Lena Grac - ania203
Proza » Przygodowe » Lena Grac
A A A
Zimny powiew wiatru i krople deszczu powitały Lenę, gdy ta dopiero, co otworzyła drzwi od domu. Cały wrzesień był taki smutny i bezbarwny, jakby płakał razem z Leną. Minął już prawie miesiąc od rozpoczęcia roku szkolnego, ale szesnastolatka nie miała ani jednego przyjaciela. Żaden uczeń nie odezwał się jeszcze do niej, a ona też postanowiła nic nie mówić, bo niby, z jakiej racji? To ona była nowa, ona potrzebowała opieki i troski w tym wielkim mieście, to do niej powinno się podskakiwać i zapraszać ją na przyjacielskie spotkania. Jednak każda dziewczyna, każdy chłopak patrzył na nią tak jakby była kosmitką, jak gdyby była jakąś rzeczą, którą warto tylko zdeptać i wyrzucić do kosza. Wiedziała o tym, czasami chciała sama się tak bardzo zranić, żeby nikt więcej na nią nie spojrzał. O tak, coraz częściej zdarzały się chwile, gdzie w myślach krążyły jej słowa typu rkrewr1; lub rśmierćr1;, ale nie poddawała się. Lena była naprawdę ambitną i zdolną dziewczyną, chciała zdobyć zawód, założyć rodzinę, ale jej marzenia nie były już tak silne jak kilka miesięcy temu.
Każdy dzień w szkole Lena spędzała tak samo. Na lekcjach dawała z siebie wszystko, a na przerwach samotnie siedziała w kącie korytarza. Przez brak bliskiego rówieśnika nauka przychodziła jej coraz trudniej, ale nauczyciele i mama dalej byli z niej dumni.
- Witaj kochanie!- Przywitała Marta córkę. Była w nadzwyczaj dobrym humorze.- Mam dla ciebie prezent! Chodź do jadalni, zrobiłam twoje ulubione danie!- Zaświergotała i udała się do kuchni po ostatnie drobne rzeczy na stół.
- A to, z jakiej okazji? Wygrałaś los na loterii?- Zapytała obojętnie Lena. Nie miała humoru do świętowania. W ogóle coraz rzadziej uśmiechała się i miała ochotę na cokolwiek.
- Naprawdę jesteś bardzo zabawna... Dzwonili do mnie ze szkoły. Pani dyrektor jest z ciebie bardzo dumna. Czy to nie cudownie?
- Tak- westchnęła Lena- świetnie.
- Nie cieszysz się rybko?
- Mamo daj mi spokój! A jak chcesz tak bardzo wiedzieć czy się cieszę to ci powiem. Nie! Przez ciebie nie mam przyjaciół! Siedzę sama jak kołek, ale to cię przecież nie obchodzi, bo najważniejsze jest to, że ty spełniasz się zawodowo, więc nie pytaj mnie, co o tym wszystkim myślę, bo to i tak cię nie interesuje!
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób! Pytałam cię czy się zgadzasz na przeprowadzkę! Byłaś zadowolona, tak mi się zdawało...
- No brawo mamo, rzdawało ci sięr1;. Właśnie tutaj się okazuje, że mnie nie znasz! Zresztą nie ma, o czym mówić. Nie cofniemy już czasu.- Wstała i odeszła od stołu.
-Jeszcze nic nie zjadłaś!
- Nie jestem głodna. Wychodzę przewietrzyć się.
Szła jak zawsze sama, ale teraz już jej to nie przeszkadzało, chciała być sama, żeby nikt jej nie rozkazywał. Tak bardzo była zamyślona nad swym zmarnowanym życiu towarzyskim, że nie zauważyła, że krajobraz centrum Gdańska, tego z wieżowcami i biurami zmienia się w jakąś starą i zaniedbaną ulicę. Na wszystkich ścianach domów i sklepów były graffiti, a szyby w prawie każdym oknie powybijane. Kiedy wreszcie się ocknęła nie bardzo zdenerwowała się, że nie wie gdzie jest. Była nawet w pewnym sensie zadowolona, nikt jej nie znał, a ona nie wiedziała jak wrócić do domu. Odpowiadało jej to, bo chciała sprawdzić czy Marta w ogóle zainteresuje się jej zniknięciem. Szła w głąb tajemniczej dzielnicy, a ludzie patrzyli na nią krzywo, bo jak na tamte warunki była dość dobrze ubrana. Nie przeszkadzało jej to, przyzwyczaiła się już, że do Gdańska nie pasuje i nigdy nie będzie już szczęśliwa.
Ja nie potrzebuję nikogo, mogę być sama, myślała.
Kiedy zrobiło się ciemno i znów zaczął padać deszcz zmieniła zdanie. Tak bardzo chciała wrócić do domu, do mamy, ale nie wiedziała jak. Nie miała gdzie spać i co jeść i w ogóle...
- Cześć! Chyba jesteś tu nowa?- Zapytał jakiś chłopiec, który śledził Lenę od jakiegoś czasu. Był łysy i barczysty, ubrany w dresy, na szyi miał gruby złoty łańcuch.
- Tak, ale muszę już wracać do domu- dziewczyna wcale nie miała ochoty na rozmowę z tym nieznajomym, tak prawdę mówiąc to bała się go.
- Na pierwszy rzut oka widać, że się zgubiłaś- chłopak nie odstępował- chodź do naszej kryjówki, zrobię ci herbatę, a potem pomyślimy jak wrócisz do domu. Jesteś z centrum, prawda?
Lena zgodziła się pójść za chłopcem i tak nie miała nic do stracenia.
- Jestem Marek, ale mów na mnie Stamy. A ty jak się nazywasz?
- Lena, mam szesnaście lat.
- O to dla mnie jeszcze możesz być, bo ja mam dziewiętnaście. Powiedz szczerze, masz chłopaka?
Lena nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko. Polubiła tego Stamego, i miała nadzieję, że pomoże jej wrócić do domu. Większość drogi szli w milczeniu. Od czasu do czasu chłopak spoglądał na swą nową znajomą z zainteresowaniem. Naprawdę była ładna, długie brązowe włosy hulały dookoła jej głowy na wietrze, a w czarnych oczach, co chwila pojawiała się iskierka nadziei.
Ich celem był jakiś garaż, w środku było nieco ciemno. Na środku stał duży okrągły stół, a przy nim troje nastolatków, w mniej więcej wieku Leny. Patrzyli na nią jakoś dziwnie. Oczy mieli pół zamknięte i jakby trochę podpuchnięte.
- Znowu braliście? Przecież wam tłumaczyłem, że jak mnie nie ma, to niczego nie dotykacie! Mieliśmy się podzielić równo, a teraz nic już dla mnie nie zostało!
- Wyluzuj podzieliliśmy to na cztery, twoja część leży tam na półce- jedyny chłopak spośród trójki siedzących wskazał na koniec pokoju. Na dość wysokiej szafce leżał mały woreczek z narkotykiem.
- Nie widzicie, że mamy gościa! To jest Lena, zgubiła się na naszym osiedlu, więc przyprowadziłem ją tutaj.
Lena czuła się nieco zażenowana. Miała też żal do siebie, że zgodziła się pójść nie wiadomo gdzie z obcym chłopakiem. Myślała, że jej pomoże, a on okazał się zwykłym narkomanem.
-Ta z lewej to Kicia, dalej Rzeszka, a ten tu pyskaty to Krymo.- Teraz zwrócił się w stronę przyjaciół.- Widzicie, gdybyście poczekali na mnie dwie godziny to podzielilibyśmy wszystko na pięć, a teraz ja swoją część musze podzielić na dwa. Idioci! Lena weźmiesz trochę tak na odwagę?- Zapytał Stamy i wskazał na paczuszkę z proszkiem.
- Nie dziękir30; Ja już powinnam wracać do domu. Mama będzie się denerwować.
- Siadaj, przecież nie znasz drogi powrotnej, z samego rana odprowadzimy cię. Poczekaj tu chwilę, zaraz rozdzielę to na równe części.
Lena zrobiła to, o co prosił ją Stamy. Rozmawiała z resztą towarzystwa nieco sztywno. Wiedziała, że Marta denerwuje się z powodu jej ucieczki, może nawet zawiadomiła już policję? Ale z drugiej strony przecież Lenie właśnie o to chodziło, chciała wiedzieć czy jej mama, która od przeprowadzki była tak pochłonięta pracą w ogólne dostrzeże, że nie wróciła na noc do domu. Kiedy już upewniła się, że dobrze robi, jej zdaniem, zostając w garażu z nowymi przyjaciółmi kompletnie się wyluzowała i opowiadała o swoim całym zmarnowanym życiu.
- Wiecie jak to jest, nowe miasto, jeszcze na dodatek takie wielkie.- Mówiła- Ja to pochodzę z małej mieściny, gdzie wszyscy się znają, a tutaj? Jak idę parkową aleją, to wszyscy patrzą na mnie jak na kosmitę! Nie raz już miałam myślir30; samobójcze, ale potem myślałam sobie, że nie dam mamie tej satysfakcji. Ona chce żebym się poddała, ale ja będę twarda i nie dam się.
- To mówisz, że masz szesnaście lat?- Zapytała uszczęśliwiona Kicia.
- No takr30; A co w tym takiego śmiesznego?
- Niby nic, ale to zawsze ja byłam najmłodsza w naszej gromadzie, a teraz ty przejmujesz moje stanowiskor30; Stamy idzie z waszą kolacją.
Nie miała oczywiście na myśli posiłku. Chłopak w wyciągniętych rękach miał dwie małe karteczki. Po co mu to?, pytała siebie Lena, ale gdy położył je na stole znała odpowiedź.
- Wiesz jak to się robi?
- Nier30; Jeszcze nigdy nie brałam i jakoś tak się boję.
- Nie ma czego, zobaczysz jak się potem dobrze poczujesz. Pamiętaj tylko, że nikomu nie możesz o tym powiedzieć, nawet mamie.
- Jasne, a teraz pokaż mi jak mam to zrobić. Im szybciej tym lepiej. A tak na marginesie to, co to jest?
- No widzę, że nic nie wiesz o tym świecie. To są barbiturany. Uspokoją cię trochę.
Stamy miał rację, po około dwudziestu minutach od wzięcia narkotyków Lena była już kompletnie spokojna i nie martwiła się niczym. Nie zanudzała się już w duchu, że jej mama może być niespokojna. Wszystkie zmartwienia odeszły z pstryknięciem palcami.
- Leno Grac czy jesteś pewna, że chcesz zostać w naszej Bandzie Stróżów aż do śmierci?- Zapytał uroczyście Stamy. Wszyscy stali dookoła stolika i wpatrywali się w Leną. Naprawdę polubili tę mała i smutno by było gdyby nie chciała wstąpić do ich grupy. Ona sama nie była pewna, co zrobić, narkotyk przestał już po części działać i zaczynała znowu normalnie myśleć. Jedynymi osobami, z którymi rozmawiała tu w Gdańsku byli oni, a szczególnie Stamy. Wyciągnęli do niej pomocną dłoń i chcieli by była jedną z nich. Byłoby bardzo nie fair gdyby odmówiła, przecież nie mogła po prostu wyjść po tym wszystkim, co dla niej zrobili, ale jednak z drugiej strony, co powie na to mama? A kij tam z mamą, wcale nie obchodzi ją życie własnej córki.
- Tak, jestem pewna.
- Każdy z nas, po kolei zaczynając ode mnie, a kończąc na Krymie, dostawaliśmy nowe imiona. Po naszej krótkiej naradzie postanowiliśmy nazwać cię Jagą. Czy zgadzasz się z nami?
- Lena Jaga Grac! Brzmi super! Dzięki wam za wszystko.
- No to, co kochani, trzeba to oblać!
rOblewalir1; to do samego rana. Na początku zabawy Jaga sprzeciwiała się nieco, ale kiedy dostała nową dawkę narkotyku bawiła się w najlepsze.
Gdyby teraz ktokolwiek widział ją ze starych znajomych, nie uwierzyłby, że to ta sama Lena. Ta cicha i wstydliwa dziewczyna, która dostawała jak najlepsze oceny w szkole, zaczynała zamieniać się w narkomankę! Co by powiedziała na to Marta? No tak, znowu do niej wracamy! A po co? Tak bardzo interesujące jest jej życie towarzyskie, jej kariera?
Po kilku godzinach spania, kiedy Lena była znowu normalną dziewczyną, bez barbiturany we krwi, wymknęła się cicho z garażu. Jej nowi przyjaciele byli tak rnaćpanir1;, że nawet jakby wybuchła bomba przed ich kryjówką, nie obudziliby się.
Jaga oczy miała lekko opuchnięte i czerwone od niewyspania. Popytała kilka osób jak może dostać się do centrum Gdańska i z wielkim trudem po dwóch godzinach była w domu, ale przywitanie nie było miłe, w sumie nie ma się, czemu dziwićr30;
- Gdzie byłaś?!- Zapytała groźnie Marta. Siedziała we wczorajszym ubraniu na kanapie, z filiżanką mocnej, czarnej kawy. Włosy miała rozczochrane i zaczerwieniony nos.
- Z przyjaciółmi.
- Wczoraj mówiłaś, że nie masz żadnych przyjaciół! Jak mogłaś uciec? Jak możesz robić mi takie rzeczy?
- Nie dramatyzuj tak! Mam przyjaciół, całą czwórkę! I to właśnie u nich spałam.
- Wszyscy mieszkają razem?! Chcę ich poznać!
- Nic z tego! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Nie jestem już małą dziewczynką, która opowiada o swoich koleżankach mamusi, i która pyta się o wszystkie błahostki!
- Ucieczkę z domu nazywasz błahostką?- Jeszcze bardziej podniosła głos.
- Skończ już dobrze? Nie będę z tobą rozmawiać!

Nie minęło dużo czasu, a z bezlistnych gałęzi drzew zwisały małe sopelki lodu. Gdzieniegdzie dało słyszeć się świergot małych, zmarzniętych wróbli. One jeszcze chodziły popołudniami po alejkach gdańskiego parku. Tylko rankami i wieczorami świat wydawał się żywy, kiedy ludzie na parkingach próbowali odpalić swoje samochody, albo, kiedy matki podnosiły swe dzieci, które małe jeszcze, boleśnie przewracały się na zlodowaciałych chodnikach. W dni wolne było najgorzej, na ulicach nie można było spotkać żywego ducha. Było tak jakby zamrożone nie były tylko rośliny, ale także i ludzie.
Ta okropna pogoda nie przeszkadzała jednak Lenie. Wręcz przeciwnie była dla niej jak pomocna dłoń, jak przyjaciel, który pomaga odegrać jej się nad tymi głupimi ludźmi, z którymi do tej pory nie mogła znaleźć wspólnego języka.
- r30; mam nadzieję, że po tej lekcji zrozumieliście, ze nie powinniścier30;co ja gadam nie możecie brać narkotyków! Pamiętajcie, to skraca długość waszego życia, o co najmniej połowę.- Tłumaczył uczniom pan Sobieski na godzinie wychowawczej.- Czy mamy jakieś pytania? Nie? Dobrze, przejdźmy dalej. Teraz poror30;
- Tak właściwie to ja mam coś do powiedzeniar30;- zaczęła Lena.- Uważam, że to, co pan powiedział na temat narkotyków nie jest do końca prawdą.
- O to może być ciekawe. Posłuchajmy, co ma do powiedzenia panna Grac.
- Uważam, że narkotyki nie prowadzą do śmierci. Spójrzmy na przykład na Kokainę. Przecież po niej mamy poczucie siły, a poza tymr30;
- Poczucie siły tak? A dlaczego nie wspomnisz o halucynacjach lub o zaburzeniach pamięci?
- Ja wiem, że to nie ma tylko plusów, ale nie rozumiem, dlaczego wszyscy ludzie mówią, że narkotyk to coś złego, coś, za co trzeba stawać przed sądem!
- To teraz się zastanówmy- powiedział spokojnie nauczyciel- nad tym, co mówisz. Podałaś za przykład Kokainę, mówiąc o sile, a dlaczego nie powiedziałaś o opium? Albo o marihuanie? Powiedz mi czy to takie wspaniałe, kiedy dopada cię bezsenność lub zmniejsza się wydzielanie moczu.- Klasa parsknęła głośnym śmiechem.- Dzieci tutaj nie ma powodów do śmiechu. Przecież takie są właśnie objawy zażywania opium!
- Tak, ale to przecież czasami pomaga!- Krzyknęła Lena.
- Dobre słowo rczasamir1;.- Pan Sobieski dalej utrzymał swój spokojny, nieco senny głos.- A teraz przejdźmy dalej, następnym, silnym nałogiem jest alkoholr30;
-Dlaczego pan zmienia tak szybko temat? Dlaczego nie chce pan dalej podyskutować o narkotykach?- Zapytała Lena.
- Posłuchaj, domyśliłem się, że masz duża wiedzę na ten temat i chcesz nią zabłysnąć, ale nie zrobisz tego teraz i tutaj, nie na mojej lekcji!- Nauczyciel dosłownie ryknął. Zrobił się czerwony i jak się można domyśleć stracił kontrolę nad sobą. Tym razem Lena stała się spokojna. Wiedziała, że tym na pewno doprowadzi nauczyciela do jeszcze większej wściekłości. Wstała i powoli pomaszerowała na przód klasy.
- Nie słuchajcie tych bzdur. Narkotyki skracają życie, kiedy bierze się je w nieodpowiednich ilościach. Gdy bierzecie je raz na jakiś czas nic się nie dzieje! Czy uwierzycie, żer30;
- Dosyć tego! Rozumiesz? Dosyć!- Warknął Sobieski, ale to wzmocniło jeszcze bardziej Lenę:
- A porozmawiajmy o Barbituranie, wiecier30;
- Wynocha z mojej klasy, już! Do dyrektora!- Zwrócił swoją czerwoną twarz do uczniów i warknął- Strona sto osiem, zadanie piąte!
Lena stała dosyć długo przed gabinetem dyrektorki, ale jakoś nie bardzo się tym przejęła. Co tam wizyta u pani Wszym. Jedna w tą, druga w tamtą. Trudno, trzeba jakoś wytrzymać ten piętnastominutowy wykład. Kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się Sobieski słowem się nie odezwał, wykonał tylko ruch ręką, który wskazywał na zaproszenie do środka. Potem szybko zniknął w szkolnym korytarzu.
-Wejdź Leno, czekam tu na ciebie.- Powiedziała miłym głosem dyrektorka.- Pan Sobieski powiedział mi o twoim wykładzie, bo tak to chyba można nazwać, na godzinie wychowawczej. Możesz pomyśleć, że się wtrącam, ale powiedz mi, brałaś kiedyś prawda?
Lena nie odpowiedziała od razu, wahała się przez chwilę. Tak, nie, tak ,nie. Przecież obiecała, że będzie trzymać język za zębami, że nie powie nikomu nawet mamie.
- Tak, brałam. Tylko raz, ale brałam. Poczułam się po tym świetnie, nie miałam żadnych dolegliwości. To dlatego tak się zdenerwowałam na te gadki nauczyciela.
- A powiesz mi co to było?
- Dobrze powiem wprost to był barbituranr30;Czy wydaje mi się, czy pani jest naprawdę zdziwiona?
- No troszkę.
- Nie ma czego. Byłam zestresowana i przestraszona więc dostałam małą dawkę i od razu poczułam się lepiej.
- To jak już tak sobie poważnie rozmawiamy to powiedz mi kto dał ci tę dawkę.
- Ojejr30; chyba trochę przesadziłyśmy z tą rpowagąr1; jak to pani powiedziała. Nie mam zamiaru mówić kim oni byli. Przyrzekłam i nie złamie obietnicy.
- To szlachetne, ale ja ci chcę pomóc.
- Ale ja tego nie potrzebuję!
- Na kilometr widać, że jesteś zagubiona i nie czujesz się dobrze w tej szkole.
- Naprawdę?... Nie no jak pani na to wpadła?- Zakpiła Lena. Ta rozmowa coraz bardziej zaczynała ją denerwować.
- Nie bądź arogancka wobec mnie. Ja naprawdę chcę dobrze.
- A kim pani dla mnie jest? Jakim prawem pani wtrąca się w moje życie osobiste? Moja matka się tak mną nie przejmuje jak pani. To coś nowego!
- Proszę, cię przestań! Nie chcesz żeby twoja mama się o tym dowiedziała prawda?
- Oczywiście, że nie. To byłoby głupie gdybym chciała.
- Więc umówmy się, ja nie zawiadomię twojej rodziny o tym zdarzeniu, a ty przestaniesz wypowiadać się na temat narkotyków i w ogóle przestaniesz o nich myśleć.
Lena chyba nie bardzo tym przejęta po prostu wzruszyła ramionami i wyszła z gabinetu pani Wszym.
Czy życie panny Grac zmieniło się po wystąpieniu przed klasą? Pod pewnym względem na pewno. Ale czy lepszym? Te grzeczne dziewczynki, które wyglądają jak lalki i mówią tylko to co nauczyciele chcą usłyszeć patrzyły na Lenę dosłownie jak na wariatkę! Ich wielki oczy nie mogły oderwać się od jej twarzy, a usta, mam nadzieję, że nie podświadomie, za każdym razem wykrzywiały się w dziwny grymas.
Lena zaczęła się jednak cieszyć powodzeniem u innej grupy uczniów. Te cwaniaki, ze spodniami, które spadały im co chwilę i z tymi złotymi pierścieniami na palach nie dawały jej spokoju. Byli po prostu jak cień, gdzie Lena, tam oni. Na przerwach najczęściej chowała się w dziewczęcej ubikacji, bo tam jeszcze nie odważyli się wejść, chociaż, ze dwa razy były już takie próby. Lena stwierdziła, że tamte lizuski były jednak lepsze. W ogóle doszła do wniosku, że lepiej czuła się będąc tą obcą i niby niewidzialną.
Niedługo miały nadejść święta, w szkole organizowali nudne zabawy, wszystkie sklepy wystrojone w kolorowe światełka, a na każdym skrzyżowaniu wielkie mikołaje z workiem prezentów. I dla kogo to? Po co? To takie dziecinne i przereklamowane. Kogo mogą cieszyć choinki i śnieg?
- Leno pomóż mi przyszykować stół do dzisiejszej kolacji.- Powiedziała Marta. Z niewiadomego powodu była przeszczęśliwa, a to przecież Wigilia jak co roku.
- Słucham teraz muzyki, sama sobie nie poradzisz?
- Nie! Słuchaj co do ciebie mówię!
No i co miała robić? Wstała.
- A dlaczego na stole są tylko dwa talerze?- Zapytała Marta.
- Mamo, czy ty nie umiesz liczyć? Ja i ty to przecież dwa!
- No proszę, na śmierć zapomniałam ci powiedzieć. Za chwilę przyjdzie mój znajomy, na pewno go polubisz.- Była taka szczęśliwa, rozpromieniona, a nawet w pewnym sensie dumna.
- Czy to coś poważnego?- Spytała tylko Lena.
- No wieszr30; Emmr30; Wydaje mi się, że tak.
- Chyba żartujesz? rWydaje ci sięr1;. Jak mogłaś! Nawet mi nie powiedziałaś, że się z kimś spotykasz! Na Wigilię ma przyjść jakiś obcy facet, a ja o tym nic nie wiem?!
- No teraz już wiesz.
- Zabawne, a może za chwilę powiesz mi, że za miesiąc się żenicie? Nie mam zamiaru siedzieć z jakimś gościem, o którym nic nie wiem!
- Właśnie jest okazja żeby go poznać. Leno, to dla mnie bardzo ważne. Nie zawiedź mnie. Proszę.
- Przepraszam mamo, ale to nie dla mnie. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Baw się dobrze z twoim nowym chłopakiem!
Wyszła. Zostawiła rozgoryczoną matkę w salonie z trzecim talerzem dla niego.
Spadające płatki śniegu błyszczały na tle granatowego nieba. Czasami przenoszone przez łagodny wiatr opadały mięciutko na ziemi.
Siadła samotnie na mokrej ławce, była zimna, ale o wiele zimniej było w jej sercu. Płakała. Ona? Lena Grac, która nigdy się nie poddawała, która zawsze walczyła o swojer30; Takr30; W końcu i na nią przyszedł czas, nie da się wiecznie być twardymr30;
rWzeszła pierwsza gwiazdar30; Pewnie on już tam jest, śpiewają kolędy i siadają do stołu zastawionego samymi smakołykami.r1; Pomyślała.
Wstała i wolnym krokiem pomaszerowała przed siebie. Biurowce zniknęły, a pojawiły się stare, pomalowane graffiti budynki. W tej starej zaniedbanej dzielnicy nie było chyba takiego czegoś jak święta, żadnych światełek, żadnych głupich ozdóbek, nic oprócz porozrzucanych śmietników i wychudzonych kotów.
- No proszę, kogo ja tu widzę? Panna Jaga! Hej, spójrzcie kto nas odwiedził!
- Cześć. Mogę spędzić z wami ten wieczór?- Zapytała.
- Poczekaj musimy się naradzić. Krymo co o tym sądzisz? Żartuję, właź mała.
- Coś długo cię u nas nie było.- Stwierdziła Kicia.
- Tak jakośr30; Macie jakieś piwo?- Zapytała cicho Lena.
Mieli. Wypili po kilka małych browarów. Upili się trochę, ale co z tego? Kogo to obchodzi?
- Znowu uciekłaś z domu?- Zapytała Rzeszka, gdy reszta rozdzielała po równo kokainę.
- No można tak powiedzieć, ale nie za bardzo chcę o tym gadać.
- Hej Jaga! Chcesz wdychać czy wstrzykiwać?- Zapytał Stamy z końca garażu, gdzie znajdował się cały sprzęt do narkotyków.
- To drugie, ale ty masz to zrobić!
Cały proces przebiegł w kilka minut. Mały ból przy wstrzykiwaniu, ale potem jaka siła, jaka chęć rozmowy. Wyszli na dwór. Śnieg przestał prószyć, a księżyc odbijał się w oknach domów, w szybach, które nie były jeszcze całkowicie wybite.
Stamy szedł blisko Leny. Tak jak podczas ich pierwszego spotkania patrzył na jej piękne czarne oczy, które czasami zasłonięte były długimi rzęsami.
- Hej, nie wydaje się wam, że ktoś nas śledzi?- Zapytała przestraszona Lena.
- Wyluzuj Jaga. Nikogo tu nie ma oprócz tych starych kotów.
- Tak jasner30; Czy możemy już wracać do garażu?
- Dobrze, chodź tu mała.- Powiedział Stamy. Przytulił ją do siebie i szli tak powoli do kryjówki. Reszta towarzystwa zostawiła ich w tyle, by ci mogli spokojnie iść razem w tę ciemną dal.
Ranek dla Leny był nieco dziwny. Przy okrągłym stole siedzieli Kicia, Krymo, Stamy i Rzeszka. Szeptali coś między sobą, ale kiedy spostrzegli, że Jaga przygląda się im od razu zamilkli. Siadła przy nich. Wyglądali na dość spiętych. Może to działanie narkotyku? Ale Lenie nic przecież nie było, czuła się całkiem normalnie.
- Co jest?- Zapytała.
- Mamy problem mała.- Zaczął Stamy. To do niego należały wszystkie przemowy, bo był szefem Bandy Stróżów.- Nie chcemy żebyś nam wywinęła taki numer jak ostatnio. Słuchaj za towar płaci się gruby szmal, a ty przychodzisz tu żeby raz się naćpać i uciekasz. Nie możemy cię sponsorować, wiesz ile to kosztuje? Wszystko zależy teraz od ciebie, albo zostajesz i zbierasz kasę na narkotyki, albo idziesz i już więcej nie wracasz.- Lena poczuła się trochę głupio, ale oni mieli rację. Przychodziła do nich kiedy miała zły humor i nawet nie dziękowała za pomoc. Zostać, nie zostaćr30; Co robić? Nie potrzebuje codziennie narkotyku, tak szczerze to w ogóle go nie potrzebuje, ale potem w razie czego będzie mogła się wycofać. Przecież nie będą mogli zmusić ją do zostania jeśli ona nie będzie sobie tego życzyć. Co robić? Co robić?!
- Zostaję!- Niemalże krzyknęła. Chciała mieć jak najszybciej wszystko za sobą. Widać było, że się ucieszyli. Wymienili znaczące spojrzenia między sobą i Stamy znowu zaczął mówić, ale już bez takiego zdenerwowania.
- Superr30; Naprawdę cieszymy się. Tylko jest pewna sprawar30; A nawet dwie. Pierwsza to kasa, a druga ciuchy.
- Nie bardzo rozumiemr30;- Powiedziała cicho Lena.
- To proste. Musisz mieć pieniądze na kupno nowych ubrań, przecież nie możesz tutaj wyglądać jak panienka z dobrego domur30; Znaczy wiemy, że jesteś z dobrego domu, nigdy w to nie wątpiliśmy, ale jeśli chcesz być z nami musisz zmienić swój image.
- Ale ja nie mam pieniędzyr30;- Rzekła ze smutkiem.
- Przecież twoja matka nie domyśli się, że bierzesz narkotyki, jak da ci kilkadziesiąt złotych.
- Stamy, co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Wczoraj uciekłam z domu, a dzisiaj mam prosić ją o pieniądze?! Ty chyba zwariowałeś!
- Ale na kokę też musisz skądś brać prawda? To jak chcesz to zrobić? Co może do pracy pójdziesz?
- Jeśli trzeba będzie to pójdę!- Wybiegła z garażu. Siadła na ośnieżonym krawężniku i po raz kolejny zaczęła płakać. Co się z nią działo? Dlaczego zaczęła się tak rozklejać? Podeszła do niej Rzeszka i zapytała?
- Chcesz zostać?
- Oczywiście, że chcę, inaczej bym się na to nie godziła przed kilkunastoma minutami.
- Nie martw się, Stamemu przejdzie.
- Tak wiemr30;- Westchnęła.- To nie jest takie proste. Mama zna mnie na wylot. Przed przeprowadzką była moją najlepszą przyjaciółką. Dla niej to wszystko też jest trudne, a jeszcze ja ją tak traktujęr30;
- To może najpierw porządnie zastanów się nad Bandą Stróżów. Może lepiej będzie zostać z mamą i odbudować wasze więzi?
- Nie, już za późno. Wszystko się zmieniło. Po prostu wszystko. Znalazła sobie jakiegoś faceta i ja już ją nie obchodzę. W szkole też cienko, nikt ze mną nie rozmawia. Wiesz jak ja się czuję? Jak jakiś śmieć, owad, który tylko przeszkadza w szczęściu innych. To dlatego chce zostać, wy wyciągnęliście do mnie rękę. Nawet nie wiesz jak wam za to dziękuję.- Przytuliły się.
- A co stało się z twoim ojcem?- Zapytała jeszcze Rzeszka.
- Onr30; on umarł kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Byłam do niego bardzo przywiązana. Płakałam miesiącami po jego śmierci. Ale postanowiłyśmy żyć z mamą dalej, we dwie.

- Chodź do środka, bo tu zimno. Może Stamemu już przeszło i wspólnie wymyślimy jak zdobyć kasę dla ciebie, ale nie licz, że któreś z nas ci pożyczy.
- Jasne, rozumiem.- Otarła łzy i poszła za Rzeszką, jakże miłą Rzeszką.
Faktycznie Stamy trochę przystopował i humor miał już lepszy. W piątkę zastanawiali się co zrobić. Tak naprawdę szef bandy miał pomysł, ale nie był pewny jak go wytłumaczyć. Jak przekazać go pozostałym żeby Jaga się zgodziła. Zmarszczył brwi.
- Oj, nasz boss nad czymś myśli i chyba ma pomysł.- Powiedziała z uśmiechem Kicia.- No mów, bo umrzemy z ciekawości.
- Jesteś pewna, że mama nic ci nie da?- Zapytał.
- Oczywiście, że tak. Ja sama nawet nie miałabym czelności pytać o tak dużą sumę.
- Zostało nam tylko jedno. Tylko bez nerwacji. Proszę. Przybliżcie się tutaj to wam wszystko opowiem.

Centrum miasta. Mały sklepik spożywczy na rogu dwóch ulic. W środku krząta się jakiś mały staruszek w brązowym sweterku. Nagle rozlega się dzwonek, który oznajmia, że ktoś wszedł do środka. No tak, te dzieciaki, cóż muszę zarobić na dom, pomyślał sprzedawca i podszedł do kasy. Pięciu młodych ludzi przeszło do działu z nabiałem. Przez jakiś czas szybko coś szeptali między sobą. Staruszek nie słyszał dokładnie o czym na zawzięcie rozmawiają, ale z tonu wywnioskował, że nie do końca zgadzają się ze sobą.

Marta Grac siedziała w swoim ulubionym fotelu i patrzyła w okno. Miała lekko czerwony nos i spuchnięte oczy. Dziwne, drogi były niemal puste. Od czasu do czasu przejechał tylko samochód z prędkością pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Mroźne powietrze jeszcze nie znikało z Gdańska. Śnieg prószył na okrągło. O takich świętach marzyła zawsze, ale Jej nie ma!
- Nie patrz tak bezmyślnie na te chodniki Marto.- Powiedział mężczyzna przynosząc jej kubek z gorącą kawą.
- Zaraz przyjdzie prawda? Powiedz, że zaraz tu przybiegnie.- Załkała. Patryk wtulił ją w swoje ramiona. Nie mieściło mu się w głowie, że dziewczyna, która ma zaledwie szesnaście lat tak pomiata swoją matką i ucieka z domu.
-Patryku, czy możesz mi obiecać, że ona teraz gdzieś nie marznie? Że gdzieś spokojnie siedzi na dywanie przed rozpalonym kominkiem?- Zapytała.
-Nier30; Nie mogę. Tak mi przykro.

Nastolatki nadal sprzeczali się przed lodówką z mlekiem, ale nagle trzy dziewczyny zostawiły kolegów i przeszły do półki ze słodyczami, bliżej kasy. Po kolei brały i odkładały batony, lekko się pokłóciły. Co za ludzie! Zamiast przyjść do sklepu, wziąć co chcą i wyjść, kłócą się z byle jakiego powodu, pomyślał sprzedawca. Do kasy podszedł jeden z nastolatków i zapytał:
- Przepraszam pana, czy mógłby podejść pan do mojego kolegi i doradzić mu w kupnie odpowiedniego sera?
Staruszek coś mruknął pod nosem i niechętnie podążył za klientem co jakiś czas oglądając się na pozostałą trójkę.
- Teraz Jaga słuchaj mnie bardzo uważnie!- Zaczęła Rzeszka.- Masz na czworaka, cichuteńko jak myszka wejść za blat. Kiedy to zrobisz my podejdziemy do innej półki i zrobimy zamieszanie. Dalej wiesz co robić. Powodzenia.- Szepnęła na koniec. Lena jeszcze spojrzała w stronę chłopców. Krymo i Stamy zajęli sprzedawcę i niby kłócili się o ser szwajcarski. Kiedy weszła pod blat, na którym stała kasa, zobaczyła, że przyjaciółki odeszły na dugi koniec sklepu. Usłyszała rozbijające się szkło i przeprosiny Kici. Mogłaby być zawodową aktorką. Jaga cicho stanęła i otworzyła kasę, która wydała donośny dźwięk. Niestety starzec w brązowym sweterku był sprytniejszyr30;

Hałasy na klatce, a potem donośne pukanie do drzwi wejściowych wyrwały Martę z głębokich rozmyślań. Lekko sennym krokiem pomaszerowała do przedpokoju. Szybko jeszcze przejechała ręką po włosach i otworzyła drzwi. Na progu stała Lena, ale niestety nie samar30;
- Dzień dobry. Sierżant Kryło z komendy w Gdańsku. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Martą Grac?
-Tak to ja, a o co chodzi?- Spojrzała na córkę lekko rozczarowanym i gniewnym wzrokiem.
- Pani córka Lena Grac chciała złamać prawo. Zabrakło by minuty i ukradłaby ponad pięćset złotych z kasy fiskalnej w sklepie rMarti Sarr1;.
- Ale nie wzięła ich prawda?- Zapytała Marta. W jej głosie była nutka nadziei.
-Na pani i jej szczęście nier30; Ale to wszystko dzięki właścicielowi sklepu. W odpowiedniej chwili zorientował się, że ta banda dzieci chce mu coś ukraść i zawiadomił nas.
-Co jej za to grozi panie władzo?
-Skończyłoby się to sprawą w sądzie rodzinnym, ale w tym wypadku spiszemy tylko tą mała. Proszę na nią uważać. Jeszcze jeden wybryk i nie będzie jej już tak wesoło.
-Dobrze. Dziękuję panom bardzo. Dobranoc.
-Dobranoc.
Poszły do pokoju gościnnego. Marta zamknęła za sobą drzwi, by Patryk nie był świadkiem tak poważnej rozmowy. Usiadły naprzeciwko siebie i przez dłuższą chwilę milczały. W końcu Marta powiedziała:
-Dlaczego chciałaś ukraść pieniądze?
-Bo ty byś mi nie dała tak dużej sumy. Pokłóciłyśmy się, nie miałam prawa prosić cię o kilka złotych.
-Przecież wiesz, że możesz mi zaufać. To prawda, źle zachowałaś się w Wigilię, ale mogłaś przyjść i porozmawiać ze mną.
-Tak, wiem.- Rzekła Lena z nutą smutku.
-Na co ci te pieniądze?
-Na ubrania. Dziewczyny śmieją się z mojego wyglądu, nie pasuję tu. Muszę zrobić wszystko żeby być jak najbardziej podobna do nich wszystkich.
-Dlaczego nie powiedziałaś? Pamiętaj, że zawsze chcę ci pomagać. Dobrze, ile dokładnie potrzebujesz?
-Dwieście pięćdziesiąt złotych.
-To naprawdę dużo! Ale jeśli mam ci pomóc to niech będzie.- Wręczyła córce kupkę pieniędzy patrząc jej prosto w oczy i dodając.- Powiedz mi jeszcze czy byłaś dziś z tymi przyjaciółmi z osiedla i czy to znowu u nich spałaś.
-Mamo, zrozum, że tylko oni akceptują mnie taką jaką jestem. Wyciągnęli do mnie pomocną dłoń i naprawdę ich lubię.- Gdy wychodziła z pokoju szepnęła.- Niech ten facet nie wchodzi do mojej sypialni.





Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ania203 · dnia 03.06.2009 12:05 · Czytań: 548 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:49
Najnowszy:emilikaom