A wiosna piękna tego roku... Wiosna z całą swą zielenią- z całą swą coroczną banalnością... Znów przebiśniegi i pierwsze listki. Odwieczne Słońce jak coś nowego, co nieprzyjemnie razi w oczy. Nowe dłuższe dni, których nie ma czym wypełnić. Do bólu przesycone samotnością chwile, gdy nikogo obok. Wiosna pachnąca zakochaniem w każdym parku i nad każdym jeziorem; powietrze zmącone fascynacją. Rzesze ciężarnych i kobiet z wózkami, gaworzenie niemowląt i krzyk roześmianych kilkulatków. Wszędzie wokół ta nadludzka wiara, co każe góry przenosić. Nadzieja, która trąci naiwnością, że niemożliwe jest możliwe, że cuda to chleb powszedni.
Trzy czwarte populacji naćpane wiosenną beztroską...
Biorę Cię za miłość wieczną i niespełnioną. Ślubuję Ci kochać każdej przebeczanej nocy...
Dałaby Mu wszystko. Czekała z Nim na kres, jak wolała to nazywać- Jego fascynacji do niej- to była Miłość, a Miłość nie ma kresu; czekała na bzy, a kiedy zakwitły mogła tylko sama na nie patrzeć- nie chciała, nikt nie lubi sam patrzeć na bzy... Poświęciłaby Mu całe życie, gdyby jej obiecał, że potem będą razem. Nie chciał jej czasu ani nie dawał żadnych zapewnień. Była po prostu kolejną duszyczką, która sama się oszukała karmiąc wygłodniałe uczuć serce starą poczciwą nadzieją.
Uratuj mnie. Uratuj, jeśli potrafisz. Wybacz, że kochałam, że patrzyłam na świat Twoimi oczami, że czciłam ślady Twych stóp. Nie miało tak być. Nie miało. Zniszczyłam wszystko. Zostało to podłe niespełnienie. Pustka. Po czymś, czego nie było. Daruj, proszę...
Wiesz, tyle razy chciałam umierać; tyle razy..., choć tak bardzo bałam się tego umierania. Bałam się utracić te wszystkie spojrzenia, którymi mnie jeszcze nie obdarzyłeś, te wszystkie naiwne marzenia bez krzty złudzeń.
Oszalałam, Najdroższy. Cała jestem jednym wielkim Szaleństwem.
Gdyby nie Ty, świat by mnie zabił; upokorzył bezczelnie swoim chorym lękiem powtarzanym wciąż ab ovo...
Jak zniszczyć ten cały smutek, gdy Cię nie ma, jak nadać sens dniom beż Ciebie? Jak się nie bać?
Mam wrażenie, że już tylko stare wspomnienie trzyma mnie przy Tobie. Doprowadza do obłędu, jak dawno zapomniana a nie dokończona sprawa. Zapomnij o mnie, bo tylko tak mogę zapomnieć o Nas, którzy byliśmy. Chcę żyć Tu i Teraz. Żyć szarą rzeczywistością, czerpać zadowolenie z pracy, ze spojrzeń rzucanych mi ukradkiem, uśmiechać się chcę czasem... Dość mam tych wszystkich słów żałośnie kołaczących w mojej głowie- słów, co straciły swe znaczenie tysiące dni temu. Prześladują mnie wyryte na zawsze w pamięci zdarzenia, melodie i chwile wymownego milczenia.
widziałam Ją
w długiej śnieżnobiałej sukni
opadającej gładko na bose stopy
i rosę
w ręku miała bukiecik stokrotek
z błękitną wstążeczką
czułam
jak bije Jej serce
On był obok
zawsze przy Niej
zawsze z Nią
i ta stara miłość w ich splecionych dłoniach
wiedziałam
aż do śmierci
Trzeba zawsze czekać na spełnienie marzeń, które się zdarzają, choć nie wiadomo, czy na pewno. Ktoś gdzieś tak napisał; ktoś gdzieś zaśpiewał, że kto czeka, ten dostaje zawsze to, co chce i, że noc się kiedyś skończy... Mogę obwiniać tylko siebie za całe zło mojego świata, w którym, na nieszczęście innych, nie jestem sama.
Brakuje mi wiary we wszystko, wolę poddać się nieuniknionemu, które jest moim wyborem. Krzywdzę, choć zawsze chciałam gwiazdki z nieba dla każdego. Nie potrzebuję pomocy, bo Bóg pomaga tylko tym, którzy sami sobie pomagają, a przecież nie mogę zniszczyć wszystkiego, co dotąd, choć wbrew sobie, zbudowałam. Czy bywam szczęśliwa? Bywałam. Wtedy, gdy byłeś przy mnie, gdy patrzyłeś w oczy, mówiłeś, że kochasz, potrzebujesz i pragniesz. Bywam szczęśliwa myśląc o Tobie, choć wiem, że to nie sposób, że nie mogę już nic zmienić; nie ma rozwiązań. Nie zasłużyłam na to, by być szczęśliwą, bo nie wierzyłam w spełnienie marzeń, które się zdarzają.
Nie potrafię istnieć bez Ciebie, nie potrafię zmusić się do niczego, nie widzę celu w życiu bez Ciebie. Kocham. Głupio i naiwnie. Wiem, że tak będzie zawsze. Teraz wierzę w Twoją miłość do mnie, ale ona nie ma żadnego znaczenia. I sensu. Nasze drogi się rozminęły, a teraz możemy być tylko jak te dwie równoległe biegnące w tym samym kierunku, wpatrzone w bezmyślność przenicowaną samotnością. Nie wolno nam.
Wiesz, rozumiem Cię. Na tyle, by Ci wybaczyć. Dziwisz się, co mogłabym Ci wybaczać? Strach. Dla Ciebie, przez Ciebie, o Ciebie. Gdybyś dla mnie nie istniał nie odczuwałabym tej piekielnej obawy, której Ty nie zrozumiesz. O samotność, o bycie z Tobą, o namiętność, brak namiętności, o Nas. Teraz jestem paradoksalnie spokojna. Ciebie nie ma. Nie obwiniam Cię o nic.Siebie mogę tylko obwiniać- o poczucie bezpieczeństwa, które sobie wymyśliłam przy Tobie. Trzeba umieć zaadaptować się do świata. Ja nie potrafię. Chciałabym móc wyjaśnić Ci wszystko. Wytłumaczyć się z Lęku, ze Wstydu i Winy, ale tu nie ma nic do wyjaśniania. To wyłącznie Moje; dla Ciebie jest czystą abstrakcją.
Więc wybaczam Ci; i proszę o wybaczenie. Tylko tak może Nam się udać. Razem czy osobno. To już nie jest najważniejsze.
Mam wrażenie, że wszystko już umarło. Bezsilność daje mi prawo robienia rzeczy, których nawet nie potrafię żałować. Jestem tak obojętna, że nawet Ty nie jesteś dla mnie ważny. Czasem nie odczuwam już nawet lęku, bo tak naprawdę nie mam nic o co mogłabym się obawiać. Jedyne, jak dawniej- znów pragnę niemożliwego.
Czasem mam wrażenie, że całe życie będę czekać, by móc budzić się przy Tobie. Robiąc obiady nie dla Ciebie, piorąc nie Twoje skarpetki, bawiąc nie Twoje dzieci... Mieszkam bez Ciebie, śpię bez Ciebie, nie widzę Cię tygodniami, a nie potrafię nauczyć się tak, wydawać by się mogło, banalnej rzeczy, jak życie bez Ciebie.
Bał się jej. Bał się niezmiernie jej smutnych oczu, kiedy coś nie zgadzało się z, jak sądził, przyjętym przez nią, scenariuszem; bał się jej łez, które tak łatwo sprowokować, a tak trudno powstrzymać.
Chciał dać jej czas. Dać czas sobie. Ona nie chciała czasu bez Niego; chwile przy Nim nazywała świętymi, płakała dla Niego, śmiała się dla Niego; żyła dla Niego, przez Niego, dzięki Niemu. Wiedział to. Wiedział i dlatego tak trudno było Mu zostawić ją samą z jej okrutnymi myślami. Kiedy mówiła - rzostań, proszę Cięr1; - nie potrafił odejść. Bał się jej samotności; bał, jak i ona się bała. Bo przecież liczyli się tylko oni, jak Piękna i Rycerz, Książę i Księżniczka. Tylko ich bajka.
Nie mogę wymagać od kogokolwiek, by mi wybaczono. Kocham Cię ponad wszystko, co kiedykolwiek mogłabym mieć. Jest mi trudno. Ty tego nie zrozumiesz. Nie będę się usprawiedliwiać, bo nie mam prawa. Jestem panią własnego losu. I niewolnikiem własnych wyborów.
Wybory nas kształtują, nie przeznaczenie...
Wybrane daty, miejsca do zwiedzenia, wybrane imiona dla przyszłych dzieci, kolory ścian I nowych mebli. Wybrane chwile patrzenia na siebie, chwile wspólnego milczenia i godziny rozmów...
Nie można tak pomiatać marzeniami...
Chciała czegoś nowego. Niszczyła ją codzienność i, jak uważała, bezbrzeżna obojętność. Wiedziała, że gdzieś popełniła błąd, że się pomyliła. Istniała miłość ponad wszystko; miłość, która co dzień dawała jej pewność, że jest potrzebna, że kogoś obchodzi, że jest dla kogoś najdroższą.
Kochała Go. Nie uznawała tylko miłości dojrzałej- tej, przy której brak wypieków, która nie wymaga ciągłych poświęceń, która samym swym jestestwem daje sobie prawo do istnienia. Żyła wciąż jak nastolatka, choć wiedziała, że przecież młodość nie daje przyzwolenia na wieczność. A pragnęła wieczności ponad wszystko.
Wiesz- bo tak wygodnie- tłumaczyć swoje zachowanie permanentną depresją. To nie ja tak beznadziejnie funkcjonuję- to Moje Znękane Życiem Wnętrze. Jest mi łatwiej, bo jesteś przy mnie; bo mogę liczyć na Twój ciepły dotyk, na ciepłe słowa, bo, gdybym nie żyła dla Ciebie musiałabym nauczyć się żyć dla kogoś innego. Wiesz- ja nie mam nikogo innego. Nauczyć się kochać, to jak znaleźć właściwą drogę, pójść we właściwą stronę- tam, gdzie ktoś czeka. W miejscu, gdzie nie ma dróg, gdzie nie ma dokąd pójść. Kochałabym Cię bardziej, ale boję się zatrważającego wstydu, gdy się okaże, że tylko kochać potrafię bez pamięci, że jestem nikim bez Ciebie, że tylko moje uczucie sprawia, że mogę wstawać, jeść, myć zęby, zasypiać z uśmiechem na ustach.
Kiedy otworzy się oczy zamknięte na wszystko, łatwo dostrzec, że, tak jak chcieliśmy, nie ma już Nic. Nie ma czułych słów ani przytulenia. Nagle nie ma naszego prawa do sporadycznych uśmiechów, do zbierania kwiatów, do uczuć. Wtedy strach otula nas ciasno i już wiemy, że chcemy wrócić. Natychmiast. Inaczej nie przeżyjemy. Wystarczy zamknąć swoją dłoń w czyjejś dłoni. Nagle zdajemy sobie sprawę ile to znaczy...
W chwili, gdy już nie ma powrotu, nie ma cofanki...
Ciebie za męża...miłość...wierność...uczciwość... i Cię nie opuszczę...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
angee · dnia 29.06.2009 08:40 · Czytań: 619 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: