której będzie Ci się lepiej oddychało, a za kilka dni, kiedy poczujesz się silniejsza, porozmawiamy trochę dłużej, może nawet… - zawahała się przez chwilę. - Nieważne, gdy tylko włączę przepływ tlenu, będzie lepiej, ale spróbuj zasnąć, dobrze?
Nicole mrugnęła twierdząco, ale lekarka nie zauważyła tego, zajęta podłączaniem aparatury. Chwilę później drzwi zamknęły się z trzaskiem i dziewczyna została sama. Długo słuchała cichego szmeru, jaki wydawało z siebie urządzenie ułatwiające oddychanie, aż zmęczona monotonią tego dźwięku, zasnęła.
***
Jest gorzej, niż sądziłam. Mała jest bardzo osłabiona, no i te napady duszności… tak nie powinno być, nawet przy silnym zatruciu lekami… Danielle biegła korytarzem zupełnie zagubiona we własnych myślach. Gwałtownie otworzyła drzwi pokoju lekarskiego, omal nie wpadając na Filipa, który właśnie wychodził.
- Co się stało?- zapytał, widząc jej roztargnienie
- Nicole się dusi, podejrzewam zwiotczenie tchawicy.- odpowiedziała zdyszana lekarka – Na razie podłączyłam jej tlen, ale na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie.
Filip kiwnął głową.
- Masz rację, trzeba zrobić komplet badań. Mogło faktycznie dojść do zwiotczenia… Na przykład w wyniku zaniku ośrodków nerwowych w mózgu. Trzeba to koniecznie sprawdzić.
***
Kiedy młodzi lekarze przekroczyli próg sali, na której leżała Nicole, zobaczyli, że dziewczyna jest pogrążona we śnie. Usta pod maseczką tlenową były leciutko rozchylone, a na czole pojawiły się drobne kropelki potu. Danielle podeszła do łóżka i delikatnie położyła dłoń na czole dziewczyny.
-Cholera. – przekleństwo wyrwało się z ust Danielle zanim zdążyła pomyśleć.
- Co jest?!- zdezorientowany Filip spojrzał pytająco na kobietę
- Temperatura rośnie, obawiam się najgorszego…
Mężczyzna jednym skokiem znalazł się obok łóżka chorej. Wyjąwszy z kieszeni małą latarkę, zaświecił nią w szaro- zielone oczy dziewczyny.
-Źrenice szerokie, bez reakcji na światło. Jedziemy na CT. Migiem!
Zastukały drewniane podeszwy, a chwilę później dwoje lekarzy wypchnęło łóżko z sali. Pędzili długim szpitalnym korytarzem prawie na złamanie karku. W końcu dopadłszy drzwi pracowni tomografii komputerowej, pchnęli je tak mocno, że omal nie wypadły z zawiasów.
Siedząca przy biurku siwowłosa techniczka spojrzała na nich ze zdziwieniem. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, by lekarze wpadali do pracowni bez uprzedzenia. Zwykle telefonicznie uprzedzano o konieczności wykonania badania, lub realizowano z góry ustalony harmonogram. Kobieta zmierzyła lekarzy uważnym wzrokiem. Już chciała otworzyć usta, by wypowiedzieć sakramentalne „co się stało?”, ale Danielle gestem zabroniła zadawania jakichkolwiek pytań. Techniczka wskazała drzwi kabiny, po czym jednym kliknięciem uruchomiła tomograf. Lekarze patrzyli, jak Nicole znika w tunelu aparatu.
Ekran komputera zamigotał i pojawił się czarno- biały obraz. Filip pochylił się nad monitorem uważnie przypatrując się fotografii mózgu dziewczyny.
- Kuźwa mać! Jest! Wiedziałem, wiedziałem…- wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. – Koniec przedstawienia, bierzemy ją na OIOM, podajemy coś na zbicie gorączki i obkurczenie naczyń. Czekać. Tylko to nam zostało.
Danielle patrzyła zdezorientowana Nie… to niemożliwe! Ona ma piętnaście lat!!! I co, do końca życia ma leżeć pod respiratorem?! Łzy bezradności spłynęły jej po policzkach. Filip objął przyjaciółkę ramieniem
- Nie płacz, wiesz, jak to może być… - szepnął- i wiesz, że zrobimy wszystko, żeby nie stało się najgorsze.
- Mhm – Danielle uśmiechnęła się ocierając łzy rękawem kitla.

***
Danielle przekroczyła próg OIOMu. Znalazła się w innym świecie. Tu życie rządziło się odmiennymi prawami. O ludzkim istnieniu nie decydował Bóg, ale dziesiątki, jeśli nie setki plastikowych rurek, wenflony, centralne wkłucia, cewniki. Nie rozumiała tego. Codziennie stawała przed pytaniami o sens, na które nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Wieloletnie doświadczenie zawodowe nie uodporniło jej na widok ludzkiego cierpienia, wciąż pozostała wrażliwa na cudze łzy.
Teraz, patrząc na policzki Nicole zabarwione gorączkowym rumieńcem, lekarka przeżywała chwile zwątpienia i załamania. Miała ochotę krzyczeć do utraty tchu. Wybiegła z sali ze łzami w oczach.
Dobrze wiedziała, że zachowuje się nieprofesjonalnie. Przecież uczono ją, że lekarz w pracy powinien być niewzruszony, twardy, jak skała. W tym zawodzie nie ma miejsca na łzy. Tak, wiedziała o tym, jednak sama wiedza to zbyt mało, trzeba jeszcze wprowadzić ją w życie, a tego Danielle nie potrafiła.
Nogi same zaniosły ją na szóste piętro, do niewielkiej szpitalnej kaplicy. Tuż przed wejściem zawahała się przez chwilę Mam przecież dyżur, nie tu powinnam być... skarciła się w duchu. Mimo to, pchnęła drzwi i weszła do środka. Ogarnęły ją ciemności. Uklękła przy wejściu, wpatrując się w mrok. Oczy powoli przyzwyczajały się do niedoboru światła, zaczęły dostrzegać zarys drewnianego ołtarza i skrytego w głębi tabernakulum, nad którym płonęła czerwona lampka świadcząca o obecności Pana.
Danielle przypomniała sobie, jak kiedyś uczono ją modlitwy "Ojcze nasz". Wtedy nie lubiła jej bardzo, sądząc, że zwrot "Ojcze" stwarza zbyt duży dystans. Wolała delikatniejsze, bardziej subtelne słowa, choćby " Tatusiu". Zupełnie nie rozumiała, dlaczego gniewano się na nią, gdy w ten sposób rozpoczynała modlitwę, dlatego z czasem przestała ją odmawiać.
Teraz, po latach, klęcząc w szpitalnej kaplicy, modliła się, zapominając dawnych uprzedzeniach. Przy słowach "Bądź wola Twoja" zatrzymała się na chwilę. Nie, nie chcę takiej woli, nie zgadzam się na nią! Masz pomóc tej dziewczynie! Co ona Ci takiego zrobiła?!- Ostatnie słowa potoczyły się echem po pomieszczeniu. Danielle zadrżała słysząc dźwięk własnego głosu. Tkwiła w niewygodnej pozycji, tak długo, aż ostatnia łza obeschła, a myśli biegły znów normalnym, czyli w pełni profesjonalnym, torem. Wówczas opuściła kaplicę, wracając do świata, który tak dobrze znała. Zbiegając po schodach natchnęła się na Filipa
- Wszędzie Cię szukałem… Gdzie się podziewałaś?- zapytał lekko zdyszanym głosem. Widać było, że biegł schodami. Najwyraźniej miał do przyjaciółki jakąś pilną sprawę.
- Gdzie byłaś?- powtórzył mierząc kobietę badawczym spojrzeniem
- W kaplicy…- szepnęła spuszczając wzrok. – Chciałam uporządkować sobie pewne sprawy.
- Wyjaśnisz mi to później. Jesteś teraz potrzebna- stwierdził – Ty i Twój profesjonalizm – dodał z naciskiem, widząc, że Danielle patrzy na niego lekko zdziwiona i jakby wytrącona z równowagi. Milcząc zeszli po betonowych, wyłożonych płytkami schodach, każde pogrążone we własnych myślach. W końcu Danielle, nie mogąc znieść ciężkiej atmosfery, odezwała się pierwsza.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- O Nicole- odpowiedział enigmatycznie. – Sama zobacz.
Pchnął drzwi i oboje znaleźli się w kręgu elektrycznego światła. Sala nie była duża, ale stały tam dwa łóżka. Na jednym z nich, ustawionym pod oknem, leżała drobna szarooka dziewczyna z długimi włosami w kolorze płynnego złota, teraz bezładnie rozrzuconymi na poduszce. Leżała spokojnie patrząc w okno z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Danielle podeszła bliżej i odezwała się łagodnie.
- Cześć. Pamiętasz mnie? Byłam tu kilka dni temu.
- Tak, pamiętam- głos Nicole był cichy i lekko drżał. – Co się stało?
- Dwa tygodnie temu przywieziono Cię nieprzytomną po zatruciu lekami. Pamiętasz, co się stało?
Nicole zamyśliła się. Milczała, układając coś w głowie.
- Nie… Tylko pusty pokój… Nic poza tym. Mam dziurę w pamięci.- szepnęła
Danielle usiadła na łóżku dziewczyny i pogłaskała ją po głowie.
- Spokojnie, jeszcze sobie przypomnisz , wszystko w swoim czasie. Teraz spróbujemy podnieść głowę troszkę wyżej, dobrze? Gdyby coś się działo, powiedz.- Danielle skinęła na Filipa, dając znak, by podszedł do łóżka od tyłu. Mężczyzna wykonał polecenie, niemalże w sekundzie. Stanął u wezgłowia i czekał.
- No, dość tego leżenia, księżniczko- rzekł wesoło- jedziemy do góry. Pociągnął dźwignię.
Nicole krzyknęła.
- Co się stało?- zapytała Danielle, przyglądając się dziewczynie z troską.
-Kręci mi się w głowie- odpowiedziała słabym głosem.
- Spokojnie, oddychaj, nic się nie dzieje- powiedziała łagodnie lekarka, wciąż uważnie obserwując twarz Nicole, która nagle okropnie zbladła. – Maestro, dość na dzisiaj, opuszczamy.- mrugnęła porozumiewawczo
- I jak, lepiej?- zapytała, kiedy dziewczyna leżała już w bezpiecznej pozycji. Odpowiedziała jej tylko cisza. Nicole straciła przytomność.
***
Wybudziła się dopiero kilka godzin później, niewiele pamiętając z tego, co doprowadziło do omdlenia. Czuła, że coś jest nie w porządku. Dusiła się nawet najmniejszym haustem powietrza, ciało od karku w dół było dziwnie sztywne, jakby wykonane z drewna. Odczekała chwilę, mając cichą nadzieję, że odrętwienie minie. Minuty wlekły się niemiłosiernie, ale nic się nie zmieniało.
- Ratunku!- Nicole krzyknęła rozpaczliwie, a strumyczek łez spłynął po policzkach do gardła.
- Co się stało, mała?- młoda pielęgniarka stanęła w drzwiach. – Miałaś zły sen?
- Nie. Tylko… ja…- dziewczyna nie mogła zdobyć się na to, by głośno wypowiedzieć obawy
-Powiedz, nie bój się- pielęgniarka z uśmiechem podeszła bliżej, chwytając pacjentkę za rękę.
Po policzkach Nicole natychmiast spłynęły łzy
- No, co się dzieje?- młoda kobieta nie dawała za wygraną
-Pani trzyma mnie za rękę, prawda?
- Dlaczego pytasz? Nie czujesz tego?
Nicole pokręciła przecząco głową.
- Poczekaj, zaraz wrócę- z tymi słowy, pielęgniarka opuściła salę, zostawiając Nicole samą.
***
-Co?!- Danielle wyraźnie zdenerwowana podniosła się z krzesła przy biurku – Przecież kiedy byłam u niej kilka godzin temu, wszystko było w najlepszym porządku- zamyśliła się otwierając szeroko drzwi gabinetu. Nie, nie wszystko było dobrze, skarżyła się na zawroty głowy, a ja po prostu to zbagatelizowałam… Jak, u Boga Ojca, mogłam zachować się tak nieodpowiedzialnie?!
Prawie wpadła na OIOM. Popatrzyła na Nicole. Dziewczyna była blada. Płakała.
- Kochanie, uspokój się…- lekarka robiła wszystko, by jej głos brzmiał spokojnie, łagodnie i rzeczowo, ale wyraźnie dało się odczuć, że jest zdenerwowana. – No już, nie płacz, powiedz, co dokładnie się stało
Nicole zagryzła wargi. Broda trzęsła jej się delikatnie pod wpływem tłumionych łkań.
- Ta pani złapała mnie za rękę, ale tego nie poczułam- szepnęła urywanym głosikiem.
- Dobrze, sprawdzimy, co się dzieje, ale musisz mi obiecać, że przestaniesz płakać- powiedziała łagodnie lekarka.
Nicole łowiła ustami powietrze, jak ryba wyjęta z wody. Żadna, nawet najmniejsza łezka nie błysnęła w jej wielkich oczach, tylko broda wciąż drżała.
Danielle przysunęła się bliżej ujmując dłoń pacjentki.
-Czujesz?- zapytała z nadzieją w głosie
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- A dasz radę ścisnąć mi rękę?- lekarka nie traciła nadziei.- Chociaż spróbuj.
***
Nicole leżała w łóżku wsłuchując się w równomierne odgłosy padającego deszczu. Cichutkie kapanie uspokajało ją, było jak balsam na skołatane nerwy.
Od ostatniej wizyty Danielle, to znaczy od czterech dni, Nicole stała się ponura i milcząca. Nie odzywała się do nikogo, a na uprzejme pytania pielęgniarek odpowiadała mrugnięciem.
Kiedy odwiedzali ją Danielle i Filip, rzecz jasna, zawsze razem, dziewczyna zamykała oczy. Gdyby mogła nakryłaby się po uszy kołdrą, ale w obecnym stanie, nie było o tym mowy. Pozostawało. więc tylko udawanie snu. Nicole robiła to bardzo często, nie tylko w czasie odwiedzin pary młodych lekarzy, ale również na obchodzie, w czasie posiłków. Teraz , w porze popołudniowej sjesty, kiedy pozostali pacjenci siedzieli w świetlicy, lub rozlokowani po salach, grali w karty, a lekarze zajmowali się nagłymi przypadkami, Nicole mogła wreszcie pomyśleć spokojnie.
Ta lekarka powiedziała, że z czasem nauczę się żyć w nowej rzeczywistości. ale nie wierzę w to, niemożliwe…
Przypomniała sobie, jak kiedyś, dość dawno temu, gdy była jeszcze mała, pojechała z rodzicami na wczasy nad morze. Spędzili ze sobą cudowny tydzień. Mama była taka śliczna i wesoła, a ojciec nie widział świata poza żoną i sześcioletnią wówczas, córeczką. Pewnego dnia, podczas popołudniowego spaceru, natchnęli się na kobietę w średnim wieku popychającą osobliwy wehikuł, jak później dowiedziała się Nicole, nazywał się wózek inwalidzki, na którym siedział może dwunastoletni chłopak. Zdziwiona dziewczynka zapytała rodziców, dlaczego tak się stało, ale oni kazali jej się uspokoić, po czym szybko zmienili temat.
Od tamtego czasu minęło ponad dziewięć lat i tak wiele się zmieniło...
Ojciec odszedł od nich półtora roku temu, matka szybko znalazła innego i najwyraźniej zapomniała o córce. Nawet teraz przebywała w Mediolanie na jakimś półrocznym kontrakcie menadżerskim.
Nicole bardzo przeżyła rozstanie rodziców, zupełnie nie dawała sobie z tym rady. Ten incydent z tabletkami był jej ostatnią próbą zwrócenia na siebie uwagi ojca, a może nawet scalenia rodziny.
A teraz miała do końca życia tkwić na wózku inwalidzkim, jak ten chłopak, którego widziała przed laty na molo . To miała być cena za miłość… Stanowczo to zbyt wysoka stawka, nigdy się z tym nie pogodzę, nigdy, nigdy, nigdy! Nicole płakała czując, jak słone kropelki spływają jej do gardła.

***
- Pater noster, qui est in coelis, sanctificetur , Nomen Tuum, fiat voluntas Tua…- modlitwa płynęła prawie nieświadomie. Nie tak dawno temu Nicole nauczyła się formuły po łacinie. Ten język jakoś bardziej pasował do rozmów z Bogiem, był bardziej podniosły i doskonały. Podczas modlitwy twarz dziewczyny rozjaśnił delikatny uśmiech.
Drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Widzę, że się obudziłaś. – stwierdziła pielęgniarka z uśmiechem – Bardzo dobrze, przyniosę Ci coś do zjedzenia
Nicole mrugnęła lekko. Tak było łatwiej, przynajmniej nikt nie usłyszy jak drży jej głos.
Chwilę później drzwi uchyliły się ponownie. Tym razem pielęgniarka przyniosła talerz jakiejś zupy.
-To krupnik- powiedziała stawiając talerz na szafce przy łóżku, po czym przystąpiła do unoszenia wezgłowia trochę wyżej, tak, by Nicole nie zakrztusiła się podczas karmienia.
- Nie dasz rady zjeść sama, więc Ci pomogę- kobieta usiadła na łóżku , a widząc, że Nicole odwraca głowę, zapytała łagodnie:
- Nie lubisz krupniku?
- Nie chcę, żeby mnie pani karmiła. To głupie.- odpowiedziała dziewczyna lekko się rumieniąc.
- To wcale nie głupie. Posłuchaj. Twój mózg trochę się zepsuł i na razie nie jest w stanie wykonywać Twoich poleceń, dlatego muszę pomóc Ci przy jedzeniu, ale obiecuję, przyjdzie taki moment, kiedy będziesz mogła zrobić to sama. To wymaga czasu i sił, dlatego musisz jeść.
Nicole posłusznie przełknęła łyżkę zupy po czym zadała nurtujące ją od dawna pytanie
- Jak długo to potrwa?
- Nie wiem, kochanie, naprawdę nie wiem…- pielęgniarka pogładziła Nicole po policzku, po czym wyszła zabierając pusty talerz.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Serina · dnia 09.05.2009 14:13 · Czytań: 664 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
valdens dnia 10.05.2009 09:09
Przeniosłem do "oczyszczalni".
Serina dnia 12.05.2009 13:39
a teraz moze wrocic na glowna?
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty