dwie kreski - dzień 3. - soczewica
Proza » Długie Opowiadania » dwie kreski - dzień 3.
A A A
25. września, poniedziałek

Rano spotkały Jona na śniadaniu. W tajemnicy przed wszystkimi, nawet przed sobą nawzajem, wypatrywały Igora, ale jego nigdzie nie było. Coza zastanawiała się, czy to wszystko, co przeżyła w nocy, przypadkiem jej się nie przyśniło. Czasem zdarzały się jej bardzo realistyczne sny, a dotychczasowe doświadczenia z mężczyznami pozwalały jej przypuszczać, że taki wstęp do seksu mógł być rzeczywiście tylko fantazją.

Joasia była zaniepokojona i zła: "Powinien tu być! Gdyby Jon zobaczył, że za nami krąży, to może odczepił by się od mamy... A jak nie, to... Trzeba będzie wymyślić coś innego. Przecież nie będę łazić do niej co noc, żeby się nie dobierał do niej. Swoją drogą, zabawne było tak leżeć z nimi. Ciekawe, co on sobie myślał? Grunt, że w końcu poszedł i mogła sobie zasnąć. Właściwie, dlaczego ona jest taka uległa względem niego? Kochać go - nie kocha, wdzięczna mu jest, czy co?"

Kiedy Coza wyszła do toalety, Joasia powiedziała do Jona:
- Wiem, że dzisiaj przyszedłeś żebrać do mamy! - Jon aż podskoczył, słysząc tak brutalny opis jego zalotów. Wzruszył ramionami:
- No i...? - Joasia miała talent do peszenia ludzi. I do nazywania rzeczy takimi, jakimi dorośli wstydzili się je określać. Kontynuowała swoim najbardziej obojętnym tonem:
- Myślałeś, że jestem ślepa? Przecież zauważyłam, jak tylko weszłam! - Jon zdziwił się:
- Jak weszłaś? - Dziewczyna prychnęła:
- No, może nie od razu, ale jak się położyłam... - Nie bardzo wiedział, jak zareagować i co o tym sądzić. Albo ta mała paranoiczka ma złudzenia, albo... Nie mógł wypytać, bo wtedy wydałoby się, że wie o tajemnicy Cozy: "Nieźle! Tak po prostu za ścianą... Facet ma tupet. I cholernie dużo szczęścia. Nie dość, że go wpuściła do łóżka, to jeszcze udało mu się zniknąć najwyraźniej chwilę przed tym, jak ja wszedłem. Mogę się założyć, że to Coz kazała mu wyjść, bo przecież nie Jo, która była nieświadoma. To jest nawet zabawne..." Joasia chyba zauważyła, że nie słuchał. Burknęła tylko:
- Nie myśl, że pozwolę ci ją tak zniewolić. Jeśli będzie chciała, to z tobą będzie, ale nie daje ci do myślenia fakt, że od bodajże trzech lat do niej otwarcie rwiesz, a ona ma to w dupie? - Zmierzwił dłonią jej włosy:
- Skarbie, nie przejmuj się. Dam sobie radę! - Joasia umilkła, zła, bo nie znosiła, gdy ktokolwiek ją dotykał. I traktował, jak niemądre dziecko. Owszem, była dzieckiem, czuła się nim, ale dzieckiem świadomym i inteligentnym. I na pewno nie powinno się zachowywać w stosunku do niej tak lekceważąco!

Coza zastała przy stole napiętą ciszę. Nie zdziwiło jej to zbytnio, od jakiegoś czasu Joasia była nie najlepiej nastawiona do Jona. "Pewnie chciał nawiązać jakąś luźną rozmowę na temat telefonów, hehe...", śmiała się w duchu. Jakoś lubiła w swojej córce to, że robiła rzeczy, na które Coza nie miała siły i odwagi, bo sama musiała to przyznać - z wiekiem coraz mniej było w niej siły do walki.

Joasia, kiedy już jechali, intensywnie myślała nad "planem B". Dojechali do jakiejś stacji benzynowej, wysiadły, żeby rozprostować kości, przy okazji chciała kupić doładowanie do komórki. Za ladą stał trzydziestoletni, może trochę starszy, mężczyzna. Kiedy mu płaciła, zauważyła, że zezuje na jej dekolt. Uśmiechnęła się do niego, a potem nachyliła się przez ladę:
- Nie dla psa kiełbasa! - I wyszła, kręcąc pupą bardziej, niż zwykle.

Coza zauważyła to:
- Jo, co ci jest? Czyżby bolała cię miednica? - Ironiczny śmiech matki przystopował córkę. Zaśmiała się z nią:
- Dziwnie, jak mnie tak taksują faceci dwa razy starsi ode mnie! Choć, oczywiście, przyda mi się ta świadomość za kilka lat do polepszenia własnej pewności! - Chichotały, wchodząc do auta, ale Jon nie raczył zwrócić uwagi na ich dobre humory. Był cicho od rana, Cozę śmieszyło to jego "zapowietrzanie się", ale wyjątkowo nie podkręcała atmosfery. Chciała trochę spokoju.

Joasia miała już swój drugi plan, trzeba było tylko dopracować szczegóły. Najpierw próbowała zagaić rozmowę z Jonem, ale gdy to nie udało się, zaczęła wysyłać smsy do Igora. Obydwaj mężczyźni nie byli zbyt rozmowni, więc zrezygnowała: "OK, zmęczenie. Może tak lepiej, ale swojego dopnę. Owszem, to jest obrzydliwe, ale nie ważne... Jeśli się uda, wszystko będzie, jak zamierzałam."

"W nocy Jon był u mamy. Cholera, no - wlazłam im do łóżka. To znaczy na początku nie wiedziałam, ale gdy się położyłam, niby zdążył odsunąć od niej łapska, ale przecież nie jestem głupia. Dzisiaj się tylko z tego śmiał, jak mu powiedziałam, bo wyszedł zanim wstałam."

Igor sam nie mógł powstrzymać uśmiechu, ale nie wyjaśnił jej nic. Nie do końca wydawało mu się właściwe opowiadanie dziewczynce, która mogłaby być jego córką, na jakim etapie im przerwała i jak bardzo był na nią wtedy wściekły. I na Cozę też, że nie kazała smarkuli zwiewać do siebie. Na szczęście szybko przeszła mu złość, ochłonął, no i wiedząc, że Coza przyjmie go z otwartymi ramionami, czuł się spokojny i na siłach, by jeszcze trochę poczekać, cała sytuacja wydała mu się co najmniej zabawna, a on miał poczucie humoru.

"Będzie dobrze, Jon nie zmusi Cozy do niczego, zależy mu na tym, żeby z nią być, a nie żeby ją tylko przelecieć. Ja wam siedzę cały czas na ogonie, może zobaczymy się w następnym hotelu..."

"Wczoraj nawet ci powiedziałam, gdzie mama ma pokój. Mogłeś do niej iść..."

"A skąd wiesz, że nie byłem?"

"A byłeś?"


Znowu pozostawił ją w niepewności na kilka minut. Zwierzenia to nie było to, co lubił najbardziej. Lubił ograniczać wiadomości przekazywane o sobie do minimum. A na dodatek nie chciał drążyć tematu tego, że jednak mu się tej nocy nie udało, co sprawiło, że tylko sobie podsycił apetyt. Musiał się skupić na drodze, chciał choć przez chwilę pomyśleć o czymś innym...

"Jo, mam pomysł. Tylko jest on nieco szalony i nie wiem, czy będziesz w tym też tak chętnie współpracowała..."

"Mów, najwyżej się nie zgodzę. Nie trzymaj mnie w niepewności. Robisz wokół siebie atmosferę tajemnicy. Masz coś do ukrycia?"

"Mam swoją własną, prywatną dzicz. Niewielka wyspa, wielkości znaczka pocztowego, żadnych wygód. Wyjeżdżam tam na jesienne badania ptaków. Lecę w czwartek. Chciałbym was tam zabrać, z tym, że muszę już wiedzieć, żeby zarezerwować bilety. Zaufasz mi na tyle?"


"A jeśli nie?"

"Zobaczymy się po Bożym Narodzeniu. Jak już tam będę, zostanę z rodzicami na Święta. I nie wiem, czy Coz będzie chciała tyle czekać."

"Spytaj ją o to. Dlaczego pytasz mnie?"

"Ona chce. Powiedziała, że musi się dowiedzieć, co wy o tym sądzicie."

"Coraz częściej wspomina o ucieczce do Polski. Tam chcemy teraz jechać. Nie wiem, naprawdę, co będzie lepsze. Ona już zdecydowała się na życie bez faceta chyba, dlatego tak poszarzała..."

"Wyspa jest w Polsce. Na Śląsku. Stamtąd jesteście podobno. Ale jeśli ona woli żyć bez faceta, to chyba niepotrzebnie rozmawiamy."

"A co powiesz, jeśli napiszę ci, że zakochała się? Że jak nie ty, to żaden? To nie jest takie łatwe. Z jednej strony chciałaby spokoju, z drugiej jesteś ty. Dlatego chcę wiedzieć o tobie wszystko, co ważne, nawet jeśli ona straciła rozum, ja nie zamierzam. Aha - na przelot załatw coś na uspokojenie, my nic w domu nie mamy, a podróż samolotem z nią, bez otumaniaczy to tak, jakbyś kota wiózł w kolejce linowej."


"Syndrom Marge Simpson? Hehehe, da się załatwić. A tak w ogóle, to mnie rozśmieszasz. Skąd wiesz, że mówię o sobie prawdę? Przecież niezależnie od tego, co napiszę, rzeczywistość może być zupełnie inna..."

"OK. Doprosiłeś się. Wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje. W momencie, kiedy się odezwałeś do mnie w domu Jona, wiedziałam, że jej nie skrzywdzisz. Jej, ani nikogo innego. Że jesteś dobry. I domyślałam się, kim jesteś. W przeciwieństwie do mojej matki, która czyta książki, gazety, artykuły, słucha muzyki, ogląda obrazy, filmy, teledyski, nie interesując się ich autorami, ja lubię się tym zajmować od strony warsztatu. I wiem, że nie zrobisz nic, co mogłoby ci zwalić na głowę jakiekolwiek problemy, a już nie daj, Boże, gdybyś miał wypełniać jakieś urzędowe druczki. I nawet domyślam się, czemu chcesz, żeby się nie dowiedziała. Znudziły ci się napalone fanki, tym razem ty chcesz kogoś zdobyć?"

"Dobrze, skoro wiesz, to po co pytasz? Nie mam nic do dodania. Jeśli wiesz, kim jestem i że nie chcę o tym mówić, nie powinnaś tego wyciągać na wierzch. W ten sposób nie znajduje się przyjaciół."

"Wystarczy, że wlazłaś nam do łóżka, w momencie, kiedy byłem już tak blisko. Narażasz się, mała, narażasz. Jesteś zbyt mądra, zbyt sprytna i zbyt ciekawska. Ciekawe, ilu mężczyzn zraziła do siebie Coz za pomocą swojej córki. No, człowieku, chyba cię mocno natura gna, skoro nadal za nimi jedziesz. Jakoś nie zauważyłem u ciebie wcześniej tak silnej potrzeby... Hehehe, napalone fanki... Też wymyśliła. Coz będzie pierwszą, która będzie miała szansę się dowiedzieć o mnie czegoś więcej, niż imię i nazwisko."

Zamknął oczy, zjeżdżając na pobocze. Musiał chwilę odpocząć, upał dał mu się we znaki, koszulkę miał przylepioną do pleców na całej ich długości, twarz go swędziała, dłonie ślizgały się na kierownicy. No i psy domagały się spaceru. Wybiegły z auta, gdy tylko otworzył im drzwi. Długo czekał na odpowiedź Jo, myślał, że mała już się obraziła, ale w końcu odpisała:

"Skoro tak stawiasz sprawę... Uważasz, że możemy się zaprzyjaźnić? Ja nie mam przyjaciół. Tylko Nicka. Tylko on nie patrzył na mnie jak na dziecko, a jednocześnie nie był dziecinny. Bo koleżanki to wiesz... Najpierw lalki, potem szmaty, teraz faceci. Monotematyczność. Teraz jest tylko ciało Nicka. Jesteś miły, ale nie wierzę, że możesz go zastąpić."

Jo nie potrzebowała więcej informacji na jego temat. Poprzedniego wieczoru wysłała do Daniela wiadomość, aby przegrzebał internet w poszukiwaniu informacji o Igorze. Nie powiedziała, dlaczego akurat jego szuka, wystarczyła jej świadomość, że dobrze trafiła, rzeczywiście domyśliła się, kim on jest, a potem, dzięki informacjom od Daniela powiązała wszystkie fakty. Daniel to było dziecko internetu. Kiedy Coza zaszła w ciążę, Pavko bywał w domu gościem, rodzina śmiała się, że nasienie przesłał żonie w mailu, a poród porównywano do kserowania, bo był tak szybki. Bartka nie wtajemniczała w całą sprawę. Czuła jednocześnie wyrzuty sumienia. Kochała młodszego brata równie mocno, a jakoś ciężej przychodziło jej okazywanie przywiązania do niego, zwłaszcza, że przyzwyczaiła się do proszenia o pomoc tego starszego. No, chyba, że trzeba było komuś coś "ręcznie wytłumaczyć". Wtedy niski, wysportowany Bartek był idealny.

Kiedy dotarli do kolejnego hotelu, weszła do swojego pokoju i wzięła szybki prysznic, a potem założyła sukienkę. Uczesała się i zrobiła lekki makijaż. Obydwie z Coz, po babsku, woziły ze sobą kosmetyczki, choć rzadko się malowały. Zdarzały się jednak sytuacje specjalne, jak na przykład ta...

Zapukała do pokoju Jona:
- Mogę? - Zdziwił się:
- Jo? - Usiadła na krześle, splatając ciasno nogi. Spuściła wzrok, prezentując długie, czarne rzęsy, które zawsze robiły na facetach wrażenie. Jon spytał:
- O co tym razem chcesz mnie ochrzanić? - Joasia obserwowała go spod grzywki. Patrzył na nią uważnie, z zaciekawieniem, ale nie o to jej chodziło. Szepnęła:
- Przepraszam za tą poranną rozmowę. Byłam zdenerwowana. Boję się o Nica... - Przerwał jej:
-Przestań! Używacie jego stanu jako wymówki do dręczenia mnie. - Dziewczyna pozwoliła, by opadło jej ramiączko sukienki:
- Masz rację. tu chodzi o coś innego. Po prostu ja... Ja nie wiem, jak to powiedzieć... - "Owszem, wiem, jak to powiedzieć, ale nie wiem, jak powiedzieć to tak, żeby nie powiedzieć, żebyś ty sądził, że zostało powiedziane, a ja mogła się z tego wykpić..." Tak, teraz patrzył na jej ramię i wzrok uciekał mu do jej piersi. Wiedziała, że zauważył już brak stanika. Wstała i wykonała ten sam gest, który widziała, kiedy Coz próbowała zbić z tropu Jona, stanęła blisko niego i zauważyła zmieszanie w jego oczach...

"Stop, człowieku! To jeszcze dziecko, nie wie, co robi!", myślał, ale już inny głos podpowiadał mu: "Ale to dziecko jest cholernie sprytne. I zbyt dumne, żeby przyznać, że jest zazdrosna o to, co czujesz do Coz. Prędzej planuje cię wepchnąć za kratki za molestowanie nieletnich..." Ujął jedną dłonią jej brodę i zajrzał głęboko w niebieskie oczy:
- Jo, przyjmuję przeprosiny. Ale nie rób tego więcej! - Drugą dłonią poprawił ramiączko jej sukienki, a wtedy ona stanęła na palcach i cmoknęła go w usta:
- Dzięki! - "Jak grać, to do końca. Czyli do wygranej, bo w tej grze żadna kobieta nie przegra. Chłopcze, penis jest obiektem waszej dumy, ale nigdy nie zrobi na nas takiego wrażenia, jak na was robią detale babskiego ciała..." Wybiegła z pokoju. Na korytarzu wpadła na Coz. Matka była smutna, ale na widok Jo ożywiła się nieco. Zdziwił ją tylko fakt, że córka wychodzi z pokoju Jona. No i to, że ma na sobie sukienkę. Mimowolnie uśmiechnęła się na widok "małej". Była śliczna, emanowała z niej witalność: "Nawet, jeśli spotkało mnie w życiu kilka nieszczęść, to dzieci mam udane!" Pomyślała o synach i zadzwoniła do domu. Rozmowa z Danielem uspokoiła ją. Radzili sobie dobrze, właściwie cieszyli się na te kilka dni samodzielności, no i byli z siebie dumni. Tak, o synów Coza też nie musiała się martwić, mimo iż w życiu brakowało im prawdziwej, męskiej opieki, raczej nie skrzywiło to ich charakterów.

Jon siedział w swoim pokoju i nie bardzo wiedział, co myśleć, ani tym bardziej - co zrobić. Bo niby nie pociągały go dziewczynki, nawet tak urocze, jak Jo, ale z drugiej strony czuł, że to tylko gra, że ona to robi po to, by odciągnąć go od Cozy, choć oczywiście mógł się mylić - w końcu Jo już raz była zakochana w starszym mężczyźnie, więc tym razem... "Nie, nie, nie! Nie tym razem. Ta mała lisica gra. A ty tą grę wykorzystasz, bo trudno by było odciągnąć cię od Coz za pomocą takiej przynęty, ale Coz na pewno się nie spodoba, jak zaczniesz skutecznie uwodzić jej córkę. Ten facet nie ma szans w zderzeniu z jej uczuciami macierzyńskimi..."

Coza leżała w łóżku i czuła się samotna. Joasia nie przyszła tym razem - właściwie to dobrze, bo to znaczyło, że śpi spokojnie, ale ani Jon, ani Igor też się nie pojawili. Co do Jona - miała mieszane uczucia, nie bardzo miała ochotę na jego zaloty, ale Igor... Chciała dokończyć to, co zaczęli poprzedniej nocy... Nie chciała myśleć o Nicku, ale skoro i tak siedziała bezczynnie, zadzwoniła do szpitala i wiadomości, jakie otrzymała były złe. Lekarz owijał w bawełnę, aż ją zniesmaczył, kiedy miał przekazać jej, że to już prawie koniec. Zrobiło jej się niedobrze, jak zwykle, gdy się denerwowała. Nie lubiła takiego pokrętnego gadania. Nie wytrzymała:
- Do czego pan zmierza? Proszę mi po prostu powiedzieć, czy ma jakieś szanse. - Lekarz, zapędzony w kozi róg, warknął:
- Szans to on nie miał, kiedy do nas trafił, bo sam ich sobie nie dawał. Nie chcę, aby pani się z tym źle czuła, ale najwyraźniej pani stosunek do niego miał na to wpływ. Osobiście mogę powiedzieć, że teraz niezależnie od tego, co zrobicie, on dożywa swoich dni. - Coz zadrżał głos, kiedy mówiła:
- Dziękuję. Przynajmniej nie będziemy się łudzić. - Do jej pokoju weszła Joasia:
- Z kim rozmawiasz?- Coz westchnęła, patrząc w wyświetlacz telefonu:
- Z Lekarzem Nicka. Ana... Muszę... - Joasia nagle objęła ją:
- Ma, ja wiem. Ja rozumiem. Ale chcę do niego jechać, chcę go zobaczyć. To nie jest tak, jak myślisz. Ta szczenięca miłość już mi przeszła. I to dawno. Ale Nic zawsze będzie dla mnie ważny. Nawet nie jako ideał, czy coś takiego. Nie szukam go w chłopakach. Ale zastąpił mi w pewnym sensie ojca, to zrozumienie, akceptację i dumę ze mnie, której nie potrafił mi dać Edi. jestem mu winna to trzymanie za rękę... - Coz przytuliła twarz do jej policzka:
- Nie rośnij mi za szybko, kochanie... - Joasia zaśmiała się:
- Już cię przerosłam. Idę spać. Jestem wykończona. A ty nie łobuzuj tu za bardzo. - poszła do siebie, ale nie poszła spać. Przeszła na balkon Jona, bo widziała, że u niego świeci się jeszcze światło.

Jon zobaczył, że ktoś stoi przed jego oknem, więc wyszedł:
- Coz? - Joasia odwróciła się i oparła o barierki:
- Nie. Ja. - Stanął obok niej:
- I cóż, nadal będzie mnie męczyć o to, co robię, w twoim mniemaniu z Cozą? Zrozum, zawsze miałem ja za kobietę, która wie, czego chce i dostaje to, a nawet jeśli nie, to na pewno wie, czego nie chce. - Dziewczyna pokręciła głową, ale nie tłumaczyła się. Oparła głowę na jego ramieniu i popatrzyła mu w twarz. Mimowolnie objął ją ramieniem:
- O co ci chodzi? - Spuściła wzrok, bo poczuła, że sprawa ruszyła z miejsca. Nie miała doświadczenia w uwodzeniu. Właściwie od tej strony zabierała się do tego pierwszy raz. Jon był skołowany, właśnie tą jej świeżością i naturalnym zakłopotaniem: rOto rozkwitający pąk. Jak się do niego zabrać, żeby pomóc mu się rozwinąć, a nie naruszyć? I zrobić to tak, żeby Coza wiedziała, a nie skończyło się to sprawą w sądzie...?r1;

Coza usłyszała, że ktoś puka do jej drzwi. Krzyknęła:
- Proszę! - wyskakując z łóżka i wpadła na Igora. Ten zaśmiał się:
- Jak miło! - i nie zdążył nic więcej dodać, bo kobieta przyssała się do jego ust, aż zabrakło mu tchu. W jednej chwili Cozie minęła cała chandra. Śmiała się do niego i wciskała coraz mocniej w jego ramiona. Wreszcie odsunęła twarz i patrzyła z wyczekującym wyrazem twarzy. Pogłaskał ją po policzku:
- Już prawie doskonale... - Spytała zaczepnie:
- A czego ci jeszcze brakuje do szczęścia? - Kiwnął głową w stronę ściany:
- Nie, żeby brakowało, ale jest za dużo o jedną osobę. Tam jest twój... powiedzmy... gospodarz, o którym nie wiem, co myśleć. Za to wiem, że przylazł do ciebie wczoraj. I to sprawia, że czuję się niekomfortowo. - Coza westchnęła:
- OK, spałam kilka razy z Jonem. To znaczy kochaliśmy się. Pewnie o to chcesz spytać. Jeśli cię to pocieszy, to tak po męsku: z potrzeby ciała, dla przyjemności, bez żadnych wyższych pobudek. - Igor uśmiechnął się:
- Nie o to mi chodzi, żeby cię wypytywać o przeszłość, tylko o to, co jest teraz. Po prostu nie jestem przyzwyczajony do tego, że mojej kochance, jak na razie niedoszłej, do łóżka po mnie wchodzi jakiś inny. Ja chcę tylko wiedzieć, czy jest przy tobie jakieś jedno, niepowtarzalne miejsce, specjalnie dla mnie... - Spojrzała mu w oczy i powiedziała cicho, ale bez zastanowienia i pewnym tonem:
- Jest. - Nie mogła dać lepszej odpowiedzi i jak nigdy była świadoma, że tak jest. Bez zbędnego kluczenia, niedomówień i rozpatrywania przeszkód. W tej chwili wszystko wydawało się jej proste i jasne.

Usiedli na łóżku i zaczęli się całować. Coza czuła się nagle zupełnie spokojna, jakby była innym człowiekiem:
- Poczekasz trochę na mnie? Ciężko mi się będzie teraz odciąć od tego wszystkiego. Może, gdybym była samotna, ale dzieci... - Wziął do ręki jej dłoń:
- Poczekam, ale czym ty się martwisz? Nie rób problemów z niczego! Mieszkam niedaleko Jona, mogą nawet chodzić do tych samych szkół... - Coz przerwała mu:
- Chcę wrócić do Polski. Albo jechać do tej twojej dziczy. Nie chcę mieszkać blisko Jona. On jest taki... Toksyczny. - Zaśmiał się:
- A po pijaku miałaś o nim takie dobre zdanie... Nie wiem, co o tym myśleć. Mieszasz mi w głowie. - Kobieta westchnęła radośnie, przeciągając się:
- Ty mi też. Rozruszałeś mi wnętrze... - Patrzyła mu w oczy, zastanawiając się, jak przekonać go do siebie, bo nadal przyglądał się jej badawczo. Przyłożyła sobie jego dłonie do twarzy. Były szorstkie i ciepłe. Kiedy odsuwała je od uszu, usłyszała na balkonie śmiech Joasi i Jona. Zaskoczona, zamarła. Igor pokręcił z niezadowoleniem głową:
- Czy ty masz ADHD? - Przez chwilę nie mówiła nic, tylko zapatrzona w ścianę, bawiła się jego palcami. Wreszcie wstała:
- Przepraszam cię na chwilę. - wyszła na balkon. Przy pokoju obok sali Joasia i Jon. Dziewczyna miała głowę opartą o ramię mężczyzny i wpatrywali się w gwiazdy. Coza położyła dłoń na biodrze i starała się wyglądać, jakby oczekiwała wyjaśnień, a nie jak ktoś, kto chce zabić uwodziciela własnej córki. W rzeczywistości gotowało się w niej - zdecydowanie Jo nie powinna stać w cieniutkiej koszulce na balkonie Jona, do tegoż przytulona i to po tak długim okresie traktowania go jak zbędnego. Gdyby nie to, że Coza znała swoją córkę i jej ufała, pomyślałaby, że to wszystko, włącznie z objawami obojętności, jest jedną, wielką, babską grą.

Joasia w twarzy matki zobaczyła coś, co trudno było jej zdefiniować, bo takiego wyrazu twarzy u niej jeszcze nie widziała i zrozumiała, że chyba coś zrobiła nie tak. Coza wpatrywała się w nią z czymś pokrewnym przerażeniu i trosce. Na Jona nie rzuciła nawet wzrokiem. Bała się, że chwyci pierwszą lepszą ciężką rzecz, jaka jej się nawinie i jeśli tylko zauważy na jego twarzy jakiekolwiek objawy pożądania, to mu rozbije głowę. Mężczyzna stał jak skamieniały, poruszył się dopiero, gdy Joasia wymknęła mu się z ramion:
- Coz, to nie jest tak, jak... - Wiedział, że i tak przegrał, cokolwiek powie. Warknęła, zbliżając się do niego i unosząc rękę:
- Ani słowa więcej. Nie wiem, co to jest i nie dopuszczę do tego, żeby to było to, co myślałam, że jest. - Wróciła do pokoju. Usiadła na łóżku i oparła się plecami o plecy Igora:
- Co ja mam zrobić z szesnastolatką, która właśnie odkrywa swoją atrakcyjność? - Igor przechylił się tak, że upadła na jego kolana:
-Nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem dziewczyną. - Westchnęła ze zniecierpliwieniem:
- A gdybyś miał taką córkę?
- To by mnie tu nie było! - na jego twarzy też pojawiło się poirytowanie. Coza zamknęła oczy i myślała: "Radź sobie sama. Oczywiście - zero pomocy, bo to ty jesteś kobietą, a facetom to zwisa. W końcu, jeśli wyrośnie z niej tak zwana (przez nich) kobieta wyzwolona, to będzie im to na rękę. Albo na inne, wrażliwsze części ciała. A im wcześniej zacznie, tym lepiej." Wiedziała, że znowu się nad sobą rozczula, ale mimo to pod jej powiekami pojawiły się łzy. Kiedy zaczęły spływać jej po policzkach, Igor westchnął:
- Pewnie myślisz, że jestem cham, ale ja naprawdę nie wiem, co z nią zrobić. Nie myślałem, że będziesz mnie potrzebowała do wychowywania córki. Ja nie miałem nigdy dzieci i nawet z synem miałbym problem... - Uśmiechnęła się:
- Nie, akurat myślałam o tym, jak typowym facetem jesteś. Pewnie od środka pełen jesteś testosteronu... - Roześmiał się:
- Bywa. Ale schodzisz na tematy, które odciągają moje myśli od dzieci... - Pocałował ją:
- Widzę, że oczy ci się lepią. Idź spać.
- Zostań ze mną - poprosiła. Usiadła i wtuliła się w jego ramiona. Objął ją:
- Nie zamartwiaj się tak. Twoja córka nie wygląda na głupią... - Prychnęła:
- Ja też podobno nie wyglądam. Mało tego, jestem świadoma własnej seksualności, ale kiedy tylko ona dochodzi do głosu, nie potrafię sobie ze sobą poradzić. - Nie wiedział, co odpowiedzieć, bo w nim też zaczynała się odzywać coraz mocniej potrzeba ciała. Pocałował kobietę delikatnie, ale ona nie dała mu na tym skończyć, dopiero gdy poczuła ból brzucha, westchnęła:
- I na tym koniec. - po czym rozpłakała się ze złości. Igor przytulił ją, chociaż szarpała się i próbowała uwolnić. Wreszcie musiała się poddać. Pogłaskał ją po głowie:
- Możesz mi tak w skrócie wyjaśnić, co się z tobą dzieje? Nie musisz mnie ostrzegać, ale powiedz, co ty w ogóle czujesz...? - Roześmiała się przez łzy:
- Tak. To jest proste. Dostałam miesiączki. Przez najbliższy tydzień mogę się odstawić do szafy, jeśli chodzi o seks... - Roześmiał się z nią, trochę uspokojony:
- Poczekam. Przeczekam i to. Ale coś mi się widzi, że nad nami ciąży jakieś fatum... - Położył się na plecach i pociągnął Coz na siebie. Oparła się o niego ramionami i patrzyła mu w twarz. Chciał ją pocałować, ale uchyliła się i położyła głowę na jego piersi. Zasnęła delektując się bliskością jego ciała i tym wszystkim, co widziała w swoim życiu w niedalekiej przyszłości...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
soczewica · dnia 09.05.2009 14:13 · Czytań: 600 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty