Pamiętacie jeszcze przełom wieków? W całej Polsce, przede wszystkim zaś w Warszawie, ludzie masowo przeprowadzali się do centrów miast. Firmy deweloperskie hurtowo wypuszczały na rynek budynek za budynkiem, a banki oferowały coraz lepsze kredyty hipoteczne. Przeprowadzka do centrum była więc idealnym rozwiązaniem dla ludzi robiących kariery, oraz szukających aktywnego życia społeczno-kulturalnego. Dziś trend ten zaczyna się odwracać. Dziś a la mode jest posiadanie domu na przedmieściach. A jeśli dom, to ogród!
Posiadanie ogrodu jest - wbrew przekonaniu niektórych czytelniczek i czytelników - o wiele lepszą opcją od mieszkania w bloku. Ogród oferuje Ci możliwość bezpośredniego obcowania z przyrodą, w całkowitej prywatności własnego domu. Można, dla przykładu, w poimprezowy poranek położyć się na trawie z kawą i papierosem. Patrzeć na krzewy, kwiaty, drzewka... Siedzenie w ogrodzie to czysty relaks! Ponadto, zdobywający coraz większą popularność, projektanci zieleni zagwarantują niesamowite wrażenia estetyczne. Same superlatywy. Do czasu!
Ogród posiada bowiem jeden minus. Trzeba o niego dbać! Chociaż w 2009 roku i tak jest lepiej, niż dziesięć lat temu.
Dawniej człowiek, który właśnie stał się właścicielem ogrodu, zmieniał się z fajnego osobnika w totalnego maniaka! Budował specjalną komórkę na sekatory i środki chwastobójcze. Zaraz po pracy przebierał się w ogrodniczki i do późnej nocy podcinał tuje. W supermarkecie zamiast oglądać nowe kolekcje Reserved, godzinami chodził między półkami w Leroy Merlin. Z niezadowoleniem cmokał, gdy znalazł niedopałek papierosa wśród róż. A z kumplami w pubie rozmawiał tylko o nowych glebach pod tulipany.
Dziś jest inaczej. Projektant zieleni, który wykonał Twój ogród, nie pozwoli na - choćby najmniejszą - Twoją ingerencję w jego dzieło. O nie! Podcinanie krzewów? Jedyne, co możesz zrobić, to po niego zadzwonić i szybko jechać do bankomatu. Pielęgnacja kwiatów i drzewek? Dzwoń do ogrodnika i szukuj gotówkę. Ba! W 2009 roku nie masz nawet dostępu do podlewania czegokolwiek. Zrobi to za Ciebie urządzenie, sterujące całą siecią spryskiwaczy! Jest jednak jedna, jedyna rzecz, która należy do Twoich obowiązków. Może chodzi tu o danie Ci poczucia satysfakcji z iluzorycznej opieki nad własnym ogrodem, a może firma ogrodnicza nie działa w tej branży, ale Twoją rolą jest... ścinanie trawy!
I to jest właśnie moja rola w całym ekosystemie. Ścinam trawę. Robię to, od kiedy skończyłem dziesięć lat i... już mam tego dość!
Sam fakt, że człowiek przypisuje tyle walorów estetycznych roślinie, którą ja osobiście uważam za chwast, jest co najmniej irytujące. Trawa nie jest nawet w połowie tak piękna, jak kwiaty. Trawa nie rodzi słodkich owoców, które z przyjemnością można zerwać i zjeść. Trawa tym bardziej nie odgrodzi Cię - niczym tuje - od natrętnego sąsiada. Trawa po prostu jest... zielona!
I co z tego, do cholery? Znam o wiele lepsze rzeczy, które również są zielone i również nadają się do pełnienia roli dywanu w moim ogródku. Świetnym przykładem są tutaj... butelki po piwie! Wystarczy zerwać etykiety, ułożyć je - jedna obok drugiej - i już masz piękny ogród w stylu Art Deco! Najważniejsze jest jednak to, że butelek po piwie nie trzeba ścinać!
A koszenie trawnika to prawdziwy koszmar! Musisz rozłożyć przedłużacz, który - nie wiedzieć czemu - za każdym razem ma na sobie tysiąc supłów. Przez godzinę pchać kosiarkę, uważając przy tym żeby nie ściąć kwiatów. I nie przeciąć przedłużacza, co też się czasami zdarza! Co trzy metry robić przerwę na opróżnienie zbiornika, bo durny projektant stworzył go jedynie na dwie garście pojemności! A po skończeniu pchania kosiarki, wziąć do ręki podkaszarkę i poświęcić kolejne pół godziny na poprawianie błędów. Dziś jestem pewien - projektanci kosiarek są debilami! Jak bardzo skomplikowane musi być zrobienie kosiarki tak, aby nie selekcjonowała ona odcinków, które ścina prawidłowo i tych, których nie potrafi ściąć w ogóle?!
Po skończonej pracy możesz usiąść i podziwiać swoje dzieło. Zaprowadziłeś ład w świecie nieokiełznanych sił przyrody. Brawo! Ale satysfakcja trwa zaledwie dwa dni. A już po tygodniu cały proces rozpoczyna się od nowa! I znów. Tydzień po tygodniu, od wiosny aż do późnej jesieni! Cholera!
Dlatego chciałbym kupić sobie traktorek. Siadałbym i jeździł, podczas gdy słońce delikatnie muskałoby moje plecy. Jest jednak problem. A nawet trzy! Po pierwsze, rozmiar mojego ogródka nie pozwala nawet na zawrócenie takim pojazdem, nie mówiąc już o efektywnym koszeniu trawnika. Po drugie, znając moje umiejętności jako kierowcy, pewnie i tak rozbiłbym traktor w ciągu pierwszych dwóch minut. No i najgorsze - za cenę jednego, mógłbym mieć dwa używane samochody!
Nie pozostaje mi nic innego, jak dalej pchać moją kosiarkę. Kończę więc ten felieton, bo od momentu napisania pierwszego słowa moja trawa znowu urosła kolejne sto metrów! Ruszam ją ściąć. Ale to już ostatni raz! Jeżeli za tydzień znowu odrośnie, to wpadnę w furię. Wezmę moją podkaszarkę Black & Decker i ruszę w miasto z jednym, jedynym celem - by zabić!
Andy Rutheford
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Andy_Rutheford · dnia 28.05.2009 22:11 · Czytań: 1120 · Średnia ocena: 3,6 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: