Stacja Centrum była niemalże pusta. Pisk wjeżdzającego na stację składu metra drażnił uszy. Po chwili skład stanął i z sykiem rozsunęły się drzwi. W wagonie była tylko jedna osoba - młody, dwudziestokilkuletni chłopak. Długie ciemne włosy spadały na bluzę z kapturem, na której widniał napis: "Hard Rock Life". Twarz mogłaby się wydawać nawet miła, gdyby nie była tak zarośnięta. Ewidentnie ten typ nie lubił się golić. W rękach trzymał dość grubą książkę. I zdawało się, że ta wciągnęła go w swój świat na tyle, że nawet nie rzucił okiem na wsiadających. Czyli na mnie.
Usiadłem jakieś trzy metry od niego. Próbowałem złowić wzrokiem tytuł książki, udało się jedynie autora. Clive Barker, co nieco mi to mówiło, uśmiechnąłem się do własnych myśli, by po chwili skarcić się za tak jawne wyrażanie emocji.
Znowu syk i pisk. Skład powoli, okropnie jęcząc, ruszał na kolejną stację.
Rozparłem się wygodnie na siedzeniu, przed sobą miałem wcale nie krótką podróż. Dziewięć do dziesięciu minut. Dla jednych niczym mrugnięcie powiek dla innych cała wieczność. Dla mnie, czysta przyjemność.
*
Na Politechnice dosiadła się jeszcze jedna osoba. Dziewczyna w wieku lat około dwudziestu. Długie blond włosy, różowa koszulka i krótka spódniczka w kratkę.
Gdy skład ruszył zachwiała się, próbując złapać równowagę usiadła siłą rozpędu naprzeciwko mnie. Zaszczyciła mnie znudzonym spojrzeniem. Rozsunęła nogi. Tak, że mogłem zajrzeć pod spódniczkę. Nosiła majtki, czy nie nosiła? Patrzyłem i wciąż nie byłem pewien. Z jednej strony to co widziałem mogło być cienkim majteczkami, z drugiej mogło być oznaką ich braku.
Na takich rozmyślaniach upłynęła mi podróż na kolejną stację. Na Polach Mokotowskich wsiadła grupa szczęśliwie pijanej młodzieży. Jeden przez drugiego wykrzykiwali mało cenzuralne słowa. W dłoniach trzymali butelki i puszki z piwem.
Nawet Hard Rock Life rzucił na nich okiem. Szybko jednak wrócił do swojej lektury. Blondynka uśmiechnęła się do wysokiego, barczystego chłopaka popijającego "mocne", jak na twardziela przystało, piwo.
- Siema, kurwa, maleńka - podchodząc do blondynki radośnie przywitał się Strong Man.
Blondynka zatrzepotała płochliwie rzęsami.
Kumple Strong Mana na widok tak czarującej niewiasty dali upust swym zachwytom nad jej pięknem w postaci paru "mocnych" słów i kilku głośnych gwizdów.
Strong Man schylił się i bezczelnie spojrzał blondynce pod sukienkę. Blondynka uśmiechnęła się i gdy tylko Strong Man się wyprostował złączyła kolanka.
- No, żesz kurwa, mała to mi się podoba - ryknął radosnym głosem Strong Man.
- Daj się napić i skończ pieprzyć.
Strong Man spojrzał zdziwony najpierw na nią potem na butelkę piwa. Szybko oszacował możliwości małej i z niejakim wahaniem podał jej piwo.
- O kurwa, panowie patrzcie! Wypiła mi cały browar jednym łykiem. Dobra kurwa jest! No nie!
Kumple zarechotali głośno.
- Posuń się pan! - Usłyszałem gdy wjeźdzaliśmy na stację Racławicka.
Kilku kolegów Strong Mana usiadło obok mnie. Widać mało im było miejsca lub też jak ja chcieli trochę popatrzeć blondynce pod sukienkę. Na wszelki wypadek w celu podwyższenia bezpieczeństwa osobistego, przesiadłem się poza zasięg siepaczy Strong Mana.
- Kurwa Jasiu ona pije jak Ty - zarechotał żabim głosem łysy i niski typek przypalając sobie papierosa podróbą zapalniczki zippo.
- Tu się do kurwy nędzy nie pali Maciuś - skarcił kolegę gość w przydużych oliwkowych bojówkach.
- Japa durnie nie widzicie, że rozmawiam z damą! - Na te słowa blondynka wyprostowała się i założyła nogę na nogę.
Na głos swojego przywódcy banda zareagowała natychmiastowym i ślepym posłuszeństwem. Trwającym jednak dość krótko. Bo już po chwili dało się słyszeć pierwsze nieśmiałe, szepty. Widać było po tym zachowaniu, że morale bandy nie było zbyt wysokie.
Skład akurat zatrzymał się na stacji Wierzbno, gdy kątem oka zauważyłem jak Hard Rock Life chowa książkę do dużej, czarnej torby podróżnej, tkwiącej między jego stopami. Następnie obrzucił znajomków Strong Mana z nim włącznie szybkim spojrzeniem. I ponownie nachylił się nad swoją torbą. Jakiś czas w niej grzebał zawzięcie. Aż w końcu z wyrazem satysfakcji na twarzy wyjął przedmiot na pierwszy rzut oka przypominający młot. Duży, solidny młot.
- Ej Krzysiu zobacz co ten gościu ma! - Krzyknął ten w przydużych bojówkach, zalewając się przy tym piwem z puszki. - O żesz ....
Nie zdążył dokończyć. Obuch młota uderzył go z taką siłą, że głowa niczym wskazówki szalonego zegara, zakręciła się kilkukrotnie wokół własnej osi. Następny chciał się zasłonić rękoma. Zbyt nieporadnie. Coś zachrzęściło, potem trzasnęło i kolejne ciało osunęło się na podłogę.
Hard Rock Life kosił swych przeciwników jak zboże. Szerokimi zamaszystymi uderzeniami. Padali jak muchy. Niektórzy krzyczeli, inni byl zbyt przerażeni by krzyczeć. W powietrzu czuć było zapach moczu.
Po chwili zostałem już tylko ja, Strong Man no i blondynka. Strong Man dostał uderzenie od dołu. Zgrzytnęło strasznie. Cios niemal pozbawił go głowy. Blondynka rozłożyła nogi, próbowała się uśmiechnąć. Kilka silnych uderzeń w klatkę piersiową odebrały jej nadzieje, marzenia i życie.
Modliłem się, żeby to cholerne metro wreszcie dojechało do kolejnej stacji. Pisk. Boże jeszcze tylko chwilka. Jeszcze tylko parę sekund.
- Nie cierpię rzucania mięsem - usłyszałem dokładnie w momencie gdy wybiegałem drzwiami wprost na stację metra. Nie oglądałem się za siebie. Nie zastanawiałem nad znaczeniem tych słów. Po prostu biegłem. Jak najdalej od mięsa.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
loco · dnia 02.06.2009 10:20 · Czytań: 1129 · Średnia ocena: 4,14 · Komentarzy: 17
Inne artykuły tego autora: