- Amela, ty po prostu musisz ze mną iść!
- Nie Magda. Nie ma mowy. Nie pójdę z Tobą na spotkanie feministek.
- Ale ja cię tak proszę...
I tak mniej więcej wyglądały nasze rozmowy od rana.
Ja wściekałam się jak diabli, bo miałam mało czasu na dokończenie mojego artykułu, a Magda nie pozwalała mi popracować w spokoju, tylko w kółko paplała o jakimś chorym spotkaniu feministek.
W końcu się zgodziłam, bo stwierdziłam, że jeśli nie skończę na czas artykułu o strajku pielęgniarek, koczujących pod kancelarią premiera, raz na zawsze pożegnam się z moją ukochaną pracą w gazecie wyborczej.
Jednak kiedy Magda o piątej przyjechała po mnie swoim Smart'em Fortwo, bardzo pożałowałam tej decyzji. Miałam nieziemskie przeczucie, że ta cała wyprawa źle się skończy.
Usadziłam swój tyłek na siedzeniu obok kierowcy i kiedy tylko moja przyjaciółka ruszyła spytałam:
- Skąd ty w ogóle wzięłaś informacje o tym spotkaniu? Z ulotki wywieszonej na jakiejś lampie?
- Zgłupiałaś?- oburzyła się Magda, a ja tylko kwaśno się uśmiechnęłam, bo to przecież ona straciła rozum, skoro chce iść na spotkanie z kobietami, które najchętniej powiesiłyby wszystkich facetów za ich przyrodzenie, na linii wysokiego napięcia- Organizatorką tego wszystkiego jest moja koleżanka z kursu angielskiego na który chodzę w soboty.
Nie wiem dlaczego, ale ta wiadomość zaniepokoiła mnie jeszcze bardziej.
Pocieszałam się faktem, że może to będzie polegało na dyskutowaniu o równouprawnieniu a nie na wyrażaniu chęci mordu, na wszystkich ludzkich istotach nie posiadających macicy.
- A gdzie to wszytko będzie miało miejsce?
- W domu tej mojej koleżanki.
Hmm, trochę to głupie, ale skoro ta kobieta chce odstraszyć wszystkich sąsiadów płci męskiej, to jej sprawa.
Magda zaparkowała samochód na szamotulskiej, a potem ruszyłyśmy w stronę miejsca spotkania, które znajdowało się dwie ulice dalej.
Drzwi otworzyła nam kobieta, ubrana w spodnie i bluzkę moro, z głową ogoloną na zero.
- Myślisz, że nam też tak zetną, na znak przyjęcia do stowarzyszenia kobiet wyzwolonych?- szepnęłam Magdzie na ucho, jednak ona w odpowiedzi tylko karcąco na mnie spojrzała.
W gruncie rzeczy mój humor pogarszał się z minuty na minutę, a kiedy weszłam do ogromnego salonu, wypełnionego po brzegi kobietami w każdym możliwym wieku, moja szczęka opadła jakieś pięć centymetrów w dół.
- Cześć Magda- odezwała się blondynka, jako jedyna stojąca na podwyższeniu zrobionym z drewnianych desek.
- Siemka- odpowiedziała Magda, a ja w tym momencie zorientowałam się, że to jest ta jej koleżanka z kursu.
I po minie tej kobiety wywnioskowałam, że wcale nie uraczą mnie tu gadkami o równouprawnieniu tylko dyskusją w stylu: Jak posadzić Kazimierę Szczukę na stołku prezydenckim.
Biorąc przykład z innych, usiadłyśmy z Magdą na miękkim, niebieskim dywanie.
- Myślę, że czas już zacząć- oznajmiła blondynka, która jak się okazało, ma na imię Bianka.
W mojej głowie natychmiastowo zrodziło się pytanie: Zacząć co?
Z ziemi podniosła się niska szatynka, której na oko dałam nie więcej niż trzydzieści lat.
- Mój mąż był nadętym dupkiem. Uważał, że kobieta powinna gotować obiady, sprzątać dom i wychowywać dzieci. Sam natomiast, dokładał mi roboty, rzucają wszędzie swoje ciuchy i brudząc niezliczoną liczbę naczyń. Po za tym większość wieczorów spędzał przed telewizorem, z piwem w ręku.
- I co z nim zrobiłaś?- zapytała Bianka
- Jak to co? Wystawiłam mu walizki za drzwi- odpowiedziała szatynka ,triumfująco się uśmiechając.
- Bravo!- krzyknął ktoś z drugiego końca salonu
- Jeeeeeeeeeeeeeeee- wszystkie kobiety zaczęły klaskać i wiwatować
- A mój- tym razem odezwała się ruda czterdziestoparolatka- był istną maszyną do pieprzenia. Nawet rano nie dawał mi pospać, bo przecież jego kutas był ważniejszy niż mój sen!
- I co zrobiłaś?- tym razem to pytanie zadała szatynka, narzekająca wcześniej na staroświeckie poglądy swojego męża.
- Zmieniłam zamki w drzwiach!- wrzasnęła ruda, wywołując tym samym kolejną burzę oklasków
O jezuuu- pomyślałam z przerażaniem- Gdzie ja trafiłam?
- Mój facet zdradzał mnie z każdą kurwą, stojącą na poboczu drogi- to powiedziała kobieta ogolona na łyso, która otworzyła mi i Magdzie drzwi.
- I jak sobie z tym poradziłaś?- już nawet nie widziałam kto zadał to pytanie
- Pojechaliśmy do lasu, i tam, robiąc mu loda ugryzłam go tak, że najprawdopodobniej zapamięta mnie do końca życia.
- UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU- darły się wszystkie kobiety.
- A potem wsiadłam do samochodu i zostawiłam go na środku tych chaszczy- dokończyła kobieta w moro
- TAAAAAAAAAAAAAAK!
Potem już nikt się już nie kontrolował. Kobiety zaczęły opowiadać swoją historie jedna przez drugą, dodając przy tym oczywiście jak sobie poradziły z okropnymi mężczyznami.
Aż mi się zrobiło żal tych facetów.
Oklaski, wrzaski i śmiechy nie miały końca, a ku mojej wielkiej rozpaczy Magda przyłączyła się do tego niewyżytego tłumu.
Ja natomiast zaczęłam się rozglądać za wyjściem awaryjnym, którego naturalnie nie było.
Po jakiś czasie nagle wszystkie umilkły, a Bianka spytała się czy ktoś ma zapałki.
W tym momencie miałam bardzo czarne myśli. Spodziewałam się, że zaraz wprowadzą na podwyższenie jakiegoś nieszczęśnika i poddadzą go swoistemu autodafe.
Albo kastracji.
Nic takiego na szczęście nie miało miejsca.
Spalono natomiast sierpniowego ckm-a, z Joanną Krupą na okładce, na znak obrony kobiecości.
Nie powtórzę wyzwisk, którymi została obrzucona ta biedna kobieta.
Potem głos zabrała Bianka:
- Pamiętajcie towarzyszki...
Towarzyszki! W tamtym momencie zaczęłam rozumieć faceta, który stwierdził, że feminizm jest analogiczny do komunizmu
-... jesteśmy samowystarczalne.
- TAKKKKKKKK!
- Czy potrzebne nam są te szowinistyczne świnie, które traktują nas jak klacze rozpłodowe?
Oho, ktoś tu chyba za dużo rzygał w czasie ciąży.
- NIEEEEEEEEEEEEEE!
- Czy płakałyśmy kiedy odchodzili?
- NIEEEEEEEEEEEEEE!
To akurat zakrawa na hipokryzje. Nie jedna na pewno wypłakała wiele łez w poduszkę po stracie faceta.
- Czy dlatego, że mają fiuta w gaciach są od nas lepsi?
- NIEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!
Tym razem wydarły się tak głośno, że szczerze zdziwiłam się, że szyby są nadal w oknach.
A najgłośniej to już chyba wrzeszczała Magda.
- Czy związki z nimi są opresywne?
- TAAAAAAKKKK!
Całe to spotkanie przypominało raczej zebranie Radicalesbians a nie normalnych, kulturalnych feministek.
- Czy ich nienawidzimy?
- TAAAAAAKKKK!
- W takim razie do zobaczenia za tydzień w tym samym miejscu, o tej samej porze- zakończyła Bianka i zeszła z piedestału, żegnana oklaskami przez pięć minut.
Kiedy znalazłam się z powrotem w samochodzie Magda spytała:
- To co idziemy w przyszłym tygodniu?
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na nią ze zdziwieniem, bo Magda była w wyśmienitym humorze.
- Po moim trupie Magda- odpowiedziałam, zamykając drzwi- PO MOIM TRUPIE!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
luminka · dnia 21.07.2007 07:21 · Czytań: 772 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: