Drewniane serce - koriat
Proza » Obyczajowe » Drewniane serce
A A A
dla Olgi



Deszcz. Agata przedziera się przez wrześniową ulewę. Strugi wody zalewają jej oczy, ściekają za kołnierz bluzki, wsiąkają w zimne, i tak już przemoczone buty.
Powinna pewnie biec- do jej bramy zostało najwyżej dwieście metrów. Tam będzie sucho i ciepło. Ale nie ma siły biec. Wielki, wypchany plecak niemal przygniata ją do ziemi, przeciążony kręgosłup wygina się w pałąk, jakby zaraz miał pęknąć i rozsypać się w tysiące drzazg. Nie ma siły, a poza tym okropnie nie chce jej się wracać do pustego mieszkania.
Spogląda w lewo, na park, na bujną zieleń okalającego go żywopłotu i skłębionych wyżej koron drzew. Gdyby nie ten przeklęty deszcz, mogłaby trochę odpocząć i przynajmniej iść na spacer.
Przyśpiesza, kierując się prosto w stronę swojej kamienicy.



Mieszkanie jest ciche i puste. Szare, stłumione światło deszczowego dnia wpada przez uchylone okno, wydobywając z półmroku lezącą na tapczanie Agatę. Na podłodze spoczywa plecak. Nawet go nie rozpakowała, a tylko oparła o boczną ściankę szafy i położyła się. Kilka minut później plecak przewrócił się z łomotem i już tak został, Agacie strasznie nie chciało się go podnosić ani opróżniać. Najbardziej chciałaby zasnąć, ale nie może. W głowie, gdzieś głęboko w zwojach mózgu pulsuje tępy ból. Nie ma tabletek. Zresztą, myśli, na co mi tabletki? Tabletki nie sprawią, żeby...
Żeby wrócił.
Jezu, jakie to głupie.
Przewraca się na bok, twarzą do ściany, tym razem zdeterminowana nie poruszyć się, nim nie zaśnie.



Wieczór w parku jest chłodny i przesycony wilgocią. Agata siedzi na najmniej mokrej ławce, jaką udało jej się znaleźć. Ma zamknięte oczy, podbródek wspiera na splecionych dłoniach. Próbuje marzyć, myśleć, że jest gdzieś bardzo daleko i zupełnie kiedy indziej, ale nie udaje się. Sen sprawił, że ból głowy zniknął, ale w jego miejsca przyszła ociężałość i mdła rezygnacja.
Przecież nic takiego się nie stało, myśli. Przecież on tylko... To się zdarza.
Otwiera oczy i jej wzrok pada na wielkiego, czarnego chrząszcza, przemierzającego alejkę jakieś pół metra od jej nagich, obutych tylko w sandały stóp. Wzdryga się. Nigdy nie lubiła owadów, a ten ma dobre pięć centymetrów i matowy, jakby powleczony wyprawioną skórą pancerzyk. I jest stanowczo zbyt blisko.
Nagle insekt staje w miejscu i, Agata widzi to wyraźnie, unosi w jej stronę opancerzoną główkę. Trwa to przez chwilę, w której czas płynie stanowczo zbyt wolno; zastygły w bezruchu chrząszcz i Agata czująca, jak mimo chłodu pot spływa jej po plecach. Ale w końcu dziewczyna stwierdza, że już nie wytrzyma. Wstaje i rusza w kierunku domu.



Długo nie mogła zasnąć, a sen, który w końcu przyszedł po północy, w dusznej ciemności pokoju, jest ciężki i męczący. Agata z westchnieniem przewraca się na wznak. Śni o robakach i owadach. Kłębią się wszędzie wokół niej; dżdżownice, krocionogi, tłuste czarne żuki i muchy o zielono-niebieskich odwłokach, a także wiele innych, których nazw nie zna. Są wśród nich podłużne, czarne chrząszcze, takie same, jak ten w parku. Budzi się z krzykiem.
Wstaje i szeroko otwiera okno. Orzeźwiające nocne powietrze chłodzi jej twarz i wypełnia płuca, a potem całe ciało, wypierając koszmary.
Po kilku minutach kładzie się i zasypia ponownie. Tym razem nie ma już żadnych snów.



Budzi ją słońce i gwar ulicy wdzierający się przez otwarte okno. Agata jeszcze przez chwilę leży w skłębionej pościeli, myśląc, że właściwie nie ma po co wstawać, w końcu jednak dochodzi do wniosku, że lepiej zrobić cokolwiek, choćby iść na zakupy albo zadzwonić do Joli i spytać, kiedy wraca. Wstaje więc, podchodzi do okna i niemal krzyczy.
Na parapecie siedzi wielki, czarny chrząszcz, taki sam jak ten, którego wieczorem widziała w parku.
Agata wybiega z pokoju trzaskając drzwiami.



Agata przemierza kręte ścieżki, wiodące przez kolejne strony internetowe. Tropi swojego chrząszcza. Dochodzi do wniosku, że właściwie sprawia jej to przyjemność, ocierającą się o granice perwersji. Przed jej oczami przesuwają się kolejne opisy i zdjęcia- chitynowe pancerze, czarne i czerwone, a nawet mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Niesamowite oczy złożone z maleńkich fasetek. Rozcapierzone odnóża i czułki. Ale jej chrząszcza nigdzie nie ma.
W końcu, kiedy już straciła rachubę kolejnych insektów, jakie przewinęły się przez ekran monitora, pojawia się ten właściwy. Biegacz skórzasty, carabus coriaceus, duży chrząszcz drapieżny z rodziny biegaczowatych. Aczkolwiek ten, którego widziała jest chyba wyjątkowo duży.
Wtedy go dostrzega. Siedzi na biurku, za podstawą monitora, niemal niewidoczny na tle czarnego plastiku, jedynie długie, cienkie czułki wyraźniej zdradzają jego obecność. Agata krzyczy ochryple i macha na oślep ręką w stronę chrząszcza. Czuje, jak twardy pancerzyk ociera się o grzbiet dłoni, a sekundę później słyszy ciche uderzenie o ścianę za biurkiem.



Czuje się nieswojo. Świadomość, że gdzieś w mieszkaniu znajduje się wielki owad (ofiarę oblewa sokami trawiennymi...) napawa ją obrzydzeniem. Z drugiej strony tam myśl (...a następnie ją wysysa) skutecznie wypiera wszystkie inne. Niemniej Agata od godziny leży na tapczanie i boi się z niego zejść. Przecież on może być gdzieś na podłodze, a ona stanie na nim, wdepcze w dywan, owadzie wnętrzności (serce, jelito, układ kapilarny oddechowy, zwój nerwowy tułowiowy) wbiją się między sploty wełny. A jeśli ją ugryzie? Przecież to owad drapieżny.
Nagle w jej myśli wdziera się cichy chrobot, dobiegający od strony okna. Agata czuje, jak wzbiera w niej fala mdłości i dławiącej odrazy (...a następnie ją wysysa. wysysa.). Chwyta leżącą obok niej, zwiniętą w ciasny rulon gazetę, wstaje i podchodzi do okna.
Chrząszcz rzeczywiście tam jest, siedzi na parapecie w takiej pozycji, że Agata unosząc gazetowy rulon myśli, że wygląda zupełnie tak, jakby się w nią uporczywie wpatrywał. A kiedy opuszcza rękę spostrzega, że owad trzyma coś w pyszczku (szczękoczułki, to są szczękoczułki). Jest już jednak za późno, gazeta uderza o parapet z donośnym trzaskiem, miażdżąc biegacza na czarno-brunatną plamę.
Przedmiot, który trzymał w szczękoczułkach wypada i sunie kawałek po gładkiej powierzchni parapetu. Agata widzi, że jest to drewniana płytka wielkości może paznokcia u jej małego palca, pochodząca chyba z jakiejś części jej biurka. Płytka wygryziona w trochę krzywy i poszarpany, ale wyraźny kształt serca.
Agata zgina się w pół, czując, jak mięśnie jej brzucha kurczą się w nagłych torsjach.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
koriat · dnia 19.05.2009 10:36 · Czytań: 1156 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 7
Komentarze
Szuirad dnia 19.05.2009 13:21 Ocena: Bardzo dobre
- bujna zieleń - nie wiem czy we wrzesniu ma to uzasadnienie. Z drugiej strony deszcz, wszystko ozywa. Ale jakoś to mi tu zgrzytnęło
Tekst całkiem OK, czytało się płynnie do ostatniego akapitu. Myslę, że to dobry pomysł przeciwstawienia sobie wyobrażeń dziewczyny i realii funkcjonowania chrząszcza - jednak te nawiasy trochę przeszkadzają. Może dałoby sie to inaczej wkomponować. Nie wiem, takie mam odczucie.
W ktoryms momencie, gdy Agata grzebie w internecie sugerujesz, delikatnie, że i dla niej sytuacja staje się perwersyjnie przyjemna - jednak nic z tego nie widać później. Przejawia się tylko odraza, strach, obrzydzenie - może tylko ostatnie zdanie czytać inaczej?
W każdym razie oceniem na bdb
Jack the Nipper dnia 19.05.2009 13:51 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
półmroku lezącą na


leżącą

Cytat:
szafy i położyła się.


i położyła się - zbędne, bo wiemy, ze leży.

Cytat:
Długo nie mogła zasnąć, a sen, który w końcu przyszedł po północy, w dusznej ciemności pokoju, jest


Skakanie po czasach jest zawsze ryzykowne - sugeruję zostać konsekwentnie przy teraźniejszym.

Cytat:
Z drugiej strony tam myśl


ta myśl


Podoba mi się ten specyficzny klimacik, nawet coś z obłędu tu może być.
Sprawnie poprowadzone, tylko uważaj przy zmianach czasów.
koriat dnia 20.05.2009 10:42
Dzięki :)
Może rzeczywiście tego i owego nie doszlifowałem- to było trzecie podejście do tego tematu, i miałem juz dośc pracy nad nim. Ale wiadomo, przy czym jest wskazany pośpiech :)

Natomiast co do zachowania Agaty- widzisz Szuirad, to naprawde tak wygląda. Sam niedawno z fascynacją czytałem wywiad z gościem, ktory przeprowadza sekcje i ekschumacje, ale na widok rozkaldajacych się zwłok chyba bym zemdlał. A pierwowzór Agaty strasznie się brzydzi rybików cukrowych, ale czytac o nich uwielbia :rip:
Szuirad dnia 20.05.2009 16:46 Ocena: Bardzo dobre
No właśnie i jak tu zrozumieć kobiety? :)
Powyższa uwaga jakoś tak mi się nasunęła odruchowo, ale skoro jako autor zaczerpnąłeś ją z autopsji - to nie mam więcej pytań
Krystyna Habrat dnia 21.05.2009 16:07 Ocena: Bardzo dobre
Ten tekst, choć chorobliwie boję się podobnego robactwa (chrząszczy itd) bardzo mi się podoba. Karaluchy były już u Kafki, Schultza, M.Saramonowicz (Siostry), a tu jeszcze jakoś tak inaczej.
Krystyna Habrat dnia 21.05.2009 16:15 Ocena: Bardzo dobre
ocena
ginger dnia 21.05.2009 19:50 Ocena: Dobre
Hmm... Całkiem przyzwoicie. Podoba mi się język - prosty, a jednocześnie giętki. Opowiadasz zgrabnie całkiem ciekawą historię. Pomysł z sercem przypadł mi do gustu. Jednak brakuje mi w tym emocji - tekst owszem, przyjemny w odbiorze, ale nie pozostawia po sobie śladów. Przynajmniej u mnie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty