Moja poranna odyseja komunikacyjna dobiegała końca. Przez okno autobusu zobaczyłem przed budynkiem KUSu barwną mozaikę zbiegowiska, złożoną z personelu naszego wydziału. Ciemna niekształtna plama otoczona ruchliwymi, pastelowymi akcentami okazała się Oberbiurwą Carycą, tłumaczącą coś zebranym wokół niej lizodwórkom. Wyłowiłem wzrokiem z tej hałastry Wierzbana. Był to drągal wyrywny do bitki, choć prawy, z ułańską fantazją, ale gdy trzeba było stawał się serio. Stał ze swoją uroczą laszką, Klarą-Ofiarą Gwiazdą, nieziemsko zakręconym dziewczęciem o złotym sercu. Cechą Gwiazdy była niezwykła ufność i otwartość na ludzi, nawet wobec najzłośliwszych biurozmór. Swego czasu wyznała, że żałuje Suchej Aśki, która musi być bardzo nieszczęśliwa, skoro tak tryska jadem... Razem z nimi stała reszta moich ziomostwa, awangarda naszego wydziału, czyli wspomniany już, inteligentny, aczkolwiek cyniczny Sebastian Rzewski, zwany Sieriożą. Ten ambitny erudyta planował w przyszłości przejąć kontrolę nad całym KUSem i sprawować rządy twardej ręki. Obiecywał też, że zapewni nam po kumotersku ciepłe posadki i jedwabne życie. Póki co, przeszkadzała mu w tym oligarchiczna, hermetyczna i hierarchiczna struktura KUSu, ale Sierioża się nie poddawał. Perłą naszej grupenbandy była Oksana Maj, w skrócie Majówka. Dzięki wyzwoleniu z obyczajowych konwenansów, Oksana dorobiła się opinii rozpustnej, czego niestety mnie osobiście nie udało się sprawdzić. Była to laszka o dużym uroku i bystrości. Nie miała nigdy problemów z wyegzekwowaniem czegokolwiek od przedstawicieli, ponoć brzydszej, płci. Dlatego też część KUSówek, sfrustrowanych mankamentami swej urody i pożycia, puszczała w nią nasączone trucizną teksty. Wygadana Majówka zwykle zręcznie je odbijała, choć zmasowany wylew werbalnych pomyj też bywał dla niej zbyt trudny do odparcia...
- Co się dzieje? Ogłosili alarm pepoż czy redukcje personelu? Czy też może to demonstracja przeciw wyzyskowi w miejscu pracy? - zapytałem z nadzieją.
- Nie sil się na dowcip - Wierzbanowi chyba też dokuczał syndrom wyrafinowanego intelektualisty. Wyraźnie był nie w humorze.
- Informatycy z policji, z wydziału przestępczości komputerowej gmyrają w naszych kompach. Przyjechali radiowozami i nie wpuszczają nas do biura...
- Jak ja mam normę wykonać, jak się mnie nie dopuszcza do stanowiska pracy... - wystękała Klara-Ofiara.
- Z policji? - powtórzyłem zaskoczony. Rzeczywiście w barwnym zbiegowisku dało się zauważyć umundurowanych na czarno funkcjonariuszy. Czerń mundurów ładne pasowała do mroku na ich obliczach. Owszem, zdarzały się błędy i nieścisłości w danych, jak również niezgodności z dokumentami. Ale żeby zaraz policja?
- Mówiłem... - z satysfakcja wysapał Sierioża. Jako prawnik z wykształcenia i zamiłowania, od dawna prorokował, że Najwyższa Izba Kontroli pociągnie nas kiedyś wszystkich za konsekwencje, a komornicy się na nas limuzyn dorobią... Jedyną osobą mogącą uratować sytuację był według Sierioży on sam - oczywiście za odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Niestety, derekcja nie podzielała tego punktu widzenia...
- Szukają pornosów? - Zręcznie próbowałem tchnąć nieco optymizmu w kolegów. Chyba jednak zabrakło mi zręczności w tym momencie.
- Głupi jesteś - odburknęła Klara-Ofiara Gwiazda - Myślisz, że to, co jest nie wystarczy?
Cóż, dziewczyna miała rację. Ujawnienie zawartości twardych dysków naszych służbowych komputerów nie wróżyło niczego dobrego. Znajdowały się tam, nazwijmy to, mało służbowe i bardzo prywatne pliki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Krystian Makowski · dnia 16.06.2009 09:57 · Czytań: 885 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: