Wyją na dworcach i w zadłużonych szpitalach.
Wiedzą o złośliwych z tendencją do
przemieszczania, porażeniach.
W pracy nie wolo im płakać, rozdają cukierki,
grają w klasy, w umrze-przeżyje.
Ich tampony są pełne skrzepów przemywanych
spirytusem przez gardło.
Kiedy mają wolne, jak dziwki lgną do mężczyzn,
sączą światło przez delikatność wagin.
O 5:15 wysiadują na parapetach nowe uśmiechy.
Czarne anioły od chorych dzieci.
Zbieraj z podłogi rączki i muślinowe główki.
Nazywają je imionami świeckich kalendarzy.
Kołysane w wiadrach wynoszą.
Przed ogniem spalarni szepczą zaklęcia manitu
- bo bieda, bo nie kochał,
bo wstyd, bo choroba. Jak na spowiedzi.
Na twardy sen łykają nembutal.
Czarne od nienarodzonych.
Wróżą w ciszy z warkoczy rumianków.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Indianeczka · dnia 14.06.2009 08:11 · Czytań: 829 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: