Ukryty gen cz.1 - Machno
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Ukryty gen cz.1
A A A
Wstał. Pobudka tradycyjnie o szóstej. Małe śniadanie, pogrzebanie palcami we fryzurze, czyli burzy kłaków (będzie trzeba iść do fryzjera), skorzystanie z kibelka. Myśl, że musi iść znowu do tej roboty napawała go niechęcią względem świata. Dlaczego nie może wygrać w totka i żyć jak jakiś stary milioner? Od czasu do czasu wypełni kupon, ale jego największym sukcesem była dwójka. Patrząc w lustro widział swoją niegoloną od dwóch tygodni gębę. Podrapał się w policzek, skóra swędziała, ale nie chciało mu się chwytać za maszynkę. Zaczął rozważać zapuszczenie brody na Rasputina. Będzie to bardzo wygodne.
Zdążył jeszcze sprawdzić pocztę na Onecie, poczytać najnowsze wiadomości ze świata, napisać komentarz pod recenzją jakiegoś filmu (pamiętał mniej więcej o czym był i nie zgadzał się z autorem tekstu, że dziełko to jest wciągające - nuda i flaki z olejem, David Lynch inaczej nie potrafi). Ubrał się do roboty, słuchawki na uszy, po czym wyszedł. Dziś, stwierdził, pomęczy swój ośrodek słuchu jakimś miksem punka i ska. Na pierwszy ogień poszedł Dezerter, lubił ten zespół. W sam raz na początek dnia.
W autobusie tradycyjnie dostał nerwicy na widok tych wszystkich babć, które najpierw cisną się do środka miejskiego transportu z siłą strongmena, by potem, po kilku długościach pojazdu, sapać nad jakimś Bogu ducha winnym małolatem. Szkoda, że jeszcze nie walą takiego po głowie różańcem, pewnie by się znalazł w którejś kieszeni, i to taki z grubymi koralami, żeby mocniej bolało.
Praca. Zwykła, jak praca. Wielkiej satysfakcji nie daje, ale dobre i to. Na piwo starcza, można też opłacić mieszkanie i czasem wyskoczyć na jakiś koncert. Rozkładanie towaru w hipermarkecie to może nie szczyt jego możliwości, ale za to można się czasem wyżyć na jakimś tępym buraku, który nie potrafi czytać informacji.
Dziś miał się zajmować sypkimi, czyli cukier, mąka, sól, te sprawy. Jak dobrze pójdzie dniówka zleci i nie będzie musiał jej oglądać. Chociaż ona go zawsze znajdowała. Ewidentnie na niego leciała, a on zwyczajnie nie miał na nią ochoty. Może, jakby była mniej natrętna, to by się zastanowił. Tak gdzieś po trzecim piwie.
Niemal od razu na początku przyczepił się do niego jakiś dziadek.
- Przepraszam pana. Może mi pan powiedzieć, czy dostanę u was mąkę ziemniaczaną?
- Tam na wprost, jak pan łaskawie obniży swój dostojny wzrok, zauważy go pan na drugiej półce od dołu.
Nie zrozumiał. Nie dość, że poszedł za daleko, to zaczął szukać na górze. Przecież powiedział wyraźnie, że ma szukać na dole. Wnerwiali go tacy ludzie, pewnie by nie znaleźli swojej głowy, gdyby ją stracili. Olał go, niech szuka, może zaraz dopadnie kogoś innego. Nie udało się, wrócił po jakichś pięciu minutach.
- Wie pan co? Nie umiem tego znaleźć. Mógłby mi pan pomóc?
- Dobrze pan zaczął, tylko za daleko pan zaszedł. Tak, jakieś dwa metry. Wtedy stanie pan twarzą do tego regału, nad którym wisi ta dupna reklama. I tam, na dole, jest pańska mąka ziemniaczana.
Wiedział, że efekt będzie podobny. Tacy ludzie są impregnowani na jakąkolwiek wiedzę. Miał rację. Tym razem dziadunio zatrzymał się za wcześnie, nawet nie spojrzał na wiszącą reklamę informującą o jakiejś śmiesznej promocji (promocja dla ludzi niemyślących - kupując sześć sztuk, szósta za pół ceny, bzdura, kto umie liczyć raz dwa się połapie, potęga reklamy). Już widział Pana Emeryta jak się odwraca i z cielęcym wzrokiem zmierza w jego kierunku. Wiedział, że będzie musiał iść dać nieszczęsnemu klientowi ową mąkę do ręki. Ubiegł wypadki, ruszył wyzwaniu naprzód, wziął mąkę i włożył dziadkowi do wózka. Uradowany starszy pan, którego twarz teraz rozsadzał dziecięcy uśmiech, ruszył na dalsze łowy. I dobrze, byle dalej od niego.
To nie był koniec. Gdy się odwrócił natknął się na nią. Stała przy jego palecie i patrzyła prosto na niego. Dobry humor znikał gdzieś powoli w oddali i machał złośliwie rączką na pożegnanie.
- Cześć - rzuciła na powitanie - Ładnie sobie poradziłeś.
- Jak cholera. Ci ludzie co tu przychodzą, powinni przechodzić testy na myślenie. Tłumaczysz takiemu, że coś jest tam i tam, musi tam być, ale nie .... Oni wiedzą lepiej. Skoro ten typ, czytaj ja, mówi, że coś jest TAM, to to coś tam nie może być. Przecież to jest logiczne.
- Powinieneś być bardziej wyrozumiały. Nie każdy łapie takie rzeczy w lot. Nie możesz wszystkich mierzyć według jednej miarki.
- Wiem, że nie mogę. Ale mogę od nich wymagać przynajmniej minimum wysiłku, jakim jest najprostszy pomyślunek. Dwa razy wytłumaczyłem temu tetrykowi gdzie leży mąka, za każdym razem był mądrzejszy ode mnie. W końcu ja tu rozkładam towar, muszę wiedzieć gdzie co położyłem. Ci niektórzy pseudo-klienci przychodzą tu chyba tylko i wyłącznie psuć ludziom dobry humor. Mój już spierdolił do swojej chatki nad morzem, popija tyszaka, przegryza czipsami i ma głęboko w dupie to, że robi w tej chwili bumelkę.
- Może uda mi się go jakoś poprawić. Nie dał byś się wyciągnąć po pracy na jakieś piwko?
-Wiesz co? Dzięki, ale muszę coś załatwić po robocie. Jest to sprawa wymagająca precyzji i trzeźwości umysłu. Jak był wypił piwko albo dwa, już bym nie miał takiej oceny sytuacji, jak na czczo. Może mnie to kosztować drogo, więc lepiej żebym był monter, bo nigdy nie wiadomo, co tym wszystkim oszołomom za biurkami może odjebać do tych pustych maków. Dzięki wielkie, ale tym razem muszę odmówić.
- No nic, może następnym razem w końcu dasz się namówić. Jakbyś zmienił zdanie daj znać.
- Nie ma sprawy.
Wreszcie odeszła. Dzień w dzień to samo. Czy ona nie rozumie, że nie jest w zasięgu jego zainteresowań. Nie żeby było brzydka czy coś, on po prostu nie miał najmniejszej ochoty na bliższe stosunki. Wrócił do swoich mąk i cukrów. Byle reszta tych głąbów i wariatów trzymała się z dala od niego, to może uda się jakoś przeżyć ten dzień.
Spokój przerwał dziwny gwizd i rumor, który zaczął się gdzieś tam po prawej stronie. Ktoś krzyknął, coś pękło, trzasnęło, i krzyczało już więcej osób.
- Kurwa!!! - potężny męski głos uniósł się nad halą. To tyle jeśli o święty spokój. Ktoś coś spierdolił i teraz nie chce się do tego przyznać.
Nagle potężny regał z solą i cukrem zaczął się chwiać i runął na niego. Uratował go refleks. Odskoczył na bok, po czym wybiegł na środek hali. Regał bardzo ładnie sprasował paletę, mąka buchnęła białą chmurą czyniąc zasłonę dymną. Poszukał wzrokiem sprawcy tego zniszczenia i sam zaklął pod nosem.
- O, ty w dupę ruchany.
Jego oczom ukazał się potężny koleś, ponad dwa metry wzrostu, góra mięśni, brak karku. Włosy ostrzyżone na krótko, ubrany w jakieś drelichy i koszulę flanelową, która zdawała się powoli odmawiać posłuszeństwa swoim szwom i ściegom. Potężne chłopisko w tej chwili masakrowało twarz jakiegoś klienta, wbijając ją uderzeniami pięści w podłogę. Wydawało mu się, że widział jak oko wyskoczyło i z poślizgiem wpadło pod lodówki. Obok leżała jakaś babka, nawet niezła sztuka, gdyby nie wybite zęby oraz ręce wyłamane z ramion i zwisające bezwładnie wzdłuż ciała.
Ochroniarz zakładowy biegł w kierunku giganta i wyciągał pistolet. Ten zostawił klienta w spokoju, po czym podniósł z lekkością wózek i cisnął nim w ochroniarza, który, widocznie zaskoczony tym widokiem, nie uczynił żadnego uniku i kółko pacnęło go w sam środek czoła. Rozległ się cichy trzask i mundurowy upadł. Gigant zaczął szukać następnych ofiar.
Zadanie miał trochę utrudnione, gdyż wielu ludzi zaczęło uciekać, gdy tylko rozpoczął swoją masakrę. Niektórzy jednak stali jak wmurowani. Dorwał więc jednego z takich sztywniaków i rzucił nim, niczym szmacianą lalką, gdzieś w środek hali. Następnie położył łapsko na jakiejś babce, podrzucił ją pod sufit, a gdy spadała wyprowadził klasyczny prawy podbródkowy, który okazał się potężnym uderzeniem w brzuch. Krew strumieniem buchnęła jej z ust, wręcz można było poczuć co jadła na śniadanie.
Wtedy potwór spojrzał na niego. Miał całkiem spore oczy, jak na takiego typa. Zawsze mu się wydawało, że taki agresywny typ musi mieć małe wredne oczka. Owszem, były przekrwione, ale z pewnością nie były malutkie. W szybkich susach zaczął się do niego zbliżać, wtedy nogi wreszcie odebrały sygnały od instynktu przetrwania i dały się ponieść. Koleś jednak był uparty i dopadł go po jakichś pięciu metrach. Potężne pchnięcie rzuciło nim o kolejne pięć metrów do przodu. Powietrze zostało wręcz wypchane z jego płuc. Lądowanie nie było przyjemne, ale przynajmniej w nic nie uderzył.
Następną rzecz, którą zobaczył był but. Zbliżał się z kosmiczną prędkością, po czym zanurzył się w jego brzuchu. Znowu przefrunął kilka metrów, a jego wnętrzności unosiły się w morzu bólu. Przy lądowaniu przeorał kilka półek z puszkami konserw, więc zaliczył kolejną porcję siniaków. Leżał otoczony żołnierskimi dawkami mięsa oraz podrobów i, trzymając się za brzuch, patrzył na swojego oprawcę. Ten podniósł go jedną ręką, powąchał (sam śmierdział tytoniem), po czym wypłacił mu delikatny policzek. Delikatny na tyle, że nie urwało mu głowy. Złamany nos, opuchlizna rosnąca w błyskawicznym tempie pod okiem i policzek zmiażdżony na zębach były wystarczająco bolesne. Potem był cios z drugiej strony, a na deser uderzenie "z byka". Wylądował na ziemi, a przed oczami migotały mu światła hali.
Powoli zaczynał tracić przytomność, ale jego niszczyciel nie dał mu spokoju. Z jakiegoś powodu uparł się na niego. Złapał go za nogę i zrobił zamach niczym młociarz na olimpiadzie. Świat zawirował, po czym znalazł się na chwilę w stanie nieważkości, by zakończyć lot na ścianie i wylądować na lodówce z rybami. Spadając, noga wpadła mu za lodówkę, blokując się między urządzeniem a ścianą, z kolei on sam zjeżdżał ku podłodze.. Gdy już widział zbliżającą się podłogę, poczuł w nodze rozdzierający ból, po czym do uszu doszedł go trzask. Czubkiem głowy dotykał podłogi i sam był uczepiony nogą ułamaną poniżej kolana za lodową. Teraz już miał dość, chciał, żeby ten koleś przyszedł i go załatwił. Niech podejdzie i go zabije jednym kopniakiem. Ten jednak znalazł sobie inną ofiarę, bo popędził za kimś z wesołym rechotem.
Myślał, że już gorzej być nie może. Mylił się. Zobaczył, w swojej odwróconej perspektywie, że zbliżała się do niego ona. Rozglądała się na boki i odsuwała włosy z twarzy. Tylko tego potrzebował, jej zasranej litości.
- Jezu, co on ci zrobił? Sprobuję ci pomóc.
I zrobiła coś, co sprawiło, że poczuł tęsknotę za biegającym gdzieś sadystą - odsunęła szarpnięciem lodówkę. Uwolniona noga pozwoliła jego ciału upaść na podłogę, składając się tuż przed jego nosem. Widział kość, która szyderczo wystawała z rozdartej nogawki. Zawył cicho, każdy głębszy oddech wywoływał kolejne fale bólu. Pewnie miał strzaskane płuca. Wiedział, że nigdy nie umrze na raka płuc.
-Trzymaj się - powiedziała patrząc mu w twarz- Zaraz sprowadzimy policję. Oni go zastrzelą. Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
"Nic nie będzie dobrze! Ten oszołom wszystkich wytłucze w pizdu! Nie zastrzelą go, bo on sam ich rozpierdoli rzucając wózkami i konserwami! A ciebie, durna szmato, zostawi na koniec, by cię nadziać na swoją dzidę! Daj mi, kurwa, święty spokój!!!!!!!", chciał krzyknąć, ale był w stanie wydać z siebie jęk. Każdy oddech był torturą, a krew zalewała mu usta, mieszając się ze śliną.
- Nic nie mów. Oszczędzaj siły. Zobaczysz. Może on się zmęczy i gdzieś padnie. Nie może przecież biegać po sklepie przez cały czas.
Pewnie, kurwa, że nie. Właśnie wypadł z jednego regału, odpychając celnym kopniakiem wózek. Pod pachą trzymał korpus jakiejś kobiety w sukni. Korpus, bez kończyn i głowy. Rozejrzał się i ujrzał ich. Uśmiech się krzywo, wypuścił kawałek mięsa w zielonym materiale, który nasiąkał na czerwono i zaczął biec w ich kierunku. Podbiegł do nich, złapał dziewczynę, powąchał, wydał z siebie okrzyk radości i zaczął odchodzić. Ona zaczęła wrzeszczeć, wierzgać, bić go pięściami, czy raczej piąstkami, ale on sobie z tego nic nie robił. Przerzucił ją przez ramię i odszedł. Powoli zaczął znikać we mgle, która zamieniła się w ciemność.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Machno · dnia 31.05.2009 14:09 · Czytań: 755 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
soczewica dnia 31.05.2009 20:46
mogę skrótowo, bo wiem, że zrozumiesz - pierwszy akapit: "musiał" "musi" - powtórzenie. propozycja w nawiasie "przydałaby się wizyta u fryzjera". "do roboty" "do świata" - te do razy dwa też. "nieogoloną" "ogolić" też zbyt blisko siebie.
Cytat:
Dziś, stwierdził, pomęczy swój ośrodek słuchu jakimś miksem punka i ska. Na pierwszy ogień poszedł Dezerter, ładnie się zaczyna.
tu też tak dziwnie, przydałoby się albo to zrobić na "myślenie", albo jakoś tak wyraźniej. to zbyt "pamiętnikowo" wyszło.

Cytat:
mpregnowani na jakąkolwiek wiedzę.

to zdanie uwielbiam :)
Cytat:

teraz się nie chce

teraz nie chce się
Cytat:

, i,

przecinki dookoła "i" mi się nie podobają. proponuję przekształcenie całego zdania.
Cytat:

Spadając, noga wpadła mu za lodówkę, a on sam poleciał dalej.

brzmi, jakby noga była oderwanym, osobnym bytem.

poenteruj wyraźniej akapity.

reszta w porządku, bez oceny, moje ocenianie twojego pisania zawsze byłoby niesprawiedliwe :p
Kangaroosek dnia 01.06.2009 20:21 Ocena: Świetne!
Haha !! Ubawiłem się czytając ten tekst :) Nie spodziewałem się takiego zakończenia :) Jeszcze jak do tego zapuścisz sobie muzykę country to już w ogóle komedia :) Ja widzę to nakręcone w klimacie gore , coś jak martwica mózgu :D Gratuluje. Czasami proste teksty zabijają szybciej niż kula :)

Pozdrawiam :)
soczewica dnia 02.06.2009 17:35
no, dobra, zostawiam głos - ale pod warunkiem poprawy błędów...
soczewica dnia 04.06.2009 13:45
no, dobra, pomogę ci :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:86
Najnowszy:Janusz Rosek